Change font size Change site colors contrast
Felieton

Co udało mi się spełnić z dziecięcych marzeń? Konkurs na Dzień Dziecka

22 maja 2020 / Paulina Kondratowicz

Niedługo Dzień Dziecka, w moim domu obchodzone zawsze, niezależnie od tego, ile mam lat.

Co roku z tej okazji moja Mama kupuje mi czekoladę, a jeśli jestem w domu, to spędzamy czas razem. Mówi, że to nieważne, że jestem już dorosłą kobietą, dla niej zawsze będę małą dziewczynką, której zaplatała włosy i uczyła poprawnie pisać, liczyć i dbać o to, aby być dobrym człowiekiem.

Dzień Dziecka to też taki specjalny moment, kiedy zatrzymuję się na chwilę, spoglądam wstecz i próbuję złapać za ogon wszystkie te chwile, kiedy moją głowę wypełniały kolorowe marzenia o dorosłości. 

Jak to zwykle bywa, w dzieciństwie wyobrażamy sobie, że pod łóżkiem mieszkają potwory, ktoś, kto ma trzydziestkę na karku powinien w zasadzie już żegnać się z życiem, krzaki w parku to idealne miejsce na bazę, a najlepszym jedzeniem na świecie są frytki z keczupem. Wyobrażamy sobie kim będziemy, gdy dorośniemy, a wtedy to już żadne zakazy nie będą nas obowiązywały. Mamy plan, jak będzie wyglądał nasz wymarzony dom, czy w naszym łóżku zamieszka owczarek alpejski, a ten śmieszny, gorzki napój z pianką (piwo) zacznie nam smakować. Obiecamy sobie, że nigdy nie będziemy palić papierosów, obetniemy te długie warkocze, które codziennie rano starannie są zaplatane przy kubku z mlekiem. Albo że wyjedziemy na bezludną wyspę łapać kolorowe motyle. 

Ze swoich dziecięcych marzeń wyraźnie pamiętam osobliwe etapy planów zawodowych. Na początku byłam zafascynowana pracą stomatologa (chociaż chodziłam leczyć zęby i  borowanie ich okropnie bolało). Potem postanowiłam, że zostanę panią z telewizji, która zapowiada wieczorny program i będę mówić, że prezydent Jelcyn podpisał porozumienie w sprawie zniesienia embarga na ziemniaki z Polski. Kiedy miałam może z 7 lat uwierzyłam, że praca w radio to moje przeznaczenie i codziennie wieczorem prowadziłam program z piosenkami Natalki Kukulskiej, z programu ,,Ciuchcia’’ lub opowiadałam jakieś zupełnie odjechane historie grupce moich słuchaczy – pluszowych zabawek. Żadne z tych marzeń się nie spełniło. Nie zostałam dentystą, panią Krystyną Loską lub tajemniczym głosem w radioodbiorniku. 

Dzisiaj najmłodsze pokolenie w mojej rodzinie ma mniej więcej tyle lat, ile ja miałam, gdy uznałam, że wszystko to co dobre, jeszcze przede mną. Moja mama do dzisiaj powtarza mi, mimo że skończyłam studia prawie 10 lat temu, zawsze mogę być kimś, kim sobie wymarzę. Postanowiłam więc dzisiaj spojrzeć wstecz i zastanowić się, co pozostało po tych pstrokatych, odważnych marzeniach i czy mam do powiedzenia coś dzieciom z mojej rodziny, które właśnie zaczynają tworzyć swoje doskonałe plany na przyszłość?

Są talenty, które czekają na odkrycie 

Dzieciństwo to taki magiczny czas, kiedy dorośli ze zdumieniem odkrywają, że ich dzieci mają jakieś wyjątkowe predyspozycje, a sami zainteresowani uważają, że przecież każdy coś takiego ma! Dla młodego człowieka fakt, że ma na przykład doskonały słuch, jest rzeczą tak naturalną jak umiejętność samodzielnego zjedzenia śniadania. To coś, z czym budzi się i zasypia, traktując swój talent jako integralną część siebie. Jednak nieodkryte albo ukryte pod kołderką wstydu i nieśmiałości, talenty najczęściej nie ujawniają się potem w dorosłym życiu. Obserwując dziecko, można szybko zrozumieć, czy ma się do czynienia z matematycznym mądralą, Picasso w rozwiązanych trampkach albo małoletnią Madonną paradującą w szpilkach mamy przed lustrem. Z pomocą przychodzą też zabawki, które znacząco dbają o rozwój motoryczny i sensoryczny już kilkumiesięcznego szkraba. Och, gdybym miała pod ręką pluszowe pianino, z wygodną poduszką, naśladujące dźwięki prawdziwego instrumentu. Wyobrażam sobie, że dzisiaj byłabym żeńską wersją Leszka Możdżera. Prawda jest jednak taka, że to jest fascynujące móc obserwować, jak dzieci odkrywają świat — dzieją się wówczas wyjątkowe rzeczy. Odkrywanie poprzez zabawę, w swoim własnym rytmie jest najbardziej naturalne i przynosi najlepsze rezultaty. Jeśli tylko damy dzieciom czas, przestrzeń, podarujemy odpowiedniej jakości zabawki, które przede wszystkim uczą, za chwilę możemy być świadkami, kiedy z malucha wyrasta artysta na miarę naszych czasów. Co ciekawe, zabawki sensoryczne nie tylko wspierają rozwój, ale są też po prostu świetnym sposobem na dziecięcą nudę. A nikt nie lubi znudzonych, naburmuszonych maluchów, prawda?

