Change font size Change site colors contrast
Smaki

Kilka słów o pieczeniu chleba i jego terapeutycznym działaniu

28 lutego 2018 / Magdalena Droń

Gotowanie i pieczenie zawsze mnie relaksowało.

To paradoksalne, ale po ciężkim dniu w pracy czy z dzieckiem, potrafię zniknąć na dwie godziny w kuchni tylko po to, żeby nie myśleć. Mężczyźni nazywają to swoim „pudełkiem nicości”. Mi do pełni szczęścia wystarczy dobry przepis, mąka, zakwas lub drożdże i ciepłe ciasto ugniatane pod ręką. A później już tylko zapach pieczonego chleba unoszący się po...

Gotowanie i pieczenie zawsze mnie relaksowało. To paradoksalne, ale po ciężkim dniu w pracy czy z dzieckiem, potrafię zniknąć na dwie godziny w kuchni tylko po to, żeby nie myśleć. Mężczyźni nazywają to swoim „pudełkiem nicości”. Mi do pełni szczęścia wystarczy dobry przepis, mąka, zakwas lub drożdże i ciepłe ciasto ugniatane pod ręką. A później już tylko zapach pieczonego chleba unoszący się po całym domu, który przenosi w krainę prawdziwej rozkoszy.

Słowem wstępu

Zanim przejdziesz dalej, radzę Ci zapoznać się z tą adnotacją: jeśli masz jakiekolwiek uczulenie na gluten, stosujesz dietę eliminacyjną albo dbasz o wagę i unikasz pieczywa – dla własnego bezpieczeństwa daruj sobie czytanie tego tekstu. Napisałam znacznie więcej ciekawych materiałów, które zawierają mniej alergenów, więc żeby nie narażać Cię na niepożądane skutki płynące z tego artykułu – odsyłam do nich. Reszcie z Was polecam błogą lekturę o czasach minionych, która w ustach współczesnej kobiety może zabrzmieć poniekąd baśniowo. A leciało to tak…

Ad rem

W dawnych czasach każda prawdziwa gospodyni piekła chleb. Robiły to też moje babcie i prababcie. Chociaż jak przez mgłę pamiętam swoje dzieciństwo, oczami wyobraźni widzę moje starsze krewne, które co kilka dni rozpalały drwa i przygotowywały zaczyn na chleb. Od małego uczona byłam szacunku do chleba. Wpajali mi go rodzice i dziadkowie, którzy dobrze wiedzieli, jak ciężko trzeba pracować, by zboże wyrosło, ile wysiłku kosztuje jego zebranie, a później przerobienie na mąkę. Pomyślcie, przecież do tej pory w wielu rodzinach życzymy sobie, by przy ognisku domowym nie zabrakło gospodarzom chleba. Jednak jest jeszcze jedna rzecz, o której warto przy tej okazji wspomnieć. Chociaż zwyczaj ten chyba całkowicie zanika we współczesnych domach (mimo tego, ja wciąż go kultywuję), jeszcze nasi dziadkowie i rodzice zanim przekroili chleb, obrzędowo, w poszanowaniu kreślili na bochenku krzyż, oddając tym samym cześć Bogu, który pozwolił im ten chleb spożywać. A dziś w tak wielu domach bezrefleksyjnie wyrzuca się ten dar do kosza…

