Change font size Change site colors contrast
Ciało

Noworodek – kompetentny od narodzin

19 maja 2023 / The Mother Mag

Badania wskazują, że znakomita większość ciężarnych Polek chce i planuje karmić piersią.

Jednocześnie zaledwie 37% polskich noworodków w pierwszych dobach życia jest karmionych wyłącznie mlekiem matki. Jak zmieniłyby się te statystyki, gdyby mamy od razu po porodzie oddały kompetencje… nowo narodzonym dzieciom? 

Większość z nas w trakcie ciąży stara się przygotować do nowego etapu życia. Jako przyszłe mamy czytamy poradniki o niemowlętach, szukamy wskazówek na internetowych forach i wśród znajomych kobiet, uczęszczamy na zajęcia do szkoły rodzenia. A po porodzie zgodnie ze zdobytą wiedzą i zaleceniami podejmujemy często w asyście personelu medycznego próby dostawienia dziecka do piersi. 

 

A gdybyśmy tak, zamiast na różne sposoby zachęcać maleństwo do chwycenia piersi, uwierzyły w jego naturalne zdolności i pozwoliły mu działać? Nowo narodzony, zdrowy maluch jest bowiem kompetentny, by bez ingerencji i pomocy z zewnątrz samodzielnie przystawić się do piersi. My natomiast mamy po prostu nie przeszkadzać dziecku i delektować się chwilą, podczas której dziecko zaczyna tzw. breast crawl

 

Breast crawl to fizjologiczny odruch, który w naturalny i możliwie bezstresowy sposób pozwala na zainicjowanie karmienia piersią. Polega na intuicyjnym pełzaniu noworodka w stronę matczynej piersi i kończy się samodzielnym dostawieniem do niej. Aby umożliwić breast crawl wystarczy tylko tuż po porodzie położyć nagie dziecko na klatce piersiowej mamy. Gdy maleństwo poczuje podłoże pod stópkami, kolanami, brzuchem i brodą, uaktywnią się w nim wrodzone odruchy. Po kilkunastu lub kilkudziesięciu minutach noworodek sam dotrze do piersi. 

 

W Polsce coraz więcej dzieci przychodzi na świat przez cesarskie cięcie, dlatego warto podkreślić, że cesarka nie jest przeciwwskazaniem do breast crawl. W takiej sytuacji należy jednak zadbać, żeby mama jak najszybciej mogła przytulić maleństwo w kontakcie skóra do skóry.

 

Breast crawl to przede wszystkim pierwszy krok na drodze do sukcesu laktacyjnego. Mama, która zaufa swojemu dziecku i odda należne mu kompetencje w zakresie karmienia, zrzuca  z siebie ogromną odpowiedzialność i pozwala sobie oraz maleństwu po prostu cieszyć się z wzajemnej bliskości. Nie bez powodu podczas breast crawl następuje u kobiety wyrzut oksytocyny hormonu miłości, który pomaga w zacieśnianiu więzi między nią a jej dzieckiem. 

 

Warto szerzyć wśród wiedzę o breast crawl i wrodzonych kompetencjach maleńkich dzieci nie tylko wśród ciężarnych i ich rodzin, lecz także wśród personelu medycznego. Pozwoli to uchronić wiele świeżo upieczonych mam przed przykrymi i bolesnymi doświadczeniami związanymi z karmieniem piersią. I tym samym sprawi, że kobiety nabiorą pewności siebie i z powodzeniem zaczną realizować swoje krótko- i długoterminowe cele laktacyjne. 

 

Dobre praktyki związane z breast crawl można również kontynuować ze starszym niemowlęciem. Pozwala na to pozycja naturalna odchylona. Jak ona wygląda? Kobieta leży wygodnie na plecach, a następnie kładzie sobie maleństwo na klatce piersiowej. Podobnie jak po porodzie dziecko w tej pozycji radzi sobie już samo, a mama zyskuje chwilę względnego odpoczynku. 

 

 

***

 

Artykuł powstał w związku z kampanią społeczną #kompetentniodnarodzin, która ma na celu upowszechnić wiedzę o breast crawl. Jeśli chcesz uzyskać więcej informacji, znajdziesz je na stronie: www.kompetentni.com.pl

 

Autor: Marta Przychodzka

 

Na zdjęciu: Agata Bałdyga z synkiem Kosmą

Felieton

Pożeracz batonów – czyli na co mi chłop przy porodzie?

15 listopada 2017 / Emilia Musiatowicz

Będąc w ciąży nie myślałam za wiele o porodzie, ale jak już myślałam, to chciałam żeby M.

był wtedy przy mnie. Gdy ta chwila miała nieodwracalnie nadejść, nie byłam już tego taka pewna. W głowie kołatały mi się różne, sprzeczne ze sobą myśli. Zastanawiałam się przede wszystkim, jak te iście dantejskie sceny mogą wpłynąć na nasze relacje, w szczególności intymne. Ostatecznie wyszło tak,...

