Change font size Change site colors contrast
Felieton

Koszmar odpieluchowania

25 kwietnia 2018 / Magda Żarnowska

Wiosenne przesilenie mamy za sobą, a dni robią się coraz dłuższe i coraz cieplejsze.

Wspaniały czas, aby spędzać go na świeżym powietrzu i rozkoszować aurą? BŁĄD! Według niektórych, w większości kobiet, które to są innym kobietom wilkami, jest to czas idealny na odpieluchowanie! Trzeba zakasać rękawy i pokazać, na co nas stać na rodzicielskim polu walki. Wojna to wojna - ofiary muszą być,...

Wiosenne przesilenie mamy za sobą, a dni robią się coraz dłuższe i coraz cieplejsze. Wspaniały czas, aby spędzać go na świeżym powietrzu i rozkoszować aurą? BŁĄD! Według niektórych, w większości kobiet, które to są innym kobietom wilkami, jest to czas idealny na odpieluchowanie! Trzeba zakasać rękawy i pokazać, na co nas stać na rodzicielskim polu walki. Wojna to wojna – ofiary muszą być, ale smak zwycięstwa będzie niezapomniany?

Wczesne odpieluchowanie

Kiedy byłam młodą i niczego nieświadomą mężatką, przyszłą matką, zdarzało mi się czytać przeróżne poradniki z gatunku „jak mądrze i zdrowo wychowywać dziecko”. W jednym z nich przeczytałam, że istnieje coś takiego, jak wczesne odpieluchowanie niemowlaka, polegające na tym, żeby tego zupełnie nieporadnego berbecia sadzać na nocniku często i w pewnym sensie profilaktycznie. Uważna matka lub inny opiekun ma po prostu być stale na posterunku i kiedy na twarzy potomka wypatrzy grymas bądź oznakę zamyślenia (skłaniającą do refleksji, że może właśnie teraz przystępuje do procesu WYDALANIA), należy natychmiast obezwładnić i rozebrać delikwenta, posadzić na nocniku i umożliwić mu finalizację procesu właśnie w takich okolicznościach.

Czytając tego typu poradniki byłam przekonana o ich genialności i nawet miałam czelność wygłaszać swe mądrości w obecności osób, które doświadczyły już rodzicielstwa.

Do dziś nie wiem, jak to w ogóle możliwe, że nikt z doświadczonych rodziców nie rzucił we mnie wówczas garstką śmiechu, ani nawet nie zamknął mi ust znanym i wytartym hasłem „pogadamy, jak będziesz miała dzieci”.  Okazało się bowiem, że mimo iż niektórzy rodzice żegnają się z pieluchami zanim bobas zacznie dobrze chodzić, mnie to nie było dane. Z tego miejsca chciałabym przeprosić wszystkie koleżanki i kolegów, którzy mogli zostać wówczas dotknięci moją nocnikowo-pieluchową ignorancją.

Dlaczego to takie ważne?

Mam wrażenie, że temat odpieluchowania to kolejny etap rodzicielskiego wyścigu zbrojeń. Wszyscy patrzą wszystkim na ręce, a gdy któremuś przez przypadek uda się sprowadzić dziecięcą kupę bezpośrednio do nocnika, stawia wyzwanie pozostałym. Co więcej, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że odpieluchowanie spędza sen z powiek nie tyle samym rodzicom, co głównie starszym pokoleniom, czyli babciom i dziadkom naszych dzieci oraz ich znajomym i dalszej rodzinie. Pampersy w pewnym stopniu stały się przekleństwem naszego pokolenia. Z jednej strony babcie nam ich zazdroszczą, bo jednak pampers na pupie choć odrobinę pozwala wierzyć młodym rodzicom, że ich nocny sen może trwać dłużej niż 30 minut, a z drugiej potępiają nas za to, że ich w ogóle używamy. Ile razy słyszałam, że teraz kobiety mają łatwiej, bo kiedyś pieluchy trzeba było prać po każdym użyciu i byle kropla moczu od razu budziła śpiące dziecko. Ile razy pod adresem współczesnych niemowląt, za ich plecami naturalnie, padały słowa, że jakby poczuło jedno z drugim jak jest nieprzyjemnie siedzieć mokrej pielusze tetrowej, to zaraz chętniej siadałyby na nocnik. Nie zliczę ile razy i z ilu źródeł słyszałam, że ja i dzieci „za moich czasów”, sikały na nocnik chwilę po tym, jak kończyły roczek, a moich nie sposób do tego zmusić.

Jak zacząć odpieluchowywać?

Moje rozległe doświadczenia rodzicielskie każą stwierdzić, że najlepsza na odpieluchowanie jest druga pełnia księżyca po równonocy wiosennej… Oczywiście żart i kpina. Moje rodzicielskie doświadczenia w żadnym wypadku nie są rozległe. Moja grupa testowa składa się z dwójki reprezentantów obu płci i nie jest w żadnym wypadku miarodajna. Mogę za to opisać swoje doświadczenia, być może komuś zwyczajnie zrobi się odrobinę lepiej i lżej na sercu. Przy pierwszym dziecku chciałam być najlepszą i najbardziej przykładną matką, a nocnik pojawił się w moim domu, jak tylko syn zaczął dobrze siedzieć. Miałam zamiar właśnie wypatrywać wspomnianego znaku na jego facjacie i czym prędzej sadzać go na nocniku.

