Change font size Change site colors contrast
Reportaż

Pracoholizm niejedno ma imię

11 marca 2023 / The Mother Mag

Została zdemaskowana.

Jej ciało ją zdradziło. Chociaż próbowała ukryć to od kilku miesięcy, nic już nie było takie jak dawniej. – Jak ty promieniejesz! – usłyszała któregoś dnia. – Przestań, to lampa… - próbowała zmylić trop. – Nie! Poznaję błysk w oku pracoholiczek! Było już po niej. Teraz wiedzieli wszyscy, a ona nie mogła z tym nic zrobić.

Lidia, 28 lat

Lidka zaczęła pracować już na studiach. Na początku była to chęć zdobycia doświadczenia, później usamodzielnianie się i odcięcie od garnuszka rodziców. Z czasem praca zaczęła pochłaniać ją na tyle, że stała się jej drugim domem. Przestała dostrzegać swojego partnera, nie dbała o relacje międzyludzkie. Najważniejsza była dla niej kariera i pieniądze. 

– To właśnie one dawały mi wolność. Kiedy miałam okazję, brałam robotę do domu. A tych okazji było sporo. I dobrze, bo dzięki temu mogliśmy wyposażyć mieszkanie. Na jednym etacie w życiu bym tyle nie dostała. Etatów było więc więcej. Zagoniłam się w tym wszystkim, ale nie odczuwałam zmęczenia. Było mi to potrzebne. Czułam, że żyję, że oddycham.

Nagle dowiedziała się, że jest w ciąży. To był dla niej i jej partnera szok. Nie spodziewali się, że ten moment może nastąpić tak szybko. Całe szczęście czuła się dobrze i pracowała praktycznie do rozwiązania. Pół roku po porodzie zaczynało ją nosić. Kochała swoje dziecko miłością nie do opisania, ale wewnętrznie czuła, że coś jest nie tak. Lęki te narastały i po roku siedzenia z dzieckiem w domu wiedziała, że musi wrócić do pracy. Nie brakowało im pieniędzy, ale Lidka czuła się źle.

– Myślałam, że wybuchnę. Roznosiło mnie. Miałam głowę jak przepompowany balon. Nie umiałam spuścić powietrza. Za wszelką cenę starałam się być perfekcyjną żoną, matką i panią domu, ale coś zawsze było nie tak. Ja. Nie było w tym mnie. Wtedy poczułam, że muszę wrócić. 

Znalazła pracę. I nareszcie zaczęła żyć. I nie chodziło przecież wyłącznie o to, żeby wyjść z domu. Liczyła się uwaga zupełnie obcych osób, docenienie i zauważenie, że jest w czymś naprawdę dobra. Codzienne wyzwania, pośpiech, adrenalina. Zostawała więc po godzinach, czasem brała pracę do domu, a wszystko po to, by zasłużyć na jeszcze większy podziw szefa. Praca była dla niej wybawieniem, ale i ucieczką. Od problemów codzienności, od płaczącego dziecka, od męża, który już dawno przestał ją zauważać. Teraz była prawdziwie wolna i nie miała wyrzutów sumienia…

Adam, 38 lat

Adam od 11 lat jest na służbie. Służy Państwu. Życie zawodowego żołnierza to życie na rozkaz. To także dobrze płatna praca, która zawsze dawała mu ogromną satysfakcję. I chociaż teoretycznie w pracy jak każdy z nas powinien być tylko 8 godzin, w praktyce nieco rozmija się to z prawdą.

– Przyzwyczaiłem się do nadgodzin. W wojsku nigdy nie wiesz, kiedy zadzwoni telefon i będzie gdzieś trzeba jechać. Niby pracujemy normalnie od 7:30 do 15:30. Ale takich dni w roku ja miałem może ze 30. Nie tylko ja, koledzy także. Zwykle jedziemy na 6:00 i zazwyczaj jesteśmy w pracy do 17:00. Chyba że przełożeni każą przyjść w innych godzinach, np. od 16:00 do 24:00 czy nawet później. Każdy ma obowiązki, a w wojsku nie za bardzo jest tolerowane odmawianie. Dowódcom jest na rękę, jak mają takie osoby, które zawsze chętnie odbiorą telefon i odpowiedzą „TAK JEST”. 

