Change font size Change site colors contrast
Felieton

„Nie pani pierwsza i nie ostatnia”. Pracująca mama i jej przemyślenia.

5 listopada 2017 / Emilia Musiatowicz

Krótko po porodzie wróciłam do pracy.

Gdy moje dziecko przestało być niemowlęciem, szefostwo zapragnęło konkretnej deklaracji dotyczącej mojego planowanego zaangażowania w pracę. Gdy określiłam swoją gotowość do pracy na „pół etatu”, gdyż drugą połowę chcę przeznaczyć na bycie mamą, w odpowiedzi usłyszałam: „nie pani pierwsza i nie ostatnia”. Zarzucono mi tym samym, że stawiam wyraźne granice dla swojego czasu pracy i nie jestem...

Krótko po porodzie wróciłam do pracy. Gdy moje dziecko przestało być niemowlęciem, szefostwo zapragnęło konkretnej deklaracji dotyczącej mojego planowanego zaangażowania w pracę. Gdy określiłam swoją gotowość do pracy na „pół etatu”, gdyż drugą połowę chcę przeznaczyć na bycie mamą, w odpowiedzi usłyszałam: „nie pani pierwsza i nie ostatnia”.

Zarzucono mi tym samym, że stawiam wyraźne granice dla swojego czasu pracy i nie jestem otwarta na elastyczne ich przekraczanie, podczas gdy innym mamom z firmy udaje się „to” (w sensie macierzyństwo) jakoś łączyć z pracą na pełen etat. No właśnie. Dla mnie „jakoś to łączyć” oznaczało powrót do pracy tylko na kilka godzin tygodniowo.

Nierzadko te kilka godzin rozpoczynało swój bieg, gdy już położyłam dziecko spać. A gdy kończyłam pracę ok 2 czy 4 w nocy (lub nad ranem, jak kto woli) dziecię posiadające wrodzony radar, budziło się z powodu głodu, ząbkowania, choroby lub po prostu bez powodu. A jak udało się je utulić, to już po kilku chwilach, zupełnie znienacka (czyż to nie piękne słowo?) okazywało się, że już świta i czas wstać, ogarnąć mleko, nocnik, pieluszkę.

Przy okazji także siebie należało doprowadzić do stanu, w którym nie wystraszę klienta czy wysokiego sądu. Po południu, jak już świat był uratowany z wszelkich opresji dnia powszedniego, pędziłam do domu na złamanie karku, zahaczając o sklep i taszcząc ten cały majdan ze sobą – torebkę, laptopa, zakupy, szpilki na zmianę, kubek termiczny i Bóg jeden wie, co jeszcze, by choć przez parę godzin (a dokładnie 3 lub 4) pobyć ze swoim dzieckiem. Oczywiście, każda pracująca mama ma podobnie. Nie ja pierwsza i nie ostatnia. Tak, zrozumiałam.

Nie godzę się jednak na to, by z tego powodu czynić mi zarzut.

Nie godzę się na to, by ktoś stawiał mnie w sytuacji bez wyjścia, bo jak zawsze na moje miejsce czeka długa kolejka osób gotowych do pracy niemalże 24 godziny na dobę, oczywiście za niższe wynagrodzenie. Nie godzę się także na to, bym przez fakt bycia mamą, czuła się gorszym, mniej wartościowym pracownikiem. Zaczęłam zauważać, że jako kobieta i jednocześnie mama mam jakby bardziej pod górę w uzasadnianiu swojej pozycji w relacji służbowej.

Zastanawiając się, czy są to tylko moje odczucia, przeglądałam portal wysokieobcasy.pl, a tam trafiłam na dwa artykuły: Kobietom na rynku pracy jest trudniej, bo kapitalizm budowali mężczyźni. I budowali go raczej pod siebie oraz Kobiety latami czekają, aż ktoś doceni je w pracy. Za długo. Podpowiadamy, jak to zmienić.

Pierwszy jest wywiadem z Rafałem Wosiem, w którym opowiada on o wnioskach ze swojej książki ,,To nie jest kraj dla pracowników’’. Czytamy w nim, że wedle badań, gospodarka nie zauważa pracy kobiet, bowiem ich obowiązki domowe lub związane z macierzyństwem nie są ani wyceniane, ani też doceniane. Woś podkreśla, że w historii kapitalizmu człowiek jako sprzedawca specyficznego towaru, jakim jest jego własna praca, ma tendencję ograniczania do minimum jego ceny. Dlatego kreuje on wniosek, iż pracę trzeba odczarować i dążyć do jej „odtowarowienia”, aby to nie ona stanowiła o naszej wartości.

Mówi, by pracę traktować jak relację – jak miłość czy przyjaźń, ale twierdzi jednocześnie, że do tego, by praca przestała nas pracowników zniewalać, jeszcze bardzo daleka droga.

