Change font size Change site colors contrast
Rozmowy

Jaga Hupało – mother born to create

20 lipca 2018 / Anna Goleniewicz

Jaga Hupało, ikona polskiego fryzjerstwa, kreatorka wizerunku, rewolucjonistka stylu wielu polskich gwiazd...

A prywatnie? Mama dwóch wspaniałych córek: Ani i Antonii. O tym, jak można łączyć te dwie sfery życia, rozmawiałyśmy w jej domu, przy lustrzanym stole. To nie metafora. Wierzchnia część stołu stojącego w kuchni Jagi to w rzeczywistości tafla lustra. Jak twierdzi Jaga, odbija już to, co nowe. Lustro przykryło solidny,...

Jaga Hupało, ikona polskiego fryzjerstwa, kreatorka wizerunku, rewolucjonistka stylu wielu polskich gwiazd… A prywatnie? Mama dwóch wspaniałych córek: Ani i Antonii. O tym, jak można łączyć te dwie sfery życia, rozmawiałyśmy w jej domu, przy lustrzanym stole. To nie metafora. Wierzchnia część stołu stojącego w kuchni Jagi to w rzeczywistości tafla lustra. Jak twierdzi Jaga, odbija już to, co nowe. Lustro przykryło solidny, drewniany blat wielopokoleniowego stołu.To rozmowa o świadomym macierzyństwie, sile kobiecych relacji i pięknym spełnieniu w swojej pasji. Z Jagą Hupało rozmawiała Anna Goleniewicz.

Jaga, pochodzisz z wielodzietnej rodziny i bardzo tradycyjnego, ciepłego domu. Jaka była Twoja mama? Czy była dla Ciebie wzorem?

Dla mnie moja mama jest wzorem niedoścignionym do dzisiaj. Pełna miłości, opiekuńczości, poświęcona dzieciom i rodzinie, bardzo pracowita. Swoją czułością potrafiła obdzielić ośmioro swoich dzieci. Będąc jedną z osób zmuszonych do przesiedlenia, dom jest dla niej bazą poczucia bezpieczeństwa i miłości, jest fundamentem życia i podstawą rodzinnych relacji. Niezmiennie bardzo lubi to miejsce, a więź z nim jest tak silna, że niechętnie je opuszcza. Dom jest jej wielką radością, spełnieniem i siłą, dlatego nieustannie go pielęgnuje, remontuje, organizuje w nim rodzinne spotkania, a przede wszystkim wspaniale w nim króluje. Ta potrzeba tworzenia własnego królestwa jest u mnie bardzo podobna.

A kiedy poczułaś, że sama chcesz być mamą?

Przyglądałam się sobie. Mając 24 lata byłam jedyną dziewczyną w swoim otoczeniu, która nie miała rodziny i która nie była jeszcze mamą. Wtedy myślałam, że być może to nigdy nie będzie mi dane. Kiedyś klientka powiedziała mi, że mężczyznę swojego życia poznam po tym, że poczuję, że będę chciała mieć z nim dziecko. To pomogło mi odkryć swoje potrzeby i w odpowiednim momencie usłyszeć w sobie głos macierzyństwa. Gdy poznałam tatę Ani to nie chciałam zamknąć oczu, żeby go przypadkiem nie zapomnieć. To było jak objawienie. Potem, gdy Ania była w brzuszku już 3 miesiące, przyśniła mi się malutka dziewczynka na mojej dłoni. Od tej pory już nigdy nie czułam się samotna.
A gdy byłam w ciąży z Antonią, moja intuicja podpowiedziała mi coś niezwykłego. Oglądając film ,,Człowiek legenda” zobaczyłam niewyraźny obraz twarzy aktorki patrzącej przez okno statku, poczułam impuls i szeptem powiedziałam wtedy do mojego męża: tak będzie wyglądała nasza córeczka. Od tej pory wiedziałam, że to będzie dziewczynka, a w przyszłości piękna kobieta, według mnie podobna do aktorki z filmu. To oczywiście kwestia sporna w naszym domu, ale faktem jest, że to jeden z naszych ulubionych filmów i niezmiennie powód żywych dyskusji odnośnie podobieństwa.

