Change font size Change site colors contrast
Ciało

Życie seksualne matki

13 października 2021 / Monika Pryśko

Ja tam u Matki Polki w sypialni?

Jackie Kennedy-Onassis powiedziała, że ,,Seks jest zły, ponieważ gniotą się ubrania.’’ A co gniecie współczesne kobiety? Pytam Martę Niedźwiecką, pierwsza w Polsce certyfikowaną sex coach, psycholożkę, popularyzatorkę świadomej seksualności.

Ten materiał powstał w 2019 roku. Tak, wiele się przez ten czas zmieniło. Poprosiłam Martę Niedźwiecką o krótki komentarz dotyczący tych dwóch lat, które dla wielu były kluczowe. Jak się okazuje, wpłynęły też na życie seksualne Polek.

 

Jeśli bym miała jakoś odnieść się do zmiany sytuacji matek w Polsce, to najpierw chciałabym wspomnieć o skutkach pandemii. O ile Polki były zapracowane i zestresowane przed 2020 rokiem, to w czasie lockdownu to się pogłębiło – praca zdalna, nauka zdalna, dla wielu utrata pracy, poważne kryzysy związkowe, które wiązały się z przebywaniem z całą rodziną 24 godziny na dobę w zamkniętej przestrzeni. Wiele mechanizmów regulacyjnych, które pozwalały trochę odpocząć np. wyjazd z koleżankami czy po prostu możliwość odprowadzenia dziecka do przedszkola czy szkoły, zniknęła. Im więcej chronicznego stresu, tym gorsze samopoczucie psychiczne i tym mniejsza ochota na seks. Więc stosunkowo niewiele kobiet przeżyło w pandemii renesans w związkach i chwalą sobie czas odosobnienia. To, co jest skutkiem pośrednim, a co obserwuję w swoim gabinecie i w gabinetach moich znajomych, to to, że Polki coraz częściej rozumieją, że muszą o siebie zadbać i , że terapia to jest właśnie takie dbanie. I coraz częściej namawiają do tego partnerów, którym też jest bardzo ciężko. Jeśli to by miał być skutek covidu, że zaczniemy dbać o dobrostan psychiczny, to by było naprawdę wspaniale.

Zapraszam do przeczytania całego wywiadu!

Jak wygląda życie seksualne matek w 2019 roku?

Życie seksualne matek w 2019 roku jest ,,jak sobie pościelesz, to mnie zawołaj’’. Niestety.  Mam wrażenie, że jest ono dużo bardziej ugrzecznione, niż to było jeszcze kilka lat temu. Mam wrażenie, że bycie seksualną matką w tym kraju to jest najtrudniejsza rzecz na świecie.

Dlaczego?!

Generalizując, jak jesteś singielką, to może i wciąż słyszysz pytania, kiedy i z kim dzieci, ale jednak jeszcze ci ,,wolno’’ być spontaniczną. Natomiast jak jesteś w związku,

jak rodzisz dziecko, to wpadasz w takie miejsce, które można nazwać seksualnym nieistnieniem. Przyznanie się do życia seksualnego, stawianie swoich potrzeb wysoko, gdy człowiek jest matką, to coś, co brzmi jak herezja. Znaczna część kobiet, co wiem z gabinetu i z warsztatów, przyjmuje niepisaną zasadę, że kobiety jak rodzą dzieci, to mają być przyzwoite, bo inaczej są wywłokami. I zaczynają żyć według tej normy. Mam wrażenie, że to się nasila.

Są dziewczyny, które choćby na Instagramie mówią o tym, że celebrowanie życia we dwoje, chodzenie na randki to wręcz konieczność. Ale nadal tych głosów jest stosunkowo niewiele…

Trzeba na to spojrzeć jak na proces dwustronny. Zazwyczaj jest tak w społeczeństwie, że jak pojawia się duża grupa kobieta, która się emancypuje w zakresie swojej seksualności, to jednocześnie pojawia się tendencja do zachowań konserwatywnych. Jednemu ruchowi odpowiada ruch w odwrotnym kierunku. No i często jest tak, że my sami obserwujemy te osoby, które są bliższe naszym poglądom, czyli te, które żyją podobnymi wartościami. Więc zyskujemy potwierdzenie, że wszyscy myślą jak my. Co niekoniecznie musi być prawdą.

Jaka grupa jest Tobie najbliższa?

Moja bańka jest ta, która szuka wiedzy o seksie, chce żyć fajnie ze swoim partnerem czy partnerką, decyduje się na dziecko albo nie, ale robi to świadomie, rozwiązuje konflikty, chodzi na warsztaty. Mam jednak świadomość istnienia takich baniek, w których kobieta ma bardzo jasną rolę – jest matką. I jestem pewna, że tam miejsca na swawole jest bardzo niewiele.

Czy zatem kluczem do wyjścia ze swojej ciasnej bańki jest zmiana otoczenia?  