Będąc w ciąży nie myślałam za wiele o porodzie, ale jak już myślałam, to chciałam żeby M. był wtedy przy mnie. Gdy ta chwila miała nieodwracalnie nadejść, nie byłam już tego taka pewna.

W głowie kołatały mi się różne, sprzeczne ze sobą myśli. Zastanawiałam się przede wszystkim, jak te iście dantejskie sceny mogą wpłynąć na nasze relacje, w szczególności intymne. Ostatecznie wyszło tak, że nie porozmawialiśmy o tym, on uznał, że to oczywiste i był przy mnie na porodówce przez te niezapomniane 13 godzin. Co to dla mnie oznaczało?

W pierwszej fazie porodu wprowadzał atmosferę normalności – pogaduchy, jak w każdy inny zwykły dzień. M. poczuł się szczególnie swobodnie, bo w jakiejś piątej godzinie porodu (skurcze były wtedy już co jakąś minutę), radośnie zaczął spożywać swoją przekąskę. Nic nigdy w życiu wcześniej nie zdenerwowało mnie tak bardzo, jak szelest papierka od batonika. Myślałam, że w czasie jednominutowej przerwy między skurczami zamorduję sprawcę – po prostu uduszę kablem od KTG lub walnę w łeb butlą od gazu rozweselającego (swoją drogą – do bani, na mnie nie zadziałało).

Jako, że ból odebrał mi mowę, tylko zgromiłam go wzrokiem, co poskutkowało tym, że dokończył jedzenie na zewnątrz (poród porodem, ale jeść trzeba). I tyle z niego było pożytku. Potem jednak, gdy poród się przedłużał, gdy się wkłuwali do znieczulenia, gdy Gosia wyłaziła twarzą do góry (ułożenie potylicowe tylne – nie polecam) i zaczęła tracić puls, gdy ściskałam jego rękę prawie do krwi, by „zdążyć przed próżnociągiem”, gdy się jednak udało ją wydać na świat bez żadnych urządzeń, gdy nie płakała od razu, gdy pokazali mi ją tylko na 3 sekundy – wtedy wystarczyło, że po prostu był. I choć nie powiedział ani słowa, dał mi tyle siły, o której nie byłoby mowy, gdybym była wtedy sama. Okazuje się zatem, że intuicyjnie wiedzieliśmy, że to najlepsze rozwiązanie.

Zdania są jednak podzielone.

Pewien francuski lekarz Michael Odent twierdzi, że obecność mężczyzny przy porodzie niczego dobrego nie przynosi, a wręcz opóźnia poród, wprowadza nerwowość na sali porodowej oraz negatywnie wpływa na późniejsze życie seksualne partnerów. Wbrew temu, wedle szybkiej ankiety przeprowadzonej niedawno w telewizji śniadaniowej, aż 71 % głosujących opowiedziało się za obecnością mężczyzny przy porodzie. Ja przeprowadziłam własny wywiad środowiskowy na temat „Facet przy porodzie? Pytanie otwarte”. Oto wyniki:

Sylwia

Nie wyobrażałam sobie tego, aby w momencie, kiedy nasza córeczka przychodzi na świat, nie było obok mojego męża. Wiedziałam też, że i on chce być razem z nami. Tak naprawdę w momencie, kiedy znajdujemy się na sali porodowej, to pośród tej szpitalnej bieli, personelu medycznego, tych wszystkich „strasznych” szpitalnych sprzętów, to twój partner jest jedyną bliską i znajomą twarzą. Sama obecność takiej osoby, w tym ważnym i jakże stresującym momencie w życiu kobiety, jakim jest poród, jest po prostu nieocenionym wsparciem. Nawet, jeśli nie prze i nie ma pojęcia, jak mocno bolą skurcze porodowe. Druga sprawa, że przecież łatwiej jest za ten ból ochrzanić swojego partnera, niż Bogu ducha winnego lekarza. Moje plany rodzinnego porodu niestety zniwelowała moja córka – poród zakończył się cesarskim cięciem. Bardzo nad tym ubolewam, bo w Polsce tatusiowie nie są wpuszczani na salę operacyjną i widzą swoje dziecko dopiero, kiedy leży na wadze.

Kazik 

To oczywiste!

Weronika

Kwestia obecności partnera przy porodzie jest dla mnie niestety problematyczna. Z jednej strony, jak najbardziej chcę, żeby był obecny w tak ważnym momencie naszego życia. Partner wspiera, pomaga fizycznie i psychicznie przejść przez poród oraz zapewnia poczucie bezpieczeństwa. Z drugiej strony, boję się udziału mojego mężczyzny w porodzie. Mam obawy, czy nie zrazi go to, co zobaczy i czy nasze życie seksualne po porodzie będzie nadal udane.

