Natalia świetnie gotuje. Ale akurat to nie jest najważniejsze. Jej supermocą jest świetny kontakt z ludźmi i empatia na poziomie mistrzowskim. Jest szczera, bezpośrednia i bardzo, bardzo aktywna. Oto Natalia Bujak, prezes Fundacji Polskie Dzieci, która aktywnie kreuje trendy zdrowego i racjonalnego odżywiania. Kobieta, która wymyśliła szkolne sklepiki Zdrowik, miejsca tworzone razem z rodzicami, by uczyć, jak i co jeść.
Coraz więcej w szkołach grubych dzieci.
Nie chodzi tutaj o to, aby generalizować – każdy z nas dobrze wie o tym, że świadomość naszego społeczeństwa wzrasta, jednak to nie zmienia faktu, że Polska jest w pierwszej piątce krajów Europejskich w zakresie otyłości i tutaj nie tylko chodzi o osoby dorosłe – ale również o dzieci.
Czy możesz powiedzieć, jak bardzo jest źle? Jak oceniasz na dzień dzisiejszy kondycję dzieci i ich stosunek do jedzenia?
Dzieciaków nie ma co winić za to, jaki mają stosunek do jedzenia – jedzą to, co dostają od rodziców czy opiekunów. Wynoszą nawyki z domu, ze szkoły – więc tutaj o samej kondycji dzieci mogę powiedzieć, że nie jest tragiczna, ale zawsze mogłoby być lepiej. Warto apelować do rodziców, wychowawców, aby przykładali większą wagę do tego, co dzieci jedzą, co przynoszą do szkoły. Jeżeli będzie większe zainteresowanie tematem – zmiana na lepsze jest możliwa.
Natalia, czy polscy rodzice zdają sobie sprawę, jaki mają wpływ na nawyki żywieniowe swoich dzieci?
Często w fundacji spotykamy się ze stwierdzeniem, że rodzice nie zdają sobie sprawy z tego, że popełniają błędy związane z żywieniem swoich dzieci. Jeżeli dziecko ma apetyt, to czym tu się martwić? Jeżeli nie chce jeść warzyw, to zje miskę frytek i będzie w porządku.
Jak często rodzice nagradzają swoje dzieci słodyczami?
Często słyszę: “jak posprzątasz pokój, dostaniesz batona”, “no nie płacz już, mam dla Ciebie coś słodkiego”. Zastanawiam się, czy dziecko poprawnie się zachowując faktycznie zasługuje na nagrodę? Czy takim zachowaniem rodzic zasługuje na święty spokój. Słodycze to nie nagroda. Słodycze były, są i będą obecne i nie ma co popadać w skrajność – słodycze mogą być spożywane, ale warto się zastanowić, w jakich ilościach, jakie to są słodycze i z jaką częstotliwością są dzieciom dawane. Znam rodziców, którzy potrafią wybrać pełnowartościowe słodycze dla swoich pociech. Sprawdzoną “słodkością” są daktyle, które zawsze polecam.
A co sądzisz o produktach stworzonych ,,z myślą o Twoim dziecku’’?
Na przykład kolorowe wody, soki markowane określeniem, że są stworzone z myślą o dzieciach – to ściema. Nie ma nic lepszego niż woda, woda i jeszcze raz woda. “Ale mojemu dziecku chce się pić i nie chce pić wody”. Jeżeli teraz nie chce pić – to w sumie nie ma co się dziwić, przyzwyczaiło się do słodkich napojów i z dnia na dzień nic nie zmienimy. Tu potrzeba czasu i konsekwencji.
Ostatnio tłumaczyłam mojej córce, że ,,witaminy w formie żelków’’ to nie witaminy, to żelki. Moja córka z uporem mówiła, że to witaminy, a ja konsekwentnie – nie, to nadal słodycze, żelki. Reklamy nie pomagają rodzicom…
Dziecko widząc kolorowe etykiety na produktach od razu głośno krzyczy “Mamo mamo, ja chcę tę wodę” – a Ty sięgasz po nią, bo dziecko chce – nie sprawdzasz składu, nie weryfikujesz. Bo dziecko chce! To jest standardowy “myk”. Jeden z producentów serków śniadaniowych głośno komunikuje produkt postacią, która też może być dodawana jako maskotka do zakupu większej ilości serków i dziecko chce ten serek bo dostanie maskotkę. Jak to obejść? Lepiej wybrać świadomie dobrej jakości jogurt i kupić osobno maskotkę niż kupić jogurt z kilkoma łyżeczkami cukru i sztucznymi barwnikami.
Z jakimi błędami w żywieniu dzieci się najczęściej spotykasz?
Frytki to nie warzywo! Oczywiście można spożywać ziemniaki, ale namawiam, by zastanowić się, w jakiej formie je dziecku podać, aby były zdrowsze od tych z kąpieli w głębokim tłuszczu. Naszym sprawdzonym przepisem są frytki z batata, nie dość że słodkie to dziecko przed umieszczeniem w piekarniku może posypać je kolorowymi przyprawami. Idealnie sprawdzają się też frytki z jabłek podane z sosem z jogurtu naturalnego lub z keczupem z malin.
To na pewno nie wszystko.
Są jeszcze trzy ,,mocne’’ punkty. Na przykład odpuszczanie, czyli brak konsekwencji. “Bo Maciuś nie lubi marchewki, groszku i sałaty”. Raz spróbował i mu nie smakowało – może to kwestia przygotowania. Często spotykam się z faktem, że dzieci “jedzą oczami”.
Może wydawać się błahe, ale warto pomyśleć o sposobie podania posiłków niejadkowi.