Tym pierwszym krokiem, który bym poleciła każdej kobiecie-matce, to zadanie sobie pytania – czy ja spełniam się jako partnerka, jako istota seksualna?  Czy na przykład muszę żyć  według jakiejś zasady, która mnie uwiera?

Nie powinno być tak, że czujemy, że musimy coś zmienić, bo inaczej ktoś nas źle oceni, odrzuci, partner straci do nas szacunek. Ten pierwszy krok zawsze powinien polegać na zajęciu się sobą. Oczywiście ważne jest, by szukać na zewnątrz inspiracji i wiedzy, ale najpierw trzeba zobaczyć, jakie mamy same w sobie przekonanie o macierzyństwie i seksualności. Przykładowo, wiele kobiet może uznać, że są istotami seksualnymi, ale na przykład założyć, że ich dzieci już nie, że dzieci są niewinne. Są, ale też są seksualne, prawda?

Przed rodzicami trudne zadanie! 

Matka i ojciec są fundamentalnym źródłem wiedzy o seksie i to często na poziomie przekazów nieświadomych. Rodzice, którzy dobrze dbają o swoje granice, a jednocześnie kochają swoje ciało, pozostawiają dziecku bezcenną polisę na resztę życia, która się nazywa ,,moje ciało jest dobre, ja potrafię je chronić’’. I taka dziewczyna idzie do liceum i ona nie problemu z tym, że jest za gruba czy za chuda, bo od dziecka rodzice pokazywali jej, że ciało to coś cennego, dobrego, coś, co kochamy.

Czy takie właśnie chcą być kobiety, z którymi pracujesz? 

Część kobiet, z którymi pracuję, jest już na tej drodze. Wiedzą, że choć urodziły dzieci, to tyle samo energii co dziecku poświęcają związkowi. Często jednak pojawia się ta negatywna motywacja, czyli jest już źle, więc trzeba coś zrobić, pomóc sobie. Wtedy oczywiście jest więcej pracy, ale prędzej, czy później także te kobiety odkrywają siebie rozkwitają.

I jaki jest kolejny krok?

W pewnym momencie muszą odpowiedzieć sobie na pytanie – co z moim dzieckiem? Mam córeczkę, co ja jej sprzedam? Czy będę mówiła, że jest dziewczynką, ma cipkę, cipka jest piękna. Że będzie miała okres, że okres jest super, że jej ciało jest tylko jej i jest cenne, że obcy ludzie nie mogą go dotykać bez pozwolenia. Czy też sprzeda jej zmowę milczenia i tabu?

Te same wyzwania dotyczą  wychowania chłopców. Tak, żeby szanowali dziewczyny, ale i siebie. Tak, żeby czuli, że mają prawo do masturbacji, do ekspresji libido. Ale też żeby wiedzieli, do czego są uczucia. To nie jest tak, że jak idzie się z kimś do łóżka, to musi to być zawsze  miłość życia, aż po grób, ale szanuj osobę, z którą do tego łóżka idziesz.

Gdy kobieta staje się matką, nagle musi przyjąć wiele różnych ról. Skąd brać te wzorce?  

Nam jest trudno o te wzorce, potrzebujemy ich szukać. Rodząc się jako matki, nie dość że musimy dbać o siebie, to jeszcze dać wzorce i zaplecze dzieciom, które wychowujemy. To jest bardzo trudne, szczególnie w tak skomplikowanych kulturowo czasach. Kiedy panują jeszcze stare wzorce i normy, ale nowe bywają równie opresyjne., Na  Instagramie mówią, co jest dobre i co jest ładne. Dowiadujesz się, że sześć tygodni po ciąży sześciopak trzeba mieć. Jak karmisz piersią – źle, jak nie karmisz – źle. Jak robisz karierę – wyrodna matka, jak zostajesz w domu – wybierasz życie domowej kury.  Dlatego niezależne myślenie jest takie cenne – żeby samej móc dla siebie zdecydować, świadomie wybierać, a nie dawać się wodzić za nos.

W takim momencie temat seksu jest najmniej istotny na co dzień. Gdy nie radzisz sobie i nie masz wsparcia, życie seksualne idzie na bok, bo najłatwiej z niego zrezygnować. 

To bardzo ważny problem. Jestem za tym, by mamy skupiały się na dzieciach i dbały o nie, ale bardzo się boję czegoś, co w Polsce jest bardzo popularne, czyli dewocji macierzyńskiej. Dzidziulek jest koroną stworzenia.

By być dobrą matką, trzeba dziecko postawić na ołtarzu?

Jest dokładnie odwrotnie! Dziecko na ołtarzu to jest katastrofa! To jest odwrócenie porządku systemu rodzinnego. Dziecko ma swoje miejsce w szeregu.

Czy to nie jest tak, że kobieta tak bardzo skupia się na byciu mamą, ponieważ na tę sferę ma wpływ i to pokazuje, że jednak jest osobą sprawczą. Na innych polach nie wychodzi tak, jak by chciała, czyli przykładowo nie ma wpływu na swoja relację. Więc całą swoją sprawczą moc kieruje w stronę macierzyństwa, by czuć spełnienie.

Zauważ, że wtedy to dziecko pełni w życiu psychicznym tej kobiety funkcję zastępcza wobec relacji. A to jest naprawdę niezdrowe dla wszystkich.

Mówiłaś o motywacji negatywnej. Co to znaczy? 

Nie uprawiam seks, bo jestem zmęczona i mi się nie chce, ale mój facet mówi, że jak nie będzie wieczorem seksu to wszystko zaraz się rozwali i wtedy szukam pomocy. I wtedy kobiety trafiają do mnie.

Pomagasz? 

Najpierw staram się pomagać w tym, by kobieta zobaczyła, że pomaga przede wszystkim sobie, a nie innym. Robi to nie dla faceta, nie dla związku, ale dla siebie. Bo z taką motywacją można się rozwinąć.  Ale praca nad swoją seksualnością dla swojego faceta to ślepy zaułek. Zakłada, że kobieta nie buduje swojej  sprawczości, seksualności,  integralności z kobiecością, tylko znowu składam na ołtarzu związku swoje poświęcenie. Nauczę się seksu, żeby było dobrze.

A przecież seks to świetna sprawa! 

Mamy w Polsce straszną martyrologię macierzyństwa i matki są bardzo często po prostu nieszczęśliwe. Zdecydowanie za dużo uprawiamy poświęcania się. Jak wsiadasz do samolotu, to stewardesy mówią, aby najpierw maskę tlenową założyć sobie, potem dziecku. To jest moja ulubiona metafora. Matka pierwsza! Jak matka odetchnie, jak matka się wyśpi, jak matka naładuje baterie, bo pójdzie do kina, pójdzie na warsztaty, to wszyscy na tym skorzystają. A Polki się dojeżdżają.

Bo chcą czuć się super.

Wyobraź sobie, że kobieta realizuje te wszystkie normy na supermatkę. Pracuje, zajmuje się dwójką dzieci, ma wsparcie partnera, ale i tak ma trzy etaty, to jak ona widzi łóżko, myśli o spaniu, nie o seksie. Wyczerpana, skatowana psychicznie, wściekła i sfrustrowana matka to najgorsza opcja dla dziecka.

Może zaczniemy o siebie dbać w zdrowy sposób?

Zdrowy to nie znaczy, że matka ma wystawiać dziecko na balkon i robić sobie wtedy paznokcie, tylko że rozumie, że potrzebuje pomocy, że wcale nie musi być super ugotowane,

że dziecko, jak obejrzy kreskówkę, to nie zgłupieje, a ona w tym czasie weźmie kąpiel.

Ważne, by podkreślić, że ważna jest też bliskość, dotyk, masaż, oswojenie się ze sobą. Nie musimy wskakiwać w tryb ,,bogini seksu’’ na pstryknięcie palców.

My, Polki, chcemy być we wszystkim absolutnie najlepsze. Chcemy byc boginiami macierzyństwa, boginiami ogniska domowego, boginiami kariery, boginiami seksu…. Jak się zaczynamy czymś zajmować, to to musi być na 1000%.

Dziewczyny, bądźcie dość dobrymi matkami. Dość spoko partnerkami. Znajdźcie przyjemność w seksie, ale nie od razu z myślą, że mam mieć wielokrotne orgazmy tantryczne, tylko może przytulić się i od tego zacząć i zobaczyć, jak to się rozwinie.

Dla kobiety macierzyństwo jest absolutnie momentem przełomowym, i ona musi zbudować swoją tożsamość na nowo. To jest i najpiękniejsza i najtrudniejsza rzecz na świecie.

Jak odnaleźć tę kobiecość i seksualność na nowo, jak już mamy kryzys i czujemy, że musi coś szybko się zmienić?

Związek to spółka z ograniczoną odpowiedzialnością z określonymi udziałami. Problem nigdy nie leży po jednej stronie. Wszystko, co się seksualnie dzieje między dwójką ludzi, to jest rodzaj dynamiki, czyli jedno robi coś, na co drugie odpowiada i odwrotnie. Jedno może unikać seksu, a drugie może nalegać na seks. Ale nigdy nie jest tak, że jedna osoba jest odpowiedzialna za wszystko.

Co sama byś zrobiła na miejscu kobiety, o której rozmawiamy?

Najpierw postawiłabym siebie w jakimś ważnym miejscu, a przynajmniej na równi z dzieckiem.

Droga kobieto, zacznij ze swoim mężczyzną rozmawiać. To naprawdę nie boli. Wielką miłość można schrzanić nie gadając ze sobą. Zacznijcie ze sobą rozmawiać spokojnie, byle nie doprowadzić do sytuacji, gdy on mówi ze złością: jak nie będziesz ze mną sypiać, to ja się wyprowadzam!

