Change font size Change site colors contrast
Felieton

Wielkomiejskie getta

16 lipca 2018 / Magdalena Droń

„Płacę, to wymagam” – powie chyba każdy, który kupił wreszcie swoje wymarzone M3 na nowo wybudowanym osiedlu.

Co z tego, że na kredyt. Jest jego i może sobie w nim i wokół niego ustalać takie prawa, jakie mu się żywnie podobają. I co z tego, że niby deklaruje się jako człowiek otwarty i chcący tworzyć wspólnotę… chyba jedynie mieszkaniową. Elitarną wspólnotę mieszkaniową pięknie...

„Płacę, to wymagam” – powie chyba każdy, który kupił wreszcie swoje wymarzone M3 na nowo wybudowanym osiedlu. Co z tego, że na kredyt. Jest jego i może sobie w nim i wokół niego ustalać takie prawa, jakie mu się żywnie podobają. I co z tego, że niby deklaruje się jako człowiek otwarty i chcący tworzyć wspólnotę… chyba jedynie mieszkaniową. Elitarną wspólnotę mieszkaniową pięknie odgrodzonego od reszty ludzi i miasta domostwa, na którego teren nie chce wpuścić dzieci z sąsiedniej kamienicy czy studenta z ulotkami. Bo przecież nie są godni…

Tak, wiem – znowu przesadzam. Przecież każdy ma święte prawdo do barykadowania się w swoich czterech ścianach. Skoro tak mu wygodnie. Skoro sobie za to zapłacił może żyć, jak chce. A i owszem. Czemu jednak jego życie i jego zasady, takie, jak chociażby odgradzanie placów zabaw płotami czy ochroniarze na wejściu budynku mają wpływać na komfort i życie innych ludzi? Bo chociaż mieszkańcy nowoczesnych ekskluzywnych osiedli nie zdają sobie sprawy, odgradzają się czymś więcej niż jedynie płotem – stawiają mur między sobą, a resztą społeczeństwa. Chociaż porównanie to wydać się może drastyczne, ale barykadują się we własnym getto. I jeszcze płacą za to słone pieniądze.

Życie w stadzie od zarania dziejów było dla człowieka najważniejsze.

To właśnie w grupie czuł się bezpiecznie i mógł liczyć na pomoc. W grupach też łatwiej było o pewne surowce czy usługi – wszak każdy coś potrafił, coś uprawiał czy hodował, wszystko więc miało swój porządek rzeczy. Chociaż zależność ta już dawno zaniknęła, na wioskach czy w mniejszych miejscowościach jeszcze czasem możemy obserwować tego typu ewenementy.

Relacje, które budujemy z innymi ludźmi, definiują to, kim jesteśmy.

Jeśli będziemy się zamykać i ograniczać wyłącznie do grupy, która jak nam się zdaje, nam odpowiada, przestaniemy się rozwijać. A to właśnie dzieje się w przytoczonych przeze mnie na wstępie elitarnych osiedlach. Z resztą, problem ten dotyczy nie tylko nowych bloków. Jest znacznie bardziej rozbudowany. Bo zadaj sobie zupełnie szczerze pytanie – czy znasz swoich sąsiadów? Nie pytam o tych z klatki czy z mieszkania naprzeciwko. Ale na przykład z sąsiedniej kamienicy? Albo z bloku naprzeciw? Nie… No właśnie. A to Ci ludzie, wraz z Tobą tworzą pewną społeczność, którą warto pielęgnować.

Niestety, współczesny świat posunął się już do granic możliwości, hodując pokolenie samotników, którzy stronią od świata i ludzi.

Szkoda, ale widzę w tym wszystkim małą iskierkę nadziei. Takie inicjatywy jak „Dni Sąsiada”, jarmarki, garażowe wyprzedaże czy nawet wyśmiewane przez wszystkich festyny parafialne i dni miejscowości to świetna okazja by załapać się na dobre jedzenie, ale również poznać osoby, które żyją obok Ciebie. Może się okazać, że wśród nich znajdziesz swoją bratnią duszę, drugą połówkę, dobrego lekarza, zaufanego elektryka albo mamę, która tak jak Ty, potrzebuje po prostu czasem się wygadać, a nie ma do kogo.