Marta

Dopóki facet nie gapi się w krocze, jest OK! Uważam, że odłączenie partnera powoduje dystans i sprawia, że poród jest tylko kobiety, a przecież to całkiem wspólna sprawa.

Marcin

Wszystko zależy od mojej partnerki. Mógłbym przy niej być, chociaż mam poczucie, że w żaden sposób bym jej nie pomógł. Czy jest opcja stania za szklaną szybą? Słyszałem mnóstwo dziwnych historii i zastanawiam się, które z nich są mitami, a której nie.

Łukasz

Do końca nie byliśmy przekonani z żoną do mojego uczestnictwa przy porodzie. Powodów było wiele – strach przed nieznanym, wstyd żony, że mógłbym „coś zobaczyć, czego nie powinienem”, opinie znajomych w stylu „a po co będziesz się tam pchać”. Ostatecznie o mojej obecności przy porodzie zadecydował przypadek. Czekając na lekarza na porodówce zdecydowaliśmy z żoną, że powinienem poczekać na zewnątrz. Zatrzymała mnie jednak jedna z położnych: „A Pan gdzie idzie? Zostanie pan i pomoże małżonce”. I takim oto sposobem zostałem przy porodzie. Nie będę oszukiwać, że jest to sielanka, jak w amerykańskich filmach, bo tak nie jest. Jest dużo stresu, krzyku, łez. Czy warto było? Zdecydowanie TAK. Nie zapomnę nigdy tej dłużącej się sekundy ciszy zakończonej pierwszym płaczem dziecka. Była to zdecydowanie jedna z najlepszych chwil mego życia. Dla przyszłych ojców mam dwie rady. Po pierwsze – nie bójcie się, spróbujcie, nie pożałujecie. Po drugie – jak już zdecydujecie się „być” – to w przerwach między skurczami nie zadawajcie pytań w stylu „jak myślisz, ile to jeszcze potrwa?”, bo spojrzenia rodzącej i reszty personelu są przerażające. 

Magda

Myślę, że gdy przyjdzie moment podejmowania decyzji, wszystko się zmieni, ale póki co, marzę, aby mieć w tych chwilach obok siebie siostrę, kuzynkę lub przyjaciółkę, która już to przeszła. Najważniejszy powód: kobiety są silniejsze. Mam wrażenie, że każda kobieta, która przeżyła poród, zasługuje na Oskara i oklaski do końca życia. I kogoś takiego chcę mieć obok siebie tego dnia. A partner? Chyba wolę oszczędzić sobie widoku przerażonego i zagubionego mężczyzny. Znam swój charakter i obawiam się, że mogłoby mnie to dodatkowo stresować i nie miałabym żadnej pomocy.

Kuba

Odpowiedzią są trzy słowa – siła, asysta, wydarzenie. Po pierwsze, chciałbym być przy porodzie, by zagwarantować partnerce spokój oraz koncentrację w czasie porodu. Po drugie, chciałbym być asystentem partnerki i dać jej wszystko, co mogłoby jej pomóc w sensie fizycznym oraz mentalnym. Wreszcie, przyjście potomka na świat jako wydarzenie w życiu jest wystarczająco ważne, by w nim uczestniczyć. Świadomość, iż nie będę pierwszą osobą po położnej, która zobaczy dziecko, tylko trzydziestą, po całym oddziale położniczym jest także motywująca, by uczestniczyć w tym wydarzeniu.

Karolina

Gdy relacje między partnerami są ułożone, to zarówno ciąża jak i poród jest wspólny i nie ma innej możliwości.

Kacper

Uważam, że jeśli kobieta chce, aby jej partner był obok i nie czułaby się tym skrępowana, to jak najbardziej jestem za tym, aby być razem. W tym momencie najważniejszy jest komfort rodzącej i to, aby dzięki obecności kogoś bliskiego, czuła się bezpiecznie.

Po wielu rozmowach na ten temat wiem jedno – o tym, czy ostatecznie wspólny poród jest ok, czy jednak nie, nie da się zdecydować na zapas. Chyba jedynym wyjściem jest po prostu zdanie się intuicję – i tę kobiecą, i tę męską (o ile taka istnieje!)  

 

 

Designed by Photoduet / Freepik
This error message is only visible to WordPress admins

Error: No connected account.

Please go to the Instagram Feed settings page to connect an account.

Mother-Life Balance to zdecydowanie mój plan na macierzyństwo po urodzeniu drugiego dziecka.

Sylwia Luks

The Mother Mag to mój ulubiony magazyn z którego czerpię wiele porad życiowych oraz wartościowych treści!

Leszek Kledzik

The Mother Mag logo