Pieczenie chleba jest rytuałem

Chleb jest i zawsze będzie dla mnie świętością. Nic więc dziwnego, że do jego przygotowania podchodzę jak do pewnego mistycznego rytuału, który wprowadza mnie w zupełnie inny stan. A efekt tej kontemplacji i refleksji, zawsze przechodzi moje najśmielsze oczekiwania. Chociaż sama nie mogę pochwalić się piecem do pieczenia chleba z pięknymi kaflami i zapieckiem (jeśli kiedyś wybuduję dom, to z całą pewnością sobie taki sprawę), uwierzcie mi na słowo – nawet najlepszy sklepowy eko sreko chleb od szczęśliwego pana piekarza nie przebije własnoręcznego wypieku, w który włożycie całą swoją pasję i serce.  Być może już nie raz próbowałyście i zraziłyście się do tego. Sztuka pieczenia chleba nie jest łatwa. Ale przy odpowiednim nastawieniu i ustawianiu sobie poprzeczki coraz wyżej, Wam również wyjdzie! Wystarczy zacząć od prostych przepisów (które znajdziecie na końcu materiału) i stopniowo przechodzić do tych, które wymagają większej uwagi. To jak, spróbujecie?

Do pieczenia, gotowe – start!

Od czego zacząć? Od podstaw, a więc od dobrej jakości mąki. Wiadomo, nie wszyscy mogą pochwalić się sąsiadem młynarzem, który odsypie co nieco do woreczka. Nie wszyscy też mają dostęp do jakiekolwiek młyna w okolicy. Kupując więc mąkę stawiajcie raczej na produkty w sklepach z lokalną lub ekologiczną żywnością. Chociaż może się Wam to wydać dziwne – sprawdzajcie skład mąki. Ta znajdująca się na półkach w dyskontach bardzo często zawiera różne polepszacze i dodatki, takie jak kwas askorbinowy, preparaty enzymatyczne, barwniki, dodatki smakowe, zapachowe i inne cuda-wianki. Wpływają one na efekt końcowy wypieku, który daleki będzie od prawdziwie domowego chleba.

Przystępując do pieczenia chleba, pamiętajcie o kilku ważnych kwestiach. Mąka na chleb musi być ciepła przed pieczeniem! Najlepiej zostawić ją w kuchni na blacie na dzień, aby złapała temperaturę pokojową lub przy kaloryferze. Przed rozczynieniem ciasta przesiej mąkę przez sito bardzo dokładnie! Jeśli chcesz upiec chleb z mąki żytniej (lub z jej przewagą), będziesz potrzebować zakwas (przefermentowany rozczyn z mąki i wody) podobny do tego, który można kupić/zrobić na żurek. Zakwas powoduje szybsze wyrastanie chleba, poprawia jego strukturę i dłużej zachowuje świeżość pieczywa. Przepisów na jego wykonanie jest wiele, ja odsyłam instrukcji krok po kroku, która powinna przekonać do pierwszego bochenka chleba na zakwasie nawet najbardziej opornych i wątpiących: https://www.mojewypieki.com/przepis/zakwas. To naprawdę nie jest trudne!

Kiedy mamy już wszystkie potrzebne składniki i odrobinę wolnego czasu, możemy przystąpić do pracy.

I nie mam tu na myśli wrzucenia wszystkich potrzebnych składników do maszyny do chleba i czekania na gotowy produkt. Mówię tu o niespiesznym, samodzielnym wyrabianiu chleba, które wymaga czasu i mnóstwa miłości. Popatrzmy na cały ten proces z perspektywy naszej historii, której należy się szacunek. Kiedyś chleb wyrabiany był w dzieży chlebowej lub w niecce, które wykonywane były z dębowych desek. Prawdziwa gospodyni musiała mieć swoją dzieżę, wierzono bowiem, że pożyczanie takiej misy zabiera z domostwa szczęście i dostatek. To właśnie w dzieży zawsze zostawał zakwas na następne pieczenie. Naczynie to objęte było wielką czcią – podstawiano ją jako oparcie pod stół wigilijny, w dzień ślubu siadała na niej panna młoda podczas oczepin, a na jej wieku gościł tradycyjny kołacz weselny. Pamiętając o tym, z wielkim namaszczeniem kontempluję chwilę, w której dotykam ciasta chlebowego i może właśnie to jest moim kluczem do pełnego relaksu i wewnętrznego spokoju?