Zdaje się, że odpowiedź na pytanie dlaczego tak jest, odnalazłam w drugim artykule. Jego założenie było takie, by nauczyć kobiety, jak zostać docenionym w pracy. Jego autor stawia następującą tezę: „kobiety bardzo długo są cierpliwe. Czekają, aż ktoś doceni, jak ciężko pracują. Kiedy to się nie dzieje, długo znajdują usprawiedliwienia: bo rodziły dzieci, bo były na urlopach macierzyńskich, bo urywały się z pracy na przedstawienia szkolne. W końcu dochodzą do wniosku, że to wspaniałomyślne ze strony szefa, że ich nie zwolnił”. Jednocześnie autor przytacza 7 zasad skutecznych negocjacji, podpowiadając kobietom, jak wywalczyć podwyżkę i awans. Taka konstrukcja artykułu kreuje dwa wnioski. Po pierwsze, kobiety nie wiedzą, jaka powinna być ich droga do awansu, a zatem trzeba ich tego nauczyć. Po drugie, kobiety muszą zarówno awans jak i podwyżkę „wywalczyć”. Oczywiście, zgadzam się, że do awansu nie dochodzi się przez pracę, co jest jednym z podstawowych mitów kapitalizmu, o czym także Rafał Woś pisze w swojej książce. Ja nauczyłam się tego przez doświadczenie – u mnie zawsze następował jakby „samoawans”, tj. poprzez zmianę pracy, w której udawało mi się wynegocjować lepsze warunki pracy i w której dostrzegłam perspektywę rozwoju osobistego. Gdyby było inaczej, ani o awans, ani podwyżkę nigdy nie trzeba byłoby walczyć,  bowiem obiektywna ocena wyników pracy przekładałaby się na wynagrodzenie i stanowisko.

Inaczej niż autor cytowanego artykułu, to nie kobiety powinno się edukować jak dostać podwyżkę, a raczej podpowiadać pracodawcom,  jak odnaleźć wartość firmy w ludziach w ogóle, nie tylko kobietach. Niestety, od lat funkcjonujemy w układach, w których nieustannie wyceniamy własną pracę, handlujemy swoimi umiejętnościami, walczymy o swoje miejsce w hierarchii – bo zawsze gdzieś ta hierarchia jest. A jeśli nie walczymy, bo np. uważamy, że świetnie wykonana robota wystarczy by dostać awans, stoimy w miejscu i faktycznie popadamy we frustrację.

Jak zatem możemy odnaleźć się w tym pracowniczym świecie?

Oczywiście, najprościej byłoby mieć swoją własną firmę i być swoim szefem. Co, jeśli nie mamy takiej możliwości? Jeśli wykonujemy taki zawód, w którym nie jest to w ogóle możliwe lub nie jest to możliwe w danej chwili?  Rozwiązaniem jest niejako połączenie wniosków z obu ww. artykułów, mimo, że są one przeciwstawne. Jeśli więc jesteśmy pracownikiem w układzie, który każe nam walczyć – walczmy: o możliwość wyrażenia własnego zdania, o szacunek i o prawdę. Nie prośmy o podwyżkę, tylko raczej oszacujmy wartość świadczonej przez nas pracy i taką wycenę przedstawmy przełożonemu. Pokażmy, ile nas i naszego know-how włożyliśmy w teoretycznie powtarzalne obowiązki na danym stanowisku. Budujmy relacje, by to z nich czerpać sens naszej pracy. I wreszcie – jeśli jesteśmy mamami, zawsze pamiętajmy, że praca zawodowa zawsze będzie tylko niewielkim dodatkiem do wszystkich obowiązków  życiowych (w tym miejscu przypomniał mi się film ”World’s Toughest Job”, w którym stworzono rekrutację na stanowisko „Dyrektor operacyjny”).

A jeśli uda nam się „to wszystko” (cokolwiek się pod tym kryje) pogodzić z jakąkolwiek pracą i jednocześnie nie doprowadzić dzieci do zagłodzenia, związku do rozpadu, matki do zawału, a firmy do bankructwa, oznacza to, że w grze zwanej „życiem” osiągnęłyśmy level master.

 

Zdjęcie główne: Designed by katemangostar / Freepik
Dzieci

Nauka angielskiego dla dzieci / Dlaczego warto zapisać dziecko do Novakid?

13 września 2024 / The Mother Mag

Początek roku szkolnego to doskonały moment na wprowadzenie nowych aktywności, które pomogą dzieciom rozwijać się zarówno w szkole, jak i poza nią.

W redakcji The Mother MAG od dawna jesteśmy przekonani, że znajomość języka angielskiego jest jedną z kluczowych umiejętności we współczesnym świecie.

