Change font size Change site colors contrast
Felieton

Dzień Świstaka

2 lutego 2018 / Magda Żarnowska

Dziś jest Dzień Świstaka, a mimo iż amerykańskie wróżby i zabobony nie przekładają się na moje życie w jakimś wielkim stopniu (co więcej, mam przeczucie graniczące z pewnością, że nie mają też wpływu na większość spośród wszystkich 50-ciu Stanów), Dzień Świstaka jest dla mnie dniem niezwykle ważnym.

Dzieje się tak głównie za sprawą kultowego już filmu z Billem Murrayem w roli głównej. Pamiętam...

Dziś jest Dzień Świstaka, a mimo iż amerykańskie wróżby i zabobony nie przekładają się na moje życie w jakimś wielkim stopniu (co więcej, mam przeczucie graniczące z pewnością, że nie mają też wpływu na większość spośród wszystkich 50-ciu Stanów), Dzień Świstaka jest dla mnie dniem niezwykle ważnym. Dzieje się tak głównie za sprawą kultowego już filmu z Billem Murrayem w roli głównej.

Pamiętam doskonale, kiedy ten film obejrzałam po raz pierwszy będąc dzieckiem oraz gdy zaśmiewałam się przy nim do rozpuku na początku mojego małżeństwa. Dziwne mieliśmy wtedy z mężem upodobania, ale zdarzało się, że z uporem maniaka, codziennie na dobranoc oglądaliśmy właśnie to arcydzieło amerykańskiej kinematografii. Prawdopodobnie działo się tak głównie dlatego, że nie posiadaliśmy wówczas telewizora, a zawsze milej było zasypiać przy cichych dźwiękach filmu, zamiast przy głośnym chrapaniu współlokatorki zza ściany.

Oglądając zmagania głównego bohatera uwięzionego niemalże przez wieczność w maleńkiej miejscowości, który co rano budził się tego samego dnia, szczerze mu współczułam, ale taką pętlę czasu uważałam za żywcem wyjętą z publikacji science-fiction. Zupełnie nie zdawałam sobie sprawy, że dorosłość to taki Dzień Świstaka, tylko w skali makro.

Z przerażeniem zdaję sobie sprawę, że moje życie, jak i życie milionów innych dorosłych, a także życie tych wszystkich, którzy byli przed nami oraz przyszłe życie naszych dzieci, to tak naprawdę jeden wielki Dzień Świstaka.

Codziennie to samo. Taki chichot losu. Dobrze było pośmiać się z biednego Phila w młodości, ale teraz, to już przestaje być śmieszne. Co więcej, Phil się nie starzał, a tu w naszym wypadku z dnia na dzień PESEL jakby jakiś starszy się robi, skóra wiotczeje i człowiek co rano zmartwychwstaje z większym trudem. Zanim się obejrzę, na rutynie dnia codziennego, minie moje życie. Jak żyć? Jak nie oszaleć?

Ja wiem, że ludzi, którzy nie mają dzieci, strasznie wkurzają porównania, do których mam zamiar zaraz się posunąć.

Co więcej, gotowi byliby mi pewnie odpyskować klasycznym tekstem, że skoro mi tak źle, to trzeba było sobie tych dzieci nie robić. Ale moi drodzy, nie w tym rzecz. Moje dzieci kocham i nie żałuję tego, że je mam. Ja po prostu ciągle zachodzę w głowę nad fenomenem totalnej rewolucji, która następuje w życiu dorosłego człowieka, wraz z posiadaniem potomstwa. To jest coś, na co zupełnie nie przygotowała mnie ani wieloletnia edukacja, ani lektury Bravo Girl wertowane gdzieś na przerwach w damskiej toalecie. To jest właśnie… Życie! A wcześniej, przed tym rodzicielskim przełomem, kiedy mówiłam coś o rutynie lub zmęczeniu, to śmiałam chyba żartować!

I być może całe rodzicielstwo sprowadza nas przez pewien czas do pozycji rutynowego wyrobnika w tej całej skomplikowanej maszynerii, jaką jest rodzina.

