Change font size Change site colors contrast
Felieton

Nie ma rzeczy niemożliwych, czyli czego nauczyły mnie kobiety w mojej rodzinie

5 stycznia 2018 / Magdalena Droń

Babcia, mama i kuzynka.

Trzy tak różne, a paradoksalnie tak podobne do siebie kobiety. Dzieli je właściwie wszystko – wiek, nawyki, sylwetka czy zainteresowania. Każda ma inne wykształcenie i sposób na siebie. Wprawdzie wyznają podobne wartości, ale każda na swój sposób. I chociaż jeszcze o tym nie wiedzą, życie każdej z nich nauczyło mnie czegoś bardzo ważnego, o czym chcę Wam dzisiaj opowiedzieć....

Babcia, mama i kuzynka. Trzy tak różne, a paradoksalnie tak podobne do siebie kobiety. Dzieli je właściwie wszystko – wiek, nawyki, sylwetka czy zainteresowania. Każda ma inne wykształcenie i sposób na siebie. Wprawdzie wyznają podobne wartości, ale każda na swój sposób. I chociaż jeszcze o tym nie wiedzą, życie każdej z nich nauczyło mnie czegoś bardzo ważnego, o czym chcę Wam dzisiaj opowiedzieć.

Zarówno koniec roku, jak i jego początek, to świetny czas na podsumowanie. Tego, co już minęło, co udało się zrobić czy osiągnąć. Dzisiaj jednak nie będę rozliczała się publicznie z moich postanowień na 2017 rok – aż taką ekshibicjonistką nie jestem. Będzie o mnie, ale nie bezpośrednio. Chcę opowiedzieć Wam historie trzech wyjątkowych kobiet, które chyba jeszcze nie wiedzą, jak wiele dla mnie zrobiły. I jeśli czekacie na ckliwe wynurzenia o tym, jak to mama dała mi życie i wszystkiego mnie nauczyła (nie umniejszajmy tu tatusiowi – czuję w kościach, że on również miał spory wkład w to dzieło), tutaj ich nie znajdziecie. Dziś oddaję honory tym, którzy na to zasługują. Chociaż pośrednio każda z nich, kształtując swój los, wpłynęła tym samym również na moją ścieżkę, dzisiaj będzie tylko o nich. I o tym, jak swoim życiem pokazują, że można, a nawet że trzeba coś zmieniać. Trzeba działać tu i teraz. Nie patrzeć na przeciwności losu, nie poddawać się, walczyć o swoje.

Tak nas powrócisz cudem na Ojczyzny łono! (1)

Co w głowie ma współczesna 14-latka? Modne ciuchy, lans na Snapie i rosnącą liczbę followersów na Instagramie. Wystarczy jednak cofnąć się o 60 lat, by spotkać dziewczynę, która za chlebem opuściła rodzinny dom, zostawiła kraj, w którym się wychowywała i wróciła do Polski – na ziemie przodków, których nigdy nie poznała. Co siedzi w głowie dziecka decydującego się na taki krok? Chęć przetrwania. Chęć zmiany i polepszenia nie tylko swojego bytu, lecz również życia swojej rodziny. Dwie siostry, matka wdowa – ktoś musiał się o nie zatroszczyć. Tą dzielną nastolatką jest moja babcia. Chociaż spoglądając na nią teraz, nie widzę już dziarskiej dziewczyny, która nie bała się żadnej pracy i chwytała się wszystkiego, byle tylko pomóc swoim najbliższym, wiem, że ona w środku gdzieś tam jest. Ta energiczna dziewczyna, która niewiele myśląc, przekroczyła dwie granice. Tę państwową i tę, która była granicą jej komfortu, tego co znała. Chociaż pewnie bała się nie raz, walczyła. Bo wiedziała, że tylko śmiałe posunięcia ją do czegoś w życiu zaprowadzą. Dziś wiem, że jej trud nie poszedł na marne, bo cała jej rodzina wróciła do Polski. Wiem, że pot, łzy i zgrubiałe od ciężkiej pracy palce były potrzebne, by, zarówno jej dzieciom, jak i wnukom, żyło się lepiej. Ale to wszystko wymagało niebywałej odwagi i wytrwałości, której mam czasem wrażenie współczesnym kobietom bardzo brakuje. Może więc warto takiej siły poszukać w sobie dziewuchy?