Niech dom pachnie chlebem

No dobrze powiecie, ale kiedy zaczniemy piec? Jeśli macie w swojej kuchni wszystko – możecie nawet zaraz. Znakomite książki Daniela Stevensa, Petera Reinharta, Anne Sheasby, Jima Lahey’a, Chada Robertsona czy Jeffrey’a Hamelmana pełne są inspiracji, w których każdy znajdzie coś dla siebie, nawet na początek. A Internet? Aż roi się w nim od wskazówek i przepisów, których grzechem byłoby nie spróbować. Na początek więc polecam Wam jeden z najprostszych i najlepszych przepisów chlebowych jakie znam, zaczerpnięty ponownie z portalu Moje Wypieki. Chleb prosty, pyszny, chrupiący, a przede wszystkim – domowy.

Prosty chleb pszenny

Składniki na 1 bochenek:

  • 700 g mąki pszennej chlebowej
  • 2 łyżeczki soli
  • 25 g masła, roztopionego
  • 1 saszetka suchych drożdży (7 g) lub 14 g drożdży świeżych
  • 1 łyżeczka cukru
  • 150 ml letniego mleka
  • 300 ml letniej wody

Mąkę pszenną przesiej i wymieszaj z rozczynem (lub od razu wymieszaj z suchymi drożdżami). Dodaj resztę składników i zacznij wyrabiać, pod koniec dodając roztopiony tłuszcz. Ciasto powinno być miękkie i elastyczne.

Uformuj z niego kulę, włóż do oprószonej mąką miski. Odstaw w ciepłe miejsce i przykryj miskę ręczniczkiem kuchennym. Czekaj aż do podwojenia objętości (około 1,5 godziny).

Kiedy ciasto wyrośnie, uderz w nie pięścią, ponownie lekko wyrób i uformuj owalny bochenek. Następnie wyłóż na blachę oprószoną mąką i przykryj ściereczką. Zostaw chleb na 30 minut (lub dłużej) w ciepłym miejscu, do podwojenia objętości.

Przed włożeniem chleba do pieca, używając ostrego noża, natnij go kilkakrotnie i oprósz mąką.

Piekarnik rozgrzej do 230ºC i piecz bochenek przez 10 minut. Następnie zmniejsz temperaturę do 200ºC i piecz kolejne 20 – 25 minut.

Gotowy chleb jest wyrośnięty, brązowy i brzmi głucho po uderzeniu od spodu. Studź go na kratce.

 


Designed by Valeria_Aksakova / Freepik

Felieton

Więź ojca i córki – dlaczego warto ją pielęgnować od najmłodszych lat

3 kwietnia 2018 / Magdalena Droń

Żyjemy w czasach, w których samotne wychowywanie dziecka przez matkę nikogo już nie dziwi.

Domeną naszej cywilizacji jest niechęć do formalizowania związków, skutkiem czego dzieci dorastające w wolnych związkach wychowywane są przez wielu „wujków”.  „Normalnym” stało się też, że ojciec wyjeżdża do pracy za granicę i widuje swoje dzieci raz na dwa tygodnie. Nawet jeśli tata jest przy dzieciach, nie wie w jaki...

Żyjemy w czasach, w których samotne wychowywanie dziecka przez matkę nikogo już nie dziwi. Domeną naszej cywilizacji jest niechęć do formalizowania związków, skutkiem czego dzieci dorastające w wolnych związkach wychowywane są przez wielu „wujków”.  „Normalnym” stało się też, że ojciec wyjeżdża do pracy za granicę i widuje swoje dzieci raz na dwa tygodnie. Nawet jeśli tata jest przy dzieciach, nie wie w jaki sposób zbudować z nimi właściwą relację, nie radzi sobie ze swoją rolą. Brakuje mu pozytywnych wzorców ojca, przez co jego rola ogranicza się do finansowego zabezpieczenia rodziny.

