Marta wita mnie w przytulnym mieszkaniu, częstuje zimową herbatą z pomarańczami i domowym ciastem bananowym. Jest spokojnie, gra cicha muzyka.
Partnerem naszej rozmowy jest marka Luksja. Zapraszamy!
Marta, lubisz, jak się mówi o tobie przedszkolanka?
Nie.
No właśnie, tak myślałam. A jak powinno się mówić?
Nauczycielka. Wszystkie moje koleżanki, które pracują w przedszkolu, wolą jak się o nich mówi nauczycielki, a nie np. ciocie. Niektórzy rodzice bardzo lubią, jak dzieci mówią do swoich nauczycielek „ciocia”. To jest pewnie jakaś naleciałość ze żłobka.
Masz rację.
Żłobek ma inne funkcje, panie są tam nie tylko nauczycielkami, ale przede wszystkim opiekunkami. Rodzice, żeby ułatwić dziecku wejście w życie przedszkolne, żeby czuło się ono bardziej bezpieczne, używają w stosunku do Pań w przedszkolu tej znajomej formy „ciocia”. Niektóre panie się nie obrażają, mówią, że to ok i dobrze się z tym czują. Ja jednak wolę, jak się mówi o mnie nauczycielka.
A to nie jest tak, że się trochę bagatelizuje rolę pani przedszkolanki, a inaczej podchodzi do pani nauczycielki?
Właśnie. Wbrew pozorom przedszkole to jest bardzo ważny okres w życiu każdego człowieka. Tam uczymy się niezbędnych rzeczy, od załatwiania podstawowych potrzeb fizjologicznych, komunikacji, po pisanie i czytanie. Całe nasze życie bazuje na tym, czego nauczyliśmy się przez pierwszych 7 lat życia, także jeśli chodzi o rozpoznawanie swoich emocji.
Wyobraźmy sobie dziecko, które przychodzi do przedszkola totalnie nieśmiałe, zamknięte, przestraszone, nie komunikuje się. To przedszkole zmusza do przełamania barier, do nawiązania kontaktu, do rozpoczęcia komunikacji. Przedszkole jest takim etapem przejściowym, przygotowującym dziecko na stresy szkoły.
Tak. Na szkołę życia. W domu dziecko czuje się bezpiecznie, w otoczeniu, które zna, jest blisko rodziców. Nasza droga jednak jest taka, że z tego domu musimy kiedyś wyjść, idziemy do przedszkola i tam spędzamy większość dnia, kiedy rodzice są w pracy. Spędzamy ten czas w grupie, gdzie każde dziecko jest inne, gdzie są konflikty, które trzeba nauczyć się rozwiązywać. Dzieci uczą się empatii, funkcjonowania w grupie. To są bardzo ważne kwestie, które mocno wpływają na dalsze, poprzedszkolne życie. Tak, jak do 18 roku życia na pewno nauczymy się wycinać nożyczkami czy pisać ładnie literki, tak pierwsze lata są najważniejsze, żeby zdobyć podstawowe kompetencje społeczne.
Marta, lubisz swoją pracę?
Lubię. Lubię swoją pracę, bo widzę jak dzieci rosną, uczą się, jak radzić sobie w różnych sytuacjach. To jest ten etap, kiedy przekazuje się dzieciom wartości, uczy się rozwiązywać konflikty, uczy się relacji z drugim człowiekiem i uczy się siebie. Jest mnóstwo różnych tematów, gdzie lubię przemycać dzieciom wiedzę na temat ich samych, na temat emocji, jak je rozpoznawać, jak sobie z nimi radzić.
Podoba mi się Twój wyraz twarzy, gdy o tym mówisz. Widzę, że naprawdę to czujesz. A teraz z drugiej strony – czy lubisz wszystkie dzieci?
Tak, lubię. Jednak z jednymi pracuje się lepiej, a inne wymagają więcej czasu i zaangażowania, bo każde dziecko jest inne. One uczą się od nas, ale my uczymy się również od nich. Nawet jeżeli czasem pojawiają się trudniejsze emocje, staram się je zrozumieć i kontrolować. Jeśli dorosły nauczy się czytać dziecięce emocje, zrozumie jego reakcje, wtedy te negatywne emocje naprawdę się minimalizują i wszystkim żyje się łatwiej.
Czy w swojej pracy miałaś udział w takiej wyraźnej przemianie dziecka, kiedy przyszło niechętne, zamknięte, a po 2-3 latach ten sam przedszkolak był nie do poznania?
Wiesz co, ja tutaj nie chcę sobie przypisywać jakichś sukcesów, nie chcę też opisywać konkretnych dzieci. Wychodzę z takiego założenia, że jeśli stworzy się fajną atmosferę dzieciom, to one same się otwierają. Dzieci, które są bardziej zamknięte, nieśmiałe, potrzebują więcej czasu aby poczuć się bezpiecznie i obdarzyć nas zaufaniem. Czy to jest moja zasługa? W pewnym sensie tak. Tutaj liczy się atmosfera, jaką stworzymy dzieciom, więc tu jest nasza duża rola. To zaufanie jest bazą, bez zaufania do nas, bez poczucia bezpieczeństwa, dzieci nie mogą w pełni wyrażać siebie.
Tutaj super przykładem jest to, jak dzieci zachowują się przy matkach. Zazwyczaj jest tak, że przy matkach dzieci są bardziej płaczliwe, bardziej jęczące, poirytowane, wychodzą z nich trudne emocje. Niektórzy powiedzą, że przy mamach dzieci są niegrzeczne. Ja unikam słowa niegrzeczny, bo to zachowanie, które nam, dorosłym, może nie odpowiadać, a wynika ono z emocji, z którymi dzieci nie potrafią sobie poradzić. Dzieci zachowują się tak, jak w danym momencie czują. Przy matkach dzieci czują się najbezpieczniej, czują, że mogą swobodnie odreagować wydarzenia całego dnia. Zazwyczaj jest tak, że odbieramy dziecko z przedszkola, wracamy do domu, zmęczeni i właśnie wtedy przychodzi nam stawić czoła tym trudnym emocjom, ale musimy sobie zdać sprawę, że dziecko potrzebuje uwolnić swoje emocje, kumulowane przez cały dzień w przedszkolu, gdzie panują pewne reguły, jednakowe dla wszystkich, a otoczenie, które zna i w którym czuje się bezpiecznie jest najlepszym do tego miejscem.
To nie jest proste.
To jest nasza praca, to my musimy sobie to poukładać, zdać sobie sprawę z mechanizmów, z tego, dlaczego dzieci reagują w pewien sposób, jak pracuje ich mózg. Jeśli to zrozumiemy, będzie nam się żyło łatwiej.
Musimy też rozmawiać, zadawać pytania. Mam synka, wiem jak to jest, jak po całym dniu w pracy i w przedszkolu wracamy do domu, wyzuci z energii, marzymy tylko o odpoczynku w ciszy. Musimy pamiętać, jako rodzice, że wtedy nasze dziecko nas najbardziej potrzebuje, zadaje nam dużo pytań, zachęca do zabawy, chce od nas więcej i więcej uwagi. Dorośli, to jest nasza rola, jako dorosłych, musimy sobie to w głowie poukładać, znaleźć na to nasz własny sposób.
To prawda, każda rodzina powinna mieć swój własny system. Tak, by zachować #motherlifebalance, ale też odpowiedzieć na potrzeby dzieci.
Nasze dzieci naprawdę dużo rozumieją, a my musimy z nimi rozmawiać. Musimy dać im odreagować, wypłakać się, jeśli potrzebują. Tylko miłością tutaj możemy zadziałać. Nic więcej nie jest potrzebne.
Tak właśnie reagujesz na zachowania syna?