Nigdy mu to więc nie przeszkadzało, tym bardziej, że nadgodziny odbiera w dniach wolnych. I właśnie tutaj dla Adama zawsze pojawiają się schody.

– Jak już polubisz swoją pracę to nawet na to wolne się nie chce iść. Mijam się z żoną, czasem syna nie widzę po kilka dni. Bo, gdy jadę do pracy, on śpi, a jak wracam, to też już jest w łóżku. Czasem mam nawet jakąś blokadę i nie spieszy mi się do domu. Siedzimy jeszcze z chłopakami i gadamy, takie męskie sprawy…

Zapytany o to, czy chciałby zmienić pracę, odpowiada, że póki co nie. Musi mieć swój „bezpiecznik”, czyli minimalny wiek emerytalny. Czy wtedy powie dość i odejdzie do „normalnej” pracy? Czy będzie umiał odnaleźć się w normalnym świecie? Na to pytanie nie potrafi znaleźć odpowiedzi.

Basia, 31 lat

Baśka ma 30 lat i 3 dzieci. Nikodema 10 lat, Krysię 7 lat i Aleksa 8,5 miesiąca. Mimo urlopu macierzyńskiego, pracuje i zajmuje się wszystkim. Cały czas próbuje znaleźć jakiś patent na ogarnianie wszechświata. Chociaż ma kochającego męża, czuje się samotna i często ucieka. Najczęściej właśnie w kolejne obowiązki.

– Szczerze? Mimo partnera czuję się jakbym była z tym wszystkim sama, ponieważ Robert ma taką pracę, że wiecznie go nie ma. Ja z kolei pracuje dziennie ok. 4h na razie. Poza tym biegam jak szalona to na rehabilitację Aleksa, to na diagnostykę Krzysi pod kątem ADHD, to odrabiam zadania z Nikodemem… I szczerze, czasami oddaję dzieciaki jakiejś koleżance, bo muszę wyjść do ludzi porozmawiać. Spotkać się ze swoimi klientami na dłużej, bo nie wytrzymam. Często już z tej frustracji zaczynam trzecią wojnę światową w domu. W ramach buntu potrafię wyjść, trzasnąć drzwiami i wrócić wieczorem, bądź następnego dnia, a mąż niech sobie radzi. 

Mówi, że to nie odwaga, a desperacja i totalny kociokwik w głowie. Praca to dla niej odskocznia, szansa na kontakt z innymi ludźmi, a także niezależność, którą ceni sobie najbardziej. Basia jest osobą, która musi mieć stabilizację finansową, bo już kiedyś sparzyła się na jej braku.

– Żaden facet nie będzie mnie utrzymywał. A co jak on kiedyś wyjdzie i nie wróci? Miałam już takiego i zostałam z ręką w nocniku. Dosłownie. Praca stała się dla mnie wtedy najważniejsza. Trochę się w tym zagubiłam, ale teraz potrafię znaleźć swój balans. Wiem, kiedy trzaskać nadgodziny i jechać w delegację, a kiedy odpuścić i zająć się wychowywaniem dzieci. 

Grzegorz, 41 lat

Od kiedy pamięta prowadził własną firmę. Poświęcał pracy cały swój czas. Nie wie, kiedy był na wakacjach. Jest sam. Ma za sobą kilka krótkich, nieudanych związków, które zawsze kończyły się w ten sam sposób: ona odchodziła, bo on nie miał dla niej czasu. Był albo zmęczony, albo myślami nieobecny, zaprzątnięty sprawami zawodowymi. Nie miał czasu na wspólne wyjścia. Dziś nie chce już tracić czasu na miłość. Niepotrzebne mu są dodatkowe zobowiązania.

