Do perfekcji opanowała umiejętność wznoszenia ochów i achów w różnych momentach. B. jest bystra, szybko nauczyła się gryźć w język, gdy chciałaby powiedzieć coś więcej. B. umie przyjmować obojętny wyraz twarzy, gdy dowiaduje się, że kolejna koleżanka z pracy, znajoma, znajoma znajomej, kuzynka znajomego lub siostra sąsiada jest w ciąży. A łapią tę ciążę jak wirusa grypy, jedna za drugą i trzecia przed czwartą. B. nie życzy im źle, raczej dobrze – żeby dobrze się czuły i żeby ich dzieci były zdrowe, ale nie myśli o nich za dużo. Tak naprawdę B. nie myśli o nich wcale.
B. ma prawie 30 lat i regularnie prowadzi wewnętrzne monologi i robi rachunki sumienia. Póki co lewa równa się prawej, a aktywa bilansują się z pasywami, więc B. może spać spokojnie. Chyba że nie może zasnąć. Czasami B. chciałaby być bohaterką jakieś ambitnej powieści, bo jej życie może wydawać się nudne.
Przewidywalne życie B., w którym szczęście to work-life balance
B. ma męża, a o swoim związku wypowiada się stosunkowo dobrze z umiarkowanym zadowoleniem. B. jest szczęśliwa, ma pracę i hobby. Ma hobby, które jest ważną częścią jej pracy i życie, w którym to praca jest najważniejsza. B. czasami nie jest pewna, co postawiłaby na pierwszym miejscu: hobby, męża, czy pracę. Może to zależy od dnia, temperatury i wilgotności powietrza, a może od jej cyklu menstruacyjnego, trudno powiedzieć.
B. była na dnie i podziękowała
B. lubi swoje życie. Przez niemal 30 lat udało jej się już raz obejrzeć dno i stwierdziła, że na jakiś czas zaniecha wycieczek krajoznawczych. B. osiągnęła chwiejną równowagę emocjonalną. Wyznaczyła sobie cele, wypełniła dni pracą i osobistym rozwojem. Można pokusić się nawet o stwierdzenie, że B. poczyniła odpowiednie wysiłki, by stanąć na własne nogi.
B. i jej myślenie o macierzyństwie
B. tak naprawdę to chyba nie chce mieć dzieci. Czasami uważa, że chce poczuć gorące pocałunki na policzkach i lepkie dłonie we włosach, chce patrzeć na pierwszy uśmiech i pierwszy krok i usłyszeć słowo „mama”, które stanie się najpiękniejszym wołaczem jej życia. Które – tak myśli B. – wywoła ją całą. B. wyobraża sobie święta i dziecko ubrane odświętnie, które próbuje zobaczyć pierwszą gwiazdkę. B. widzi siebie jak wspinała się do parapetu i uważa, że święta widziane oczami 3-latka odzyskają magię. Tej, której ona szuka bezskutecznie.
B. czuje nieustanną presję społeczną
B. tak właściwie to nie wie, czy chce ryzykować. Nie jest hazardzistką i lubi mieć plan awaryjny. B. jest zmęczona naciskami, które zaczynają uwierać ją jak okruszki bułki w miękkiej pościeli. Czuje, że ludzie dają sobie prawo, by ją oceniać, by analizować ją pod kątem przydatności społecznej. B. jest społeczeństwu potrzebna w roli inkubatora aka nosicielki życia. Dzisiaj B. nie jest pewna, czy ma ochotę cokolwiek nosić. Dlatego społeczeństwo reprezentowane przez matkę B., przez koleżankę z pracy, koleżanki z fejsbuka, czy lekarza ginekologa popędza B. Przypomina, że czas płynie tak jakby B. codziennie nie czesała swoich pierwszych siwych włosów skrzętnie ukrytych pod tymi kolorowymi. Chciała je wyrwać, ale fryzjerka powiedziała, że lepiej nie pozbywać się włosów. Argument o inwestycji na przyszłość przekonał B.
B. nie chce się tłumaczyć, ale żyje w społeczeństwie
B. czuje, że musi się tłumaczyć ze swoich wyborów. Musi regularnie robić rachunek sumienia i powszechnie się spowiadać, ta sama litania kiedy, dlaczego nie, czy na pewno, będziesz żałować. Moja wina – ma ochotę powiedzieć B. – moja wina – posypać głowę popiołem – moja bardzo wielka wina, chociaż B. żadnej winy nie czuje. Może czasami dziwi się, jak mocna może być miłość matki do dziecka. B. nie wie, czy jest zdolna do takiej miłości, bo – jak uznała pewnego dnia – nikt jej miłości nie nauczył. Dostała wypaczony obraz, poprzekręcane wzorce, pokraczne zapewnienia. Dzisiaj ma wybrakowane wspomnienia i luki w pamięci. Raz zajrzała w jedną dziurę i zaciągnęła się głęboko, na wpół żywa i potłuczona na kawałki B. straciła na wiele miesięcy werwę niezbędną do porządkowania przeszłości.
B. szuka odpowiedzi, kim jest
B. nie wie, czy jest za głupia, czy za mądra. Czy za mocno się asekuruje, czy za słabo poddaje chwili. Za mało ufa swoim instynktom, czy za mocno kieruje się realiami życia. Jest pozbawiona intuicji, czy ma jej nadmiar? B. nie widzi siebie w roli matki. To wykracza poza jej granice i chociaż wie, że byłaby w stanie wszystkiego się nauczyć, nie jest pewna, czy zdołałaby wszystko pojąć. A może na tym właśnie polega macierzyństwo?
Ile Ty masz w sobie z B.?