Wspieranie rozwoju dziecka od pierwszych dni to fascynująca podróż w jego indywidualny świat. Ponieważ sama jestem wychowanką lat dziewięćdziesiątych, strasznie zazdroszczę dzisiejszym dzieciakom tych wszystkich gadżetów, Internetu bez limitów i możliwości sięgania po wszystkie książki i filmy świata bez przeszkód. I myślę, że gdyby dla takich jak ja istniały równie tak szerokie możliwości dostępu do świata, dzisiaj byłabym może… kimś innym? 

Każdy ma swoją rolę 

Pamiętacie zabawy w dom? W sklep? Ja pamiętam doskonale. Przyrządzanie zup z piasku, przewijanie lalek-niemowlaków, udawana rola mamy albo żony? Podwórkowe śluby, rozwody i adoptowanie zwierząt? Od dziecka jesteśmy zafascynowani dorosłym życiem, które, kiedy nadejdzie, nie zawsze jest słodkie i smakuje wyobrażonym rosołem z makaronem. Pragniemy jednak odtwarzać role, które obserwujemy w swoim otoczeniu i jesteśmy zafascynowani dorosłością. Kiedyś „zakładało się” dom w pokoju, korzystając z poduszek, koców, urządzało się salony, ubierało korale mamy albo uciszało wiecznie płaczącego lalkowego niemowlaka. Dzisiaj mądrzy kreatorzy spełniania dziecięcych marzeń tworzą zabawki, które mają tak samo przenieść nasze własne dzieci w świat odgrywania ról dorosłych. Dzisiejsze przedszkolaki mogą wypróbować, jak to jest zostać mamą interaktywnych lalek, sprostać zadaniom „dziecięcych mam”, a przy tym rozwijać zręczność, uczyć empatii i kształtowania wyobraźni. Wiele różnych elementów pozwala dzieciom puścić wodze fantazji i wymyślać rozmaite historyjki. Spójrzcie na Little People Pokoik dziecięcy

Jednak w tym wszystkim chodzi o coś więcej. Pamiętam ze swojego dzieciństwa, że wyobrażałam sobie swoją przyszłą rodzinę, mieliśmy nasze rodzinne problemy (pewnie ukradzione z serialu „Pełna chata”), a nade wszystko chciałam, aby było tam miejsce na odgrywanie scenek opieki nad bobasem, które uczy, jak być troskliwym, dobrym i miłym dla innych. I częściowo te role, sceny i scenariusze rzeczywiście sprawdzają się w życiu codziennym. Mam na koncie pracę jako nauczyciel, a w dzieciństwie przecież, wzorem mojej mamy, też nauczycielki, wykładałam „dzieciom” swoją wiedzę. I to było super. Najwyraźniej, niezależnie od pokoleń, każdy z nas zaliczył epizod zabawy w dom, sklep, szkołę lub inne, równie ciekawe, bo bezpiecznie znajome miejsce. 