Warto też pomyśleć o tym, dlaczego posiłki są monotonne – może dzieje się tak, bo rodzice nie szukają inspiracji, nie mają świadomości, że posiłek inny niż ziemniaki z kotletem i surówką zajmuje dużo mniej czasu, a może być pożywny i urozmaicony? Internet pęka w szwach od przepisów “Zrób pożywny obiad w 20 minut”. Trzeba chcieć, poświęcić trochę czasu na poszukanie inspiracji i nowych smaków. Bardzo częstym błędem jest też wybieranie produktów typu: gotowy hamburger, pierogi z miesięcznym terminem ważności, lasagne z takim składem, jak wprowadzenie do dobrej książki. To jest sama chemia! Im dłuższy skład, tym więcej syfu. Jeżeli wybierasz gotowe produkty, staraj się wybierać dobrą i sprawdzoną garmażerkę – a takich jest coraz więcej.
A co zrobić ze słodkimi prezentami, które dziecko dostaje? Trochę niezręcznie je maluchowi zabierać…
Co zrobić, gdy przychodzi do Ciebie ciocia, babcia, wujek czy koleżanka z jedną czekoladką, z jednym jajkiem z niespodzianką? Nam oczywiście głupio jest powiedzieć – nie dawaj tego mojemu dziecku, to ja decyduję o tym co i kiedy powinno jeść! Chyba czas powiedzieć STOP. Wiem z doświadczenia, że dziecko, gdy dostaje owoc, którego nigdy wcześniej nie jadło, ma mnóstwo radości. Kokos, melon, mango – jest w czym wybierać. A może warto zasugerować, by prezentem było coś, co pobudzi kreatywność dziecka? Jestem za tym, by otwarcie mówić o swoich oczekiwaniach i nie dawać przyzwolenia na słodkie podarunki. To my decydujemy o tym, kiedy dziecko będzie jadło słodycze. Proste!
Wiem, że dla mojego dziecka jestem przykładem. To, co kupuję dziś, ona będzie kupować za 15 lat. Mówię, że wiem, co jest dla niej dobre i zawsze tłumaczę, dlaczego nie kupuję jej paczki cukierków i jogurtu z kolorowymi kulkami.
Jeżeli dziecku nie dasz przykładu, nie powiesz o tym, co jest dobre, nie wytłumaczysz, dlaczego Coca Cola nie jest dobra – to dziecko będzie chciało pić ten smolisty napój. My jesteśmy dla dziecka autorytetem, przykładem. Ty swoim czasem, który poświęcasz dziecku, wyznaczasz jego kierunek rozwoju żywieniowego.
Uwierz, coraz częściej słyszę, że dzieci dzielą się wodą, bo inne po wypiciu słodzonych soczków chcą jeszcze bardziej pić. Dzieci, które mają świadomych rodziców, są w stanie przekonać swoich rówieśników do zmieniania nawyków. To fakt, wierzę, że będzie coraz lepiej.
Ja też. W końcu to ja mam decydujący głos.
Ty decydujesz o tym, czy jesteś świadomym rodzicem i czy chcesz, aby twoje dziecko za kilkanaście lat Ci za to podziękowało. To nie jest łatwa droga, ale jeżeli nie będziesz odpuszczać, jeżeli uwierzysz w to, że można odżywiać się racjonalnie, będziesz najlepszym przykładem dla swojego dziecka. Już jesteś. Największym potwierdzeniem jest to, jak słyszymy: “moje dziecko je szpinak”, “moje dziecko ze smakiem wcina płatki owsiane”, “wasze kulki mocy stały się hitem w naszym domu”. Kadra nauczycielska, która regularnie się stołuje w naszych sklepikach, zamawia na weekend sosy do sałatek, które szykujemy na miejscu, ponieważ są nie do podrobienia.Cieszy nas, kiedy o godz. 7:30 do okienka Zdrowika puka rodzic i zamawia koktajle na wynos.
A często rodzice zrzucają odpowiedzialność za zdrowy posiłek na swoje dzieci. Wystarczy dać 5zł i problem z głowy.
Nie jest błędem dawanie dziecku pieniędzy na drugie śniadanie. Błędem jest to, że dziecko nie wie, co powinno kupić i bierze to, co kolorowe, niekoniecznie zdrowe. Rodzice, rozmawiajcie z dziećmi o tym, jak powinno wyglądać drugie śniadanie, co powinno się kupić za tego piątaka. Dobrym sposobem jest zbieranie paragonów, chwalenie dziecka i rozmowa na temat tego, co kupiło.
Powiedzmy, że w mojej lodówce są i słodkie serki, i napoje gazowane, jest białe pieczywo, a z warzyw to najchętniej jemy ketchup do parówek. Od czego zacząć dbanie o zdrowie dziecka?
Najpierw sobie uświadom, dlaczego masz w lodówce to, co masz i czy faktycznie jest to złej jakości. A potem postaw na różnorodność. Widzisz, dzieciakom trzeba dawać alternatywę – jeżeli od początku będą pić wodę, zajadać owoce, chętnie sięgać po warzywa, to będzie dla nich standardem. Ale wdrożenie tego standardu zależy od rodziców. Przykładem jest sklepik szkolny w Oleśnicy, który otworzyliśmy – od Pani, która prowadziła sklepik, dostaliśmy informację, że bułki grahamki nie będą schodziły, bo dzieciaki ich nie lubią. A co się okazało? Dobrej jakości ser, wędlina, prawdziwe masło i warzywa, w dodatku estetycznie podane mogą być hitem wśród dzieciaków.