Change font size Change site colors contrast
Felieton

Nie marnuj czasu na makijaż. Buduj rakiety!

14 września 2017 / Daniel Kotliński

O Zadie Smith, brytyjskiej pisarce, autorce m.in.

bestsellerowych “Białych Zębów”, zrobiło się niedawno głośno za sprawą “zasady 15 minut”, obowiązującej w jej domu. Podczas festiwalu literackiego w Edynburgu Smith wyznała, że jej 7-letnia córka nie może spędzać przed lustrem dłużej, niż kwadrans. - Marnujesz swój czas. Twój brat nigdy się nie przejmuje [swoim wyglądem]; wkłada koszulkę i po prostu wychodzi, i ma gdzieś...

O Zadie Smith, brytyjskiej pisarce, autorce m.in. bestsellerowych “Białych Zębów”, zrobiło się niedawno głośno za sprawą “zasady 15 minut”, obowiązującej w jej domu. Podczas festiwalu literackiego w Edynburgu Smith wyznała, że jej 7-letnia córka nie może spędzać przed lustrem dłużej, niż kwadrans.

– Marnujesz swój czas. Twój brat nigdy się nie przejmuje [swoim wyglądem]; wkłada koszulkę i po prostu wychodzi, i ma gdzieś marnowanie półtorej godziny na stylizowanie się – w ten sposób wytłumaczyła dziewczynce swój zamysł. Metaforycznie czy nie, problem jest realny – z badań WHO wynika, że 52 proc. polskich 8-latek (sic!) nie jest zadowolona ze swojego ciała. Czy sposobem na poprawę tych statystyk może być odciągnięcie dziewczyn od luster?

Pośród wielu komentarzy, które wywołała ta wypowiedź, najbardziej wyraźne było oburzenie faktem, że 7-latka w ogóle może się malować. Warto jednak zauważyć, że łatwy dostęp do YouTube’a i zyskujące miliony wyświetleń tutoriale dotyczące malowania się sprawiają, że także najmłodsze dzieci zaczynają, jak określiła to ta youtuberka, “przygodę z makijażem”. Trudno zresztą wprost stwierdzić, czy Smith mówiła o rzeczywistej zasadzie, czy może było to metaforyczne ujęcie podejścia autorki do wychowania córki – jesteś piękna, i zawsze będziesz, niezależnie od tego, co próbują wmówić ci reklamy.

Po pierwsze – w robieniu makijażu nie ma nic złego. Poza skrajnymi przypadkami (vide – 7-latka spędzająca więcej niż 15 minut przed lustrem dziennie..), ten “rytuał” utrwalany jest od tysiącleci. Na dworze Totmesa III, egipskiego faraona, kobiety używały m.in. kredek do powiek i różu na policzki. Makeup to narzędzie świadomej autokreacji, które może poprawić pewność siebie i korzystnie wpłynąć na budowanie relacji. Zanim zdążymy mrugnąć okiem, nasz mózg dokonuje analizy twarzy czy gęstości włosów nowo napotkanej osoby, i w ciągu milisekund dokonuje oceny – czy nam się to podoba, czy nie. Można na ten proces więc częściowo wpływać (jeśli nam zależy). Jeśli z kolei zaliczyć malowanie się do kategorii dbania o siebie, trudno mieć pretensje do kogoś, kto odnajduje w tym przyjemność.  Nikt nie odmawia chłopcom potrzeby korzystania z siłowni i kształtowania muskulatury albo robienia tatuaży, zapuszczania brody i dbania o nią czy starannego dopasowywania poszczególnych części ubioru. Uważamy to kulturowo za normalne; dlaczego więc wylewać dziecko z kąpielą i stygmatyzować makijaż całościowo?

Problem zaczyna się w momencie, gdy (coraz młodsze) dziewczyny wykorzystują makijaż po to, by sprostać presji bycia piękną. Z badań przeprowadzonych przez Światową Organizację Zdrowia wynika, że 52 proc. polskich 8-latek nie jest zadowolonych ze swojego ciała.  61 proc. 15-letnich Polek uważa się za zbyt grube (raport HBSC). Może ma to jednak umotywowanie w faktach? Nic z tego – zaledwie 7 proc. 15-latek ma faktyczny problem z nadwagą. Być może próby zakazywania spędzania przed lustrem więcej, niż 15 minut, spełzną na niczym, a wręcz przyniosą odwrotny skutek. Rozsądne wydawałoby się więc zrobienie kroku w tył i zastanowienie się, z czego wynika potrzeba czasochłonnego poprawiania własnego wyglądu. Rolą rodzica jest wsparcie pozytywnej samooceny u dziecka, na tyle, by zrównoważyć nachalny przekaz marketingowy.

