Change font size Change site colors contrast
Ciało

Dlaczego wszyscy szepczą, gdy mówią o miesiączce?

7 września 2017 / Basia Grabowska

Liceum nauczyło mnie cholernie dużo.

Nie przesiedziałam tych trzech lat nad książkami, ale bardzo się rozwijałam. Odkrywałam kim jestem i kim chcę być. Przecierałam ścieżki, poznawałam ludzi i obserwowałam jak działają interakcje między ludźmi. Pamiętam, kiedy pewnego razu, wychodząc na przerwę, cofnęłam się po swoją torbę. Nauczyciel spytał mnie, gdzie to ja się wybieram, skoro nie muszę zabierać swoich rzeczy na dziesięć minut,...

Liceum nauczyło mnie cholernie dużo. Nie przesiedziałam tych trzech lat nad książkami, ale bardzo się rozwijałam. Odkrywałam kim jestem i kim chcę być. Przecierałam ścieżki, poznawałam ludzi i obserwowałam jak działają interakcje między ludźmi. Pamiętam, kiedy pewnego razu, wychodząc na przerwę, cofnęłam się po swoją torbę. Nauczyciel spytał mnie, gdzie to ja się wybieram, skoro nie muszę zabierać swoich rzeczy na dziesięć minut, a nie palę i nie dygam między lekcjami za bank czy kościół. Zbiło mnie to z tropu, bo przecież nie odpowiem, że potrzebuję z torby nie papierosów i zapalniczki, ale paczki tamponów, schowanych w bocznej kieszonce, zaraz obok soku malinowo-porzeczkowego. Ale w sumie, dlaczego miałabym tego nie mówić?

Jestem sporym wrażliwcem, serio. Nie jestem w stanie oglądać horrorów, oglądać drastycznych filmów i zdjęć i w liceum nienawidziłam słuchać na przykład o średniowiecznych sposobach tortur. A to się zdarzało, nie pytajcie. W tamtych momentach zaczynało mnie mdlić, tak jak przy oglądaniu zdjęć z obozów koncentracyjnych. To dość zaskakujące, że krew jest tematem tabu tylko w pewnych kwestiach. Nie ma przecież problemu z wyszukaniem zdjęć lub filmu z egzekucji sławnych terrorystów. Oglądamy krew w filmach akcji i thrillerach, oglądamy też filmy pornograficzne, które bywają wulgarnie brutalne lub brutalnie wulgarne. To wszystko, wdrożone w nurty kultury popularnej, przestaje szokować. Ale dalej szokują lekko poplamione majtki, czy tampony i podpaski. Bo pornografię i zabójstwa uznaliśmy za coś całkiem normalnego. A menstruację nie.

 

 

Rupi Kaur, autorka mojego ukochanego, bo bardzo potrzebnego i przełomowego tomiku Mleko i Miód, dodała kiedyś bardzo głośne zdjęcie na Instagramie. Rupi leżała na kanapie, tyłem do obiektywu. Była w szarych dresach, na których można było zauważyć małą, bordową plamkę. Rupi przeciekła.

Afera zaczęła się, kiedy Instagram usunął zdjęcie, tłumacząc się jego rzekomą niezgodnością z wytycznymi społeczności. Rupi wstawiła je ponownie, zdjęcie zostało, ale problem nie zniknął. Wiem, że sporo osób zastanawia się, czemu takie treści w ogóle zostały upublicznione, bo „nie ma się czym chwalić”. To „nieestetyczne” i może nie powinno się o tym w ogóle wspominać. Ale wiele osób stanęło murem za okresem. Zdjęcie nie było drastyczne, nie okazywało nagości i nie było obrzydliwe. Bo czy coś naturalnego, czym jest występowanie miesiączki, może być obrzydliwe? Sama Kaur w tomiku pisze tak:

widocznie to nieelegancko z mojej strony

wspominać publicznie o okresie

bo biologia mojego ciała

jest jako taka zbyt prawdziwa

sprzedawanie tego

co kobieta ma między nogami

jest bardziej w porządku

niż wzmianka o jego funkcjonowaniu

rekreacyjne używanie

tego ciała uważa się za

piękne zaś

jego naturę

za brzydką

 

