Change font size Change site colors contrast
Felieton

Poczuj swój gejzer szczęśliwości

24 października 2023 / Agnieszka Jabłońska

Jesień to doskonały czas, by chwilę porozmyślać.

Szczególnie gdy pada deszcz, za oknem jest, delikatnie mówiąc, ponuro, a herbata z miodem i sokiem malinowym ma moc. Zastanawiałaś się może ostatnio, co sprawia, że czujesz się szczęśliwa? Jakie momenty i chwile w twoim życiu powodują, że błyszczą ci się oczy? Czy to spojrzenie partnera, który patrzy na ciebie, jakby świat nie istniał? Czy to...

Jesień to doskonały czas, by chwilę porozmyślać. Szczególnie gdy pada deszcz, za oknem jest, delikatnie mówiąc, ponuro, a herbata z miodem i sokiem malinowym ma moc. Zastanawiałaś się może ostatnio, co sprawia, że czujesz się szczęśliwa? Jakie momenty i chwile w twoim życiu powodują, że błyszczą ci się oczy?

Czy to spojrzenie partnera, który patrzy na ciebie, jakby świat nie istniał? Czy to moment, gdy twoja córka zarzuca ci ręce na szyję i wtula w ciebie zmarznięty podczas spaceru nos? Wiesz, to są naprawdę cudowne, piękne momenty. Chwile warte zapamiętania.

Ja również wykorzystuję jesień na rozmyślania, gdy idę i wdycham zapach mokrych liści lub patrzę na pędzących kierowców. Wczoraj na przykład miałam wyśmienity humor, byłam w doskonałym nastroju. Zaczęłam się zastanawiać, z czego to wynika. Jaki wpływ ma na mnie zachowanie moich bliskich i doszłam do wniosku, że do dobrego samopoczucia potrzebuję przede wszystkim domowego spokoju, ale nie tylko.

Skąd bierze się twoje szczęście? Myślę, że prawdziwy gejzer twojej szczęśliwości, czyli zapadka, którą wystarczy uruchomić, znajduje się dużo bliżej niż myślisz… w tobie.   

Każda z nas nosi w sobie ogromny potencjał, by być po prostu nieprzyzwoicie szczęśliwą. Wiem, że bałagan w kuchni (cholera, wieczorem leciałam z nóg), wstawanie po ciemku, szukanie po omacku okularów (dlatego szkła są rano zawsze brudne?!)  jakoś nijak się mają do ciepłej kawy wypijanej niespiesznie w pachnącej pościeli (ha, ha, ha – powiedziała młoda mama), powolnego przeciągania i rwania na małe kawałeczki idealnie wypielęgnowanymi palcami (buahaha – zawyła mama 2-latka) chrupiącego croissanta.

Na zajęciach jogi, na których mam przyjemność bywać w każdą sobotę (tak, w każdą sobotę pokonuję mojego wewnętrznego lenia i o 8.30 jestem na macie) nasza nauczycielka, gdy chce, abyśmy się wyprostowały, przypomina nam o czubku głowy i przyczepionym do niej sznurku. Jeśli wyobrazisz sobie, że ktoś pociąga Cię za tę sznurek, możesz się cała wydłużyć i przyjemnie rozciągnąć swój kręgosłup. Myślę, że ten sam sznurek możesz wykorzystać do bycia szczęśliwą!  Za każdym razem, gdy poczujesz, że zamieniasz się w nieszczęśliwą marudę (marudus pospolitus kobietus), pociągnij do góry za swój sznurek połączony z gejzerem szczęśliwości i uruchom fontannę dobrych emocji.

W każdym dniu możesz znaleźć coś, co sprawi, że twoje serce zamieni są w wielką pluszowo –puszystą masę, a ty będziesz musiała zasłaniać usta ręką, żeby szarzy i zmęczeni ludzie nie czuli się zaatakowani twoim uśmiechem.

Jak pomóc dziecku odczuwać szczęście?

Tak sobie pomyślałam, że same mamy ze szczęściem na bakier, a co więcej, nie uczymy naszych dzieci docierania do ich gejzeru szczęśliwości. Rzadko mówimy głośno o tym, że czujemy się spełnione, kompletne, że jest nam tak dobrze na domowej kanapie, jak na najlepszej rajskiej plaży. A nawet lepiej, bo tam nad ciepłym morzem na pewno nie mają ściany wystawowej z najpiękniejszymi rysunkami dinozaurów na całym świecie. Łatwiej narzekać, że grypa w przedszkolu, szeptać z mężem wieczorem o problemach w pracy, czy przecierać nad barszczem zmęczone oczy. Myślimy, że one tego nie widzą, nie przeżywają na swój sposób. Wydaje nam się, że z człowiekiem, którego nosiłyśmy w sobie przez 9 miesięcy, nic nas nie łączy.

Mały człowiek zasługuje na bycie szczęśliwym, a źródła swojego zadowolenia nie powinien szukać w kolejnej zabawce, czy porcji lodów. Dlatego już czas Mamo! Najwyższa pora, żebyś zrozumiała, że sama masz wpływ na to, czy ty i twoje dziecko jesteście szczęśliwi.

Szczęście dzisiaj: tu i teraz

Tu i teraz. Trzymając w dłoni kanapkę z pomidorem i szczypiorkiem, jedząc Magnum, czy pijąc wodę z cytryną. Biegając po placu zabaw, turlając po dywanie, czy czytając książkę o przygodach Zezi.

Dzisiaj, chociaż ciemno za oknem i zawijasz kanapki skąpana w świetle latarni, z krzywą kreską na lewym oku i rozmazanym różem na policzku, z flekiem, który odpadł, gdy biegłaś do przedszkola i ziemniakami rozsypanymi przed samochodem. Z przemoczonymi butami, potarganymi włosami i parciem na pęcherz tak potężnym, że aż boli cię brzuch.

Niech szczęście będzie z tobą… zawsze!

Widzisz, rozumiem, że może w twoim życiu dzieje się teraz coś takiego, co sprawia, że zdecydowanie częściej płaczesz, niż się uśmiechasz. Wiesz co? Każda z nas ma takie chwile, momenty i okresy. A jutro? Jutro będzie lepiej, obiecuję ci. Każdego dnia będziesz odzyskiwała uczucie radości, po małym kawałeczku, daj sobie czas. I pokaż swojemu dziecku, że czasami wiatr wieje w oczy tak bardzo, że ma się ochotę krzyczeć, ale wtedy właśnie szczególnie warto być. I doceniać: ciepłą herbatę z plasterkiem cytryny w ulubionym kubku, to, że ktoś rozwiesił pranie, że kołdra jest miękka i ciepła, a żel pod prysznic pachnie pomarańczami.

W każdym dniu są chwile, które stanowią potwierdzenie tego, że warto kochać życie. Dla swojego dziecka jesteś Mamo superbohaterką i całym światem. To od ciebie zależy, czy wychowasz człowieka optymistycznie nastawionego do życia, który z każdej sytuacji umie wyciągnąć to, co najlepsze.

Jak znaleźć codzienne szczęście?

Rozmawiaj. Jestem ogromną fanką rozmów o wszystkim: planach, marzeniach, uczuciach, rozterkach i wątpliwościach. Rozmawiaj ze swoim dzieckiem. Zapytaj codziennie wieczorem, zanim pociecha zaśnie: co najpiękniejszego zdarzyło ci się tego dnia? A następnie uważnie słuchaj.

A Ty, Mamo, umiesz odpowiedzieć na to pytanie?

 

Dokumenty o zdrowiu na Netflixie
Styl życia

Dokumenty o zdrowiu na Netflixie, czyli oglądaj na zdrowie.

9 marca 2020 / Paulina Kondratowicz

Nie wiem jak Wy, ale ja jestem zwierzęciem hibernującym w zimie.

Zakopuję się pod kołdry, koce, zapraszam aromatyczne napoje do kubków i kombinuję, jak przetrwać tę ciemną i zimną porę roku. 

Muszę Wam powiedzieć, że w tym roku jednak trochę nagięłam swoje „zasady” i od początku grudnia jestem na diecie. Przetrwałam święta, noworoczne załamki, ale się nie poddaję. Ciekawe, czy dokumenty o zdrowiu na Netflixie mi w tym pomogły…

W między czasie w ręce wpadła mi świetna książka z serii body positive „Obrzydliwa anatomia” autorstwa Mary Altman. W kilkunastu rozdziałach opisuje ona swoje zmagania z ciałem, zmierza się z niedoskonałościami i wysnuwa bardzo pozytywne dla nas kobiet wnioski o tym, że ciało to jest takie nasze opakowanie, z którym już się rodzimy i albo je akceptujemy, albo możemy już brać kredyty na zabiegi chirurgii plastycznej lub wieloletnie sesje na kozetkach u psychoterapeutów. Ja postanowiłam po pierwsze ulepszyć swoje ciało, a po drugie pokochać je. I wtem…

Trafiłam na dokumenty o zdrowiu  na Netflixie. W swoim hibernującym, zimowym zawieszeniu, postanowiłam obejrzeć kilka z nich. I wiecie jak to jest – wkręca się człowiek, ogląda z zapartym tchem, a na koniec doznaje olśnienia. Zanim jednak opowiem Wam o konkretnych tytułach, odrobina statystyk. 

Według danych statystycznych przeprowadzonych w 2007 roku przez S. Lohi, et al., Aliment Pharmacol Ther. populacja osób cierpiących na celiakię wynosi 1%, przy czym jest to zdiagnozowana i leczona choroba. Szacuje się, że ponad 25% dorosłych osób w Polsce cierpi na przewlekłą nietolerancję laktozy, aczkolwiek istnieją takie społeczeństwa (np. w Azji), u których stwierdza się całkowitą (100%) nietolerancję na ten cukier. Co ciekawe, w ostatnich latach stwierdzono znaczny wzrost zachorowalności na cukrzycę typu 2, co ma związek ze wzrostem otyłości i rozwojowi insulino odporności u najmłodszych. A na koniec petarda – na świecie nadal istnieje zjawisko ubóstwa menstruacyjnego, które dotyka nie tylko kobiety z krajów trzeciego świata, ale też zamożne kraje zachodu. 

What The Health

Zaczniemy więc od glutenu i laktozy, które obecnie pozostają w niełasce wśród nowoczesnych, postępowych, a czasami samozwańczych dietetyków i specjalistów do spraw żywienia.

Przede wszystkim wyjaśnijmy jedno – gluten to nazwa białek występujących w ziarnach zbóż takich jak pszenica i jej odmiany (np. znany i lubiany orkisz czy durum), a także żyto, pszenżyto oraz jęczmień. Gluten jest więc niemalże w każdym rodzaju żywności – od makaronów, pieczywa, po słodkie przekąski i w potencjalnie zdrowych płatkach śniadaniowych.

W dokumencie „What The Health” specjaliści opowiadają o tym, jak strącono gluten z piedestału i osławiono go złą chwałą winowajcy wielu zaburzeń żywieniowych. Obecnie przecież wystrzegamy się glutenu jak możemy, a prawda jest taka, że szkodzi on, jak wspomniałam, jedynie 1% populacji, która choruje na zdiagnozowaną celiakię. Cała reszta nie musi się go obawiać. Jednak czy aby na pewno?

W „What The Health” obalony zostaje niejeden mit dotyczący produkcji żywności tzw. gluten free (bezglutenowej), która może i nie zawiera tego niemalże śmiercionośnego białka, ale za to nafaszerowana jest zupełnie innymi, równie niebezpiecznymi substancjami.

W dokumencie poruszany jest także motyw szkodliwości laktozy. Tutaj nie ma się co czarować – dorośli przedstawiciele naszego gatunku po prostu nie powinni spożywać mleka. Jednak poprzez podchwycenie problemu przez firmy produkujące żywność na skalę światową oraz największe korporacje farmaceutyczne, społeczeństwa na całym świecie popadają w sztucznie utworzoną euforię lub panikę dotyczącą cudownych środków zaradczych w problemach zdrowotnych związanych ze spożywaniem wspomnianych substancji. No i komu wierzyć? Ja szczerze mówiąc, po czasie spędzonym z netflixowym hitem, odłożyłam ciastka (nawet te sugar, gluten hiper super free, które sygnowane są jako również vegan friendly). Jakoś mi się odechciało jeść…

Rotten

No dobrze, skoro gluten jest zły, laktoza nas zabija, to co mogłoby być potencjalnie zdrowym, bezpiecznym wyborem żywieniowym. Na pomoc przychodzi „Rotten” – mini serial od Netflixa, który w każdym odcinku porusza temat konkretnych produktów spożywczych.

Mowa tutaj nie tylko o produkcji, ale też haczykach stosowanych przez producentów, by żywność, którą dostarczają miliardom ludzi na świecie, była dobrej jakości i powodowała takie historie jak uzależnienia, choroby, zapalenia i inne podobne sensacje.

GMO to jedno, ale już sztuczne napędzanie produkcji poprzez wykorzystanie biochemii i nowoczesnych sposobów na radzenie sobie z produkcją masowej żywności powinno budzić jakiś niepokój.

Mamy tutaj odcinki o różnego rodzaju zbożach wykorzystywanych do produkcji pieczywa, rybach, których warunki hodowlane powinny wzbudzać niepokój, bydle, trzodzie chlewnej i drobiu, których gabaryty, a co za tym idzie, ilość mięsa, znacznie prześcigają normy znane jeszcze kilkanaście lat temu. „Rotten” pokazuje dokładnie jak współczesne rolnictwo radzi sobie z głodem, ale wspomaga też rozwój chorób (chociażby nowotwory), których próżno szukać w literaturze medycznej z początku XX wieku.

Oglądając ten mini serial dokumentalny odniosłam wrażenie, że tak naprawdę pojęcie eko i bio żywności nie istnieje na szeroką skalę. Trudno też nie zgodzić się z tezą, że jesteś tym co jesz. No i mamy to – wsiąka w nas niewyobrażalna ilość chemii,z którą nie bardzo wiemy jak sobie poradzić. No chyba, że… zaczniemy hodować własne kury i jeść buraki nawożone prawdziwą, zwierzęcą… Eko kupą. Wybaczcie dosadność! 

The Bleeding Edge

Odejdźmy jednak na chwilę od spraw żywieniowych. Jak pewnie wszystkim wiadomo, światem rządzi niepodzielnie pieniądz i korporacje. I tutaj Netflix zaproponował ciekawy materiał dokumentalny pt. „The Bleeding Edge”, który jest spojrzeniem i niemalże śledztwem związanym z przemysłem medycznym, a ściślej mówiąc, z produkcją i wykorzystaniem sprzętu diagnostycznego w szpitalach na całym świecie.

W czym więc tkwi haczyk? Otóż autorzy przeprowadzają swoistą wiwisekcję wartego ponad 400 milionów dolarów sprzęt, który ma ratować ludzkie życia. Dokument otwiera oczy widzów na problem szybko rozwijającej się technologii i jej wpływu na nasze zdrowie.

Tutaj znajdziecie przerażające informacje dotyczące manipulacji związanych z finansowaniem badań, żonglowaniem nowoczesnymi technologiami wspierającymi leczenie chociażby raka, na tajemniczych zgonach skończywszy.

„The Bleeding Edge” ma na celu odtajnienie wielu tajemnic przemysłu medycznego, sieci zależności między specjalistami, lekarzami, inżynierami i bogatymi właścicielami koncernów, którym najwyraźniej nie zależy na ratowaniu ludzkiego życia, lecz wzbogacaniu się ich kosztem.

Brzmi źle? Dla mnie stało się jasne, że potencjalnie dobre rozwiązania i nowoczesne urządzenia diagnostyczne mogą po prostu szkodzić. I odruchowo zaczęłam jeść te super hiper wszystko free ciastka, bo może to uchroni mnie przed korzystaniem z tych „świetnych” technologii w przypadku wystąpienia ewentualnych schorzeń… 

Period. End of Sentence

Wreszcie dochodzimy do tematu, który kończy serię dokumentów o ciele, zdrowiu i żywności. Mamy tutaj ciekawą propozycję nie tylko dla kobiet.

„Period. End of Sentence” to mini dokument produkcji Netflixa, który opowiada historię kilku kobiet z Indii, które postanawiają założyć biznes. I to nie byle jaki.

W kraju Kamasutry, curry i świętych krów istnieje spore tabu związane z kobiecą menstruacją. W związku z tym dostęp do środków higienicznych, takich jak podpaski czy tampony to spory problem. Jeśli gdziekolwiek na świecie można mówić o zjawisku ubóstwa menstruacyjnego, to Indie na pewno wpadną Wam jako pierwsze do głowy.

Bohaterki serialu łączą siły i postanawiają produkować podpaski dla swoich koleżanek, walcząc tym samym ze społecznym ostracyzmem i wykluczeniem. Swoimi słowami opowiadają historie tego, jak miesiączka postrzegana jest w społeczeństwie kastowym, jak wielkim problemem jest dostęp do bieżącej wody, nie mówiąc już o środkach higieny, które w tych dniach powinny być po prostu „must have” dla każdej młodej i starszej kobiety.

Zdziwicie się, ale zjawisko tego typu występuje w wielu krajach na świecie. Również w Polsce problem z dostępem do podpasek ma wiele kobiet (głównie ze względu na finanse). Dzielne hinduski jednak nie zrażają się krytyką, produkują podpaski i powoli wpływają na zmianę postrzegania okresu w swoim otoczeniu. 

 

Obłożona ciastkami, kawą, kocem i hulającym wiatrem za oknem, pomyślałam sobie, że żyję w całkiem niezłej rzeczywistości. Nie dość, że mam dostęp do dobrej jakości jedzenia, mam ciepło, na nic obecnie nie choruję, a w czasie okresu mam zapas podpasek, to jeszcze mogę po prostu wyłączyć Netflixa i przerzucić się na oglądanie kotków na YouTube. Pytanie tylko… Czy lepiej żyć w głębokiej nieświadomości, czy jednak poznać nawet najgorsze fakty tego świata i starać się mieć na to jakiś wpływ? Wybieram to drugie.

This error message is only visible to WordPress admins

Error: No connected account.

Please go to the Instagram Feed settings page to connect an account.

Mother-Life Balance to zdecydowanie mój plan na macierzyństwo po urodzeniu drugiego dziecka.

Sylwia Luks

The Mother Mag to mój ulubiony magazyn z którego czerpię wiele porad życiowych oraz wartościowych treści!

Leszek Kledzik

The Mother Mag logo