Mierz siłę na zamiary, nie zamiar podług sił. (2)

Dziewczyna z wielodzietnej rodziny, wychowująca się w wiosce zabitej dechami, która już od urodzenia miała z góry narzuconą przyszłość –  dom, sklep albo szkoła. Co innego mogłaby robić? Przecież dzieci z takiej rodziny jak ona nie mogły w życiu daleko zajść. Co z tego, że uczyła się lepiej od swojego rodzeństwa – jej przeznaczeniem było zostać na gospodarstwie, zajmować się domem, mężem i dziećmi. Praca zawodowa dla takiej? Nic z tych rzeczy. Szczytem marzeń mogła być funkcja sklepowej lub nauczycielki w szkole podstawowej. A jednak! Chociaż historia ta zakrawa na scenariusz hollywoodzkiej produkcji, bo pomimo wszelkich przeciwności losu, jej się udało, moja mama nigdy nie dostała Oskara. Chociaż moim skromnym zdaniem jej się należy! Dzięki swojemu uporowi udało jej się dojść do czegoś. Wyrwać się z miejsca, które ją ograniczało i pokazać wszystkim tym, którzy w nią nie wierzyli, że można! I choć łatwo nie było, i jak w każdej trzymającej w napięciu historii zaczynała od poziomu gruntu, jako salowa, dziś jest położną oddziałową i spełnia się w swojej pracy. Ma wyższe wykształcenie, kochającego męża, szczęśliwą rodzinę i swoje M3 w powiatowym mieście. Jej polish dream pokazuje zarówno mi, jak i innym kobietom, że zawsze trzeba mierzyć wysoko! Nawet jeśli nikt Cię nie wspiera, kiedy wszyscy nastawieni są przeciw Tobie, utrudniają Ci osiągnięcie celu – nie poddawaj się! To ma być Twoja siła napędowa. Twój motor do działania. Zobaczysz jaka gula im skoczy, gdy okaże się, że jednak można. Satysfakcja gwarantowana, pod warunkiem, że robisz to wyłącznie dla siebie. Nie po to, żeby komuś pokazać – to tylko wisienka na torcie, który będzie Twoją nagrodą, gdy już się uda.

Młodości! dodaj mi skrzydła! (3)

W tej historii nie będzie trudnego dzieciństwa. Możecie wręcz stwierdzić, że to opowieść o rozwydrzonej jedynaczce, która dostała wszystko pod nos, a zrobiła i tak po swojemu. Na złość rodzicom? A może właśnie w zgodzie z samą sobą, z tym, co czuła… Czy młodsza ode mnie o dwa lata kuzynka mogła nauczyć mnie czegoś o życiu? Sama wciąż zadaję sobie to pytanie. Nawet jeśli to, co mi pokazała, nie jest tak rzeczywiste, jak mogłoby się wydawać, warto o tym opowiedzieć. M. jest młodą dziewczyną, która chodzi własnymi ścieżkami. Chociaż nie jest to zgodne z tym, co wymyślili dla niej rodzice i otoczenie, M. chodzi własnymi ścieżkami. Zaczęła studia, obroniła licencjat i zamiast zgodnie z przewidzianym scenariuszem udać się na magisterium, wyjechała z kraju. Praca fizyczna za granicą jest dla niej tylko przepustką do wymarzonego świata – do spełniania marzeń o podróżowaniu. Zarabia i wylatuje gdzieś na drugi koniec świata, np. do Tajlandii, Laosu, Malezji, Singapuru czy Australii. Jej kolejnym celem jest Kanada. I choć aktualnie znów nie robi tego, czego życzyłaby sobie nasza rodzina, M. jest szczęśliwa. Spełnia się. Czemu więc miałaby bronić dyplom, który do niczego nie jest jej potrzebny? Po co jej praca, stabilizacja i trzydziestoletni kredyt na mieszkanie? Niepotrzebny jej też chłopak i perspektywa dwójki dzieci za kilka lat. Ona chyba nie tego chce, nie tego szuka. A przynajmniej nie w tym momencie. Cieszę się, że miała na tyle odwagi, by przeciwstawić się z góry narzucanym jej schematom.

Jestem dumna, że takie dziewczyny jak ona pokazują, że kobieta może być szczęśliwa w inny niż klasyczny sposób, narzucany przez społeczeństwo, w którym żyjemy.

I choć niewykluczone, że za kilka lat sama zechce gdzieś osiąść, zakorzenić się, teraz korzysta z życia i jest szczęśliwa. Bo nawet w naszym codziennym życiu warto wyjść poza schemat. Nikt nie mówi Ci, żebyś nagle rzuciła wszystko, co masz i jechała na drugi koniec świata. Ale czasem warto zaryzykować i działać nieszablonowo. A przede wszystkim – nie można się tego bać!