– Nie rozumiem kobiet, które ze mną były. Gdzie się podziała ich ambicja? Chęć osiągnięcia czegoś w życiu? Realnej zmiany, którą mogły wdrożyć. Sprawić, że świat wokół nich się zmienia. Totalnie nie potrafię tego pojąć.

Rok temu miał zawał serca. Taka była cena za nadmiar obowiązków. Grzegorz po powrocie z firmy wciąż jest skoncentrowany na pracy. Jest zmęczony i ma tego świadomość, ale nie robi nic, by się odprężyć i wyłączyć. W jego życiu nie ma miejsca na kino, spotkania ze znajomymi.

– Szkoda mi na to czasu. To udręka. Przeglądanie repertuaru, wybór odpowiednich ubrań i sztuczne uśmiechy wymieniane z panią w szatni. Porażka.

Od czasu do czasu bierze udział w bankietach organizowanych przez klientów, ale one mają wymiar czysto zawodowy. W weekendy najchętniej przesiaduje w pracy – niepotrzebne są mu dezorganizujące dni „wolne”. 

Natalia, 36 lat

– Kocham swoją pracę, ale często przebywam w niej od 9:00 do 1:00 w nocy. Dwa dni w tygodniu, soboty po południu oraz niedzielę spędzam w domu z dziećmi. 

Natalia ma dwójkę dzieci. Wychowuje je sama. Z zawodu jest fryzjerką. Kocha swoją pracę, ale gdyby mogła, pracowałaby krócej.

– Muszę na dwa etaty pracować, żeby zapewnić godne życie dzieciom. Ja nie mówię tu o wycieczkach i drogich ciuchach. Zupełne podstawy. Mieszkanie, jedzenie, rachunki, edukacja. Żyjemy skromnie, a wciąż słyszę, że pracoholiczka ze mnie, że dziećmi się nie zajmuję, tylko te włosy i włosy. Spełniam się w swojej pracy, lubię uszczęśliwiać ludzi, ale czemu oni niesłusznie mnie oceniając, sprawiają mi tyle przykrości?

Twierdzi, że nigdy nie zrezygnowałaby ze swojego zawodu. Szczególnie, że prowadzi swój własny biznes, który jest jej kolejnym dzieckiem. 

– Wiadomo, że w pracy można odpocząć od dzieci. Nie słyszy się milion razy „mama”. Ale ja mam dni, w których właśnie to wieczne wołanie chciałabym słyszeć.  Gdybym mogła, pracowałabym krócej. Chciałabym móc z nimi czasem iść do kina… Chciałabym mieć za co iść…

Okiem specjalisty

Statystyczny Polak pracuje rocznie prawie 2000 godzin. W krajach Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) pracuje się średnio ok. 1700 godzin rocznie. W państwach takich jak Niemcy czy Holandia średni czas pracy to tylko ok. 1400 godzin rocznie. Ze statystyk unijnej agendy do spraw jakości życia i pracy wynika, że Polacy to naród, który najwięcej pracuje w weekendy. Blisko 14 godzin w tygodniu pracujemy w domu, a dodatkowo jesteśmy specjalistami w pracy na dwa lub nawet trzy etaty. Konieczność czy świadomy wybór?

Pracoholizm jest chorobą i należy mówić o tym wprost. Pierwsza definicja pracoholizmu powstała w latach 70-tych:

Pracoholik to osoba, której potrzeba pracy jest tak wielka, że zaspokajanie jej wywołuje znaczne dolegliwości i wywiera negatywny wpływ na stan zdrowia, osobiste szczęście, relacje międzyosobowe i społeczne (Oates, 1971).

Obecnie pracoholizm to rodzaj uzależnienia psychicznego, objawiającego się obsesyjną i wewnętrzną potrzebą ciągłego wykonywania pracy kosztem innych czynności. Typowy pracoholik jest w takim stopniu zaabsorbowany, że nie potrafi kontrolować ilości poświęcanego na pracę czasu. Pracoholizm jest wyniszczającym uzależnieniem i zalicza się do najpoważniejszych chorób cywilizacyjnych XXI wieku.  Pracoholicy wykazują: zniekształcone postrzeganie rzeczywistości, potrzebę kontroli, mechanizmy zaprzeczania, objawy depresji, skłonność do irytowania się i problemy w relacjach z bliskimi. 

Po czym rozpoznać pracoholika i czy można go jawnie zdiagnozować? Specjaliści wyróżniają 15 objawów pracoholizmu, dzięki którym łatwiej można sprawdzić, czy masz powody do obaw czy możesz spać spokojnie, bo pracę traktujesz „zdrowo”. 

  1. Spędzanie w pracy większej części doby (nagminne lub codzienne zostawanie po godzinach)
  2. Nieodczuwanie upływu czasu podczas pracy
  3. Regularne zabieranie pracy do domu
  4. Stawianie spraw zawodowych na zawsze pierwszym miejscu
  5. Nakładanie na siebie wielu zobowiązań i niechęć do delegowania zadań innym współpracownikom
  6. Wypowiedzi pracoholika dotyczą głównie spraw zawodowych oraz ludzi z branży
  7. Spadek zadowolenia z pracy pomimo wkładanego w nią wysiłku
  8. Poczucie bycia niezastąpionym w pracy
  9. Tendencja do perfekcjonizmu i nadmiernej kontroli
  10. Odczuwanie napięcia, zniechęcenia lub apatii w sytuacji bycia bez pracy
  11. Odczuwanie ogromnych wyrzutów sumienia w sytuacji popełnienia błędu podczas wykonywanej pracy
  12. Tendencja do życia w ciągłym pośpiechu
  13. Zaniedbywanie własnych potrzeb (m.in. sen, odżywianie)
  14. Zaniedbywanie bliskich (brak czasu dla rodziny i przyjaciół)
  15. Rezygnowanie z urlopu

Chociaż pojęcie karoshi zapewne nie mówi zbyt wiele przeciętnemu człowiekowi, ten japoński termin wymyślony został na potrzeby nazwania zjawiska… śmierci z przepracowania. Brzmi irracjonalnie? Szacuje się, iż rocznie z przepracowania umiera ponad 10 tys. Japończyków. Choć to zjawisko o wschodnim rodowodzie, znane są przypadki karoshi również w naszym kraju. Nie bagatelizuj tematu! Jeśli widzisz niepokojące objawy, nawet te delikatne, u siebie lub swoich bliskich, zgłoś się o pomoc do specjalisty.

Inspiracje

Przydomowa hodowla kur – źródło zdrowych jaj i radości z życia na wsi

3 sierpnia 2023 / The Mother Mag

Współczesny styl życia zatracił kontakt z naturą i prostotą wiejskiego życia.

Jednak coraz więcej osób odnajduje radość i korzyści z prowadzenia przydomowej hodowli kur. To fascynujące i satysfakcjonujące zajęcie, które nie tylko dostarcza zdrowych i smacznych jaj, ale także przypomina nam o bliskości z naturą i zwiększa świadomość żywności

Zaciszne poranki spędzone na łonie natury, świeże, zdrowe jaja prosto z własnego kurnika i radosne odgłosy kurek to obrazek, który coraz więcej osób pragnie mieć na swoim podwórku. Przydomowa hodowla kur stała się nie tylko trendem, ale także stylem życia dla wielu miłośników natury, zdrowego odżywiania i spokoju wiejskich krajobrazów.

W dzisiejszym zabieganym świecie, odcięci od natury i zapracowani na co dzień, tęsknimy za bliskością ziemi i prostotą życia. Hodowla kur w przydomowym ogrodzie to doskonały sposób na oderwanie się od miejskiego zgiełku, wyciszenie się i powrót do korzeni. To także satysfakcjonujące zajęcie, które pozwala poczuć radość i spełnienie, gdy patrzymy na piękne kury, które są nie tylko źródłem zdrowych jaj, ale także przynoszą uśmiech na nasze twarze.