Staram się. Ostatnio zrobił aferę o skarpetki, nie mógł się zdecydować, nie wiedział, które założyć. To była totalna, wieczorna afera. Płacz, ryk, sprawa wielkiej wagi. Mi się chciało, szczerze mówiąc, śmiać, wiedziałam, że jest zmęczony, zaciskałam zęby, żeby nie poczuł, że bagatelizuję problem. Przytuliłam go, żeby poczuł, że jestem z nim w tym problemie. Rozmawialiśmy, które skarpetki pasują bardziej do butów, które do spodni. Trzeba rozmawiać, poważnie. Zawsze powtarzam, że nie ma takiego problemu, którego nie potrafilibyśmy rozwiązać.
Po prostu Psi Patrol (śmiech), nie ma problemu, którego nie rozwiążemy!
Ekstra. Widzisz, treści przemycane w bajkach są bardzo mądre. Ja powtarzam to jak mantrę, mam nadzieję, że mu się to zakoduje. Nie ma takiego problemu, którego nie moglibyśmy rozwiązać. Czasem jest trudno poważnie traktować dziecięce problemy, ale trzeba się starać. Dzieci są naszym lustrem. Wkurza nas w dzieciach to, co wkurza nas w sobie.
A kontynuując temat trudnych emocji, czy zauważyłaś w przedszkolu jakieś wzmożone trudne emocje u dzieci na tle pandemii? Czy odreagowują te wydarzenia, którymi żyją rodzice?
Dzieci są bardzo dobrymi słuchaczami i nawet, jak nam się wydaje, że nie słyszą, to słyszą i kodują. Oczywiście, że zauważam te trudne emocje. Dzieci je oswajają – od śmiesznych nazw jak “korona na wirusie”, po rysunki. Widziałam nawet bajki na YouTube.
One się przejmują?
Przejmują się. Widzą tych zamaskowanych ludzi, czują ograniczenia, bo przedszkola inaczej funkcjonują, tryb życia ich rodziców i rodzeństwa się bardzo zmienił. Często w domach czuje się stres z powodu zmian. Dzieci słyszą rozmowy rodziców, a temat pandemii jest od wielu miesięcy wiodący. Trzeba wziąć pod uwagę, że dzieci przetwarzają to po swojemu, często też demonizują to, czego nie rozumieją. My potrafimy informacje przecedzić, zrozumieć, dzieci otrzymują informacje szczątkowe, np. liczby ofiar, zachorowań, ton, którym się mówi – i na ich podstawie tworzą obraz tego, co się dzieje. To widać w zachowaniu dzieci.
I wrócę do tej potrzeby spokoju i ciszy po przyjściu z pracy. Gdy przedszkolne dziecko nas długo nie widziało, rzuca się na nam na szyję, to jest potrzeba bliskości, coś normalnego. Natomiast w dobie pandemii jesteśmy zmuszeni do utrzymania dystansu społecznego. Dzieci, choć teraz więcej czasu spędzają z rodzicami, chcą jeszcze więcej tego czasu, potrzebują jeszcze więcej uwagi, bo sytuacja jest dla nich nowa i niezrozumiała.
Dlatego tak jest?
Bo dla dziecka rodzic = bezpieczeństwo. I one w obliczu tych wydarzeń jeszcze bardziej potrzebują bezpieczeństwa i dobrych bodźców. Musimy sami sobie opracować system, żeby dać dzieciom tyle uwagi, ile potrzebują, a jednocześnie nie zaniedbać swoich obowiązków.
A ty czujesz się bezpiecznie w pracy? Masz przecież kontakt z dziećmi, rodzicami, innymi pracownikami przedszkola.
Nie, nie boję się chodzić do pracy. Ja sobie to ułożyłam w głowie, że po części mamy wpływ na to, co się dzieje, możemy dbać o higienę, przestrzegać zasad, dbać o odporność przez suplementację, przede wszystkim witamina D3 i C, która jest u nas na porządku dziennym w dużych dawkach.
Muszę kupić.
