Anna Boleyn, druga żona króla Anglii, Henryka VIII, skończyła marnie. Chociaż początek tego szalonego romansu, który odwrócił losy nie tylko samego kraju, ale też życia zainteresowanych, nie wskazywał, że to kobieta będzie głównym motorem do przemian, które do dzisiaj w najlepsze sobie funkcjonują we współczesnej Wielkiej Brytanii.
Anna była bowiem sprawczynią faktu, że Król wziął rozwód ze swoją pierwszą żoną, Katarzyną Aregońską, a wcześniej podziękował za współpracę Watykanowi. Anna miała być silną, piękną, niezwykle inteligentną jak na tamte czasy kobietą, idealną wręcz kandydatką do spłodzenia i urodzenia królowi upragnionego syna. I mimo że małżeństwo zostało okrzyknięte skandalem na miarę całego XVI wieku, mimo, że Anna posiadała wszystkie przymioty nowoczesnej królowej, to niestety, los okazał się dla niej mało łaskawy. Oskarżona o konszachty z samym diabłem, powinowactwo z czarownicami, kazirodztwo i klątwę, została ścięta na rozkaz Króla. Szkoda mi tej Anki… Może gdyby…
Gdyby Anna Boleyn żyła współcześnie, zapewne była by albo znaną aktorką, albo gwiazdą estrady, albo aktywistką na rzecz kobiet?
Może przekuła by swoje zdolności negocjacyjno-uwodzicielskie w sukces na miarę współczesnych biznesswoman? Trudno powiedzieć. Jej historię bowiem naznaczył bardzo ambitny ojciec, który upatrywał w córce nikogo innego jak monetę przetargową, by zdobyć względy u króla, a więc i uczknąć nieco władzy z pańskiego stołu. Dzisiaj Anna Boleyn pewnie by opowiadała w wywiadach-rzekach o tym, jak dzieciństwo u boku ambitnego ojca wpłynęło na jej postawę społeczną, jak wiele mu zawdzięcza albo jak ogromnym przekleństwem była dla niej praca nad tym, by uwolnić się spod jarzma ojca-despoty. Może by wzięła udział w kolorowej sesji zdjęciowej z szumnym tytułem – Wreszcie wolna! Opisywałaby swoje perypetie rozwodowe z mężem tyranem, kipiałaby pewnością siebie i namawiała inne, zagubione kobiety do podobnego kroku.
Anna jednak miała gorzej, w czasach jej współczesnych.
Jako kobieta, może i silniejsza i bardziej sprytna od innych dwórek, nadal była jednak tylko kobietą. Mogła użyć swojego czaru i umiejętności flirtu, których nabyła podczas przebywania na francuskim dworze, ale zapomniała biedaczka o jednym – Anglia w tamtych czasach była krajem, w którym nikt nie oddałby władzy kobiecie. A ona, jak z kart historii wynika, była bardzo głodna sprawowania faktycznej władzy, takiej, na jaką zasługiwała królowa. Zgubiła ją własna ambicja, chciwość, a może i nawet pewność siebie. Miała Henryka na wyłączność – doprowadziła bowiem do faktu, że król zerwał jakiekolwiek stosunki z Watykanem, stając tym samym na czele nowego kościoła anglikańskiego, a więc mógł też swobodnie rozwodzić się z potencjalnymi żonami. Król co prawda liczył się z jej zdaniem, ale raczej tylko do momentu, kiedy chciał ją mieć tylko dla siebie. Potem zajął się tym, co umiał najlepiej – sprawował władzę absolutną, polował, uwodził i płodził kolejne dzieci z dwórkami.
Gdyby Anna Boleyn żyła współcześnie, zapewne zażądała by rozwodu z orzeczeniem o winie współmałżonka, zawalczyła o ogromne alimenty dla siebie i córki (Elżbiety I) i zażyczyła by sobie ogromnego odszkodowania, o którym pisały by wszystkie kolorowe magazyny.
Może była by jak Księżna Diana, która zasłynęła z działań charytatywnych i stała się kolejną Królową Ludzkich Serc? Anka wzbudzała by podziw, sympatię, może nawet inspirację na kobiet na całym świecie. I wiele z nas brało by przykład z jej poczynań. Gdyby nie była tylko taka butna i arogancka…
Od współczesnych kobiet wymaga się charyzmy, postawy proaktywnej, zaradności, samodzielności, sprytu, odwagi i delikatności zarazem.
Każda z nas może być jak Anna, każda z nas ma w sobie na tyle energii i motywacji, by osiągnąć coś znaczącego. Cechą, która wydaje się kłaść cień na jej sukcesie była niewątpliwie ogromna, wręcz chorobliwa pewność siebie. Pannie Boleyn zabrakło w pewnym momencie hamulcu, by zatrzymać się, wziąć głęboki wdech i obmyśleć strategię dalszego działania na własnym podwórku. No i zabrakło jej szczęścia w wypełnieniu największego szaleństwa króla – nie urodziła mu syna. Na tym punkcie Henryk miał prawdziwego fioła. Dzisiaj pewnie nie skończyło by się to tak drastycznie, ale wtedy Ani po prostu nikt nie słuchał, nikt nie znał się na medycynie w takim stopniu, by stwierdzić, że po prostu genetycznie byli niedopasowani i stąd częste poronienia.
Takich Ań jest bardzo wiele dzisiaj. Kobiety charyzmatyczne, odważne, pełne wdzięku i klasy, z cudowną aurą przyciągającą mężczyzn.
Takie Anie często też wpadają w pułapkę własnej zachłanności. Warto być odważną kobietą, warto umieć wykorzystywać swoją pozycję, umiejętności, talenty, ale tak samo dobrze jest znajdować złoty środek, by nie popaść w niełaskę, już nie tyle króla, co świata. Od Anny Boleyn można pobrać pewną lekcję – warto walczyć o swoje, warto być otwartą na możliwości i z nich korzystać. Nie warto jednak zaprzysięgać całego swojego życia w imię źle pojętej zachłanności. Trzymanie nomen omen głowy na karku to zdecydowanie ta cecha, której jej zabrakło… Ale nie może zabraknąć jej Tobie.