W całym tym cywilizacyjnym pędzie, który zmierza w dość dziwnym kierunku, zapominamy o najważniejszym – o dzieciach, które już od samego początku chłoną niczym gąbka i tworzą sobie bazę późniejszych zachowań, decyzji i relacji z innymi ludźmi. Jak zatem zadbać o to, by wychować je na świadomych i szczęśliwych ludzi? I jaką rolę odgrywa w tym wszystkim ojciec?

Ojciec zawsze będzie pierwszym i najważniejszym mężczyzną życia swojej córki. Niezależnie od tego, w jakim stopniu w nim uczestniczy, to właśnie jego relacja z pociechą będzie miała wpływ na późniejsze wybory młodej kobiety. Choć wydawać się to może dziwne, to tata uczy swoją córę kobiecości, tłumaczy jej, czym jest miłość i jak nawiązywać zdrowe relacje z innymi ludźmi. To od ojca zależy, czy córka stanie się pewną siebie, świadomą kobietą, czy też będzie w siebie wątpić i mieć problemy w związkach z mężczyznami w dorosłym życiu.

Trudne początki

Więź między matką a córką już od początku jest oczywista i niepodważalna. Biologicznie współistniejemy przez dziewięć miesięcy, a poza tym – łączy nas tak zwana „solidarność jajników”. Na starcie mamy więc znacznie łatwiej niż ojcowie dziewczynek. I wcale nie chodzi tylko o tożsamość płci, ale o to, że mężczyznom znacznie trudniej ośmielić się do czułych słów czy nowych gestów względem małej istoty. Dla wielu z nich są one po prostu niemęskie, choć całe szczęście w tej materii z biegiem lat wiele się zmienia. Z czasem większość panów przestaje się peszyć. Zachęceni małym rozwijającym się na ich oczach kwiatuszkiem, uroczą królewną, która wita ich każdego ranka z uśmiechem na ustach, stają się ich najwierniejszymi poddanymi, tracąc doszczętnie głowę na punkcie swoich córek. Nie zawsze jednak jest tak bajkowo…

Pierwsze wspólne kroki

Badacze zgodnie przyznają, że to właśnie między 2 a 4 rokiem życia dziewczynka zaczyna nawiązywać silną więź z ojcem. W tym momencie kształtują się w niej odpowiedzi na istotne życiowe pytania. Jeśli ojciec pozwoli jej na samodzielność, na popełnianie błędów i własne odkrywanie otaczającego ją świata, będąc przy tym zawsze obok, zmniejszy niepewność dziewczynki i zwiększy jej zaufanie do siebie oraz nabywanych umiejętności. To właśnie takie bezpośrednie zaangażowanie ojca i udzielanie autentycznego wsparcia pomagają w budowaniu właściwych życiowych postaw, które w dalszym życiu będą już tylko ewoluować.

Tata inny niż mama

Gdyby ktoś popatrzył na moje dzieciństwo z boku, powiedziałby, że wychowałam się w rozbitej rodzinie. Nigdy nie patrzyłam na to z tej perspektywy. Chociaż jestem córką marynarza, zawsze czułam obecność mojego taty. Nawet jeśli nie było go w domu bardzo, bardzo długo. Nie odczuwałam jego braku, chociaż moje dzieciństwo nie przypadało na okres wideorozmów czy skajpowania. A i wiadomo jak w latach 90-ych było z telefonią komórkową w Polsce. Mniejsza o to. Co miało na to wpływ? Niebagatelną rolę odegrało zaangażowanie mojej mamy, opieka babci czy cioć, ale chyba najważniejsze było to, że kiedy już tata pojawiał się w domu na te kilka dni w miesiącu, był w pełni obecny. Zawsze wtedy, gdy go potrzebowałam. I chociaż na swój męski sposób wyrażał uczucia i nie uzewnętrzniał się tak spontanicznie i bezpośrednio jak robią to kobiety, jego uwaga i reakcja na każdy mój gest wywarła ogromny wpływ na kształtowanie mojej osobowości i kobiecości.