Jesteś mamą dwóch wspaniałych dziewczyn, czego w takim razie każda mama powinna nauczyć swoje córki?

Dziękuję, potwierdzam, że są niezwykłe i wspaniałe. Codziennie mamy od nowa szansę uczyć nasze dzieci potęgi miłości, tego jak kochać siebie i innych – dając im akceptację i pomagając budować poczucie własnej wartości. Powinniśmy również starać się nauczyć rozpoznawać potrzeby swoje i innych, pielęgnować wnętrze, ale dbać również o wygląd zewnętrzny, o urodę. Mamy też szansę pokazywać im niezależność, czyli podstawę wolności. Według mnie, cenna jest też umiejętność rozpoznawania i wyrażania swoich emocji, potrzebna przy budowaniu relacji ze sobą i ze światem, rozwój talentów czy ich poszukiwanie oraz wszechstronna edukacja, która jest drogą do zrozumienia i empatii. To również odnosi się do radzenia sobie w trudnych, stresujących sytuacjach. Doskonale wiem, że na tej liście są wielkie słowa i tematy, które w prozie życia i zmienności losu mogą być wielokrotnie poddawanie próbie i że oprócz nich są takie, które serce podpowiada na bieżąco wskazując, jak być najlepszym i zaufanym przewodnikiem życia naszego dziecka.

Jesteś taką mamą, jaką chciałabyś być Jaga?

Czasami tak, czasami nie (śmiech). Moje macierzyństwo to proces, który trwa od 27 lat i cieszę się, że nigdy się nie skończy. Ma różne etapy, od euforii, wzniosłych wzruszeń po bezradność i strach. Mam chwile triumfu i momenty zwątpień, które na szczęście szybko mijają. Ania jest już prawie dorosła, zakłada własną rodzinę, zdobyła wykształcenie, eksploruje świat, a ja podziwiam, jak fantastycznie się rozwija. Antonia jest nastolatką, kształtującą swoją tożsamość, budującą odrębność, poszukującą i rozwijającą swoje pasje na moment przed podjęciem dorosłej decyzji o przyszłej edukacji. Z miłości chciałabym być bardzo blisko, ale widząc, jak dorastają i się usamodzielniają, dostrzegam, że czasem muszę się oddalić i uznać ich autonomię. Jeżeli dostrzegę to na czas, uchronię się przed usłyszeniem znamiennych dla okresu dorastania słów „wyjdź, mamo!”. Niezmiennie mój instynkt opiekuńczy karze mi powtarzać: dbajcie na siebie, córeczki. Mam kilka cech, nad którymi świadomie pracuję, na przykład nadwrażliwość i zbyt duża matczyna przezorność. Uczucia związane z macierzyństwem potrafią przeskalować wszystko. Zawsze chciałabym dawać córkom radość dorastania, minimalizując wszelki ból, chciałabym je chronić. Natomiast moja nieuległa, niezależna natura nie pozwoliła mi zaakceptować pewnych pojawiających się wyzwań partnerskich, co przełożyło się na trudne momenty rozstań. Starałam się jednak, żeby życie osobno nie oznaczało zmniejszonego kontaktu z ojcami. Wiem, że jest to trudniejsza wersja, ale była jedyną możliwą dla nas. Bycie mamą oparłam o marzenia o doskonałym domu i partnerstwie, o wyselekcjonowane wzorce, wyciągnięte wnioski, ale okazało się, że to z dzieci i ich potrzeb płynie największa nauka. Gdy brakowało mi pewności, jak poprawnie odczytać ich sygnały oraz przekazać moje intencje, czerpałam z warsztatów, wykładów, konsultacji z profesjonalistami oraz bezcennych porad, które otrzymałam od doświadczonych mam w mojej Pracowni czy przestrzeni szkolnej. Sumując, z każdym dniem staram się być bliżej ideału.

Teraz świadome rodzicielstwo jest czymś oczywistym, dużo się o tym mówi i pisze. Jak to było, kiedy Twoje dziewczyny były małe?