Sprawa oczywiście nie jest prosta. W samych tylko Stanach Zjednoczonych przemysł kosmetyczny generuje ponad 60 miliardów dolarów rocznie. Choćby niewielki procent tej kwoty przeznaczany na marketing – okładki magazynów, całe magazyny, edytoriale, wywiady z gwiazdami, sugestywne artykuły sponsorowane. Słynna okładka dwóch magazynów dla nastolatków – dla chłopców i dziewczynek – która obiegła świat w zeszłym roku jest aż nazbyt wymowna w tym kontekście:

A to przecież żadna nowość – tego typu treści są normą. Reshma Saujan, pomysłodawczyni projektu “Girls can code”, na swoim wystąpieniu podczas TEDx zwróciła uwagę na sposób, w jaki wychowujemy dziewczynki. Uogólniając, uczy się je perfekcji, zaś chłopców – odwagi (co zresztą doskonale widać na powyższych okładkach). Ta perfekcja objawia się zarówno w obsesyjnym wręcz dbaniu o własny wygląd, jak i realizacji powierzonych zadań. W sytuacji ryzyka więc kobiety w dorosłym życiu łatwiej odpuszczają – w obawie przed porażką. Jak wiemy, przegrywa tylko ten, który nigdy nie podejmuje żadnej aktywności – i może to poniekąd tłumaczyć skandalicznie niski odsetek pań w radach nadzorczych czy przedsiębiorstwach IT.

Może zakaz obowiązujący w domu Zadie Smith w swojej ekspresji jest nieco zbyt agresywny, ale zwraca uwagę na poważny problem – jeśli czas, który kobiety poświęcają na nadmierne dbanie o swój wygląd, udałoby się zainwestować w realizację marzeń i odważnych planów, jak wiele szklanych sufitów udałoby się przebić?

Felieton

Czego nauczyłam się po 72h na Tinderze?

17 sierpnia 2020 / Dominika Berezyna

Szybsze bicie serca, lekki uśmiech na twarzy i delikatny rumieniec na policzkach - tak reaguje moje ciało, gdy przypominam sobie, co działo się na Tinderze i co działo się po tym, jak odinstalowałam Tindera.

Z drugiej strony, gdy myślę o tej aplikacji, przychodzą mi tylko i wyłącznie następujące słowa: targowisko próżności, giełda Samców i Samic, czy też zwykła loteria - prawdopodobieństwo, że coś wygrasz, jest bliskie zeru - już lepiej zainwestować 4 zł w Lotto.

Uważam, że Tinder jest niesamowicie demokratyczny – trochę jak książka telefoniczna, gdzie nie ważne kim jesteś i jaki jest Twój status – Twój profil jest tak samo ważny, jak profil kogoś innego, Twój głos (swipe left/right) jest tak samo istotny, jak głos kogoś innego, czy też w końcu totalna swoboda i wolność w wyrażaniu swoich poglądów oraz opinii – każdy może powiedzieć, czego chce i czego potrzebuje. Nie dziwię się więc, że Tinder jest tak bardzo popularny, a randkowanie online nie jest już dłużej żałosne, a wręcz jest mainstreamem.

Dlaczego zatem wytrzymałam tam tylko 72h? Bo nie godzę się na to, aby kobietę,  tylko i wyłącznie określała liczba zdjęć na profilu, krótki opis czy też liczba matchy z partnerami. Mężczyzna to coś więcej niż wzrost, zdjęcia mięśni czy też poczucie humoru zamknięte w trzech zdaniach. Steven Hawking uważa, że położenie punktu  w przestrzeni można wyznaczyć za pomocą tylko trzech liczb zwanych jego współrzędnymi. Człowiek, to nie tylko trzy współrzędne określające jego położenie we Wszechświecie (czy też na Tinderze :)), człowiek to nieskończona liczba współrzędnych i nieskończona liczba przestrzeni, w których się może znajdować w tym samym czasie. Po prostu coś niedefiniowalnego, a każda próba zdefiniowania tego skazana jest na porażkę i może prowadzić do krzywdzących uproszczeń, czy też utwierdzania się w błędnych stereotypach.

A jednak przybyłam tam, zobaczyłam i myślę nawet, że zwyciężyłam (słynne łac. Veni, vidi, vici).

Po trzech godzinach od zainstalowania aplikacji miałam umówione trzy randki, po sześciu – pięć, a potem po trzech dniach – 12. Czy poszłam na wszystkie? Nie. Wystarczyły dwie. Jedna super, druga mniej super – 50/50 – całkiem nieźle, myślę, jak na nowicjuszkę.