Hodowla kur nie jest tylko domeną mieszkańców wsi czy gospodarstw rolnych. Coraz więcej osób zamieszkujących na obrzeżach miast czy nawet w blokach decyduje się na przydomową hodowlę. Dzięki coraz bardziej dostępnym informacjom na temat tej pasjonującej działalności oraz nowoczesnym rozwiązaniom, takim jak kurniki dla miasta, możemy z powodzeniem prowadzić hodowlę kur nawet w ograniczonej przestrzeni.

Bohaterka naszego artykułu, Hania, przeprowadziła się na obrzeża miasta aby doświadczać bliższego kontaktu z naturą. Jednym z jej marzeń była właśnie hodowla kur.

Haniu skąd takie marzenie o własnym kurniku:

Jednym z głównych powodów mojej decyzji o rozpoczęciu przygody z hodowlą kur jest wzrastająca świadomość zdrowego odżywiania i chęć unikania produktów z chemicznymi dodatkami. Hodowane przez nas kury dostarczają jaj wolnych od sztucznych hormonów i antybiotyków, a ponadto mogą się cieszyć zdrowym i naturalnym stylem życia. Cieszy mnie również kontakt dzieci ze zwierzętami, ich radość gdy biegną do kurnika i głośne wołanie „mamo jest jajko”. To urocze!

Hodowla kur jest nie tylko korzystna dla zdrowia i środowiska, ale także przynosi nam wiele radości i satysfakcji. Opieka nad zwierzętami, obserwowanie ich naturalnych zachowań i obserwacja procesu znoszenia jaj są niezwykle fascynującymi doświadczeniami. Dla nas, hodowla kur to również sposób na oderwanie się od zgiełku miejskiego życia i na chwilę wytchnienia na łonie natury. Dodatkowo Kurki żyjące na wolnym wybiegu pozwalają na naturalne nawożenie ogrodu, co jest korzystne zarówno dla roślin, jak i środowiska. Ponadto, takie kury mogą się żywić naturalnymi pokarmami, takimi jak robaki i ziarna, co przekłada się na jakość ich jaj.

Od czego najlepiej zacząć przygodę z hodowlą kur?

Przed rozpoczęciem przydomowej hodowli kur, warto zastanowić się nad kilkoma aspektami. Przede wszystkim, konieczne jest zapewnienie odpowiednich warunków życia dla kur. Wymagają one dostępu do wolnego wybiegu, odpowiedniej ilości światła dziennego i odpowiednio wyposażonej kurnika.

Jaki Wy wybraliście kurnik?

Nie mieliśmy bardzo dużo miejsca w ogrodzie, nie chcieliśmy również aby kury swobodnie chodziły po działce z racji naszego komfortu, ale i ich bezpieczeństwa. Długo szukaliśmy odpowiedniego produktu. Zależało nam aby kurnik łączył funkcjonalność, estetykę i trwałość, stwarzając doskonałe warunki dla naszych przyszłych kur. Oglądaliśmy wiele modeli, jedne były za małe inne wydawały się dość mało trwałe a jeszcze inne były bardzo drogie i za duże. W końcu trafiliśmy na takie modele jakie nam pasowały i na stronę Petgarden. Ich produkty urzekły nas obietnicą solidnego wykonania, dbałością o detale oraz atrakcyjnym designem, który doskonale wpisuje się w nasz plan zagospodarowania przestrzeni w ogrodzie. Wybraliśmy model Megi, spodobała nam się nowoczesna bryła tego kurnika. Został on wyposażony w drewnianą drabinkę, która zapewnia wygodny dostęp do górnej części oraz dwa wewnętrzne poziomy do znoszenia jaj.

Kury lubią spędzać czas na pewnej wysokości ze względów bezpieczeństwa, dlatego sama buda znajduje się na podwyższeniu. Kurnik posiada drzwi, które można otwierać i zamykać, a także metalową szufladę ułatwiającą utrzymanie czystości. Integralną jego częścią jest park/wybieg posiadający duże drzwi. Buda została wykonana z najwyższej jakości drewna iglastego pochodzącego z polskich, ekologicznych lasów.