W swoim życiu spotkałam wiele wyjątkowych kobiet, których historie mogłyby być inspiracją dla dalszych pokoleń. Daleko nie muszę szukać: moje absolutne bohaterki – ciocia i kuzynki, które na co dzień zmagają się z mężem i ojcem alkoholikiem; polonistka, która z zapałem i charyzmą przekazywała wiedzę kompletnie niezainteresowanemu mat-fizowi w liceum czy przyjaciółka, która mimo bardzo trudnych chwil i wątpliwości podczas ciąży, wychowuje teraz pięknego i zdrowego syna… Każda z nich codziennie czegoś mnie uczy. Wytrwałości, cierpliwości i tego, że nie ma rzeczy niemożliwych. Rozejrzyj się dookoła – z całą pewnością znajdziesz w otaczających Cię ludziach coś wyjątkowego – musisz tylko chcieć to zauważyć.

Przekraczaj własne granice.

Słuchaj siebie.

Mierz wysoko.

Wychodź poza strefę komfortu i odgórnie narzucone ramy.

 


*Post scriptum, czyli odwołania w śródtytułach

Na sam koniec pragnę z całego serca przeprosić Cypriana Kamila Norwida (który prawdziwie Wielkim Poetą był) za fakt wykorzystania fragmentów pochodzących z repertuaru innego (tfu!) wieszcza. Mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa. Tak, tak – jestem z wykształcenia polonistką i miałam łacinę na studiach.

1 Adam Mickiewicz „Pan Tadeusz – Inwokacja”

2 Adam Mickiewicz „Pieśń filaretów”

3 Adam Mickiewicz „Oda do młodości”

 


Designed by Pressfoto / Freepik

Felieton

To jak, bierzesz rozwód?

8 października 2019 / Agnieszka Jabłońska

Statystycznie, co trzecie małżeństwo w Polsce bierze rozwód.

Zaczęłam się nad tym zastanawiać, ponieważ dwie znajome osoby wstąpiły niedawno w związki małżeńskie. Zarówno śluby – cywilny i kościelny, jak i historie nowożeńców, są zupełnie inne. W pierwszym przypadku powiedzenie sobie „tak” to jedynie formalność, ma wiele spraw ułatwić i pozwolić poukładać życie rodziny, która wkrótce się powiększy. W drugim myślę, że to długo oczekiwane – wiem, że zaplanowane niezwykle starannie – wydarzenie. Pary mają różny staż, a małżonkowie poznali się na różnych etapach swojego życia. Obojgu (całej czwórce) bardzo mocno kibicuję i życzę, by ich związki były udane i szczęśliwe. 

Statystycznie jednak, co trzecie małżeństwo w Polsce kończy się rozwodem.

Ogromnie ciekawiło mnie, co sprawia, że ludzie decydują się na rozwód i dlaczego tak powszechnym teraz żartem jest , żeby zamiast ślubu po prostu zdecydować się na wspólny kredyt hipoteczny. 

Bardzo ciekawe statystyki odnośnie przyczyn rodowód można znaleźć na stronie GUS-u. Urząd wymienia kilka głównych powodów, jakie doprowadzają małżeństwa do rozpadu. Należą do nich:

  • niedochowanie wierności małżeńskiej, 
  • nadużywanie alkoholu,
  • naganny stosunek do członków rodziny,
  • trudności mieszkaniowe,
  • nieporozumienia na tle finansowym,
  • niezgodność charakterów,
  • niedobór seksualny,
  • dłuższa nieobecność,
  • różnice światopoglądowe,
  • narkotyki,
  • hazard. 

Uzależnienie najczęściej sprawia, że małżonek lub małżonka decydują się zakończyć związek w sądzie. Narkotyki i hazard rozbiły więcej małżeństw niż alkohol. Również różnice światopoglądowe między mężem i żoną mają duży wypływ na wzrost ilości rozwodów i – co dla mnie osobiście było ciekawą informacją – ważnym czynnikiem okazuje się także dłuższa nieobecność. 

Zaczęłam analizować podane przez GUS powody rozwodów na przykładzie znanych mi małżeństw.