Otwórzmy bramy i przestańmy stawiać granice tego, co jest warte, a co nie naszego poznania. Świat jest tak piękny i różnorodny, że warto znać wszystkie jego odcienie, a nie tylko te, które wydają nam się wartościowe i godne uwagi.

Felieton

Krąg opowieści porodowych

22 marca 2018 / Magda Żarnowska

Ostatnio dostałam zaproszenie do uczestniczenia w wydarzeniu jakim jest Krąg Opowieści Porodowych.

Brzmi przerażająco, prawda? Zaproszenie nie przyszło do mnie z uwagi na to, że aspiruję do miana blogerki parentingowej, ani ze względu na to, że The Mother MAG wydał kolejny numer, w którym znalazł się mój felieton. Zaproszenie otrzymałam z bardziej prozaicznego, ale o wiele ważniejszego powodu. Powodem tym jest fakt, że...

Ostatnio dostałam zaproszenie do uczestniczenia w wydarzeniu jakim jest Krąg Opowieści Porodowych. Brzmi przerażająco, prawda?

Zaproszenie nie przyszło do mnie z uwagi na to, że aspiruję do miana blogerki parentingowej, ani ze względu na to, że The Mother MAG wydał kolejny numer, w którym znalazł się mój felieton. Zaproszenie otrzymałam z bardziej prozaicznego, ale o wiele ważniejszego powodu.

Powodem tym jest fakt, że JESTEM MATKĄ.

Zazwyczaj bardzo powściągliwie podchodzę do kwestii internetowego matkowania. Co prawda czasem nawet ja nie wytrzymuję i udzielam złotych rad, za co później karcę się w myślach, bo przecież to, że coś się sprawdza u mnie, nie musi zaraz znaczyć, że mam prawo uszczęśliwiać cały świat narzucając mu moją wizję.

Co więcej, sama często oburzam się na objawy bycia matką zrzeszoną na różnych matczynych forach. To trochę hipokryzja, gdyż zdarza mi się uzyskać bardzo cenne informacje właśnie w drodze lektury podobnych forów, natomiast zazwyczaj dochodzę do przekonania, że jednak ta kobieca internetowa społeczność nagminnie ociera się o granice absurdu. Nie akceptuję wewnętrznie tego, że matki na forach pytają o totalne głupoty albo o rzeczy, które zwyczajnie same mogłyby sprawdzić, nawet w sieci lub koniecznie skonsultować z prawdziwym lekarzem.  

Zupełnie nie wiem, czy to objawy nieporadności, czy lenistwa.

Abstrahując jednak od matczynej społeczności jaką znamy na co dzień. Gdzie matka matce wilkiem i matka matkę pogania, postanowiłam trochę bardziej wnikliwie przyjrzeć się tej całej inicjatywie. Sama idea Kręgu, jak już wspominałam wcześniej, wydała mi się odrobinę dziwna i przerażająca. Zupełnie nie wiem, kiedy mój mózg zaczął ją łączyć z kręgami w zbożu niewiadomego pochodzenia oraz filmem „Podziemny krąg”. W głowie przewijać zaczęły się także widziane przez całe życie migawki z materiałów filmowy nakręconych w „siedzibach” sekt oraz grupy wsparcia z amerykańskich filmów. I tak sobie dryfowałam w zupełnie abstrakcyjnych kierunkach, aż mnie olśniło i przeczytałam, co o tej inicjatywie piszą sami organizatorzy. I doznałam prawdziwej iluminacji. Bo o to, mimo, że wszystkie mamy inne pomysły na życie, na wychowanie, na zarabianie lub niezarabianie, inne przepisy i inne osobiste wytyczne żywieniowe, to faktycznie bycie matką nas łączy.