Dzisiaj dzieci gotują w telewizji

Nie mogę wyjść też z podziwu dla rozpędzonej, marketingowej machiny, która wepchnęła dzieci w odgrywanie dorosłych ról przed kamery telewizyjne. Pewnie kojarzycie „Mastechef Junior”. W niedzielne wieczory pół Polski oglądało, jak dzieciaki gotują. Nie, nie piaskowe babki. Autentyczne jedzenie – przegrzebki, steki, owoce morza i inne, równie finezyjne rzeczy. I wiecie, można uważać, że to wszystko jest reżyserowane, robione pod publiczkę, bo przecież wszystko dzisiaj można zaaranżować. Ale szczerze? Mnie ruszają kilkulatki machające łyżkami, igrające z kuchenką gazową, próbujące łączyć smaki i robią to tak, że nawet ja, dorosła baba, która lubi stać przy garach, nie zawsze kojarzę, czym różni się duszenie od redukcji. W każdym razie – kiedy gotowaliśmy sobie nasze zupy z dżdżownic albo kamieni na podwórkach. Miałam nawet koleżankę, która odważnie zbierała grzyby „trujaki” i wekowała je w podwórkowej spiżarce. Do dzisiaj nie wiem, dlaczego to robiła, ale każdy był pod wrażeniem. My siekaliśmy ogrodową marchewkę i mieszaliśmy z mleczem, a dzieciaki w telewizji opowiadają o wegańskich sorbetach z musem z mango i liczi. Przysięgam, dopiero niedawno dowiedziałam się, co to jest liczi. Zastanawiam się, jeśli dziecko występujące w Masterchefie, ma, powiedzmy 10 lat, to kiedy ono zaczęło podpalać gaz i robić rodzicom jajecznicę? Do czego zmierzam. Myślę, że współczesne pokolenie dzieci urodzonych po 2010 roku, wraz z wyprawką niemowlaka, dostają zabawki, które uczą gotowania. Takie cacko nie dość, że wesoło gaworzy to jeszcze pozwoli rozwijać wiele umiejętności malucha i to w przyjemny sposób, tak jak edukacyjny mikser malucha. Wesołe piosenki i wypowiedzi nauczą liter, kolorów, liczenia i nie tylko. Wystarczy, że dziecko wrzuci coś do misy lub naciśnie przyciski, by usłyszeć piosenki. Dzieci czeka doskonała zabawa w odkrywanie związków przyczynowo-skutkowych, gdy będą próbowały aktywować światełka i muzykę. Natomiast chwytanie poszczególnych składników potrawy i umieszczanie ich w mikserze pomoże w rozwijaniu zręczność i koordynację ręka–oko. Jak na pierwszy krok do fascynacji gotowaniem – wygląda świetnie. A potem już tylko kilka „lekcji” od babci lub mamy i kariera młodego kucharza czeka otworem. 

I chociaż aż zazdrość chwyta za serce, kiedy ogląda się te super ogarnięte dzieci, utalentowanych geniuszy patelni, to jednak ciągle należy pamiętać, że są to dzieci. Muszę jednak przyznać, że jestem po ogromnym wrażeniem, jak dzieciaki świetnie sobie radzą przed kamerami i z własnym, na pewno ogromnym stresem. Zastanawiam się, czy to właśnie to najnowsze pokolenie, które dopiero zaczyna swoje życie, naznaczone jest taką odwagą i naturalną zdolnością do rywalizacji. Muszę przyznać, że dzieci w mojej rodzinie są równie odważne, pełne zapału i z tak ogromną chęcią manifestacji siebie, że aż sama im zazdroszczę bycia bohaterami życia. 

Nie chcę brzmieć jak stara, zrzędząca baba, której coś umknęło w życiu. Jednak muszę przyznać, że obserwując to, w jaki sposób współczesne dzieciaki adaptują się do życia, warunków wzrastania, otoczone często bańkami (nad)opiekuńczości rodziców, budzi we mnie szczery podziw. Cóż, zamiast taplania się w błocie, często taplają się w ciastolinie. Zamiast chodzenia biegania z kijkami po podwórku, dostają wypasione zabawki, które mają ich uczyć. Mam nadzieję, że nadal, my, pokolenie 30+, potrafimy dać im to, co dano nam, kiedy byliśmy mali. I, że mimo, że nasz czas dziecięcych marzeń minął, to jednak nadal pamiętamy, że w wieku 6 lat chcieliśmy ratować wombaty albo odkrywać Atlantydę. I to jest piękne. Z okazji Dnia Dziecka, życzę Wam powrotu do tych pięknych, niewinnych i niewiarygodnych marzeń!

 

 

___________________________

 

UWAGA konkurs! 🙂

 

Dzień Dziecka to też…. nasz dzień, a co!

 

Dlatego dziś pytamy Ciebie – Jaka była Twoja ulubiona zabawka w dzieciństwie? 

 

Opisz w komentarzu swoją ukochaną zabawkę (ale najpierw przeczytaj regulamin!) i dołącz do zabawy! 

 

Partnerem konkursu jest Fisher-Price

Do wygrania jedna z trzech zabawek:

 

Miękkie Pianinko Poduszeczka 

Edukacyjny Mikser Malucha 

Little People Pokoik Dziecięcy  

 

 #badzmydziecmi i bawmy się. Ten konkurs jest dla Ciebie.

