Wiosenne przesilenie mamy za sobą, a dni robią się coraz dłuższe i coraz cieplejsze. Wspaniały czas, aby spędzać go na świeżym powietrzu i rozkoszować aurą? BŁĄD! Według niektórych, w większości kobiet, które to są innym kobietom wilkami, jest to czas idealny na odpieluchowanie! Trzeba zakasać rękawy i pokazać, na co nas stać na rodzicielskim polu walki. Wojna to wojna – ofiary muszą być, ale smak zwycięstwa będzie niezapomniany?
Wczesne odpieluchowanie
Kiedy byłam młodą i niczego nieświadomą mężatką, przyszłą matką, zdarzało mi się czytać przeróżne poradniki z gatunku „jak mądrze i zdrowo wychowywać dziecko”. W jednym z nich przeczytałam, że istnieje coś takiego, jak wczesne odpieluchowanie niemowlaka, polegające na tym, żeby tego zupełnie nieporadnego berbecia sadzać na nocniku często i w pewnym sensie profilaktycznie. Uważna matka lub inny opiekun ma po prostu być stale na posterunku i kiedy na twarzy potomka wypatrzy grymas bądź oznakę zamyślenia (skłaniającą do refleksji, że może właśnie teraz przystępuje do procesu WYDALANIA), należy natychmiast obezwładnić i rozebrać delikwenta, posadzić na nocniku i umożliwić mu finalizację procesu właśnie w takich okolicznościach.
Czytając tego typu poradniki byłam przekonana o ich genialności i nawet miałam czelność wygłaszać swe mądrości w obecności osób, które doświadczyły już rodzicielstwa.
Do dziś nie wiem, jak to w ogóle możliwe, że nikt z doświadczonych rodziców nie rzucił we mnie wówczas garstką śmiechu, ani nawet nie zamknął mi ust znanym i wytartym hasłem „pogadamy, jak będziesz miała dzieci”. Okazało się bowiem, że mimo iż niektórzy rodzice żegnają się z pieluchami zanim bobas zacznie dobrze chodzić, mnie to nie było dane. Z tego miejsca chciałabym przeprosić wszystkie koleżanki i kolegów, którzy mogli zostać wówczas dotknięci moją nocnikowo-pieluchową ignorancją.
Dlaczego to takie ważne?
Mam wrażenie, że temat odpieluchowania to kolejny etap rodzicielskiego wyścigu zbrojeń. Wszyscy patrzą wszystkim na ręce, a gdy któremuś przez przypadek uda się sprowadzić dziecięcą kupę bezpośrednio do nocnika, stawia wyzwanie pozostałym. Co więcej, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że odpieluchowanie spędza sen z powiek nie tyle samym rodzicom, co głównie starszym pokoleniom, czyli babciom i dziadkom naszych dzieci oraz ich znajomym i dalszej rodzinie. Pampersy w pewnym stopniu stały się przekleństwem naszego pokolenia. Z jednej strony babcie nam ich zazdroszczą, bo jednak pampers na pupie choć odrobinę pozwala wierzyć młodym rodzicom, że ich nocny sen może trwać dłużej niż 30 minut, a z drugiej potępiają nas za to, że ich w ogóle używamy. Ile razy słyszałam, że teraz kobiety mają łatwiej, bo kiedyś pieluchy trzeba było prać po każdym użyciu i byle kropla moczu od razu budziła śpiące dziecko. Ile razy pod adresem współczesnych niemowląt, za ich plecami naturalnie, padały słowa, że jakby poczuło jedno z drugim jak jest nieprzyjemnie siedzieć mokrej pielusze tetrowej, to zaraz chętniej siadałyby na nocnik. Nie zliczę ile razy i z ilu źródeł słyszałam, że ja i dzieci „za moich czasów”, sikały na nocnik chwilę po tym, jak kończyły roczek, a moich nie sposób do tego zmusić.
Jak zacząć odpieluchowywać?
Moje rozległe doświadczenia rodzicielskie każą stwierdzić, że najlepsza na odpieluchowanie jest druga pełnia księżyca po równonocy wiosennej… Oczywiście żart i kpina. Moje rodzicielskie doświadczenia w żadnym wypadku nie są rozległe. Moja grupa testowa składa się z dwójki reprezentantów obu płci i nie jest w żadnym wypadku miarodajna. Mogę za to opisać swoje doświadczenia, być może komuś zwyczajnie zrobi się odrobinę lepiej i lżej na sercu. Przy pierwszym dziecku chciałam być najlepszą i najbardziej przykładną matką, a nocnik pojawił się w moim domu, jak tylko syn zaczął dobrze siedzieć. Miałam zamiar właśnie wypatrywać wspomnianego znaku na jego facjacie i czym prędzej sadzać go na nocniku.