Miałam ogromną siłę płynącą z mojego wnętrza, duży entuzjazm, wiarę w miłość i przeznaczenie. Wszystko wydawało się oczywiste. W wychowaniu moich dziewczynek bazowałam przede wszystkim na intuicji i doświadczeniu oraz mądrości czerpanej od innych mam. To wspaniałe, że teraz nastąpił ogromny przełom świadomości i poszerzenia wiedzy w tym temacie. Już przed urodzeniem dziecka rodzice chodzą do „szkoły rodzenia” i starają się jak najlepiej przygotować na ten moment. Mamy możliwość przeszukiwania Internetu, czytania międzynarodowych artykułów – sam fakt ogromu tej wiedzy może być wspierający, a zarazem przytłaczający. Teoria jest bardzo pomocna, ale zdarza się, że przychodzi do nas po fakcie. Wierzę jednak, że nigdy nie jest za późno na udoskonalanie życia i wspólnych relacji. Im więcej wiem, tym bardziej jestem przekonana, że rodzina to nie tylko miłość czy naturalne emocje, lecz więź, która może być wypracowana. Skończyłam 50 lat, a wciąż z moją mamą dopełniamy jeszcze sprawy, z czasu, gdy nie miałyśmy przestrzeni na nasycenie się swoją bliskością. Właściwie dopiero teraz bywa, że mamę mam na wyłączność, w dzieciństwie jej cenny czas dzieliła pomiędzy kilkoro swoich dzieci i ogrom obowiązków.

A jak nadrabiacie z mamą rzeczy, na które nie starczyło czasu?

Dość szybko podejmowałam dorosłe i radykalne decyzje o samodzielności, marzyłam o innym świecie – kreacji, piękna. Czułam, że to, czego szukam, jest daleko od domu i rodziny. Porwała mnie niezależność, potrzeba stworzenia własnego miejsca, podróże i szkolenia, szkolenia, szkolenia… W symbolicznych, a szczególnie w trudnych chwilach zawsze jednak wracałam do rodzinnego domu. Cały czas miałam wrażenie, że trzeba coś poprawić, przeżywać od nowa. Na przykład po śmierci taty, chorobie mamy i w momentach, gdy kończyły się moje związki. Każde z tych doświadczeń otwierało po raz kolejny te same oraz nowe wątki z mojego życia. Zależało mi, żeby wrócić z mamą do wspomnień, zweryfikować je, uporządkować, a przez to lepiej zrozumieć siebie i życie. Bardzo lubię też, gdy mama wraca do wspomnień ze swojego dzieciństwa i historii wcześniejszych pokoleń. Gdy opowiada, jak zbierała zioła, piekła chleb, chodziła do szkoły, o wyprawach do Wrocławia po piękne ubrania robione na zamówienie: buty, kapelusze, sukienki, o pielgrzymkach do miejsc świętych i dających moc, których bardzo potrzebowała, żeby zmierzyć się ze swoimi wyzwaniami. Te chwile bardzo nas przybliżają, budują zrozumienie i empatię. Mogę z nią tak rozmawiać bez końca, od początku cały czas. Zawsze się smucę, gdy musimy przerwać. Aby wyrazić, jak jest dla mnie ważna, potrafię zmienić swoje zasady. Ostatnio z okazji urodzin obcinałam mamie włosy, które, gdy byłam dzieckiem, zawsze hipnotyzowały mnie długością i objętością, nadając jej nowy kształt, przekazując tym samym swoją energię i dzieląc się darem, który posiadam. Mama rozumie, jakie to jest wyjątkowe i wie, że sztuka fryzjerska to dla mnie sfera sacrum. Kiedyś postanowiłam, że fryzjerstwo potrzebuje konkretnej oprawy, podnoszę je do rangi sztuki. Rezygnacja z tej oprawy jest bardzo rzadka i pokazuje, jak bardzo mama jest dla mnie wyjątkowa. Dzisiaj tak bardzo doceniam naszą relację, że staram się utrzymać ją również za pomocą metafor. Ponieważ mama ma fantastyczną rękę do kwiatów, zbieram dla niej różne okazy roślinne, które ona potem codziennie z miłością pielęgnuje. Mam takie poczucie, że dzięki roślinom mama jest w stałym kontakcie ze mną, że gdy je podlewa, przypomina sobie moją wizytę. Najlepszym sposobem na utrzymanie więzi było podarowanie mamie pieska o imieniu Złota, dzięki któremu szybciej wróciła do zdrowia po dwóch przebytych udarach.