Pamiętam, jak w liceum miałam naprawdę ciężki poniedziałek. Wiadomo, jak to jest – poniedziałki do ulubionych dni tygodnia zwykle nie należą. Osobiście uważam, że to nie poniedziałki są niefajne, tylko Twoje życie, jeżeli masz takie podejście, ale tamten poniedziałek był złem samym w sobie. Przysięgam. Zaczynałam zajęcia o 7. Wstałam o 5:48, niewyspana, jak możecie się domyślić, ale dzielnie pomaszerowałam na trzydzieści minut matematyki. Miałam dwie godziny okienka, potem dwie planowe matmy, dostałam z powrotem swoją próbną maturkę, którą jako jedyną zdałam. Nic nie zapowiadało się na piekło. Ale potem okazało się, że poniedziałkowo czekają mnie trzy matury do napisania. Ledwie zipiąc przy ławce, prosząc pana bożka o zbawienie, rozstrzaskiwałam kolejne pytania o Hazdrubalę, o dawnych marszałków senatu, o to, co to znaczy, że panuje zasada domniemania niewinności i jakie były przyczyny rabacji galicyjskiej. I byłam wściekła, bo jedyne na co miałam ochotę, to popłakać się z bólu i wrócić do domu, a nie mogłam. Bo „na maturze też mogę źle się czuć”. Co w sumie okazało się dość prorocze, ale wtedy było to dla mnie ciut nieludzkie i okrutne.

Nie chcę niczego demonizować i nie chcę pokazywać nas, kobiet, jako ofiar. Tu nie o to chodzi, żeby otrzymywać współczucie, ale żeby otrzymywać zrozumienie i spotykać się z empatią. Przecież to oczywiste, że nauczyciel chce mnie przygotować na to, że okoliczności pisania egzaminu mogą być różne i w ogóle go za to nie winię. Chociaż nie miałam czasu podreptać po paracetamol czy inne znieczulacze. Nie chodzi o specjalne traktowanie, ze względu na to, że jestem kobietą, która ma miesiączkę. Chodzi o wyciągnięcie dłoni w stronę osoby, która czuje się beznadziejnie. I cierpi. Serio.

Wydaje mi się, że wokół miesiączki krąży podobne tabu, do tego, które uczepiło się też masturbacji. Niby wszyscy wiedzą o co chodzi, ale jednak nie będziemy o tym rozmawiać, bo tak jest wygodniej i bardziej komfortowo. Coś całkiem naturalnego, czym jest menstruacja, zostało wepchnięte do szuflady, od której ktoś zabrał kluczyk. A wszyscy powinni zniżać ton do szeptu, kiedy mówią o  m i e s i ą c z c e.  A już w ogóle będzie lepiej i bezpieczniej, jak zamienisz to słowo lub „okres” na „niedyspozycję”.

Niedawno na jakimś portalu trafiłam na artykuł, który punktował rzeczy, o których nie mówi się facetom. W tej zlepce mądrości i życiowych porad, złapałam jedną, chyba najważniejszą i całkowicie dla mnie nową. Wyczytałam, że żeby mężczyzna traktował kobietę poważnie, to, pod żadnym pozorem, nie powinna ona wspominać o okresie. Nie i basta. Ani o tym, ani o podpaskach i tamponach, ani o pmsie, ani o bólach brzucha, głowy czy pleców. Bo kobieta, żeby być seksowną kochanką, musi być takim tytanem życia. Zawsze pozytywna, zawsze w szpilkach, ołówkowej, z dużym dekoltem i starannym makijażem. I, co najważniejsze, bez krwi na majtkach czy tamponów, które facet mógłby przypadkowo zauważyć.

Jedyne co mam w tej kwestii do powiedzenia, to: pieprzę to. Tak, krwawię. Co miesiąc, jeżeli dobrze pójdzie, menstruuję, bo jestem kobietą. Źle się wtedy czuję, mam obsesję na punkcie jak najczęstszych pryszniców i zmieniania środków higienicznych. Czasem przeciekam i brudzę prześcieradło. Być może wykreśla mnie to z listy kobiet pożądanych i seksownych, bo to niezbyt estetyczne. Ale naturalne i prawdziwe i nie udawajmy, że jest inaczej, albo, że temat w ogóle nie istnieje. Bo to nie tylko życie w kłamstwie, ale przecież wielokrotnie powtarzałam, że zmowa milczenia może skrzywdzić. Nie będę opisywać sytuacji, w których małe dziewczynki dziwią się, widząc krew na majtkach, bo nikt im wcześniej nie powiedział. Nie trzeba od razu wymyślać radykalnych przykładów. Temat miesiączki powinien być obecny przecież także w partnerstwie i relacjach, bo, nie ukrywajmy; okres, lub jego brak, w związku to sprawa obojga.

Marzy mi się, żeby kobiety przestały podążać za tym, jakie powinny być i o czym nie powinny mówić. Żeby były szczere, przede wszystkim ze sobą. I żebyśmy my wszyscy, przestali milczeć lub szeptać, a zaczęli mówić i rozmawiać. Głośno.