Wiem, że hazard i nieporozumienia na tle finansowym, to mieszanka zabójcza nawet dla miłości w stylu Jane Austin. Coraz więcej słyszę również o tym, że pary są niedobrane pod względem seksualnym. Wizyty u psychologa i seksuologa nie przynoszą oczekiwanych efektów i z związku panuje na przemian coś pomiędzy uderzeniem meteorytu, a epoką lodowcową. Myślę, że szukać przyczyn w naukach kościelnych mocno zakorzenionych w świadomości wierzących młodych ludzi. Środowiska katolickie traktują seks, jako narzędzie służące jedynie prokreacji, a nie – uchowaj boże – do osiągania spełnienia i odczuwania przyjemności. Młodzi ludzie, którzy wstępują w związek i są dla siebie pierwszymi i jedynymi partnerami, mogą okazać się zwyczajnie niedobrani pod względem anatomicznym oraz pod kątem temperamentu seksualnego. Od frustracji już tylko krok do rozwodu. 

Niezgodność charakterów i różnice światopoglądowe to bardzo pojemne pojęcia, które zawierają moim zdaniem cały tragizm naszych czasów.

Dlaczego? Pokazują, że ludzie przed ślubem ze sobą nie rozmawiają. Kiedyś małżeństwo było kontraktem i obie strony miały do odegrania określoną rolę. Ważna była również sytuacja materialna każdej z rodzin, której młodzi członkowie zamierzali się pobrać, wykształcenie, podejście do polityki i inne kwestie, które – jak to się nam dzisiaj radośnie wydaje – nie mają żadnego znaczenia. A tutaj guzik z wielką pętelką, a w zasadzie podpis z zawijasem na pozwie rozwodowym. 

Dzieci, zarządzanie domowym budżetem, wiara, miejsce zamieszkania, rodzaj pracy – tematów do przegadania z potencjalnymi partnerami mamy mnóstwo. W czasie randek okazuje się jednak, że są sprawy o wiele ważniejsze. Gadacie, więc o Twojej koleżance z pracy, o jego nowym samochodzie, o książkach, które ostatnio czytałaś i o sztuce, na której on był w teatrze. Wymieniacie się poglądami na temat aktorów, piosenkarzy i swoich ulubionych utworów, wspominacie dzieciństwo. Później nawet nie wiesz, czy on robi zakupy w dyskoncie, czy hipermarkecie i czy płaci za nie z bieżących pieniędzy, czy chętnie sięga po kartę kredytową. Nie wiesz, że dokłada mamie do mieszkania, ma alimenty, nie ma środków na życie, albo jego bogaty, ale wieczorem siedzi przy jednej lampce, bo nie lubi wydawać za dużo na prąd. Nie wiesz, że do prasowania swoich drogich koszul, które dostał w prezencie od rodziców, używa żelazka z początku lat 90., a śniadanie w domu je na talerzach, które wysępił z prezentu ślubnego siostry. On nie wie, że co miesiąc zawozisz wielki worek karmy do schroniska i jesteś członkiem dwóch fundacji, a Ty nie masz pojęcia, że on przekazuje pewną sumę z pensji na kontrowersyjną organizację. 

Czasami ten słodki czas zostaje delikatnie zakłócony przez Waszych przyjaciół lub rodzinę. Twój brat patrzeć na niego nie może, bo widzi w nim dupka, któremu zależy tylko na robieniu kariery, siostra ostrzega Cię, że ten facet wydaje więcej na kosmetyki do pielęgnacji niż Ty na jedzenie. Jego matka robi pod Twoim adresem przykre uwagi, bo nie masz wyższego wykształcenia i pracujesz na pół etatu, a najlepszy kumpel opowiada, ile ostatnio wydawałaś w klubie, jak zaczęłaś wszystkim stawiać drinki. 

Czasami takie drobne wstrząsy z zewnątrz stają się okazją do poważniejszej rozmowy, która sprawia, że chociaż na moment odkładamy na półkę różowe okulary. Widzimy wtedy jego świecące pustkami konto i naszą lodówkę pełną zepsutego jedzenia, jego brudne buty i naszą paczkę papierosów trzymaną w drugiej szufladzie w kuchni. To dobra okazja, żeby się – nie, nie lepiej – żeby się w ogóle poznać. To w tym momencie trzeba podjąć decyzję i odpowiedzieć sobie na pytania:

  • Czy ja chcę z tym facetem żyć?
  • Czy chcę się z tym gościem zestarzeć? 
  • Czy wytrzymam jego dziwactwa i różne ograniczenia?
  • Czy coś, co dzisiaj uważam w nim za urocze, nie doprowadzi mnie w przyszłości do szału? 
  • Czy jestem w stanie podjąć się zmiany moich cech lub zachowań, które jemu we mnie nie pasują?
  • Czy powinnam się dla niego zmieniać, czy szukać osoby, która w pełni mnie zaakceptuje? 