 

A patrząc na to analogicznie, jest coś, co Twoje córki robią tylko z Tobą?

Najbardziej ,,razem” nam wychodzi podczas wyjazdów, kiedy podróżujemy i jesteśmy cały czas ze sobą. Chodzimy na koncerty, do kina, eksperymentujemy z poznawaniem różnych dziedzin sportu, robimy zakupy. Całkiem na poważnie tworzymy razem Burakowską, naszą Pracownię Born To Create. W ramach jej działalności odbywa się bardzo wiele wydarzeń, inicjatyw, spotkań. Między innymi projekt Family Sunday, czyli cykliczne spotkania w wybrane niedziele każdego miesiąca, kiedy gościmy naszych klientów, całe wielopokoleniowe rodziny. To działanie, które zwraca uwagę na budowanie bliskości nie tylko gości, którzy nas odwiedzają, ale też zespołu, którego częścią stają się Ania i Antonia – moje córki, ucząc się odpowiedzialności, zorganizowania, współpracy. Dla nas to wielkie święto i radość, wspaniałe wspomnienia, na przykład gdy będziemy mogli obserwować jak rosną drzewa i kwiaty, zasadzone podczas jednej z wiosennych niedziel lub gdy używamy stworzonych wspólnie ekologicznych produktów do pielęgnacji włosów. Dziewczynki chętnie opracowują atrakcje dla dzieci. Wiedzą, że potrafią stworzyć super atmosferę, ułożyć oprawę muzyczną, zaplanować poczęstunek, posprzątać. Dostrzegają i doceniają, jak ten projekt się rozrasta i z jak szerokimi uśmiechami wychodzą z naszej Pracowni rodziny tego dnia. Wiem, że praca jest moim bardzo silnym atutem, dlatego chcę, żeby poznały jej sekrety. W ramach tego projektu poznają również innych twórców. Ostatnio gościł u nas Teatr Politechniki, który wystawił przedstawienie ,,Jaś i Małgosia”. Zebraliśmy sporą publiczność, wszyscy byli zachwyceni! Jest to wspaniały moment, gdy dzielimy się pasją, wspólnie pracując i bawiąc się.

Teraz dziewczynki pomagają Ci w Pracowni, a jak było wcześniej? Jak udawało Ci się łączyć pracę z wychowaniem dzieci?

Od początku miałam wizję i czułam, że koniecznym jest, by nie tworzyć podziałów: mama – profesjonalistka oraz dom – miejsce pracy, dlatego połączyłam te różne światy. Czułam, że tak będzie najlepiej dla mnie i mojej rodziny. Antonia dosłownie od samego początku jest w Pracowni na Burakowskiej, mieliśmy tutaj drugi dom, mini apartament, w którym nasze dziewczynki przebywały. Na początku bliskość była bardzo ważna, choćby ze względu na karmienie piersią. Z czasem zmieniliśmy mieszkanie, z domu za miastem przeprowadziliśmy się bardzo blisko Pracowni na Burakowskiej, dosłownie apartamentu po drugiej stronie ulicy. Dziewczynki podrosły, a ja uznałam, że mieszkamy w tak niedalekim dystansie, że dodatkowa przestrzeń w Fabryce nie jest już potrzebna. Podróżując służbowo również zabierałam dziewczynki ze sobą. Towarzyszyły mi podczas pokazów w Paryżu czy Nowym Jorku. Tylko raz, gdy pojechałam na biznesowe spotkanie w Paryżu, na recepcji ktoś mi powiedział, że według ich zasad, dzieci nie mogą przebywać na terenie instytucji. No to nie poszłam na to spotkanie.