Tak wiele się dzisiaj mówi o docenianiu swoich dzieci.

O tym, by zaszczepiać w nich od początku poczucie własnej wartości. I chociaż tata te dwadzieścia parę lat temu nie czytał rodzicielskich poradników i portali, poprzez swoje zachowanie, właśnie to robił. Tata zawsze mnie doceniał i kochał taką, jaka jestem. Nie tylko pod względem intelektualnym i duchowym, ale również wizualnym. Prawił komplementy, chwalił i zauważał nawet najmniejszą zmianę w wyglądzie. Nic więc dziwnego, że zaszczepił we mnie zdrowe poczucie własnej wartości i dodał pewności siebie. Bo właśnie docenianie kobiecości swojej córki od najmłodszych lat wpływa na samoakceptację dziewczynki w późniejszym wieku.

To dzięki tacie, którego względy podświadomie próbowałam pozyskać od najmłodszych lat, nauczyłam się budowania właściwych relacji z otaczającymi mnie ludźmi. To tata, który chętnie mnie tulił, był czuły i wrażliwy na moje potrzeby sprawił, że nauczyłam się, czego mogę oczekiwać względem innych mężczyzn i jak powinna wyglądać zdrowa relacja. Tata, tworzący długoletni związek małżeński z moją mamą, nauczył mnie też, jaki szacunek należy się kobiecie. Bo to właśnie z obserwacji relacji pomiędzy ojcem i matką dziewczynka tworzy wizję związku kobiety i mężczyzny. Dlatego dobry ojciec to taki, który poprzez swoją relację pokazuje, jak należy traktować kobietę, nawet jeśli nie jest już jej mężem. Po rozwodzie też przecież można darzyć szacunkiem swoją byłą partnerkę, a tak niewielu ojców to robi.

Tato nauczył mnie, czym jest ambicja i dążenie do spełnienia swoich marzeń.

Chociaż nie ma wyższego wykształcenia, zawsze zachęcał mnie i dopingował w nauce, przed szkolnymi olimpiadami i na konkursach recytatorskich. On również pomagał wyznaczać sobie dalsze życiowe cele. Otwierał, na tyle, na ile mógł, przede mną nowe możliwości i wierzył we mnie, nawet wtedy, kiedy inni dawno by zwątpili.

Za to wszystko jestem mu niewymownie wdzięczna.

Zachwiane podstawy

Zastanawiałaś się kiedykolwiek, skąd wzięła się Twoja niska samoocena, niepewność w relacjach z innymi, szczególnie mężczyznami, a może nawet brak poczucia własnej wartości? Naukowcy zgodnie uznają, że z dużym prawdopodobieństwem związane jest to z brakiem ojca lub jego zaangażowania w Twoim życiu. Dróg interpretacji jest wiele. Być może idealizujesz swojego ojca na tyle, że każdy potencjalny partner nie spełnia kryteriów i nie potrafi sprostać Twoim wymaganiom? A może szybko rozpoczęłaś współżycie seksualne i często wchodzisz w nowe związki, bo podświadomie szukasz tej namiastki miłości ojca, której nigdy nie zaznałaś? Zły ojciec mógł sprawić również, że nie jesteś w stanie zaufać żadnemu mężczyźnie i we wszystkich kontaktach jesteś zdystansowana i zamknięta. Możliwości jest wiele, jednak to właśnie problemy w relacjach rodzinnych bardzo często odbijają się w naszym późniejszym życiu. Spójrzmy na przykłady.

