Jesteśmy narodem, którego poziom życia zdecydowanie się poprawia. A skoro, zgodnie z piramidą Maslowa, zaspokajamy podstawowe potrzeby, zaczynamy myśleć o tych nadrzędnych. Mamy już za co żyć, teraz powstaje pytanie: jak. Odpowiedzi na nie szukamy w księgarniach, których półki uginają się od poradników, jak uczynić każdy dzień satysfakcjonującym i szczęśliwym.
Od kilku lat Polacy tkwią w zachwycie nad skandynawskimi dobrami. Z północy czytamy kryminały, kupujemy meble i swetry. Na fali tej popularności regionu, który do tej pory raczej ignorowaliśmy jako mdły i szary, wypłynęły poradniki zachwalające styl życia współczesnych potomnych Wikingów. Najpierw duńskie „hygge”, w ślad za nim szwedzkie „lagoon”.
Hygge to słowo nieprzetłumaczalne na żaden język, oznacza z grubsza poczucie przytulności, bliskości i towarzyskości. To szukanie przyjemności w drobnych sprawach: zapaleniu świeczek, upieczeniu dobrego ciasta do kawy, spacerze na świeżym powietrzu. „Hygge wynika z potrzeby prostoty, dążeniu do powrotu do podstaw”. Pochwala rezygnację z konsumpcyjnego trybu życia. Zamianę fast foodu na slow life. Zamknięcie komputera, wyłączenie telefonu i wyjście na dwór. W Skandynawii panuje prawo, które pozwala każdemu korzystać z każdej ziemi, jeśli nie spowoduje na niej szkód. (Nie dotyczy to oczywiście własności prywatnych.) Oznacza ono, że można rozbić namiot, rozpalić ognisko i spędzić czas w przyrodzie. Nie ma zamkniętych parków narodowych, wyznaczonych stref biwakowych. Skandynawowie dużo czasu spędzają na łonie natury, ciesząc się jej pięknem i dobroczynnym, czasem nawet terapeutycznym działaniem. I bardzo sobie to chwalą. Hygge to bycie blisko natury, korzystanie z jej dóbr, szanowanie jej i traktowanie siebie jako jej elementu. W książce „Hygge na szczęście” poza poradami, jak przytulnie spędzać dni, znajdziemy też całą masę ciekawych przepisów, w sam raz na jesień i zimę.
Szwedzka odpowiedź na hygge to lagom, które przetłumaczyć można jako „nie za dużo, nie za mało, w sam raz”. Lagom to szukanie we wszystkim równowagi. Pracujemy akurat tyle, ile trzeba, jemy tyle, żeby zachować umiar, ale nie czuć niedosytu, czasu z przyjaciółmi spędzamy też w sam raz.
Ważną częścią szwedzkiego stylu, jest dążenie do stanu, w którym niczego się nie marnuje.
Wykorzystujemy resztki jedzenia, przerabiamy stare ubrania, przemalowujemy meble. Jemy zdrowo, ubieramy się funkcjonalnie, spotykamy, żeby razem posprzątać czyjś garaż. Nie marnujemy ani czasu, ani sił. Ale za ten wysiłek jest nagroda. Fredagsmys – to święty czas dla Szwedów: w piątki wskakują w dresy, wsypują chrupki i relaksują się przy ulubionym serialu. W ten wieczór chodzi o pełen relaks, żadne szpilki nie wchodzą w grę. Ma być leniwie i wygodnie.
Jeśli interesuje Was życie nie tylko szczęśliwe, ale też długie, to poszukajcie własnego ikigai. Ikigai to cel prowadzący człowieka przez życie, motywujący go do aktywności i rozwoju. Japończycy wiedzą, o czym mówią, wszak to u nich mieści się wyjątkowe miasteczko, w którym wskaźnik długowieczności jest najwyższy na świecie. Aby spokojnie przekroczyć granicę stu lat, należy dobrze jeść, dobrze spać i dbać o swoje zdrowie psychiczne. Wskazówki do tych działań znajdziemy w książce „Ikigai. Japoński sekret długiego i szczęśliwego życia”. Dla tych, którzy zmagają się z jesienną chandrą, pomocny może okazać się rozdział o logoterapii i znajdowaniu powodów do życia. Ci, którym codzienność wydaje się monotonna, odkryją tu ćwiczenia na pobudzenie mózgu i małe wyzwania, które utrzymają go w aktywności. Dla ciała są całe sekwencje jogi, dla ducha wprowadzenie do medytacji.
A co jeśli żaden z tych stylów życia do Ciebie nie pasuje?
W takiej sytuacji zachęcam do sięgnięcia po: „Jakoś to będzie. Szczęście po polsku”. To urocza pozycja, którą każdy Polak powinien co najmniej raz na pół roku przeczytać. Choćby po to, żeby sobie przypomnieć, że jesteśmy narodem nie tylko powstańców, patriotów i męczenników, których łączy głównie martyrologia. Bo jest w nas jeszcze ułańska fantazja, którą to jedynie łączy z hygge i lagom, że nie da się tego określenia przetłumaczyć na żaden inny język. Jesteśmy kreatywni, zabawni, umiemy się bawić i śmiać z siebie. Mieszkamy w kraju pełnym barw, magicznych miejsc, wyjątkowych tradycji i… sprzeczności. Tylko w Polsce jest wieś, która kwitnie cały rok. Tylko my potrafimy być mistrzami szydery. Tylko tutaj jest miasto, w którym pod nogami plączą się krasnale. Jeśli czujecie, że za dużo narzekacie, to spokojnie. Po pierwsze, to nasza cecha narodowa, także: „sorry, taki mamy klimat”. A po drugie, jest na to lekarstwo – zabawna książeczka, przy czytaniu której każdy się uśmiecha.
Ja tylko z niecierpliwością czekam, aż moda na pisanie poradników dotrze na południe. Bardzo liczę na podręcznik La Dolce Vita!