To jedyny raz, kiedy stanęłaś przed wyborem praca albo dzieci?

Pamiętam wyjazd do pracy w teatrze w Petersburgu, przed którym miałam dylemat, czy zabrać ze sobą Antonię, czy jechać sama. Poprosiłam o konsultację specjalisty, jak zwykle w takich sytuacjach, który podpowiedział mi, że tym razem rozłąka mogłaby być dobrym rozwiązaniem. Pomyślałam, że może to dobry moment, biorąc pod uwagę specyfikę miejsca do którego wyjeżdżam i zimową aurę. Dwukrotnie wyjeżdżałam do Petersburga, było zimno, było trudno. Antonia została tutaj pod opieką, robiła wieczory filmowe w domu i świetnie się bawiła, a ja tam działałam… Obie przeżyłyśmy to bardzo mocno. Myślę, że wtedy zaczęłyśmy pracować nad naszą więzią i niezależnością.

A jak w tej bliskości z dziećmi odnajdywali się Twoi partnerzy, ojcowie dziewczynek?

Rodzicielstwo pochłaniało i satysfakcjonowało nas w pełni, ojcowie dziewczynek byli cały czas obecni, dumni i szczęśliwi. Jestem przekonana, że ich więź z dziewczynkami była i jest mocna, wyjątkowa.

Spełniasz się artystycznie, ale Twoja praca ociera się o media i reklamę. Od kilku lat już otwarcie mówi się o tym, jaki wizerunek kobiety był powszechnie kreowany i jaki wywierał wpływ na dorastające nastolatki. Jak uczyłaś swoje córki poczucia własnej wartości, miłości i szacunku do samych siebie?

Dziewczyny są świadome, że świat mediów i reklamy jest kreacją, z którą związany jest wymagający proces. Były przy tak wielu projektach, sesjach, że wyrobiły sobie własne zdanie na ten temat. Między Anią i Antonią jest 9 lat różnicy, to prawie dekada. Obie mają bardzo ciekawe spostrzeżenia. Na pewno nabrały dystansu i dzięki temu zbudowały swoje poczucie wartości, akceptacji własnej osoby. Widzą w świecie kreacji wiele możliwości, jednocześnie ceniąc siłę i piękno natury. Poznawały artystów bezpośrednio, zwyczajnie. Były obecne na planach zdjęciowych, na przykład podczas tworzenia kolekcji letniej, podczas gdy za oknem panowała zima oraz na planach filmowych, na których młoda aktorka odgrywała rolę o wiele starszej kobiety lub kobieta odgrywała rolę mężczyzny. Są więc świadome plastyczności wizerunku czy metamorfoz, które mogą być przeprowadzone i narzędzi, które są do tego wykorzystywane. Realizując swoje pasje, przerabiają to po swojemu, będąc świadome procesu i same go tworząc. Ania w przestrzeni fotografii, Antonia stawiając pierwsze kroki w scenografii i aktorstwie. Mam wrażenie, że autonomiczna postawa moich dzieci wyprzedza trendy. Na przykład umiłowanie natury, które teraz się rozwija, moje dziewczynki miały w sobie od zawsze. Patrząc na to, co ja robiłam, być może w formie buntu i manifestu, wypracowały autonomiczną postawę. Ja z tego buntu wyciągałam wnioski i korygowałam swoje wizje.

Jaka jest definicja kobiecości według Jagi Hupało?

To pierwiastek piękna, wrażliwości, ale też siły, intelektu i opiekuńczości. Kobiecość jest wizjonerstwem, wibrującym pragnieniem miłości. Po prostu Born To Create.

A czujesz się spełnioną kobietą, Jaga? Czy można się spełnić tylko w macierzyństwie? Albo tylko w pracy? Czy spełniona kobieta to taka, która podjęła próbę odnalezienia siebie w każdej z ról?