Czas wielkiej próby

Współczesne kobiety są pewne siebie, dobrze wykształcone i coraz lepiej zarabiają. Zatracają cechy do tej pory kojarzone z kobiecością i to one dominują w związkach. Nic więc dziwnego, że ojciec XXI wieku tylko w córce znaleźć może osobę delikatną i kruchą, niczym „prawdziwa kobieta”. Tatusiowe są więc często na każde skinienie księżniczek, kochają je bezwarunkowo i spełniają wszystkie zachcianki, co w późniejszym wieku negatywnie odbija się na życiu młodej kobiety. Nie musisz długo zastanawiać się nad znajomą, która związała się z facetem podobnym do swojego nadskakującego ojca, a mimo to jest nieszczęśliwa, prawda? Psychologowie są zgodni, że to właśnie „nadmierna miłość” ojca buduje w świadomości dziewczynki obraz mężczyzny słabego, uległego i pokornego, który nigdy nie będzie w stanie zadowolić takiej kobiety. Tak naprawdę szuka kogoś zupełnie innego, silnego, ale minie trochę czasu, zanim zda sobie z tego sprawę…

Czasem ogromnej próby dla ojców jest okres dojrzewania. Dla ojca małej księżniczki zawsze będzie to wstrząs i bolesne przeżycie. Inaczej zaś zareaguje ojciec oschły i niedostępny, który nie tylko może nie zaakceptować rozwijającej się kobiecości, ale także potraktować zachowanie córki jak zdradę. Typ ojca zamkniętego, nieokazującego uczuć wychowuje dziecko, które rozpaczliwie tęskni za bliskością. Nic więc dziwnego, że w późniejszym wieku wikła się w przypadkowe związki z facetami, którzy okażą jej jakiekolwiek, choćby najmniejsze zainteresowanie. Takie kobiety statystycznie częściej wiążą się ze starszymi mężczyznami i w młodszym wieku zostają matkami.

Model mieszany, czyli odkrywaj ojcostwo po swojemu

Dziś mam możliwość obserwowania na nowo budującej się relacji ojciec-córka między moimi najbliższymi. Patrzę na lubego i naszą córkę z ogromną radością w sercu. Przede wszystkim dlatego, że pomimo początkowych obaw (nie mówił do brzuszka, nie wykazywał nadmiernego entuzjazmu podczas ciąży, itp.), dziś szaleje na punkcie swojej królewny. I choć też nie czytał poradników dla tatusiów, a wzorce wyniesione z domu dalekie są od ideału, stara się jak może nieba jej przychylić. Ba! W wielu kwestiach jest znacznie lepszy niż ja – bardziej opanowany i cierpliwy. To tata jest u nas w domu od czytania książeczki przed snem, tata kąpie, tata tańczy najlepiej. Chociaż nasza córka ma niespełna dwa lata, wiem, że jest z nim niesamowicie szczęśliwa. A chyba o to na koniec dnia chodzi – by budować w dziecku każdego dnia prawdziwą radość. Niekoniecznie popartą książkową wiedzą o wychowywaniu dzieci, a wewnętrzną intuicją, którą Kamil niezaprzeczalnie ma.

Apel do tatusiów!

Ojcowie, zachęcajcie swoje córeczki od najmłodszych lat do podążania za dziecięcą ciekawością, testowania tego, co nieznane i odważnego podejmowania decyzji. Pozwalajcie im czasem popełniać błędy. Nigdy nie odmawiajcie, jeśli poproszą Was o pomoc lub radę. Zawsze patrzcie im głęboko w oczy. Wykazujcie się cierpliwością, gdy uczycie je nowych rzeczy. Znajdźcie coś, co możecie robić tylko we dwoje. Tańczcie razem! Śmiejcie się. I płaczcie, kiedy zajdzie taka potrzeba. Nigdy nie jest za późno, na budowanie wspólnej więzi. Wasze córki tylko na to czekają…

This error message is only visible to WordPress admins

Error: No connected account.

Please go to the Instagram Feed settings page to connect an account.

Mother-Life Balance to zdecydowanie mój plan na macierzyństwo po urodzeniu drugiego dziecka.

Sylwia Luks

The Mother Mag to mój ulubiony magazyn z którego czerpię wiele porad życiowych oraz wartościowych treści!

Leszek Kledzik

The Mother Mag logo