Postanowiliśmy więc przetestować jedną z czołowych platform do nauki angielskiego online – Novakid. Jak wypadł nasz mały tester? Już po kilku miesiącach zajęć możemy z pełnym przekonaniem powiedzieć, że to strzał w dziesiątkę! Ale przejdźmy do szczegółów.

Elastyczność – idealna dla zapracowanych rodzin

Jedną z rzeczy, która od samego początku najbardziej nam się spodobała w Novakid, jest elastyczność w planowaniu zajęć. Jako rodzice doskonale wiemy, że życie bywa nieprzewidywalne – wakacyjne wyjazdy, nagłe choroby czy inne obowiązki często zmuszają do zmiany planów. W Novakid nie stanowi to żadnego problemu. W każdej chwili możemy przełożyć zajęcia na inny termin, co sprawia, że organizacja dnia staje się znacznie łatwiejsza. Możliwość dostosowania lekcji do dynamicznego trybu życia rodziny to dla nas ogromny plus.

Personalizacja nauki – wybór idealnego nauczyciela

Kolejną zaletą jest opcja zmiany nauczyciela. Na platformie Novakid dziecko ma możliwość wypróbowania zajęć z różnymi native speakerami i wybrania osoby, z którą najlepiej się komunikuje i czuje komfortowo. Nasz mały tester na początku był nieco onieśmielony, ale po lekcji próbnej zdecydował się kontynuować zajęcia z nauczycielką, z którą od razu znalazł wspólny język. Możliwość takiej zmiany to duży atut, który daje poczucie, że nauka jest dostosowana do indywidualnych potrzeb dziecka.

Zanurzenie w języku – nauka poprzez zabawę

Novakid to platforma, gdzie nauka odbywa się wyłącznie w języku angielskim, a nauczyciele nie mówią po polsku. Choć na początku może to wydawać się wyzwaniem, szybko okazało się, że to klucz do sukcesu. Nasz tester na razie ukończył pierwszy etap programu, a mimo początkowej niepewności z każdą lekcją coraz pewniej używa nowych słów i zwrotów.

Ważnym elementem, który wyjątkowo spodobał się naszemu testerowi, są zajęcia domowe. Są one zaprojektowane w formie zabawy, co sprawia, że dziecko chętnie poświęca im czas. Gry, puzzle, historyjki – wszystkie te aktywności w naturalny sposób wspierają naukę języka. Dzięki temu dziecko uczy się, bawiąc, co dodatkowo wzmacnia efekty zajęć. Co więcej, platforma Novakid umożliwia logowanie się o dowolnej porze i korzystanie z materiałów edukacyjnych poza zaplanowanymi lekcjami. Nasz mały tester z radością spędza czas na samodzielnych ćwiczeniach, powtarzając zwroty i ucząc się nowych wyrażeń w sposób, który jest dla niego atrakcyjny.

Angielski to inwestycja w przyszłość

Dlaczego warto zacząć naukę języka angielskiego tak wcześnie? Znajomość angielskiego otwiera dzieciom drzwi do wielu możliwości, zarówno w edukacji, jak i w przyszłej karierze. To nie tylko narzędzie komunikacji, ale także sposób na rozwój poznawczy, wspierający kreatywne myślenie i umiejętność rozwiązywania problemów. Nauka języka wpływa również na rozwój umiejętności społecznych, pozwalając dzieciom lepiej rozumieć różnorodność kulturową i nawiązywać relacje z rówieśnikami z różnych części świata.

Początek roku szkolnego – idealny czas na start

Rok szkolny to doskonały moment na rozpoczęcie przygody z angielskim. Dzieci wracają do nauki z energią i motywacją, a nowy przedmiot w harmonogramie może być dla nich świetną odskocznią od codziennych zajęć szkolnych. W Novakid każdy etap nauki jest dokładnie zaplanowany, co daje rodzicom pewność, że ich dziecko idzie właściwą ścieżką rozwoju językowego.

Dzięki elastyczności, interaktywnym materiałom i możliwości personalizacji zajęć, Novakid jest świetnym wyborem dla dzieci w każdym wieku, a rok szkolny to idealny moment, aby rozpocząć tę przygodę.

Zapraszamy do przeczytania więcej!

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o szkole Novakid, koniecznie zajrzyj do naszego poprzedniego artykułu, w którym dokładniej opisujemy strukturę zajęć i nasze pierwsze wrażenia. Znajdziesz tam szczegóły na temat tego, jak działa platforma i dlaczego tak bardzo polecamy ją wszystkim rodzicom.

This error message is only visible to WordPress admins

Error: No connected account.

Please go to the Instagram Feed settings page to connect an account.

Mother-Life Balance to zdecydowanie mój plan na macierzyństwo po urodzeniu drugiego dziecka.

Sylwia Luks

The Mother Mag to mój ulubiony magazyn z którego czerpię wiele porad życiowych oraz wartościowych treści!

Leszek Kledzik

The Mother Mag logo