Grzecznościowo w stosunku do samej siebie chciałabym powiedzieć: tak. Wszyscy wiemy, że chodzi o poszukiwanie równowagi. Dlatego cieszę się, że życie się składa z kilku otwarć, mam szczęście, że dla mnie jednym z nich jest macierzyństwo, kochanie innych i bycie kochanym, innym praca, twórczość, pasja oraz przydatność społeczna itp., i w każdym z nich jest bardzo wiele wątków. Równowagę i spełnienie można odnaleźć akceptując życie w czystej postaci. Jest szansa na to, by odkryć prawdę życia i czuć się w nim spełnionym, dzięki odkryciu swoich potrzeb oraz własnego potencjału. Dzięki znalezieniu równowagi między możliwościami a pragnieniami. Uznaniu ich. I dopiero ocenieniu. To wiedza, którą posiadłam trochę późno w swoim życiu. Fajnie jak intuicja, wewnętrzny głos, podpowiada nam, co robić. Przywilejem dojrzałości jest samookreślenie i wiedza o samym sobie.

Czego życzyłabyś sobie samej?

Zdrowia, szczęścia i miłości – uwielbiam te trzy życzenia w pakiecie. To błogostan, do tego aspiruję. I do wewnętrznego spokoju, żeby nie być takim poszarpanym. Tego najbardziej bym sobie życzyła. Przez ostatnie lata bardzo cierpiałam psychicznie, cierpiała moja dusza. Żyłam w smutku, który powstrzymywał radość życia. Trudne chwile bardzo przewartościowują we wszystkich sferach życia. Chciałabym częściej się uśmiechać do losu – z wzajemnością.

A czego życzyłabyś innym kobietom?

Tego samego. Życzę zdrowia, szczęścia i miłości. Wiem, że to brzmi schematycznie, ale to wcale nie jest takie proste do spełnienia.

Ciało

Suplementy diety w praktyce: testy produktów Health Labs Care

20 lipca 2024 / The Mother Mag

W dzisiejszym zabieganym świecie, gdzie ciągły stres, pośpiech i brak czasu na odpoczynek często wpływają na nasze zdrowie i samopoczucie, suplementy diety stały się niemal codziennym elementem życia.

Wybór jest ogromny – na rynku pojawiają się setki produktów obiecujących natychmiastową poprawę zdrowia, kondycji skóry, włosów, a także lepszy sen czy zrzucenie kilku nadprogramowych kilogramów. Wielu z nas zadaje sobie jednak pytanie, które suplementy naprawdę działają, a które są jedynie marketingową sztuczką? Postanowiliśmy przyjrzeć się jednej z wiodących marek na rynku – Health Labs Care, aby przekonać się, czy ich produkty spełniają obietnice.

Dwie redaktorki The Mother MAG, Kasia i Ania, przez sześć miesięcy testowały różne produkty tej marki. Skupiły się na suplementach, które miały pomóc im w najważniejszych aspektach zdrowia i wyglądu – poprawie jakości snu, kondycji skóry, włosów, paznokci, oraz na wspomaganiu metabolizmu i redukcji stresu. W tym czasie dokładnie przyjrzały się ich działaniu, zanotowały wszelkie zmiany, a także zwróciły uwagę na plusy i minusy suplementacji. Czy suplementy Health Labs Care rzeczywiście zmieniają życie na lepsze? Oto ich historia.


Kasia – Osiąganie równowagi w codziennym stresie

Kasia, redaktorka i mama dwójki dzieci, od dłuższego czasu borykała się z problemami związanymi ze stresem, migrenami oraz trudnościami w zasypianiu. Jak sama przyznaje, na co dzień jest osobą bardzo aktywną, jednak życie w ciągłym biegu, praca i obowiązki domowe często dają jej się we znaki. Zdecydowała się więc przetestować dwa produkty z oferty Health Labs Care – „MagneMe” oraz „RestMe” – licząc na poprawę samopoczucia, wyciszenie oraz lepszą jakość snu.

MagneMe – wsparcie dla ciała i umysłu

„Zanim zaczęłam testowanie suplementów Health Labs Care, moje życie było jedną wielką gonitwą. Migreny, które towarzyszyły mi regularnie od lat, potrafiły sparaliżować mnie na kilka dni. Wiem, że magnez ma ogromny wpływ na nasze funkcjonowanie, ale nigdy nie przywiązywałam do tego większej uwagi” – wspomina Kasia.