Gadajcie o potrzebach, o tym, że musisz się wyspać, ustalcie, co trzeba kupić na obiad, ustalcie, co w tym tygodniu będzie z seksem. Tak po prostu, na zasadzie:

hej kochanie, wiem, że chcesz się kochać, ja też o tym myślę, jestem nieprawdopodobnie zmęczona, ale jakbyśmy zrobili tak, że zająłbyś się dzieciakami w czwartek wieczorem, a ja bym się wyspała, to może w piątek moi rodzice mogliby się nimi zająć, to byśmy mieli wolny wieczór.

Często czekamy, aż druga osoba się domyśli. A jednak warto jest zainicjować rozmowę. 

Bardzo nie lubię domyślania się. Niemożliwe, by ktoś oprócz nas wiedział, co nam jest potrzebne. Po drugie, często myślimy, że jak ktoś nas kocha, to powinien wiedzieć…

Czyli przerzucamy odpowiedzialność za nasze szczęście na kogoś innego.

Dokładnie. I z tego są potem same problemy, które wcale nie wynikają z faktu, że mężczyźni, z którymi się wiążemy, są głupi. Tylko, że nie wiedzą i są bezradni wobec tej niewiedzy. Boją się też kary za tę niewiedzę albo konsekwencji błędów. Więc wolą siedzieć w kącie i się nie odzywać.

Co z tym zrobić? Jedno siedzi cicho, bo boi się mówić o swoich potrzebach, a drugie boi się kary za to, że nie trafiło. 

Najpierw potrzebujecie  zacząć rozmawiać. Bez tego nie da się zobaczyć, jakie macie  przekonania dotyczące seksu. One bywają różne, mogą was bardzo ograniczać, mogą też okazać się bardzo proste do przepracowania. Czasem będzie je można  rozwiać gadając z bliską osobą. A czasem trzeba będzie pójść do terapeuty. Ale zawsze zaczyna się od rozmowy. Bardzo częste, niestety, jest przekonanie, że aktywność seksualna u kobiety oznacza jakiś rodzaj rozbuchania i skazuje ją na brak szacunku otoczenia. Właśnie takie przekonanie mogły nam sprzedać nasze mamy.

To temat na niejedną długa rozmowę.

Trzeba opiekować się tymi przekonaniami, które mamy. Nie można tego tematu, chować pod dywan. Zaniedbanie przyniesie kryzys na 100%. To tak jak z zębem, jak trochę boli, można pójść i wyleczyć małą dziurkę. Kosztuje mało, boli mało. Ale jeśli poczekamy kilka miesięcy – będzie kanałowe jak nic. Poczekaj parę lat i masz implant. Seks należy do fundamentalnych elementów związku.

Brak seksu generuje problemy na innych polach. Niewypowiedziany żal przekłada się na inne rzeczy. 

Przekłada się na mnóstwo wrogości, resentymentu, odgrywania się na sobie, gorzkich żali, poczucia winy, nie mówiąc o zdradzie. Ja nie usprawiedliwiam zdradzających osób, ale gdy pracuję z parami, w których doszło do zdrady, to jako terapeuta muszę zobaczyć potrzeby dwóch stron. Jeśli słyszę, że od 4 lat, odkąd partnerka urodziła, facet czeka, aż ona zobaczy w nim mężczyznę, to rozumiem, że mógł przestać czekać. A ona ma złamane serce, bo on ją zdradził. Uważam, że zdrada nie jest fair! Ale jest taki moment, gdy facet może zadać pytanie – czy ja jestem istotny dla tej kobiety, jako mężczyzna, partner? Czy jestem tylko kierowcą odwożącym dzieci do przedszkola?

Czy temat macierzyństwa to zasłona dymna przed seksem? 

Bardzo często chowamy się za tym macierzyństwem, żeby nie dotykać tematu seksu. A przecież można dorosnąć do tej seksualności, mieć z niej radochę i przyjemność. Tak samo jest z tematem ciała. Macierzyństwo potrafi bardzo to ciało zmienić i to jest rzecz, którą trzeba się zaopiekować. Są kobiety, które po prostu już nie schudną, nie zrobią plastyki brzucha, nie podciągną cycków, bo nie chcą, bo nie maja kasy. Czy w takiej sytuacji będziemy udawać, że nie ma tej blizny po cesarce? Nie każda po ciąży będzie wyglądać jak miss fitnessu, i to  nie jest naszym obowiązkiem. Ale mając ją, warto zadać sobie pytanie, czy tą naszą bliznę po cesarce będziemy pielęgnować jako symbol naszego bólu? Czy pomyślimy – to moje ciało, chcę o nie dbać, chcę być zdrowa.

A przecież tak naprawdę chodzi tylko o przyjemność. 

