Ostatnio dostałam zaproszenie do uczestniczenia w wydarzeniu jakim jest Krąg Opowieści Porodowych. Brzmi przerażająco, prawda?
Zaproszenie nie przyszło do mnie z uwagi na to, że aspiruję do miana blogerki parentingowej, ani ze względu na to, że The Mother MAG wydał kolejny numer, w którym znalazł się mój felieton. Zaproszenie otrzymałam z bardziej prozaicznego, ale o wiele ważniejszego powodu.
Powodem tym jest fakt, że JESTEM MATKĄ.
Zazwyczaj bardzo powściągliwie podchodzę do kwestii internetowego matkowania. Co prawda czasem nawet ja nie wytrzymuję i udzielam złotych rad, za co później karcę się w myślach, bo przecież to, że coś się sprawdza u mnie, nie musi zaraz znaczyć, że mam prawo uszczęśliwiać cały świat narzucając mu moją wizję.
Co więcej, sama często oburzam się na objawy bycia matką zrzeszoną na różnych matczynych forach. To trochę hipokryzja, gdyż zdarza mi się uzyskać bardzo cenne informacje właśnie w drodze lektury podobnych forów, natomiast zazwyczaj dochodzę do przekonania, że jednak ta kobieca internetowa społeczność nagminnie ociera się o granice absurdu. Nie akceptuję wewnętrznie tego, że matki na forach pytają o totalne głupoty albo o rzeczy, które zwyczajnie same mogłyby sprawdzić, nawet w sieci lub koniecznie skonsultować z prawdziwym lekarzem.
Zupełnie nie wiem, czy to objawy nieporadności, czy lenistwa.
Abstrahując jednak od matczynej społeczności jaką znamy na co dzień. Gdzie matka matce wilkiem i matka matkę pogania, postanowiłam trochę bardziej wnikliwie przyjrzeć się tej całej inicjatywie. Sama idea Kręgu, jak już wspominałam wcześniej, wydała mi się odrobinę dziwna i przerażająca. Zupełnie nie wiem, kiedy mój mózg zaczął ją łączyć z kręgami w zbożu niewiadomego pochodzenia oraz filmem „Podziemny krąg”. W głowie przewijać zaczęły się także widziane przez całe życie migawki z materiałów filmowy nakręconych w „siedzibach” sekt oraz grupy wsparcia z amerykańskich filmów. I tak sobie dryfowałam w zupełnie abstrakcyjnych kierunkach, aż mnie olśniło i przeczytałam, co o tej inicjatywie piszą sami organizatorzy. I doznałam prawdziwej iluminacji. Bo o to, mimo, że wszystkie mamy inne pomysły na życie, na wychowanie, na zarabianie lub niezarabianie, inne przepisy i inne osobiste wytyczne żywieniowe, to faktycznie bycie matką nas łączy.
Okazuje się, że inicjatywa Kręgu istnieje w naszym kraju już od kilku lat i jej założenie, to stworzenie płaszczyzny, gdzie kobiety mogą podzielić się porodowymi doświadczeniami w odpowiedniej atmosferze.
Na stronie wydarzenia ujęte jest następująco „Główną zasadą Kręgów Opowieści Porodowych jest to, że dzielimy się pozytywnymi historiami, szukamy w nich elementów wzmacniających. Na spotkanie zapraszamy wszystkie Kobiety – zarówno te, które o byciu Mamą dopiero myślą, te, które Matkami wkrótce zostaną, jak i te, które Mamami już są – od miesiąca, roku, 10 lat czy więcej.”
Być może po prostu się starzeję i trochę wypieram mój naturalny status osoby aspołecznej ze świadomości. Być może jednak okazuje się, że kobieca społeczność jest tak głęboko zakorzenia w naszej świadomości lub podświadomości, że wszelkie próby jej wyparcia wcześniej czy później i tak skończą się fiaskiem.
Bo my kobiety możemy się na inne kobiety wkurzać, złościć, nie rozumieć ich oraz im zazdrościć, ale choćbyśmy starały się najmocniej na świecie, to jednak bez nich nie potrafimy żyć.
Bez tych relacji i tej cichej więzi. Faktycznie zrozumiałam to dopiero, kiedy miałam zostać matką. Wtedy dostrzegłam te niezaprzeczalną więź, jaka łączy mnie z poprzednimi pokoleniami i połączy mnie kiedyś z moją córką. Jakąś magię i niezaprzeczalny mistycyzm, który tkwi w dawaniu życia. Ja naprawdę nie potrzebuję chodzić z koleżankami na kawę i rozmawiać o malowaniu paznokci, nie muszę dostawać od nich namiarów na sklepy, gdzie są fajne przeceny, nie muszę ich widywać codziennie ani raz na tydzień. Muszę natomiast wiedzieć, że one tam są. Te moje kobiety. Że mogę na taką jedną czy drugą spojrzeć wymownie lub jedynie lakonicznie rzucić hasło „idą zęby”, żeby dostrzec to zrozumienie w ich oczach, to ciche porozumienie. Ten ból wspólnych, choć czasem odmiennych doświadczeń.
I dlatego wierzę, że to spotkanie ma sens.
Że pozwala nam wrócić do korzeni, kiedy to w pierwotnych społecznościach kobiety były dla siebie wsparciem i kopalnią wiedzy. Kiedy się łączyły i zrzeszały nawet nie po to, żeby razem uwalniać się z gorsetów i żądać równych wynagrodzeń, ale po to, aby się rozumieć i dawać sobie wzajemnie siłę. Ta siła w nas tkwi od pokoleń, to przez nią płonęły w średniowieczu stosy, to ją mamy teraz okazję odkryć na nowo.
Nie jestem organizatorką, a mimo to serdecznie zapraszam. Krąg opowieści porodowych najpewniej znajdziecie w każdym większym mieście już w najbliższy piątek 23.03.2018 r.
A jak dodam, że to inicjatywa wyłącznie dla kobiet i że można przynieść ciastka, to chyba już nic nie muszę tłumaczyć… 😉
ORGANIZATORKI :
MATRONATY: