Stres to rzecz, od której uciekam. Nie lubię się stresować, kosztuje mnie to bardzo dużo energii. Unikam jak mogę sytuacji, które kosztowałyby mnie dużo nerwów. No właśnie – moim sposobem jest unik. Wiem, co mnie stresuje, wiem, w których sytuacjach czuję najwięcej napięcia i presji – i od tego uciekam. Ale to nie jedyne rozwiązanie. Wierzę, że sposoby na stres to nie tylko ignorowanie go, ale też świadoma praca nad sobą i sztuka przewidywania.
O te sprawdzone sposoby na stres zapytałam dziewczyny z The Mother MAG.
Najlepsze sposoby na stres według redakcji The Mother MAG!
Marta Osadkowska
Mam ze stresem dziwną relację. Choć szczerze go nienawidzę, oddaję mu się bez reszty. On zagarnia mnie dla siebie, odcina od świata, zniechęca do kontaktu z ludźmi. Zostajemy tylko ja i on. Zżera mnie bez reszty, nie ma litości. Przez lata tego naszego toksycznego, niszczącego związku nauczyłam się, że łatwiej mu zabiegać niż z nim walczyć. Robić wszystko, żeby nie dać się wziąć w wysysający moc uścisk. Nie będę oryginalna w moich metodach: to przede wszystkim joga. W domu, w ciszy, codziennie trochę. Lubię lekcje z grupie, z nauczycielem, ale to nie one wypełniają mnie największym spokojem. Tę rolę spełnia czas na macie, w moich czterech ścianach, tylko ja, moja głowa i moje ciało. To nie musi być długa praktyka, nawet piętnaście minut dziennie poprawia stan ducha. Dobrze robi mi też wysiłek na świeżym powietrzu. Jak człowiek się porządnie „przetyra” po górach, to żaden stres już nie podejdzie.
Myślę, że ważne jest pamiętanie o priorytetach. O tym co naprawdę ważne. Zbyt często to, co nas stresuje, wcale nie jest tego warte. Pewna psycholog podpowiedziała mi, żeby w takich sytuacjach zadawać sobie pytanie: co się stanie? Co się stanie, gdy wydarzy się to, czego się boimy? Co się stanie, gdy nie zdążę z projektem w terminie? Co się stanie, gdy nie dam rady w pracy? Chodzi o to, żeby zadawać to pytanie do skutku, np.: co się stanie, gdy zawalę projekt? Szef się wkurzy, nie dostanę premii. I co się stanie? I tak do samego dna. Często się okazuje, że nic strasznego nam nie grozi. Że to, co najważniejsze, pozostaje niezachwiane. Wiem, że nie jest to lekarstwo doskonałe, ale potrafi łagodzić objawy choroby, a to czasami wystarczająco dużo.
Agnieszka Jabłońska
Wkładam bardzo dużo wysiłku w to, żeby siebie zrozumieć i dobrze poznać. Dzięki temu wiem, że jestem osobą WWO (wysoko wrażliwa osoba) oraz ajurwedyjską vatą. To oznacza, że: przejmowanie się na zapas, denerwowanie i wymyślanie czarnych scenariuszy to moja druga natura. Serio, jeśli planujesz ruszyć z czymś nowym i potrzebujesz osoby, która wymyśli najbardziej nieprawdopodobne wersje, co może pójść nie tak – to ja! Jednocześnie jestem optymistką z wyboru i miłośniczką życia, więc to często śmieszne kombo. Dlatego bardzo dużo energii wkładam w to, żeby unikać sytuacji, które sprawiają, że się denerwuję. Unikam agresywnych i humorzastych ludzi i pełnych napięcia sytuacji. Wymagam spokojnego traktowania i jestem asertywna. Jeśli chodzi o takie sytuacje, na które nie mam wpływu i uczucie stresu, zawsze dzielę to na kategorie:
– lekki stresik, który mobilizuje do działania, sprawia, że tętno lekko się podnosi i lepiej się pracuje – uwielbiam!
– stres, który wynika z tego, że denerwuję się na zapas – pomaga relaks, przestrzeń dla siebie, robótki ręczne, codzienne rytuały, medytacja, sesja jogi, spacer
– stres, gdy przewiduję – często trafnie, co może się wydarzyć i że nie będzie to przyjemne – wtedy wykonuję solidną analizę, przerabiam scenariusze, zbroję się jak na prawdziwe oblężenie, jednocześnie szukam wsparcia na zewnątrz – innych punktów widzenia; przegaduję sytuację z osobami, którym bezwzględnie ufam i dzielę się swoją strategią, przyjmuję rady, jeszcze więcej analizuję,
– stres, gdy dzieje się coś złego, na co nie miałam wpływu, ale mam teraz np. bliska osoba w szpitalu – nie pozwalam sobie na poddawanie się czarnym myślom, jestem typem, który spina poślady, swoje emocje odsuwa na bok i wymyśla plan działania – jak pomóc, co zorganizować, do kogo pojechać, gdzie zadzwonić – DZIAŁAM – ten stres wyzwala we mnie energię do działania i siłę, sięgam po wszystkie swoje talenty i rozgrywam tę batalię moimi najlepszymi kartami, a mam – jak chyba każdy człowiek – kilka atutowych cech osobowości – wiem, że mogę liczyć na siebie „Kiedy wszystko zaczyna się walić, jedyną rzeczą pozostaje wytrzymać” – to jakiś cytat, który podłapałam z jakiegoś filmu albo książki i sobie wgrałam
– najgorszy dla mnie stres: gdy zawiodę się na kimś, kto jest mi bliski. To trudne i niemal zawsze jestem zaskoczona. Ten stres podszyty złością i uczuciem rozgoryczenia zostaje ze mną najdłużej…
Po różnych stresujących wydarzeniach albo choruję, albo mam nagły spadek energii i często nastroju. Wtedy, jako wrodzona optymistka, która jest głęboko przekonana, że świat to wspaniałe miejsce, sięgam po moje złote środki: odpoczywam, wyłączam się, jestem offline, zamykam się wewnątrz. Piję dużo zielonej herbaty, jem pyszne jedzenie, śpię i spędzam czas z moim mężem: spacerujemy, gramy w planszówki – relaksujemy się. Jestem dla siebie dobra, żeby skumulować dość energii na kolejną stresującą sytuację, których – mimo wysiłków, których nie szczędzę – wciąż jest w życiu nie mało.
Paulina Kondratowicz
Stres traktuję jak sprzymierzeńca, a nie wroga – takie podejście znacznie ułatwia mi codzienne funkcjonowanie. Przez lata wykształciłam w sobie przekonanie, że nie ma takich drzwi, których nie da się otworzyć, a jeśli są zaryglowane, to zawsze można przecież spróbować wejść przez okno. W swoim życiu miałam wiele sytuacji podbramkowych – toksyczne relacje, choroby, utrata pracy – to się musiało na mnie odbić. Jednak w chwilach napięcia staram się wyciszać – praktykuję medytacje, czytam książki (głównie poradniki o tematyce psychologicznej), wdrażam zasadny mindfullness i slow life. Staram się podchodzić do problemów jak do wyzwań i udaje mi się pokonać negatywne myślenie. Jestem zdania, że dobre otoczenie (np. przyroda), dobre jedzenie (przyrządzone samej lub zjedzone w miłej knajpie), dobrzy ludzie i dbałość o odpowiednie proporcje między pracą a odpoczynkiem są kluczem do uzyskania harmonii. Nie ukrywam, często też pomaga mi zdrowy, jakościowy sen, który działa jak remedium na nerwobóle spowodowane nagromadzeniem stresu. Zamierzam też wypróbować aromaterapię, sesje domowego SPA w ilości większej niż raz na tydzień, a w między czasie korzystać do woli z kochanych ramion, które zawsze przytulą, zrozumieją i dadzą motywację do dalszej walki.
Marta Bukovieska
Znacie ten ucisk w brzuchu, gulę rosnącą w gardle i spocone dłonie? Ja znam aż nazbyt dobrze. Stresowe sytuacje mogą dopingować do podjęcia działania, ale i totalnie paraliżować. Zdaję sobie sprawę, że to nie samo uczucie stresu jest złe, ale moja nieadekwatna reakcja na nie. To ode mnie zależy, jaki wpływ będzie miał na mnie stres i w dużej mierze od mojego nastawienia będzie zależało, jak sobie z nim poradzę.
Poznaj moje 6 sposobów na poradzenia sobie ze stresem, które odkryłam podczas ostatnich kilku wyjątkowo stresujących lat:
- Pierwszy, a nawet pierwotny, odruch na pojawiającą się trudną sytuacje. Serce przyspiesza, zaczynam płytko oddychać. To moment, w którym biorę kilka głębokich, długich oddechów. Pozwala mi to zatrzymać się na chwilę i ocenić sytuacje na spokojniej.
- Nie namawiam cię do sprzedania samochodu i poruszania się od dziś jedynie na dwóch kółkach, równie dobrze może to być jakiekolwiek inne hobby, które pochłania cię bez reszty. Dla mnie oprócz książek i muzyki, motocykl jest absolutnie antystresowym hobby – przejechanie nawet kilku kilometrów sprawia, że zamiast na ciągłym odtwarzaniu w głowie trudnej sytuacji, skupiam się na drodze, na operowaniu gazem, hamulcem i sprzęgłem i zupełnie nie mam wtedy przestrzeni na myślenie o czymkolwiek innym. Daje mi to także czas na ochłonięcie i spojrzenie z dystansu na sytuacje, która wywołała we mnie duży stres.
- Niech to będzie taniec, joga, bieganie – od kiedy nie mogę już uprawiać tańca, chodzę na bardzo długie spacery. Kilometry, które przechodziłam z dziecięcym wózkiem starczyłyby spokojnie na okrążenie kuli ziemskiej 😉
- Tak, zdaję sobie sprawę, że sen w obecnych czasach bywa towarem deficytowym. Jednak po ostatnich bezsennych latach, kiedy praca i opieka nad dziećmi były ważniejsze niż odpowiednia dawka snu, mocno poczułam, że bez tego ważnego elementu jestem zdecydowanie bardziej podatna na zamartwianie się stresującymi sytuacjami i sprowadzanie ich do stanu bliskiemu katastrofie.
- A nawet więcej – lasoterapia. Przez pierwsze 30 lat swojego życia mieszkałam w Warszawie, stąd też pochodzą moi dziadkowie, więc oprócz corocznych obozów harcerskich nie miałam bliskiego kontaktu z naturą. Kiedy ponad dekadę temu przeprowadziłam się na wieś, odkryłam – chociaż powiedzmy sobie szczerze, cóż to za odkrycie o którym słyszała większość osób 😉 – jak zbawienny wpływ na ciało i duszę człowieka mają codzienne leśne wędrówki. Wiem, że jestem w idealnej sytuacji, bo drzewa mam na wyciagnięcie dłoni, ale może warto uciec chociaż na weekend do najbliższego lasu i poczuć, jak opuszcza nas nagromadzony przez cały tydzień stres.
- Przytul i puść. Ostatni punkt to nie moja rada na stres, a na praktykę uważności w ogóle. Na poczucie i zaakceptowanie tego, co się aktualnie dzieje w nas samych. Posiedzenie ze swoimi uczuciami powoduje, że zaczynamy je oswajać. Usiądź ze swoim stresem, pomyśl o nim, przytul go serdecznie pamiętając, że nie ma złych emocji i wszystkie są potrzebne, a potem puść go w świat.
Zdaję sobie sprawę, że nie wszystkie sposoby na stres będą dobre dla ciebie – każdy człowiek to odrębny świat i ma w sobie swój własny lunapark emocji. To, co dla jednych bywa jedynie dziecięca karuzelą emocji, dla innych będzie przerażającym rollercoasterem. Warto więc znaleźć swój własny sposób na trudne sytuacje i nauczyć się reagować na nie tak, aby móc je zaakcentować albo zmienić. Powodzenia!
Nina Olszewska
Otóż: na stres najlepiej mi robi joga. Żeby nie było: absolutnie nie jestem zaawansowaną, samodzielną joginką. Jestem od wielu lat joginką początkującą, która tak joguje, jak pani z YouTube każe. Kojący głos pani traktuję jak czynnik dodatkowo relaksujący. W sytuacjach, w których jogowanie jest niemożliwe lub po prostu w awaryjnych momentach, staram się świadomie oddychać. Tu też nie ma wielkiej filozofii: przerabiałam różne techniki, wydłużanie oddechu, liczenie tak i siak, ale w praktyce wystarczy, że po prostu się koncentruję na tym, jak oddycham. Wdech, wydech, raz, drugi, piąty i okazuje się, że mniej myślę o tym, co mnie przed chwilą wkurzyło.
Magdalena Droń
Jak sobie radzę ze stresem? Nie najlepiej. Ale staram się redukować napięcie, które gromadzi się we mnie w ciągu tygodnia. Kiedy mam możliwość, odcinam się, wyłączam głowę. Staram się nie myśleć. Najlepiej idzie mi przy garach albo przy przesadzaniu kwiatów. Sposoby na stres to mechaniczne czynności, instynkty, zapach przypraw i łączenie prostych składników. To właśnie to, czego mi potrzeba. Kuchnia cała dla mnie. Od czasu do czasu uciekamy też na wieś. Tam, przy pracach w ogrodzie, moja głowa wietrzy się najlepiej. Kontakt z naturą to dla mnie najlepszy sposób na odstresowanie.