Seks to nasz zasób. Bardzo fajna rzecz, głębokie doświadczenie zmysłowe i emocjonalne. Im mniej uprawiasz seksu, tym mniej uprawiasz seksu. Im więcej – tym więcej masz przyjemności i łatwiej ci to przychodzi. Wtedy jesteś kreatorką swojej sprawczości.

 

_____________________

 

Marta Niedźwiecka – pierwsza w Polsce certyfikowana sex coach, psycholożka, popularyzatorka świadomej seksualności. Prowadzi sesje dla par i solistów_tek oraz warsztaty rozwojowe dla kobiet.

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o rozwoju seksualności, ciele i związkach, posłuchaj podcastu Marty „O Zmierzchu”

Inspiracje

Sukces dla mnie to DOBRE ŻYCIE. Rozmowa z Klaudią Kuhn.

11 października 2021 / Monika Pryśko

We własnym biznesie odbija się wszystko, co nas dotyczy.

W nim odbija się nasza wewnętrzna harmonia, poczucie szczęścia, spełnienie w macierzyństwie oraz serce pełne miłości.

Nikt nie prowadzi tak biznesu, jak Klaudia z Madamy. Jej firma to ona, tak samo kobieca, poszukująca najlepszych rozwiązań, rozwijająca się w swoim tempie, unikająca porównań i stresu.

Jestem zdania, że warto inspirować się kobietami, które umiały obronić swoją wizję, które z odwagą realizują swój własny pomysł. To cenne, bo w biznesie łatwo się pogubić. Łatwo jest wpaść w schemat kontynuowany przez wiele konkurencyjnych firm, zamiast tworzyć swoją własną wizję.

Zamiast iść za tłumem, można znaleźć swoją własną ścieżkę. Może nie zawsze będzie łatwo, ale na pewno satysfakcjonująco.

Zapraszam na rozmowę z Klaudią Kuhn, która stoi za marka Madama.

Gdybyś miała swój biznes określić jednym zdaniem, to…? 

Tworzę piękne plannery, które pomagają kobietom spełniać marzenia i tworzyć życie, którego pragną. 

Jak to jest trzymać wyprodukowany przez siebie planner? Mam na myśli ten najpierwszy, premierowy, którym tak naprawdę zaznaczyłaś swoją wizję Madamy

Pierwsze emocje, jakie wtedy czułam, to duma, ekscytacja. Czułam się jak nowo  narodzona. Jakby moje życie się zmieniło i nic już nie było takie samo. Bardzo przyjemne doświadczenie przepełnione nadzieją. A potem zalały mnie myśli, czysto praktyczne. Analizowałam, co jest do ulepszenia, bo pierwszy Happy Planner kompletnie nie wyglądał tak, jak chciałam. 

 

Uważam, że kobiety mogą wszystko, jeśli tylko chcą po coś sięgnąć. I choć wierzę w  równość w biznesie, obie wiemy, że kobietom nie jest tak łatwo. Może nie do końca chodzi o system, ale na przykład o poczucie własnej wartości czy zbytnie  przywiązanie do własnych ograniczeń. Jak to jest prowadzić kobiecy biznes i to  jeszcze z sukcesem? 

Pytasz, jak to jest prowadzić kobiecy biznes z sukcesem. Ten koktajl uczuć bywa piękny. Spełnienie przeplatane z satysfakcją i wewnętrzną radością, że mogę komuś upiększyć świat, a sama się realizować twórczo. Paradoksalnie czuję się sprawcza przy częstym doświadczaniu tego, że nie mam kontroli nad wieloma sytuacjami i jestem też niesprawcza. Miłe jest też to, że mogę na sobie polegać, bo umiem zarabiać. To daje poczucie bezpieczeństwa. 

Jeśli chodzi o system, to nigdy nie pracowałam u kogoś, więc nie jestem bogatsza o takie doświadczenia. Jedyny system, w którym funkcjonowałam, to uczelnie. Jak byłam na studiach doktoranckich na ASP w Gdańsku, to czułam tę nierówność, choć nie wynikała z zachowania mężczyzn (w moim odczuciu zajmowali oni z 80% stanowisk, ale nie robiłam statystyk). Profesorowie byli bardzo nowocześni. Odnosiłam wrażenie, że czerpią wielką przyjemność z obcowania z młodymi studentami. Jakby ich to odmładzało i dodawało wigoru. Pamiętam za to czas, kiedy zaszłam w ciążę, a działem studiów doktoranckich zarządzała kobieta. Jej postawa rozczarowała mnie bardziej. W 8. miesiącu ciąży siedziałam na schodach kilka godzin, zaliczając jakiś bzdurny, dodatkowy wykład, a ta Pani miała z takiej nadambitniej postawy wielką satysfakcję. Domniemam, że musiała  sama wiele przejść na tej uczelni jako kobieta, aby się wybić i inna postawa nie była w jej zakresie tolerowana. Teraz jej współczuję i jestem też wdzięczna, bo przecież gdyby nie te kobiety, które musiały się przedzierać do patriarchalnego świata naśladując jego postawę – ja, moja córka i my wszystkie nie miałybyśmy tej wolności i prawa do edukacji oraz ekspansji. 