Co z tego wyszło? Zupełnie nic! Moje dziecko w żadnym momencie nie współpracowało z nocnikiem.
Nigdy. Ani w domu ani w żłobku. Nikt go nie zmuszał, nie przeżył także żadnej nocnikowej traumy z gatunku „a teraz będziesz tu siedział, dopóki nie zrobisz siku!”. On po prostu poczuł do nocnika ogromną niechęć od pierwszego wejrzenia i nigdy na nim nie usiadł. Kiedy nawet próbowaliśmy go posadzić, to robił mostek nad nocnikiem, aby w żadnym wypadku go nie dotknąć. Ze żłobka też otrzymaliśmy informację, że młody reaguje na nocnik taka alergią, że już panie zaniechały wszelkich prób. Kiedy nie wyszło mi z nocnikiem, chciałam spróbować opcji „bez pampersa”, ale szybko się poddałam. Syn zupełnie nic sobie nie robił z faktu, że ma mokre ubrania i tylko ja dostawałam szału. Kolejna próba, przeprowadzona latem także nie przyniosła rezultatów. Lato jest dobre dlatego, że dzieciaki puszczone pół-nago nie przeziębiają się tak łatwo. Mój potomek uczynił sobie wówczas z oddawania moczu wspaniałą zabawę i nie zamierzał celować do nocnika. Kolejna próba i kolejna porażka. Jak żyć? Co dalej? Jak walczyć w tym wyścigu zbrojeń, kiedy mój żołnierz ewidentnie przeprowadza sabotaż?
Kiedy odpieluchować?
Odpowiedź jest banalna- kiedy dziecko samo będzie na to gotowe. Ponieważ wszystkie moje wcześniejsze próby odpieluchowania sprowadzały się faktycznie do walki z wiatrakami, po prostu odpuściłam. Przeczytałam gdzieś pokrzepiający tekst, że na pytanie, „kiedy w końcu odpieluchujemy Młodego??”, powinnam z uśmiechem odpowiadać „w swoim czasie, ale bez obaw, nie słyszałam, aby ktoś pisał maturę w pampersie” i naprawdę w to uwierzyłam. Zdałam sobie sprawę, że przez ten bezsensowny wyścig tylko się frustruję i złoszczę na niewinne dziecko. Po co mi to? I wiecie co się stało? Nic. Zupełnie nic. Aż Młody faktycznie sam do tego dorósł. I nie musiałam czekać do gimnazjum, bez obaw. Miał wtedy może 2,5 roku i nagle zrozumiał, czego od niego oczekujemy. Umiał też wówczas powiedzieć, że nie chce korzystać z nocnika i zaczął od razu korzystać z normalnej toalety. Takim sposobem, dziecko, które praktycznie nigdy skutecznie nie usiadło na nocniku, z dnia na dzień po prostu porzuciło pieluchy i już nigdy, nawet na noc nie pozwoliło sobie założyć pampersa.
Czy można jakoś pomóc w tej nauce?
Na rynku dostępne jest mnóstwo akcesoriów, które mają ułatwić ten proces. Począwszy od kolorowych nocników, poprzez nocniki wygrywające wesołe melodyjki, kiedy tylko znajdzie się w nich zawartość, na pieluchach treningowych kończąc. Pieluchy treningowe wydają mi się wyjątkowo kuszące gdyż dzięki swojej budowie nie pozwalają, aby mocz wydostawał się na zewnątrz, ale już nie wchłaniają go tak jak pampersy i w ten sposób dają dziecku odczuć, jakie niedogodności niesie za sobą pełna pielucha. U niektórych te sposoby się sprawdzają, u innych nie, w związku z czym decyzję trzeba pozostawić rodzicom. Teraz czeka mnie drugi etap odpieluchowywania, bo moja młodsza latorośl już także jest w zaawansowanym (według niektórych) wieku, a nadal namiętnie korzysta z pampersa. Ona też doskonale wie do czego służy nocnik, co więcej, nawet dla zabawy często na nim siada, ale bez oczekiwanego skutku. Teraz jestem już tylko mądrzejsza o doświadczenie i nie daje się zwariować, a na dociekliwe pytania odpowiadam wspomnianym wcześniej zdaniem.