Środkowa Europa. Polska. Poznań. Park Sołacki. Połowa kwietnia. Na dworze blisko 23 stopnie na plusie. Idę z córką parkową alejką i co chwila trafia mnie szlag. Bo jak inaczej opisać sytuację, w której mijam kolejną kobietę z wózkiem (nie zawsze mamę) i mam ochotę ją rozszarpać. Mijam kobiety na skraju wytrzymałości, które nie wiedzą co mają zrobić z dziećmi, które mają już wszystko, a mimo tego zanoszą się płaczem. No tak, dzieci czasem bez powodu też płaczą. Szczególnie „bez powodu” płaczą te, które są przegrzewane. Bo nie powiecie mi chyba że czapka, kurtka i kocyk jest normalnym ubiorem dla malucha w takiej aurze pogodowej…
Zazwyczaj staram się nie oceniać. Nie komentować. Powstrzymać na wodzy wszelkie „życzliwe” rady, bo wiem, że sama za nimi nie przepadam. Wiem, jak ciężko jest wychowywać dziecko i wiem, że wszelkie uwagi z boku bardzo ranią i bolą. Ba! W 99% są niepotrzebne, bo każda mama ma swój instynkt i wie, jak chce ukształtować swoje dziecko. Więc i ja nie wtrącam się w wychowywanie obcych dzieci, chyba że ktoś poprosi mnie o radę. Korzystając jednak z możliwości, jakie daje mi Internet, chciałam wystosować apel do rodziców, babć i dziadków, cioć, wujków i wszelakiej populacji opiekującej się dziećmi: PRZESTAŃCIE JE PRZEGRZEWAĆ!
To naprawdę boli moje oczy i uszy, kiedy widzę kobietę paradującą z wózkiem, w krótkim rękawku, cienkich spodniach czy przewiewnej spódnicy i dziecko zakapućkane w takich betach, że zastanawiam się, czy na pewno tam jest.
Utwierdza mnie w przekonaniu jedynie jego płacz. Desperacki płacz, który mówi – mi też jest gorąco. Ja wiem, że wiele poradników mówi, żeby małemu dziecku zakładać jedną warstwę więcej, niż Ty masz na sobie. Ale czy aby na pewno tą warstwą w tak piękny słoneczny dzień jak dzisiaj powinna być kurtka lub ciepła kamizelka?! A do tego jeszcze kocyk na nogi, no bo przecież jak zaśnie, to będzie mu zimno… Aaaa! To woła o pomstę do nieba! I jeszcze te nieszczęsne czapeczki…
Swoją drogą, czy wiecie, że od „zawiania”, dziecko nie będzie miało zapalenia ucha?
Tak właśnie! To mit, powtarzany przez nasze mamy i babcie, które skrupulatnie naciągają czapeczki na uszy swoich wnucząt nawet przy takim upale jak dziś. Bo przecież wieje wiatr… A już wiele lat temu pediatrzy dowiedli, że nie ma czegoś takiego jak „zawianie uszu”! Ucho jest zbudowane w taki sposób, że nawet silny wiatr nie może po nim hulać, a zapalenie ucha wywołują bakterie i wirusy. Czapeczka, więc przy takiej pogodzie jak dziś, jest w wózku zbędna! No chyba, że maluch przebywa na słońcu, wtedy ochronna chustka czy czapka z daszkiem jest wskazana, a nawet konieczna.
Drodzy rodzice, dziadkowie i inne pokrewieństwo. Nie będę zwracać Wam uwagi na ulicy czy w parku, bo nie jestem wszystkowiedzącą Matką Polką, która rozumy pozjadała i chce Wam wręczyć czerwoną kartkę za takie, a nie inne traktowanie dzieci.
Zanim jednak ubierzecie swoje pociechy na spacer w najmodniejsze kurteczki w tym sezonie, zastanówcie się, czy przy 23 stopniach na plusie, chcielibyście mieć kocyk na nogach?
Nie sądzę… I właśnie dlatego moja córka, ku zdumieniu wielu przechodniów, chodziła dzisiaj w przewiewnej bawełnianej sukience z cienką chusteczką na głowie. Buty i rajstopy też jej ściągnęłam, kiedy wyszłyśmy na dwór. Biegając po piasku, wydawały mi się zupełnie zbędne. A jej roześmiana buzia utwierdziła mnie w przekonaniu, że tego właśnie było jej trzeba.