Okazuje się, że inicjatywa Kręgu istnieje w naszym kraju już od kilku lat i jej założenie, to stworzenie płaszczyzny, gdzie kobiety mogą podzielić się porodowymi doświadczeniami w odpowiedniej atmosferze.

Na stronie wydarzenia ujęte jest następująco „Główną zasadą Kręgów Opowieści Porodowych jest to, że dzielimy się pozytywnymi historiami, szukamy w nich elementów wzmacniających. Na spotkanie zapraszamy wszystkie Kobiety – zarówno te, które o byciu Mamą dopiero myślą, te, które Matkami wkrótce zostaną, jak i te, które Mamami już są – od miesiąca, roku, 10 lat czy więcej.

Być może po prostu się starzeję i trochę wypieram mój naturalny status osoby aspołecznej ze świadomości. Być może jednak okazuje się, że kobieca społeczność jest tak głęboko zakorzenia w naszej świadomości lub podświadomości, że wszelkie próby jej wyparcia wcześniej czy później i tak skończą się fiaskiem.

Bo my kobiety możemy się na inne kobiety wkurzać, złościć, nie rozumieć ich oraz im zazdrościć, ale choćbyśmy starały się najmocniej na świecie, to jednak bez nich nie potrafimy żyć.

Bez tych relacji i tej cichej więzi. Faktycznie zrozumiałam to dopiero, kiedy miałam zostać matką. Wtedy dostrzegłam te niezaprzeczalną więź, jaka łączy mnie z poprzednimi pokoleniami i połączy mnie kiedyś z moją córką. Jakąś magię i niezaprzeczalny mistycyzm, który tkwi w dawaniu życia. Ja naprawdę nie potrzebuję chodzić z koleżankami na kawę i rozmawiać o malowaniu paznokci, nie muszę dostawać od nich namiarów na sklepy, gdzie są fajne przeceny, nie muszę ich widywać codziennie ani raz na tydzień. Muszę natomiast wiedzieć, że  one tam są. Te moje kobiety. Że mogę na taką jedną czy drugą spojrzeć wymownie lub jedynie lakonicznie rzucić hasło „idą zęby”, żeby dostrzec to zrozumienie w ich oczach, to ciche porozumienie. Ten ból wspólnych, choć czasem odmiennych doświadczeń.

I dlatego wierzę, że to spotkanie ma sens.

Że pozwala nam wrócić do korzeni, kiedy to w pierwotnych społecznościach kobiety były dla siebie wsparciem i kopalnią wiedzy. Kiedy się łączyły i zrzeszały nawet nie po to, żeby razem uwalniać się z gorsetów i żądać równych wynagrodzeń, ale po to, aby się rozumieć i dawać sobie wzajemnie siłę. Ta siła w nas tkwi od pokoleń, to przez nią płonęły w średniowieczu stosy, to ją mamy teraz okazję odkryć na nowo.

Nie jestem organizatorką, a mimo to serdecznie zapraszam. Krąg opowieści porodowych najpewniej znajdziecie w każdym większym mieście już w najbliższy piątek 23.03.2018 r.

A jak dodam, że to inicjatywa wyłącznie dla kobiet i że można przynieść ciastka, to chyba już nic nie muszę tłumaczyć… 😉

 


ORGANIZATORKI :

Fundacja Matecznik 

Stowarzyszenie DOULA w Polsce

 

MATRONATY:

Fundacja Rodzić po Ludzku

Stowarzyszenie Dobrze Urodzeni

Portal Dzieci są Ważne

Wydawnictwo Mamania

This error message is only visible to WordPress admins

Error: No connected account.

Please go to the Instagram Feed settings page to connect an account.

Mother-Life Balance to zdecydowanie mój plan na macierzyństwo po urodzeniu drugiego dziecka.

Sylwia Luks

The Mother Mag to mój ulubiony magazyn z którego czerpię wiele porad życiowych oraz wartościowych treści!

Leszek Kledzik

The Mother Mag logo