Być może czujemy się tylko trybikiem w maszynie albo robotem wielofunkcyjnym, który dzień w dzień wykonuje te same obowiązki. Być może obowiązki rodzicielskie właśnie potęgują to wrażenie bycia uwięzionym i utraty kontroli nad własnym życiem, ale powoli dociera do mnie wiekopomne znaczenie właśnie tego, co teraz robię. Tego, że przewinięcie w nocy pieluchy albo podanie rano dziecku kolejnego Monte (wiem, wiem, niezdrowo), może z perspektywy jednostkowego wydarzenia nic nie zmienia, ale z szerszej perspektywy daje efekt WOW! Bo Phil faktycznie się nie starzał, ale jego największą zmorą stało się to, że jego życie, jego czyny nie miały żadnych konsekwencji. Filozoficzny problem znamy od lat – „Nieznośna lekkość bytu”. A my, Drodzy Państwo, każdym naszym uczynkiem bądź zaniedbaniem wpływamy na losy świata, bo wpływamy na losy przyszłych pokoleń, poprzez właśnie te małe ssaki, którymi się opiekujemy. Nasze czyny mają konsekwencje, a świat, który nas otacza, ciągle się zmienia. I być może nawet mając poczucie stania w miejscu, nie zauważamy, że będąc częścią ciągle zmieniającego się świata, sami uczestniczymy w tej jednej zmianie, która co chwilę owocuje nowymi konsekwencjami.

Myślę sobie, że chyba przyszedł czas, żeby przestać się kopać z koniem i zaakceptować swój los.

Być może wychowuję właśnie przyszłych przywódców mocarstw albo znanych współczesnych filozofów (na co wskazują wieczne wątpliwości moich dzieci oraz ich standardowe dzielenie włosa na czworo). Jeśli od tej strony spojrzeć na codzienne negocjacje pod skandalizującymi hasłami „guma, to nie śniadanie!” oraz „siku należy robić na nocnik”, to faktycznie można na nowo zacząć ufać, że życie ma głębszy sens i nie dość, że tak naprawdę nie utraciłam kontroli nad własnym, to mam obecnie niepowtarzalną szansę wpływać na przyszłe losy świata!

Dobra demagogia, co?

Tymczasem w drodze do domu dokupię jeszcze to i owo, aby dorocznemu seansowi filmowemu dodać trochę blichtru 😉 Mowa o chipsach, oczywiście. Jest co świętować – w tym roku wspomniany film obchodzi swoje 25 urodziny!

Dzieci

Nauka angielskiego dla dzieci / Dlaczego warto zapisać dziecko do Novakid?

13 września 2024 / The Mother Mag

Początek roku szkolnego to doskonały moment na wprowadzenie nowych aktywności, które pomogą dzieciom rozwijać się zarówno w szkole, jak i poza nią.

W redakcji The Mother MAG od dawna jesteśmy przekonani, że znajomość języka angielskiego jest jedną z kluczowych umiejętności we współczesnym świecie.

Postanowiliśmy więc przetestować jedną z czołowych platform do nauki angielskiego online – Novakid. Jak wypadł nasz mały tester? Już po kilku miesiącach zajęć możemy z pełnym przekonaniem powiedzieć, że to strzał w dziesiątkę! Ale przejdźmy do szczegółów.

Elastyczność – idealna dla zapracowanych rodzin

Jedną z rzeczy, która od samego początku najbardziej nam się spodobała w Novakid, jest elastyczność w planowaniu zajęć. Jako rodzice doskonale wiemy, że życie bywa nieprzewidywalne – wakacyjne wyjazdy, nagłe choroby czy inne obowiązki często zmuszają do zmiany planów. W Novakid nie stanowi to żadnego problemu. W każdej chwili możemy przełożyć zajęcia na inny termin, co sprawia, że organizacja dnia staje się znacznie łatwiejsza. Możliwość dostosowania lekcji do dynamicznego trybu życia rodziny to dla nas ogromny plus.