Jako przedsiębiorczyni raczej więcej nieprzyjemnych sytuacji miałam z kobietami, a nie mężczyznami. Zaczynając Madamę nie miałam kompletnie pojęcia o składaniu książek ani o ich wydawaniu. Jestem ogromnie wdzięczna wszystkim Panom z drukarni i firm papierniczych, którzy cierpliwie mi wszystko tłumaczyli, uczyli i uważnie słuchali. To byli moi Aniołowie. Partnerzy też mnie zawsze wspierali w moich ambicjach zawodowych. Na moje szczęście szowiniści nie stają mi na drodze. 

Jestem wysoką kobietą, z niskim głosem i uważnym, bystrym wzrokiem – tacy faceci, którzy nie lubią kobiet, wiedzą, że ode mnie energii nie dostaną, dlatego nawet nie próbują. Za to większą zazdrość, zawiść czy lęk próbowały przelać na mnie kobiety, ale też nie mam o to żalu, bo widziałam tego przyczynę – ich wewnętrzny brak wiary, że kobieta może być spełniona zawodowo. Dlatego teraz im współczuję i przytulam, a sama wiem, na co mnie stać i wierzę w siebie. To moje skarby i czyjeś cierpienie nie będzie ich umniejszać. 

Jeśli będziemy już dzielić działania zawodowe na kobiece i męskie, to uważam, że jest raczej ogromna różnica pomiędzy kobiecą a męską energią, a nie sukcesem kobiecej a męskiej firmy. Każda kobieta ma dostęp do męskiej energii w sobie, a mężczyzna do kobiecej. To bardzo złożone i nie chcę być tu zero jedynkowa. 

Poznałam kobiety, które sukces osiągały z męskiej energii (plan, zadaniowość, ciśnienie, sztywność, konkret) i facetów, którzy działali z serca, otwartości na przepływ i intuicję. Nie lubię dzielić tego na czarne i białe. To bardzo ogranicza wewnętrzne bogactwo człowieka. 

Z drugiej strony faktem jest, że ciało kobiety jest inne i rządzi się swoimi prawami. Mamy swoje cykle, hormony, macierzyństwo, a to wpływa na pracę. Tylko dlaczego to ma nam utrudniać osiąganie sukcesu? Mnie osobiście otwarcie się na kobiecą moc uratowało życie i dało większy osobisty sukces. 

 

 

Mam wrażenie, że prowadzisz firmę we własnym tempie, wsłuchując się w siebie, żadna z Ciebie z natury biznesowa pirania, raczej idziesz własną ścieżką. Jak to się robi? 

Dziękuję. Miło mi. Moją drogą było to, o czym mówiłam wcześniej – odkrycie swojej kobiecej esencji. Poznawałam ją, oswajałam i przyjmowałam. To była przemiana, która dała mi moc prowadzenia firmy we własnym tempie. Uczyłam się, jak to jest tworzyć i prowadzić firmę nieopierającą się na patriarchalnych zasadach, tylko na swoich. Bo w końcu Madama jest też dla mnie. Przepis na to znajduje się w naszym nowym Business Plannerze

Co najbardziej lubisz w swojej pracowni? Bo tak naprawdę Twoje biuro to nie biuro, to pracownia, to kreatywne miejsce spotkań… 

Biel, przytulność, ciszę, starą architekturę z duszą i to, że mieszkam ulicę dalej. Moja córka ma też obok szkołę, więc nie marnuję czasu na dojazdy. 

 

 

Praca na własnych zasadach to zawsze kilka kroków do przodu, a potem dwa do tyłu. Co poświęciłaś, by prowadzić Madamę? 

Świadomie poświęciłam i poświęcam czas. Bardziej czuję to jak wybór, a nie poświecenie. Jeśli mam intensywny okres twórczy czy sprzedażowy, to staram się być świadomą tego, że moja doba nie poszerzy się pięciokrotnie, więc aby coś dodać, trzeba coś odjąć. Robię wcześniej mapę celów. 

W tym roku wydałyśmy Happy Journal. Jest to dziennik z kartkami w kropki, ale na początku niego znajduje się nasza autorska mapa celów. W niej sprawdzam, jak się czuję, co się dzieje tu i teraz, co mogę odpuścić, aby dać czas Madamie. Przytomnie i w zgodzie z prawdą. 

Jak widzę, że moja córka mnie bardziej potrzebuje, czy moje zdrowie, to odpuszczam nowe projekty. Jak miałam czas wewnętrznej przebudowy i tworzyłam nowe życie, to nie projektowałam w Madamie nic nowego.  Madama miała po prostu utrzymać swój poziom, bo kupno nowego mieszkania czy mój rozwój był dla mnie ważniejszy. W tym roku z kolei doświadczam pełnego spełnienia na prywatnych płaszczyznach życia i ta nadwyżka energii, dobra i twórczości poszła w nowe, piękne i pomocne produkty jak Business Planner, Księga Przepisów czy Happy Journal.  