Health Labs Care

MagneMe miało być odpowiedzią na jej problemy z napięciem nerwowym, skurczami mięśni i chronicznym zmęczeniem. Pierwsze efekty zauważyła po kilku tygodniach regularnego stosowania. „Byłam zaskoczona, jak szybko zaczęłam odczuwać różnicę. Przede wszystkim, zmniejszyły się częstotliwość i intensywność migren. Poza tym, zauważyłam, że wieczorami, po całym dniu pracy, nie czuję się już tak wykończona jak kiedyś” – mówi.

MagneMe to suplement bogaty w magnez, który pomaga w redukcji napięcia mięśniowego, a także wspiera układ nerwowy, co ma ogromny wpływ na samopoczucie i codzienną energię. Dla Kasi najważniejsze było to, że dzięki niemu mogła funkcjonować w ciągu dnia bez poczucia zmęczenia. „Wcześniej bywały dni, kiedy brakowało mi energii na najprostsze czynności. Dzięki suplementowi czułam, że odzyskuję kontrolę nad swoim ciałem”.

RestMe – spokój i regeneracja w nocy

Zaraz po wprowadzeniu MagneMe, Kasia postanowiła dodać do swojej rutyny suplementację RestMe, który obiecywał poprawę jakości snu i głębszy relaks. „Od dawna miałam problem ze snem. Zasypiałam długo, a rano budziłam się zmęczona. Zdecydowanie brakowało mi tej nocnej regeneracji, której tak bardzo potrzebowałam” – opowiada.

Health Labs Care

Po kilku tygodniach stosowania RestMe, Kasia zaczęła dostrzegać poprawę. „Moje noce stały się spokojniejsze, a zasypianie przestało być problemem. Największą zmianą było to, że rano wstawałam naprawdę wypoczęta. Wcześniej budziłam się zmęczona, jakby mój sen nie miał w ogóle znaczenia. Teraz czuję, że każda noc przynosi mi prawdziwy odpoczynek” – dodaje.

Jedynym minusem, który Kasia zauważyła podczas stosowania RestMe, był nieco gorzki smak kapsułek. „Z początku miałam problem z przełknięciem tabletek, ale efekty były na tyle pozytywne, że z czasem przestałam zwracać na to uwagę” – śmieje się Kasia.


Ania – Droga do pięknej skóry i nowej energii

Ania, druga z naszych redaktorek, od zawsze marzyła o gładkiej, promiennej skórze, zdrowych włosach i paznokciach, a także o większej ilości energii, która pozwoliłaby jej funkcjonować na pełnych obrotach przez cały dzień. Wybrała trzy produkty z oferty Health Labs Care: ShineMe, BeautyMe oraz SlimMe.

ShineMe – blask, którego szukałam

„Moja skóra zawsze była problematyczna – tłusta w strefie T, sucha na policzkach, z tendencją do wyprysków. Zimą stawała się matowa, pozbawiona blasku, a na wiosnę wracały problemy z trądzikiem. ShineMe obiecywał zdrowy, promienny wygląd, więc postanowiłam dać mu szansę” – mówi Ania.

Health Labs Care

Już po miesiącu stosowania ShineMe, Ania zauważyła pierwsze zmiany. „Skóra zaczęła wyglądać lepiej – stała się gładsza, a wypryski powoli znikały. Zauważyłam też, że cera nabrała naturalnego blasku, którego zawsze mi brakowało”.

ShineMe to suplement bogaty w witaminy i minerały, które wpływają na kondycję skóry, włosów i paznokci. „Czułam, że moja skóra zaczyna oddychać. Wcześniej zawsze była matowa i zmęczona, a teraz zaczęła wyglądać zdrowo i promiennie. Makijaż przestał być koniecznością, a stał się wyborem” – dodaje z uśmiechem.