Personalizacja nauki – wybór idealnego nauczyciela

Kolejną zaletą jest opcja zmiany nauczyciela. Na platformie Novakid dziecko ma możliwość wypróbowania zajęć z różnymi native speakerami i wybrania osoby, z którą najlepiej się komunikuje i czuje komfortowo. Nasz mały tester na początku był nieco onieśmielony, ale po lekcji próbnej zdecydował się kontynuować zajęcia z nauczycielką, z którą od razu znalazł wspólny język. Możliwość takiej zmiany to duży atut, który daje poczucie, że nauka jest dostosowana do indywidualnych potrzeb dziecka.

Zanurzenie w języku – nauka poprzez zabawę

Novakid to platforma, gdzie nauka odbywa się wyłącznie w języku angielskim, a nauczyciele nie mówią po polsku. Choć na początku może to wydawać się wyzwaniem, szybko okazało się, że to klucz do sukcesu. Nasz tester na razie ukończył pierwszy etap programu, a mimo początkowej niepewności z każdą lekcją coraz pewniej używa nowych słów i zwrotów.

Ważnym elementem, który wyjątkowo spodobał się naszemu testerowi, są zajęcia domowe. Są one zaprojektowane w formie zabawy, co sprawia, że dziecko chętnie poświęca im czas. Gry, puzzle, historyjki – wszystkie te aktywności w naturalny sposób wspierają naukę języka. Dzięki temu dziecko uczy się, bawiąc, co dodatkowo wzmacnia efekty zajęć. Co więcej, platforma Novakid umożliwia logowanie się o dowolnej porze i korzystanie z materiałów edukacyjnych poza zaplanowanymi lekcjami. Nasz mały tester z radością spędza czas na samodzielnych ćwiczeniach, powtarzając zwroty i ucząc się nowych wyrażeń w sposób, który jest dla niego atrakcyjny.

Angielski to inwestycja w przyszłość

Dlaczego warto zacząć naukę języka angielskiego tak wcześnie? Znajomość angielskiego otwiera dzieciom drzwi do wielu możliwości, zarówno w edukacji, jak i w przyszłej karierze. To nie tylko narzędzie komunikacji, ale także sposób na rozwój poznawczy, wspierający kreatywne myślenie i umiejętność rozwiązywania problemów. Nauka języka wpływa również na rozwój umiejętności społecznych, pozwalając dzieciom lepiej rozumieć różnorodność kulturową i nawiązywać relacje z rówieśnikami z różnych części świata.

Początek roku szkolnego – idealny czas na start

Rok szkolny to doskonały moment na rozpoczęcie przygody z angielskim. Dzieci wracają do nauki z energią i motywacją, a nowy przedmiot w harmonogramie może być dla nich świetną odskocznią od codziennych zajęć szkolnych. W Novakid każdy etap nauki jest dokładnie zaplanowany, co daje rodzicom pewność, że ich dziecko idzie właściwą ścieżką rozwoju językowego.

Dzięki elastyczności, interaktywnym materiałom i możliwości personalizacji zajęć, Novakid jest świetnym wyborem dla dzieci w każdym wieku, a rok szkolny to idealny moment, aby rozpocząć tę przygodę.

Zapraszamy do przeczytania więcej!

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o szkole Novakid, koniecznie zajrzyj do naszego poprzedniego artykułu, w którym dokładniej opisujemy strukturę zajęć i nasze pierwsze wrażenia. Znajdziesz tam szczegóły na temat tego, jak działa platforma i dlaczego tak bardzo polecamy ją wszystkim rodzicom.

This error message is only visible to WordPress admins

Error: No connected account.

Please go to the Instagram Feed settings page to connect an account.

Mother-Life Balance to zdecydowanie mój plan na macierzyństwo po urodzeniu drugiego dziecka.

Sylwia Luks

The Mother Mag to mój ulubiony magazyn z którego czerpię wiele porad życiowych oraz wartościowych treści!

Leszek Kledzik

The Mother Mag logo