Lubię pracować w taki autentyczny i uczciwy sposób. Z poszanowaniem dla siebie, rodziny i klientów. Pazerna postawa i nastawienie na wieczny wzrost w firmie się u mnie nie sprawdzają. Przeczą mojej naturze. 

Kiedyś poświęciłam za to nieświadomie na pewno zdrowie. Madama osiągnęła sukces bardzo szybko i to mnie przerosło psychicznie i fizycznie. Byłam wtedy bardzo reaktywna i robiłam to, co trzeba było. Bezrefleksyjnie działałam, nie patrząc na potrzeby ciała. Nie umiałam wtedy nawet ich słyszeć. 

Wtedy właśnie się nauczyłam żyć w większej harmonii. Jestem wdzięczna za tę lekcję. 

Czym jest dla Ciebie sukces? Liczysz pieniądze, czy może dni urlopu które, jako szefowa, możesz sobie wziąć? 

Sukces dla mnie to DOBRE ŻYCIE. Takie, które aktualnie sprawia, że czuję spokój, obfitość, że lubię siebie. Zatem pieniądze są ważne i urlop też.  

 

 

Gdybyś miała napisać poradnik dla kobiet, jak stworzyć biznes życia, jaki miałby tytuł? 

Już stworzyłam i ma tytuł BUSINESS PLANNER. Zapraszam na stronę www.businessplanner.pl wszystkie Panie, które pragną stworzyć biznes z serca. 

Z czego jesteś najbardziej dumna? Jako kobieta i jako kobieta czynu. 

Z tego, że żyję. Żyję coraz bardziej świadomie w spełnieniu i wdzięczności mimo wielu trudnych doświadczeń. Z córki i bycia dla niej mamą, przekraczając swoje ułomności. Z tego, że umiem otworzyć serce raz jeszcze, chodź wcześniej bywało zmiażdżone. Z tego,  że czasami coś nie wychodzi, a ja doświadczona umiem ze świeżą wiarą zacząć od nowa. Z pokory i świadomości, że nie jestem pępkiem świata i umiem prosić o pomoc. Z tego, że  już nie porównuję swojego życia do życia innych, myśląc, że oni mają lepiej, a ja jestem taka pokrzywdzona. Z tego, że jestem wierna sobie, że mogę na sobie polegać, że mam odwagę iść za głosem serca. Ogólnie z dojrzałości, którą nabywam. 

Przeszłam dużo. Śmierć taty w tragicznym wypadku, ogromne długi rodzinne, chorobę siostry, operacje, rozstania, złamane serce, zdradę i świadomość tego, że mogłam to przeżyć, przepuścić przez siebie, że odważyłam się na terapię i rozwój, wyciągnęłam lekcje i żyję dalej dobrym życiem napawa mnie mega dumą. Wzrusza wręcz. Przybijam sobie pionę! 

Z Madamy też jestem dumna, a może bardziej wdzięczna, bo ona zrodziła się z darów wewnętrznych, które są we mnie. Od czasów studiów stałam się odważna. Mam to nawet na papierze. Moje nazwisko KUHN oznacza odważny. Moja koleżanka powiedziała mi ostatnio: Klaudia, Ty jesteś obfitością! I to prawda. Uwielbiam tworzyć i upiększać świat.  Nie sprawia mi to nieprzyjemnego wysiłku. Płodność do moje drugie imię. Jestem też iskrą. Aniołem zmiany, który sieje inspirację i nadzieję na lepsze jutro. I te wszystkie połączone ze sobą super moce – dane mi z góry – tworzą Madame. 

 

 

Od czego zaczynasz każdy dzień pracy? Bo ja, patrząc na Ciebie, myślę, że od niespiesznej kawy, aktualizacji mapy inspiracji. Patrzę na ciebie i widzę spokój, a nie poranne napięcie i stres. 

To zależy do etapu w życiu. Moje poranki oraz rytuały im towarzyszące zmieniają się elastycznie i dopasowują do tego, co się dzieje w firmie, rodzinie, zdrowiu. Nie lubię się spieszyć i stresować, dlatego z miłości do siebie staram się tak układać czas, aby czuć spokój. Tę postawę sobie wypracowałam i pracuję nad nią cały czas. Byłam z tych zachłannych, reaktywnych, którzy chcą wszystko kosztem siebie, w nadziei, że da im to spełnienie, a to gówno prawda. Przepracowałam ten schemat. Pamiętam jak na warsztatach Lowena poczułam w ciele pierwszy raz autentyczny spokój, który już ze mną został. To doświadczenie zmieniło wszystko. Wyznaczyłam nowe granice dla siebie i innych ludzi, aby ten spokój miał szanse się wydarzać. 