BeautyMe – piękno od wewnątrz

Drugim produktem, który Ania zdecydowała się przetestować, był BeautyMe. Suplement obiecywał wzmocnienie włosów, paznokci oraz poprawę wyglądu skóry. „Moje włosy zawsze były cienkie, łamliwe, a paznokcie – katastrofa. Zdecydowanie potrzebowałam czegoś, co poprawi ich kondycję” – wspomina.

Health Labs Care

BeautyMe okazało się strzałem w dziesiątkę. „Już po kilku tygodniach zauważyłam, że moje włosy stały się mocniejsze, a paznokcie przestały się łamać. Co więcej, cera nabrała zdrowego kolorytu i przestałam borykać się z suchymi plamami na skórze” – opowiada Ania.

Jedynym minusem, na który zwróciła uwagę, był nieprzyjemny zapach kapsułek. „Nie był to najprzyjemniejszy moment dnia, ale efekty były na tyle dobre, że szybko przestałam na to narzekać” – śmieje się.

SlimMe – wsparcie w walce z kilogramami

Ostatnim produktem, który Ania wypróbowała, było SlimMe – suplement wspomagający metabolizm i pomagający w walce z nadmiarem kilogramów. „Po zimie zawsze przybieram kilka kilogramów, które ciężko mi zrzucić. SlimMe miał być moim sprzymierzeńcem w tej walce”.

Health Labs Care

Już po kilku tygodniach Ania zauważyła pierwsze efekty. „Zdecydowanie czułam się lżej i miałam więcej energii na codzienne aktywności. SlimMe nie sprawił, że magicznie schudłam, ale z pewnością pomógł mi w mojej drodze do lepszej sylwetki”.


Podsumowanie testów: Czy warto sięgnąć po Health Labs Care?

Podczas półrocznego testu produkty Health Labs Care spełniły swoje obietnice. Zarówno Kasia, jak i Ania zauważyły znaczące zmiany w swoim zdrowiu, samopoczuciu i wyglądzie. „Czuję, że wróciłam do życia. Jestem bardziej zrelaksowana, śpię lepiej, a moja skóra wygląda lepiej niż kiedykolwiek” – mówi Kasia.

Ania dodaje: „Dzięki suplementom czuję się lepiej w swoim ciele. Moja skóra, włosy i paznokcie są w dużo lepszej kondycji, a dodatkowa energia sprawia, że mam więcej zapału do działania”.

Mimo drobnych niedogodności, takich jak smak czy zapach niektórych produktów, redaktorki zgodnie stwierdziły, że suplementy Health Labs Care to produkty warte uwagi. „W świecie pełnym suplementów, które obiecują cuda, produkty tej marki wyróżniają się realnym działaniem” – podsumowuje Ania.

Na pewno warto dać im szansę, szczególnie jeśli zależy nam na długofalowej poprawie zdrowia i samopoczucia. Health Labs Care to nie tylko obietnice – to konkretne efekty, które widoczne są już po kilku tygodniach stosowania.


Przeczytaj także inne nasze artykuły o produktach Health Labs Care

Jeśli jesteś ciekawy, jak suplementy Health Labs Care mogą wspierać zdrowie dzieci, koniecznie zapoznaj się z naszym artykułem: Zdrowie dzieci i Health Labs Care.

Chcesz poznać jeszcze więcej szczegółów na temat tej marki i jej podejścia do zdrowia? Zajrzyj do naszego wyczerpującego przewodnika: Health Labs Care – pełna recenzja.

Oba te artykuły dostarczą Ci pełniejszego obrazu oferty Health Labs Care i pomogą lepiej zrozumieć, jakie korzyści mogą przynieść suplementy tej marki.

This error message is only visible to WordPress admins

Error: No connected account.

Please go to the Instagram Feed settings page to connect an account.

Mother-Life Balance to zdecydowanie mój plan na macierzyństwo po urodzeniu drugiego dziecka.

Sylwia Luks

The Mother Mag to mój ulubiony magazyn z którego czerpię wiele porad życiowych oraz wartościowych treści!

Leszek Kledzik

The Mother Mag logo