 

ILUSTRACJE: Layla Ehsan via Buzzfeed

Dzieci

Jak walczyć z alergią u dzieci? oczyszczacz powietrza i odkurzacz na pomoc

24 listopada 2024 / The Mother Mag

W dzisiejszych czasach alergie u dzieci stają się coraz większym wyzwaniem dla rodziców.

Problemy z oddychaniem, katar, swędzenie oczu i zatkany nos to tylko niektóre z objawów, z którymi borykają się najmłodsi.

Alergeny takie jak sierść zwierząt, roztocza i kurz mogą znacząco pogorszyć komfort życia, a okres grzewczy, który zbliża się wielkimi krokami, często sprawia, że sytuacja staje się jeszcze trudniejsza. Co jednak zrobić, kiedy w domu są nie tylko dzieci z alergią, ale również ukochane zwierzęta?  Redakcja The Mother MAG postanowiła przetestować produkty, które mogą przynieść ulgę rodzinom w podobnej sytuacji. Skorzystaliśmy z okazji i udaliśmy się do zaprzyjaźnionej czytelniczki, która boryka się z alergią u swoich dzieci, a jednocześnie posiada w domu psa i kota. Sprawdziliśmy, jak działa oczyszczacz powietrza Levoit Core 300S Smart HEPA oraz odkurzacz Levoit LVAC-200 – i musimy przyznać, że efekty były zaskakująco dobre!

Historia czytelniczki.

Nasza bohaterka, Marta, jest mamą dwójki dzieci, z których oboje cierpią na alergie. U 6-letniego Tomka alergia na kurz i roztocza objawia się nieustającym katarem i trudnościami w oddychaniu, zwłaszcza w nocy, co utrudnia mu sen. Z kolei 4-letnia Hania ma alergię na sierść zwierząt, przez co kontakt z psem i kotem wywołuje u niej swędzenie oczu i kichanie. Dodatkowym utrudnieniem jest obecność ukochanych zwierząt domowych – psa Fafika i kota Mruczka – których rodzina absolutnie nie chce się pozbywać.

Na co dzień Marta dba o czystość w domu, ale jak sama przyznaje, nie jest w stanie kontrolować wszędzie unoszących się alergenów. „Zanim dzieci przyszły na świat, nie zwracałam większej uwagi na kurz czy sierść na podłodze. Teraz to nasza codzienna walka. Zwłaszcza przed sezonem grzewczym obawiam się, jak dzieci zareagują, gdy powietrze w domu stanie się bardziej suche i sprzyjające roztoczom” – wyjaśnia Marta. Zdecydowaliśmy się zatem wspólnie przetestować oczyszczacz powietrza Levoit Core 300S Smart HEPA oraz odkurzacz Levoit LVAC-200, żeby zobaczyć, czy mogą one realnie pomóc tej rodzinie w codziennych zmaganiach z alergenami.

Oczyszczacz powietrza –  czyste powietrze na wyciągnięcie ręki

oczyszczacz powietrza

Oczyszczacz powietrza Levoit Core 300S Smart HEPA to jeden z liderów na rynku, jeśli chodzi o walkę z alergenami. Już pierwszego dnia po uruchomieniu urządzenia Marta zauważyła znaczącą różnicę w jakości powietrza. Sprzęt działa w oparciu o zaawansowany filtr HEPA, który jest w stanie usunąć aż 99,97% unoszących się w powietrzu cząsteczek takich jak pyłki, kurz, roztocza, a nawet sierść zwierząt. Marta, której dzieci niemal codziennie budzą się z zatkanym nosem, była zachwycona, gdy po kilku dniach stosowania oczyszczacza zauważyła poprawę. Tomek i Hania rzadziej kichali, a ich nosy były mniej zatkane.

Oczyszczacz jest także niezwykle cichy – co było dla Marty dużym zaskoczeniem. „Bałam się, że taki sprzęt będzie hałasował i utrudniał dzieciom zasypianie, ale jest tak cichy, że właściwie zapominamy, że w ogóle jest włączony” – opowiada. Oczyszczacz ma kilka trybów pracy, a co najważniejsze – działa również w nocy. Jego minimalistyczny design sprawia, że wpasowuje się w każde pomieszczenie, nie zajmuje wiele miejsca, a dzięki intuicyjnym przyciskom, nawet najmłodsze dzieci nie będą miały problemu z jego obsługą.

oczyszczacz powietrza

Jedną z funkcji, która szczególnie przypadła Marcie do gustu, jest wskaźnik jakości powietrza. Urządzenie automatycznie dostosowuje tryb pracy w zależności od tego, jak bardzo zanieczyszczone jest powietrze. „To niesamowite, że można na bieżąco kontrolować jakość powietrza w domu. Teraz wiem, kiedy muszę zwiększyć intensywność pracy urządzenia, na przykład podczas sprzątania” – tłumaczy Marta.

oczyszczacz powietrza

Choć sezon grzewczy dopiero przed nami, Marta już teraz odczuła różnicę w jakości życia. „Jeśli już teraz widzimy poprawę, to wyobrażam sobie, że w zimie, gdy roztocza się rozmnażają, ten oczyszczacz będzie naszym ratunkiem” – mówi z nadzieją.