Co z tego wyszło? Zupełnie nic! Moje dziecko w żadnym momencie nie współpracowało z nocnikiem.

Nigdy. Ani w domu ani w żłobku. Nikt go nie zmuszał, nie przeżył także żadnej nocnikowej traumy z gatunku „a teraz będziesz tu siedział, dopóki nie zrobisz siku!”. On po prostu poczuł do nocnika ogromną niechęć od pierwszego wejrzenia i nigdy na nim nie usiadł. Kiedy nawet próbowaliśmy go posadzić, to robił mostek nad nocnikiem, aby w żadnym wypadku go nie dotknąć. Ze żłobka też otrzymaliśmy informację, że młody reaguje na nocnik taka alergią, że już panie zaniechały wszelkich prób. Kiedy nie wyszło mi z nocnikiem, chciałam spróbować opcji „bez pampersa”, ale szybko się poddałam. Syn zupełnie nic sobie nie robił z faktu, że ma mokre ubrania i tylko ja dostawałam szału. Kolejna próba, przeprowadzona latem także nie przyniosła rezultatów. Lato jest dobre dlatego, że dzieciaki puszczone pół-nago nie przeziębiają się tak łatwo. Mój potomek uczynił sobie wówczas z oddawania moczu wspaniałą zabawę i nie zamierzał celować do nocnika. Kolejna próba i kolejna porażka. Jak żyć? Co dalej? Jak walczyć w tym wyścigu zbrojeń, kiedy mój żołnierz ewidentnie przeprowadza sabotaż?

Kiedy odpieluchować?

Odpowiedź jest banalna- kiedy dziecko samo będzie na to gotowe. Ponieważ wszystkie moje wcześniejsze próby odpieluchowania sprowadzały się faktycznie do walki z wiatrakami, po prostu odpuściłam. Przeczytałam gdzieś pokrzepiający tekst, że na pytanie, „kiedy w końcu odpieluchujemy Młodego??”, powinnam z uśmiechem odpowiadać „w swoim czasie, ale bez obaw, nie słyszałam, aby ktoś pisał maturę w pampersie” i naprawdę w to uwierzyłam. Zdałam sobie sprawę, że przez ten bezsensowny wyścig tylko się frustruję i złoszczę na niewinne dziecko. Po co mi to? I wiecie co się stało? Nic. Zupełnie nic.  Aż Młody faktycznie sam do tego dorósł. I nie musiałam czekać do gimnazjum, bez obaw. Miał wtedy może 2,5 roku i nagle zrozumiał, czego od niego oczekujemy. Umiał też wówczas powiedzieć, że nie chce korzystać z nocnika i zaczął od razu korzystać z normalnej toalety. Takim sposobem, dziecko, które praktycznie nigdy skutecznie nie usiadło na nocniku, z dnia na dzień po prostu porzuciło pieluchy i już nigdy, nawet na noc nie pozwoliło sobie założyć pampersa.

Czy można jakoś pomóc w tej nauce?

Na rynku dostępne jest mnóstwo akcesoriów, które mają ułatwić ten proces. Począwszy od kolorowych nocników, poprzez nocniki wygrywające wesołe melodyjki, kiedy tylko znajdzie się w nich zawartość, na pieluchach treningowych kończąc. Pieluchy treningowe wydają mi się wyjątkowo kuszące gdyż dzięki swojej budowie nie pozwalają, aby mocz wydostawał się na zewnątrz, ale już nie wchłaniają go tak jak pampersy i w ten sposób dają dziecku odczuć, jakie niedogodności niesie za sobą pełna pielucha. U niektórych te sposoby się sprawdzają, u innych nie, w związku z czym decyzję trzeba pozostawić rodzicom. Teraz czeka mnie drugi etap odpieluchowywania, bo moja młodsza latorośl już także jest w zaawansowanym (według niektórych) wieku, a nadal namiętnie korzysta z pampersa. Ona też doskonale wie do czego służy nocnik, co więcej, nawet dla zabawy często na nim siada, ale bez oczekiwanego skutku. Teraz jestem już tylko mądrzejsza o doświadczenie i nie daje się zwariować, a na dociekliwe pytania odpowiadam wspomnianym wcześniej zdaniem.

Dlatego Drodzy Rodzice, planujący poświęcić majówkę na odpieluchowanie potomka, życzę Wam dużo cierpliwości, wytrwałości, ale też dystansu i spokoju. Jeśli się uda, to super, a jeśli nie, to gwarantuję, że przyjdzie na to czas.

Dzieci

Nauka angielskiego dla dzieci / Dlaczego warto zapisać dziecko do Novakid?

13 września 2024 / The Mother Mag

Początek roku szkolnego to doskonały moment na wprowadzenie nowych aktywności, które pomogą dzieciom rozwijać się zarówno w szkole, jak i poza nią.