 

LINK do REGULAMINU

 

 

____________________

WYBRANE ODPOWIEDZI:

 

Magda:

Miś- mój nieodłączny przyjaciel z młodych lat!😊 Rodzice przechowali go i pokazali jak już przekroczyłam wiek… no w każdym razie byłam dorosła 😁 Trzymaj się kumplu, bo młode pokolenie czeka i także potrzebuje, byś przegonił im potwory spod łóżek, szalał z nimi na podwórku, pomagał zasnąć w przedszkolu, a może nawet pływał na łajbie i wędrował w góry?🐾🐻

 

 

Alicja:

Ulubione zabawki z dzieciństwa? Kreda zamiast flamastrów. Glina zamiast ciastoliny. Kijek zamiast świetlnego miecza. Guma od majtek do skakania zamiast trampoliny. Łyżka kuchenna do kopania dołka zamiast zestawu plastikowych łopatek. Rajtki bawełniane jako warkocz – nie Elzy tylko mój! Pies babci zamiast Psiego Patrolu. Kartka i kredki. Łąka i robaki. Las i szyszki! Jezioro i ryby… i łabędzie! Papierowa łódka lub ta wykonana z tatą, który odciął trochę kory z drzewa. Mogłabym wymieniać w nieskończoność. I choć wieczorem zasypiałam zapewne w towarzystwie jakiegoś pluszaka, miałam drewniane klocki, a nawet pegazusa i grę Mario – takie „zabawki” wspominam najlepiej ❣️

 

 

Justyna:

 Rower! Dostałam pierwszy rowerek od mojej Babci! Jezdziłam całe dnie, w kólko, bez opamiętania😂to były czasy….a ktoregoś dnia rowerek rozpadł się na pół🤔 do dziś nie wiem czemu…przecież był solidny, metalowy…ale ja byłam grubaskiem i myślę, że może dlatego 🤣waga cieżka na rowerku😅To były czasy😈

 

Gratulujemy!

Skontaktujemy się z Wami w wiadomościach prywatnych!

Inspiracje

Zrób to sam – odnowienie tarasu

31 lipca 2024 / The Mother Mag

Letnie dni to doskonały czas, aby ożywić nasz taras, który przez lata stał się trochę zaniedbany.

To także świetny pomysł na wspólną aktywność rodzinną – wspólny projekt nie tylko zbliża, ale również daje satysfakcję z osiągnięcia wspólnego celu. W redakcji The Mother MAG postanowiliśmy przetestować produkty marki OSMO, które obiecały przywrócić nasz taras do dawnej świetności.

Stan początkowy – taras w potrzebie odnowy

Nasz taras, niestety, był mocno zniszczony. Na deskach widoczne były resztki starej farby, której pochodzenia nie byliśmy w stanie ustalić. To, co kiedyś mogło być pięknym miejscem do odpoczynku, stało się ponurą przestrzenią, którą zdecydowanie trzeba było odświeżyć. Zdecydowanie potrzebna nam było odnowienie tarasu.

Zanim przystąpiliśmy do nakładania oleju, musieliśmy dokładnie oczyścić powierzchnię. Na szczęście, dzięki specjalnemu środkowi do czyszczenia tarasów OSMO oraz dedykowanej szczotce, proces ten, choć czasochłonny, okazał się prosty i efektywny – już po kilku ruchach szczotką widzieliśmy różnicę. Środek do czyszczenia skutecznie usunął wszelkie zabrudzenia, nawet te głęboko osadzone w drewnie.

Czas na suszenie – kluczowy krok

Po dokładnym oczyszczeniu, taras pozostawiliśmy do wyschnięcia na 24 godziny. Ten czas wykorzystaliśmy na zaplanowanie kolejnych kroków i przygotowanie narzędzi. Warto dodać, że produkty OSMO są bardzo intuicyjne w użyciu, co ułatwia pracę, nawet jeśli nie jesteśmy doświadczonymi majsterkowiczami. Po wyschnięciu, powierzchnia była gotowa do dalszych prac – już wtedy nasz taras wyglądał o wiele lepiej, a to był dopiero początek.

odnowienie tarasu

 

Malowanie – zabawa dla całej rodziny

Następnego dnia, uzbrojeni w pędzel do nakładania oleju oraz drążek teleskopowy , który można mocować do wszystkich pędzli i szczotek marki OSMO, przystąpiliśmy do malowania. Pierwsza warstwa oleju szła nam gładko, dopóki nie przerwał jej niespodziewany deszcz. Musieliśmy przerwać pracę, ponieważ olej musi schnąć w suchych warunkach. Ta przerwa dała nam okazję, by zrelaksować się i cieszyć się czasem spędzonym razem, co było dodatkowym plusem całego przedsięwzięcia.