Koniecznie. Ja, żeby nie zwariować, dodatkowo postanowiłam, że nie będę się nadmiernie izolować w domu, bo ruch na świeżym powietrzu to jest to, co daje nam odporność. Myję ręce, to przede wszystkim. Mydło u nas schodzi litrami, moje dziecko samo sobie wybiera mydło, jakie chce, które mu pasuje obrazkiem czy zapachem, żeby uprzyjemnić mu to częste mycie rąk. Teraz wybrał sobie świąteczne mydło Luksja z reniferem. Nikoś ma już taki nawyk, że po przyjściu do domu i zdjęciu butów od razu leci do łazienki umyć ręce. I to działa, bo jesteśmy zdrowi, pomimo dość ryzykownego środowiska, jakim są przedszkola. Myślę, że to dbanie o odporność i mycie rąk to jest cudowny środek, który się u nas super sprawdza. Nie dajmy się zwariować, dbamy o siebie, nie mamy na wszystko wpływu, musimy znaleźć radość w tej rzeczywistości.
Chcę zapytać o rodziców dzieci. Zauważyłaś, że rodzice się inaczej zachowują, inaczej traktują przedszkole, mają mniejsze czy większe zaufanie? Pandemia mocno wam utrudniła pracę.
Tak. Życie w przedszkolu się bardzo zmieniło. Wszystko jest oklejone foliami, nie ma dywanów, dzieci nie mogą przynosić swoich zabawek, co jest dla nich bardzo trudne. Jak nie mogą przynieść zabawki choć raz w tygodniu, to mocno to odczuwają. Kiedyś było można, dzisiaj nie. Trudno im do tego przywyknąć.
Widziałam te zdjęcia – dzieci bawiące się na folii, ograniczona ilość zabawek, bez leżakowania.
To nie są przyjemne kwestie, one zaburzają poczucie bezpieczeństwa. Jeśli chodzi o nas, to pracuje się trudniej, bo jednak te obostrzenia dają się we znaki. Rodzice też dotkliwie to odczuwają. Nie mogą pomóc dzieciom w szatni zdjąć kurtkę, żadnych przytulasków pod salą i buziaków na do widzenia. Rodzice tak samo to przeżywają, tym bardziej, jak jest to ich pierwsze dziecko.
Są dzieci, które bezproblemowo wchodzą w nową rzeczywistość, a są takie, którym jest ciężej, które nie są do końca emocjonalnie gotowe, które potrzebują więcej wsparcia. Wiadomo, że dziecko jest bezpieczne, że w sensie fizycznym nie dzieje mu się krzywda, ale emocje dziecka to inna sprawa. Tego przytulasa mamusiowego nie da rady niczym zastąpić.
Wymuszony dystans społeczny nie wpływa dobrze na dzieci. Dzieci powinny uczyć się, jak społecznie współdziałać, a my ich musimy uczyć dystansu.
Nie myślałam o tym w ten sposób, to brzmi wręcz przerażająco. A ja tutaj chcę zmienić temat o 180 stopni. Wiem, że lubisz święta.
Uwielbiam
Czekasz na grudzień.
Czekam (śmiech). Tak, uwielbiam święta i celebruję je cały grudzień. Jest początek grudnia, a ja już ustawiam ozdoby.
Ale choinki jeszcze nie masz!
Myślę, że w przyszłym tygodniu już będzie, taka w donicy. Wyznaję zasadę, że ten fantastyczny, ciepły klimat celebruje się cały grudzień. To czas, kiedy cieszę się zapachem pomarańczy, mandarynek, herbatą z miodem, widokiem choinki i tą fajną ciepłą atmosferą.
I odpoczywasz od przedszkola i stresów.
Tak, zazwyczaj biorę sobie urlop w tym okresie świątecznym, żeby wykorzystać ten czas. A pandemia? Staram się żyć normalnie, nie dam się zwariować!
________________________________________
Partnerem naszej rozmowy z Martą jest marka Luksja.
Rozmowa i zdjęcia: Emilia Pryśko