Odkurzacz Levoit – sprzątanie nigdy nie było prostsze

Drugim testowanym urządzeniem był odkurzacz Levoit LVAC-200, który zaprojektowany został z myślą o skutecznym sprzątaniu i jednoczesnym usuwaniu alergenów. W domu Marty, gdzie zarówno kurz, jak i sierść zwierząt to codzienny problem, odkurzacz stał się absolutnym hitem. Zastosowany w nim filtr HEPA skutecznie usuwa alergeny podczas sprzątania, co było dla Marty dużym udogodnieniem.

odkurzacz pionowy

„Odkurzacz jest lekki, zwrotny i niezwykle wygodny w użyciu. Bez problemu poradził sobie nie tylko z podłogami, ale również z tapicerowanymi meblami. Sierść, która zawsze była trudna do usunięcia z kanapy, znikała błyskawicznie” – opowiada z uśmiechem Marta. Dodatkowym atutem odkurzacza jest możliwość korzystania z niego zarówno w formie tradycyjnego odkurzacza pionowego, jak i w formie krótkiej, co idealnie sprawdziło się przy sprzątaniu trudniej dostępnych miejsc, takich jak zakamarki kanap, czy przestrzeń za meblami.

odkurzacz pionowy

Levoit LVAC-200 wyróżnia się również długim czasem pracy na jednym ładowaniu, co było kluczowe w domu Marty, gdzie zwierzęta gubią sierść niemal na bieżąco. „Często musiałam odkurzać kilka razy dziennie, a teraz mam pewność, że odkurzacz wytrzyma cały dzień intensywnego sprzątania bez potrzeby ładowania” – chwali Marta.

Odkurzacz jest wyposażony w dodatkowe końcówki, które pozwalają na skuteczne sprzątanie nie tylko podłóg, ale również dywanów, mebli tapicerowanych oraz zakamarków, gdzie często gromadzi się kurz i sierść zwierząt. „Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że od kiedy mam ten odkurzacz, życie w naszym domu stało się łatwiejsze” – przyznaje Marta. Levoit LVAC-200 okazał się nieocenionym pomocnikiem, zwłaszcza w walce z sierścią Fafika i Mruczka.

Jak przygotować dom na sezon grzewczy, aby zminimalizować objawy alergii?

Sezon grzewczy zbliża się wielkimi krokami, a rodziny z dziećmi cierpiącymi na alergie już teraz zastanawiają się, jak sobie poradzić z nasilającymi się objawami. Marta, nasza zaprzyjaźniona czytelniczka, podjęła wyzwanie i wspólnie z nami przetestowała dwa produkty, które mogą znacząco poprawić komfort życia – oczyszczacz powietrza Levoit Core 300S Smart HEPA oraz odkurzacz Levoit LVAC-200.

Efekty testów przeszły nasze najśmielsze oczekiwania. Oba urządzenia okazały się niezastąpione w walce z alergenami – nie tylko oczyszczają powietrze, ale również ułatwiają utrzymanie domu w czystości. Jeśli już teraz widzimy tak dobre rezultaty, to jesteśmy przekonani, że w sezonie grzewczym, gdy alergie się nasilają, produkty Levoit będą prawdziwym zbawieniem. Czystsze powietrze, brak sierści na podłodze i tapicerce, a przede wszystkim zdrowie dzieci – to wartości, które trudno przecenić.

Dla wszystkich, którzy borykają się z podobnymi wyzwaniami, przygotowaliśmy coś specjalnego! Aby ułatwić Wam podjęcie decyzji, mamy kod rabatowy na produkty Levoit – wystarczy wpisać mag10, by otrzymać 10% zniżki. To świetna okazja, by poprawić komfort życia swojego i swoich bliskich.

This error message is only visible to WordPress admins

Error: No connected account.

Please go to the Instagram Feed settings page to connect an account.

Mother-Life Balance to zdecydowanie mój plan na macierzyństwo po urodzeniu drugiego dziecka.

Sylwia Luks

The Mother Mag to mój ulubiony magazyn z którego czerpię wiele porad życiowych oraz wartościowych treści!

Leszek Kledzik

The Mother Mag logo