Olej do tarasów OSMO – klucz do piękna i ochrony

Olej do tarasów to kluczowy element w pielęgnacji i ochronie zewnętrznych konstrukcji drewnianych. Dzięki swoim unikatowym właściwościom, olej do deski tarasowej OSMO zapewnia nie tylko odnowienie i wyrównanie barwy egzotycznych gatunków drewna, takich jak Bangkirai czy Teak, ale również skutecznie chroni drewno impregnowane ciśnieniowo przed negatywnym wpływem warunków atmosferycznych. Olej tarasowy, będący doskonałym rozwiązaniem dla desek tarasowych, zewnętrznych schodów, płotów, czy mebli ogrodowych, podkreśla naturalne piękno drewna, tworząc na jego powierzchni mikroporowatą powłokę, która umożliwia „oddychanie” materiału.

Ostateczne szlify – efekt, który zachwyca

Na szczęście, pogoda nam sprzyjała i po dwóch dniach mogliśmy nałożyć drugą warstwę oleju. Cały proces okazał się nie tylko prosty, ale także przyjemny – praca na świeżym powietrzu w rodzinnym gronie była świetnym sposobem na spędzenie weekendu. Efekt końcowy przerósł nasze oczekiwania – nasz taras zyskał nowe życie, a jego odświeżony wygląd sprawia, że z przyjemnością spędzamy na nim czas. Ciepły kolor drewna, podkreślony przez olej, nadał naszej przestrzeni nowego charakteru.

Efekt końcowy i satysfakcja z wykonanej pracy

Produkty OSMO, które przetestowaliśmy, okazały się niezawodne. Środek do czyszczenia tarasów skutecznie usunął wszystkie zabrudzenia, a olej nadał drewnu piękny, naturalny kolor i zabezpieczył je przed dalszymi uszkodzeniami. Dedykowane narzędzia, takie jak szczotki i pędzle, znacząco ułatwiły cały proces.

Odnowienie tarasu to nie tylko odświeżenie przestrzeni wokół domu, ale także doskonały sposób na wspólne spędzenie czasu z rodziną. Praca nad takim projektem jest satysfakcjonująca, a efekt końcowy cieszy wszystkich domowników. Dzięki produktom OSMO, odnowienie tarasu staje się prostym i przyjemnym zadaniem, które każdy może wykonać samodzielnie. To także świetna okazja, aby nauczyć dzieci, jak ważne jest dbanie o wspólną przestrzeń i jak satysfakcjonująca może być praca zespołowa.

odnowienie tarasu

Wskazówki na przyszłość

Jeśli planujesz odnowienie tarasu, pamiętaj o kilku kluczowych rzeczach:

  1. Dobrze zaplanuj czas pracy – prace malarskie najlepiej wykonywać w pogodny, bezdeszczowy dzień.
  2. Używaj odpowiednich narzędzi i produktów – dedykowane szczotki, pędzle i środki czyszczące naprawdę robią różnicę.
  3. Zadbaj o dokładne przygotowanie powierzchni – to klucz do trwałego efektu.

Kiedy planujesz odnowienie tarasu, wybór odpowiednich produktów jest kluczowy. Produkty OSMO, takie jak środek do czyszczenia tarasów i olej do drewna, gwarantują wysoką jakość i trwałość. Pamiętaj o dokładnym oczyszczeniu powierzchni przed nałożeniem oleju, co zapewni lepsze efekty. Przygotowanie narzędzi, takich jak dedykowane szczotki i pędzle OSMO, również ułatwi pracę. Wybierając dzień bez deszczu na malowanie, zminimalizujesz ryzyko przerwania pracy.

Dzięki tym wskazówkom, odnowienie tarasu stanie się prostsze i bardziej efektywne. Ciesz się pięknym, odświeżonym tarasem i spędzaj więcej czasu na świeżym powietrzu z rodziną. Produkty OSMO to gwarancja zadowolenia i długotrwałych efektów.

This error message is only visible to WordPress admins

Error: No connected account.

Please go to the Instagram Feed settings page to connect an account.

Mother-Life Balance to zdecydowanie mój plan na macierzyństwo po urodzeniu drugiego dziecka.

Sylwia Luks

The Mother Mag to mój ulubiony magazyn z którego czerpię wiele porad życiowych oraz wartościowych treści!

Leszek Kledzik

The Mother Mag logo