Poważna i szczera rozmowa ze sobą o swoich oczekiwaniach wobec partnera, o umiejętności pójścia na kompromis na pewno pomogłaby podjąć dobrą – a już na pewno świadomą – decyzję. Uważam, że to oszczędziłoby nam później wielu kłopotów. Nieważne, czy sprawa dotyczy pierwszego, czy drugiego małżeństwa!

Zanim wyjdziesz za mąż, powinnaś znać tego faceta, który śpi obok Ciebie.

Znać jego poglądy na temat wyborów, historii, podejście do ludzi – czy pomaga, czy raczej żyje tylko dla siebie. Zapytaj go, czy chce mieć dzieci. Ja wiem, że nie piszą o tym w Cosmo, ani w Elle, a jeśli w jakimś artykule pojawi się wzmianka, to znajdziesz ją pod tytułem „10 rzeczy, o których nigdy nie pytaj faceta na randce”. Zastanawiam, się, to kiedy masz go właściwie spytać? Przez telefon, czy wysyłając grzecznościowy e-mail? A może napisz mu pytania na serwetce z logo znanej kawiarni i wrzuć ukradkiem do kieszeni płaszcza. Nonsens! 

Nie czuj się skrępowana, pytając faceta, jaki ma pomysł na swoje życie. Czy szuka żony i chce mieć dzieci, czy planuje skupić się na pracy zawodowej – robi karierę w korpo, czy zakłada własną firmę? Pamiętaj, jeśli on zapyta o to Ciebie, udzielaj szczerych odpowiedzi. Nie snuj wizji o domku na wsi i trójce dzieci, jeśli masz alergię na trawy, awersję do robaków i brudu, a na samą myśl o ciąży i porodzie dostajesz niekontrolowanego ataku śmiechu. Nie ukrywaj również, że planujesz mieć rodzinę, a macierzyństwo to dla Ciebie największa wartość i najchętniej zostaniesz w domu z dziećmi. Facet, który stanie z Tobą na ślubnym kobiercu albo pojedzie do urzędu, ma prawo widzieć, czy chcesz robić karierę, zostać w domu na macierzyńskim, a może w ogóle wyjechać z Polski na stałe. 

Moim zdaniem rozwód wynika przede wszystkim z braku szczerości – wobec siebie i partnera –  oraz z braku rozmowy.

Łatwo być miłym, przyjemnym, ładnie ubranym i pachnącym na randce. Łatwo przełknąć złość na szefa, niesatysfakcjonujące zarobki, czy własne niezadowolenie z życia, gdy siedzi się obok zadbanej osoby, która poświęca nam całą swoją uwagę. Każdy lubi czuć się najlepszą wersją siebie i miło spędzać czas. Od tego właśnie są randki – masz się na nich dobrze czuć i świetnie bawić. W komplecie z randką możesz mieć świetny seks, a później wrócić do swojego poukładanego lub wręcz przeciwnie – totalnie nieszczęśliwego życia.

Powiem Ci coś, czego nie przeczytasz w ładnych magazynach w błyszczących okładkach, nie usłyszysz na kawie z przyjaciółką, ani w trakcie rozmowy z mamą. Związek, małżeństwo i życie we dwoje to wielki emocjonalny rollercoaster. Czasami to walka o przetrwanie, o przeforsowanie swoich racji, okopywanie się na pozycji, by zachować wywalczoną zębami i pazurami autonomię. Czasami to robienie wojny podjazdowej i stosowanie podstępów na miarę Troi. Związek to często jeden wielki kompromis, w którym często  żadna ze stron nie będzie zadowolona, ale będzie próbowała zjeść tę żabę, którą sama sobie wycałowała. Niestety, wbrew temu, czego uczą nas w bajkach, dobieramy się w pary – żaba z żabą i ropucha z ropuchą, a od całowania to możemy mieć co najwyżej zawroty głowy i uczucie suchości w ustach, niż jakiegoś księcia, czy królewnę. 

Mimo to wciąż wierzę w instytucję małżeństwa, bo we dwoje żyje się zdecydowanie ciekawiej i jakoś tak bardziej się człowiek cieszy i smuci mniej. I na spacer można iść kasztanów sobie nazbierać i kawa rano lepiej smakuje i seks jest przyjemniejszy. 

 

This error message is only visible to WordPress admins

Error: No connected account.

Please go to the Instagram Feed settings page to connect an account.

Mother-Life Balance to zdecydowanie mój plan na macierzyństwo po urodzeniu drugiego dziecka.

Sylwia Luks

The Mother Mag to mój ulubiony magazyn z którego czerpię wiele porad życiowych oraz wartościowych treści!

Leszek Kledzik

The Mother Mag logo