Aktualnie wstaje o 6:30. Wyciskam sok z selera naciowego, piję go i piszę dziennik lub kontempluję widok zza okna. Takie 20 minut dla mnie. O 6:50 wstaje moja córka, wtedy jemy wspólne śniadanie, szykujemy się i przed 8:00 odprowadzam Polę do szkoły i idę do biura. Pracuję zazwyczaj do 14:30 – 16:00. Żeby o tej godzinie wstać i czuć się dobrze, nałożyłam sobie dyscyplinę: kładę się do łóżka ok. 21:00-22:00 i pozwalam sobie tylko na czytanie lub przytulanie. Nie przeglądam internetu, social mediów, nie gadam ze znajomymi. To mój czas. 

Piątki są dniem bez pracy. Dniem tylko dla mnie. Chodzę wtedy na spacery, załatwiam swoje sprawy związane z urodą czy zdrowiem. Spotykam się z ludźmi. Takie wagary bez większego planu, gdy mogę płynąć i robić to, na co mam ochotę, nawet przeleżeć w łóżku cały dzień. Weekendy za to są czasem celebrowania domu i rodziny w pełnym jego  zakresie. Sprzątamy, pieczemy, razem jemy pyszne rzeczy, oglądamy filmy na projektorze, spacerujemy. Uwielbiam ten czas. Daje mi ogromne poczucie spokoju i bezpieczeństwa. Taka naładowana miłością z przyjemnością witam poniedziałki. 

Nadmienię, że nie zawsze taki plan da się utrzymać i to też jest ok. Czasami jest jakaś przedsprzedaż do ustawienia, choroba, wyjazd, inne ważne sprawy i to normalne. 

Czego jeszcze nie umiesz, a wiesz, że ta wiedza przydałaby Ci się w prowadzeniu  Madamy? 

Praktycznej wiedzy dotyczącej prowadzeniu biznesu online i marketingu uczę się cały czas, bo ona się zmienia, więc aktualnie nie mam listy „rzeczy do nauczenia”. Bardziej inwestuję w mój rozwój wewnętrzny, który ma zawsze ogromny wpływ na pracę, ale to się dzieje intuicyjnie i spontanicznie. Nie planuję tego. 

Jak łączysz bycie mamą i bycie bizneswoman? 

Normalnie. Myślę, że tak jak kobiety, które pracują u kogoś i są mamami. Moje życie jest podporządkowane mojej córce. Pracuję wtedy, kiedy jest w szkole. Jeśli wydarzy się sytuacja, że muszę pracować poza harmonogramem, to proszę mamę o pomoc. 

 

 

3 sprawy, które każdy powinien rozpisać lub się dowiedzieć, zanim założy własny biznes? 

Przepis umieściłam w Business Plannerze. Jestem za oryginalnością. Na początku bardzo ważne jest, aby odkryć, co się kocha robić i jakie ma się talenty. Miłość sprawia, że robimy coś, co nas karmi. Pracę nasyconą miłością czuć. Klienci to czują, bo jest autentyczna.  

Jak coś kochamy, a pojawi się problem czy wyzwanie, to nie rzucamy tego obrażone w kąt, bo to cenimy. Talenty i wyuczone umiejętności zapewniają nam, że to, co robimy jest dobre, a praca jest lżejsza. Warto je odkryć i skupić się na tym, co robimy najlepiej, i w rozwój tego inwestować czas. Aby praca nie była tylko pasją, ale także źródłem zarobku, ważne jest odkrycie, czego aktualnie potrzebują ludzie na świecie i za co są w stanie zapłacić. 

Bez klientów nie ma biznesu. Trzeba też przeanalizować konkurencję, i o ile ona ma na nas wpływ – zaoferować coś lepszego i innego.  

Na której pomyłce nauczyłaś się najwięcej? 

Na pomyłce, którą opisałam w Business Plannerze. Dotyczyła ona współpracy z pewną drukarnią, a dokładniej z jej właścicielką. W tamtym czasie potrzebowałam wzoru kobiety sukcesu i nawiązałam – wbrew swojej intuicji – współpracę z firmą, która nie wywiązała się z umowy. Wypalenie, którego wtedy doświadczyłam, dużo mnie kosztowało, ale nauczyłam się rozróżniać prawdę od swoich projekcji. Tych „pomyłek” było bardzo dużo. Czasami mam wrażenie, że Madama to moja szkoła dojrzałości :).

 

This error message is only visible to WordPress admins

Error: No connected account.

Please go to the Instagram Feed settings page to connect an account.

Mother-Life Balance to zdecydowanie mój plan na macierzyństwo po urodzeniu drugiego dziecka.

Sylwia Luks

The Mother Mag to mój ulubiony magazyn z którego czerpię wiele porad życiowych oraz wartościowych treści!

Leszek Kledzik

The Mother Mag logo