Na co warto zwrócić uwagę wybierając kurnik?

Jedną z najważniejszych według nas  poszukiwaną zaletę kurnika była  ich funkcjonalność. Kurnik powinien zostać tak  zaprojektowany , aby zapewnić wygodę zarówno dla kur, jak i hodowcy. Wnętrze powinno być przestronne z odpowiednią ilością przegród, dzięki którym kury mogą swobodnie spacerować, a jednocześnie zachować porządek i harmonię wewnątrz kurnika. W ofercie Petgarden znaleźliśmy różnorodne modele kurników, które mogliśmy dostosować do naszych potrzeb i wymagań, bez względu na to, czy nasze stado będzie niewielkie czy planujemy większą hodowlę. Na stronie Petgarden znalazłam jeszcze marzenie moich dzieci, czyli przecudowne domki dla ptaków oraz stoliki do prac ogrodowych.

Jak wygląda montaż takiego kurnika?

Nasz kurnik zamówiliśmy przez internet, trochę się martwiliśmy czy podołamy złożeniu go, ale odbyło się bez problemów. To była praca dla moich chłopaków a przy okazji świetna zabawa i miło spędzone popołudnie. Paczka przyjechała do nas transportem, Pan był przygotowany do obsługi dużych i ciężkich gabarytów więc nie było problemów.

 

Po rozłożeniu wszystkich elementów na trawniku i zapoznaniu z instrukcją zaczęliśmy składać elementy jak klocki lego.

 

 

Kurnik posiada drzwi, które można otwierać i zamykać, a także metalową szufladę ułatwiającą utrzymanie czystości. To szczególnie ważne, aby zapewnić naszym kurom zdrowe i higieniczne warunki życia.

 

 

Estetyka kurników Petgarden zasługuje na uwagę. Ciekawe wzory, harmonijne kolory i staranne wykończenia sprawiają, że kurnik staje się ozdobą ogrodu. Tworząc taką estetyczną przestrzeń dla kurek, możemy jednocześnie cieszyć oko pięknym widokiem i dbać o ich komfort.

Kurniki marki Petgarden wykonane są z solidnych i trwałych materiałów, co gwarantuje ich długą żywotność. Odporność na zmienne warunki atmosferyczne sprawia, że kurniki z powodzeniem przetrwają polskie zimy i deszczowe dni, zapewniając kurom odpowiednią ochronę. Kurnik wyposażony został w drewnianą drabinkę, która zapewnia wygodny dostęp do górnej części oraz dwa wewnętrzne poziomy do znoszenia jaj.

Kury lubią spędzać czas na pewnej wysokości ze względów bezpieczeństwa, dlatego sama buda znajduje się na podwyższeniu. Integralną jego częścią jest park/wybieg posiadający duże drzwi. Buda została wykonana z najwyższej jakości drewna iglastego pochodzącego z polskich, ekologicznych lasów.

W Polsce coraz więcej osób zyskuje świadomość zalet przydomowej hodowli kur i odkrywa radość z życia na wsi. To nie tylko sposób na zdrowe jaja i naturalne nawożenie ogrodu, ale także sposób na wyciszenie się i obcowanie z naturą. Dla nas przydomowa hodowla kur to z pewnością fascynujące i satysfakcjonujące zajęcie, które przynosi wiele korzyści dla zdrowia, środowiska i naszej harmonii z naturą.

My marzyliśmy o własnych kurach i jajkach, o bliskości z naturą. Warto spróbować!

Haniu, dziękujemy za rozmowę!

This error message is only visible to WordPress admins

Error: No connected account.

Please go to the Instagram Feed settings page to connect an account.

Mother-Life Balance to zdecydowanie mój plan na macierzyństwo po urodzeniu drugiego dziecka.

Sylwia Luks

The Mother Mag to mój ulubiony magazyn z którego czerpię wiele porad życiowych oraz wartościowych treści!

Leszek Kledzik

The Mother Mag logo