Czat na Tinderze czy też randka z Tindera może być określana mianem sztuki – starasz się zadowolić publiczność, pokazać się od najlepszej strony, tylko po to, aby na koniec usłyszeć oklaski i słowa: Jesteś tym, czego szukałem przez całe swoje życie. Tylko życie to nie teatr, czasem nawet nie grasz głównej roli w swoim własnym przedstawieniu, a publiczność ma Ciebie głęboko w poważaniu.

Ja już dawno zdecydowałam, że ja będę po prostu sobą – chodzącym nieideałem z żałośnie niskim poczuciem humoru i tendencją do wpakowywania się w przeróżne przygody (mniej lub bardziej komfortowe dla mnie i dla otaczającego mnie środowiska).

Ale czy to oznacza, że mam przestać umawiać się na randki, bo wszystkie z góry skazane są na porażkę? Albo czy to oznacza, że całe życie będę sama, bo nikt nie zauważy, że za tą niezdarnością, dziwactwem i lekkim brakiem dostosowania się  do norm społecznych, kryję się normalna, zwykła dziewczyna z ogromną dozą romantyzmu i niepoprawnego marzycielstwa?

 

To, że nie udało się za 1-szym razem, 3-cim razem czy też 10-tym nie oznacza, że nie uda się za 11-tym. 🙂

 

Ja jak Ks. Twardowski uważam, że: (…) nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia (…) że kiedy Ktoś drzwi Ci zamyka – ktoś inny otwiera Ci okno – odetchnij, popatrz (…)

Ja wiem, że jest Ci ciężko, gdy ktoś znowu zrywa z Tobą przez Messengera, nie dopuszczając nawet do pięciu minut rozmowy, albo gdy ktoś Ci mówi, że relacja z definicji miała być luźna, a Ty wszystko znowu komplikujesz. Więc Ty się znowu poślizgujesz na przysłowiowej skórce od banana – złożonej z Twoich niespełnionych oczekiwań, marzeń i niewyobrażalnej wręcz dziecinnej naiwności, że tym razem będzie lepiej i inaczej niż ostatnio. Tak leżysz i myślisz, myślisz i leżysz:  co znowu poszło nie tak i dlaczego właściwie tylko Ciebie to znowu spotyka.

Czekasz, aż znowu w głowie zakiełkuję ta mała i pocieszająca myśl – myśl zwana przez wszystkich Nadzieją.

Powoli wstajesz, ocierasz łzy z powiek, smarki z policzków, otrzepujesz dupę, kolana oraz łokcie –  i wiesz, że teraz to już powinno być tylko lepiej. Z drugiej strony rozsądek podpowiada Ci, że znowu się potkniesz, że znowu będzie cholernie ciężko i pewnie znowu będziesz cierpieć. Ale czy to wystarczający powód, aby nie próbować?

Myślę, że już rzadko która z nas marzy o Rycerzu na Białym Koniu, który zjawi się znikąd i uratuje nas ze wszystkich naszych opresji. Za to wiemy, że w naszym życiu może się pojawić ktoś, kto przewiezie na motocyklu w stronę zachodzącego słońca lub zawiezie rodzinnym SUV-em na plac zabaw, czy też nie weźmie pod uwagę zasad bezpieczeństwa i posadzi na ramę swojego roweru, po to tylko, by sprawić Ci ogromną radość. Skąd to wiesz? Bo już Ci się to przydarzyło i to nie jeden raz. A czemu ta bajka skończyła się źle, no cóż, bo to życie, a nie najlepsza kreskówka Disneya.

Gdy już cały świat uważa Cię za Starą Pannę i gdy już dawno koleżanki stworzyły Ci listę powodów, dla których nie znajdziesz męża – myślę że warto sobie przypomnieć i powtórzyć na głos –

 

BE THAT BADASS GIRL THAT YOU WERE AFRAID TO BE YESTERDAY. 

 

A wszystko się ułoży, prędzej czy później, ale się ułoży. Wystarczy się tylko uzbroić w wręcz anielską cierpliwość. 🙂

 

This error message is only visible to WordPress admins

Error: No connected account.

Please go to the Instagram Feed settings page to connect an account.

Mother-Life Balance to zdecydowanie mój plan na macierzyństwo po urodzeniu drugiego dziecka.

Sylwia Luks

The Mother Mag to mój ulubiony magazyn z którego czerpię wiele porad życiowych oraz wartościowych treści!

Leszek Kledzik

The Mother Mag logo