W redakcji The Mother MAG od dawna jesteśmy przekonani, że znajomość języka angielskiego jest jedną z kluczowych umiejętności we współczesnym świecie.

Postanowiliśmy więc przetestować jedną z czołowych platform do nauki angielskiego online – Novakid. Jak wypadł nasz mały tester? Już po kilku miesiącach zajęć możemy z pełnym przekonaniem powiedzieć, że to strzał w dziesiątkę! Ale przejdźmy do szczegółów.

Elastyczność – idealna dla zapracowanych rodzin

Jedną z rzeczy, która od samego początku najbardziej nam się spodobała w Novakid, jest elastyczność w planowaniu zajęć. Jako rodzice doskonale wiemy, że życie bywa nieprzewidywalne – wakacyjne wyjazdy, nagłe choroby czy inne obowiązki często zmuszają do zmiany planów. W Novakid nie stanowi to żadnego problemu. W każdej chwili możemy przełożyć zajęcia na inny termin, co sprawia, że organizacja dnia staje się znacznie łatwiejsza. Możliwość dostosowania lekcji do dynamicznego trybu życia rodziny to dla nas ogromny plus.

Personalizacja nauki – wybór idealnego nauczyciela

Kolejną zaletą jest opcja zmiany nauczyciela. Na platformie Novakid dziecko ma możliwość wypróbowania zajęć z różnymi native speakerami i wybrania osoby, z którą najlepiej się komunikuje i czuje komfortowo. Nasz mały tester na początku był nieco onieśmielony, ale po lekcji próbnej zdecydował się kontynuować zajęcia z nauczycielką, z którą od razu znalazł wspólny język. Możliwość takiej zmiany to duży atut, który daje poczucie, że nauka jest dostosowana do indywidualnych potrzeb dziecka.

Zanurzenie w języku – nauka poprzez zabawę

Novakid to platforma, gdzie nauka odbywa się wyłącznie w języku angielskim, a nauczyciele nie mówią po polsku. Choć na początku może to wydawać się wyzwaniem, szybko okazało się, że to klucz do sukcesu. Nasz tester na razie ukończył pierwszy etap programu, a mimo początkowej niepewności z każdą lekcją coraz pewniej używa nowych słów i zwrotów.

Ważnym elementem, który wyjątkowo spodobał się naszemu testerowi, są zajęcia domowe. Są one zaprojektowane w formie zabawy, co sprawia, że dziecko chętnie poświęca im czas. Gry, puzzle, historyjki – wszystkie te aktywności w naturalny sposób wspierają naukę języka. Dzięki temu dziecko uczy się, bawiąc, co dodatkowo wzmacnia efekty zajęć. Co więcej, platforma Novakid umożliwia logowanie się o dowolnej porze i korzystanie z materiałów edukacyjnych poza zaplanowanymi lekcjami. Nasz mały tester z radością spędza czas na samodzielnych ćwiczeniach, powtarzając zwroty i ucząc się nowych wyrażeń w sposób, który jest dla niego atrakcyjny.

Angielski to inwestycja w przyszłość

Dlaczego warto zacząć naukę języka angielskiego tak wcześnie? Znajomość angielskiego otwiera dzieciom drzwi do wielu możliwości, zarówno w edukacji, jak i w przyszłej karierze. To nie tylko narzędzie komunikacji, ale także sposób na rozwój poznawczy, wspierający kreatywne myślenie i umiejętność rozwiązywania problemów. Nauka języka wpływa również na rozwój umiejętności społecznych, pozwalając dzieciom lepiej rozumieć różnorodność kulturową i nawiązywać relacje z rówieśnikami z różnych części świata.

Początek roku szkolnego – idealny czas na start

Rok szkolny to doskonały moment na rozpoczęcie przygody z angielskim. Dzieci wracają do nauki z energią i motywacją, a nowy przedmiot w harmonogramie może być dla nich świetną odskocznią od codziennych zajęć szkolnych. W Novakid każdy etap nauki jest dokładnie zaplanowany, co daje rodzicom pewność, że ich dziecko idzie właściwą ścieżką rozwoju językowego.

Dzięki elastyczności, interaktywnym materiałom i możliwości personalizacji zajęć, Novakid jest świetnym wyborem dla dzieci w każdym wieku, a rok szkolny to idealny moment, aby rozpocząć tę przygodę.

Zapraszamy do przeczytania więcej!

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o szkole Novakid, koniecznie zajrzyj do naszego poprzedniego artykułu, w którym dokładniej opisujemy strukturę zajęć i nasze pierwsze wrażenia. Znajdziesz tam szczegóły na temat tego, jak działa platforma i dlaczego tak bardzo polecamy ją wszystkim rodzicom.

This error message is only visible to WordPress admins

Error: No connected account.

Please go to the Instagram Feed settings page to connect an account.

Mother-Life Balance to zdecydowanie mój plan na macierzyństwo po urodzeniu drugiego dziecka.

Sylwia Luks

The Mother Mag to mój ulubiony magazyn z którego czerpię wiele porad życiowych oraz wartościowych treści!

Leszek Kledzik

The Mother Mag logo