Plac Zbawiciela. Kilkupiętrowa kamienica w centrum Warszawy. Ostatnie piętro. Gdy była w pierwszej ciąży oglądała takie samo, niżej. Cena w porządku, ulica w porządku, ale czasu na remont brak, poza tym mieszkanie miało dziwny układ… Kolejne ogłoszenie. Ta sama klatka, właściciele mają dobrą energię, a Justyna czuje, że widok z okna jest jej, to miejsce jest jej. Zresztą zawsze było, jeszcze zanim tu zamieszkała. Słynny Plan B, gdzie kończyła się każda impreza. Coffee Karma, gdzie Justyna pisała scenariusze, jeszcze jako prezenterka w jednej ze stacji muzycznych. Czy myślała o tym, by zamieszkać w innej części Warszawy? Nie, nie było takiej opcji.
-Mamooooo – krzyczy Jadzia.
-Słucham?
-Ja spadneeeeeee – Jadzia siedzi na łóżku piętrowym.
-Nie spadaj, zaraz Ci pomogę!
Drzwi do mieszkania Justyny, Sambora, Basi, Jadzi i Romka są otwarte. Już na klatce słychać lekki gwar, a to dlatego, że drzwi do domu są otwarte – na progu stoi wózek ze śpiącym Romkiem.
Kawa. Najpierw kawa, obowiązkowo. Przygotowuje dwa kubki, kręci się po kuchni, razem z nią Jadzia i Basia, Romek jeszcze śpi. Jest i sobotni domowy zgiełk, jest i kłótnia dwóch kilkulatek, radio cicho gra. Justyna pyta, czy z mlekiem. Poproszę.
Justyna Kozłowska, potrójna mama, autorka kanału ,,10 minut spokoju’’.
Dziewczyna, która ma spokój wymalowany na twarzy. Pytam, jak zwycięża nad codziennością. Mówi, że jest mistrzem logistyki. I wielką fanką komfortowego stylu życia, który sobie wymyśliła kilka lat temu i jest mu wierna. Wszystko robi się samo. Nie ma wolnych przebiegów. Jeśli to jest przepis na spokój, Justyna jest w tym świetna. Kuchenka ma pięć palników. Jednocześnie piecze się tarta i warzywa na pastę do chleba. Czy mieszkanie w centrum ułatwia życie? I to jak! Gdyby nie to, jej logistyka byłaby kiepska.
Kawa na stole, dziewczyny pod stołem, a Justyna karmi Romka.
Wygląda świetnie. Mówi, że koszula plus dres to jej ulubiony wyjściowy zestaw. Do tego zadbane paznokcie i włosy, minimum makijażu i jest gotowa. Zastanawiam się, jak to jest ogarniać trójkę dzieci, i to jeszcze z takim spokojem…
Pytam, co robi, gdy ma wszystkiego dość. Wychodzi. Idzie zjeść tajskie jedzenie, zabiera psa na spacer i kawę na wynos, idzie posiedzieć z laptopem w kawiarni – wystarczy wyjść z klatki i skręcić w prawo. Nie robi żadnego ,,comford food’’, nie zamyka się w łazience – odpręża się spacerując po Mokotowskiej. A żeby zrobić sobie przyjemność, zamawia pomarańczową bezę w Ministerstwie Kawy. I robi wszystko, by wypić ciepłą kawę.
CZIPSY Z JARMUŻU
Umyj jarmuż, osusz i porwij na małe kawałki. Oczywiście możesz kupić w paczce taki już umyty i gotowy do spożycia.
Wrzuć liście do miski i skrop jarmuż oliwą z oliwek, dodaj sól, odrobinę soku z cytryny i gotowe. Możesz też dodać ostrą lub słodką paprykę, granulowany czosnek.
Liście rozłóż na papierze do pieczenia jeden obok drugiego i wrzuć do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i piecz 8-12 minut. Trzeba być czujnym, żeby czipsy się nie przypiekły za bardzo, bo inaczej będą gorzkie i nie będą się nadawać do jedzenia.
PASTA Z PIECZONEJ MARCHEWKI
Jeżeli pieczesz coś na obiad, to wykorzystaj to, wrzuć zawiniętych w folię aluminiową kilka buraków czy marchewek – przydadzą się na pastę. Ta z pieczonej marchewki, choć brzmi niepozornie, smakuje mistrzowsko.
SKŁADNIKI:
- 4-5 upieczonych marchewek
- oliwa z oliwek – kilka łyżek
- ząbek czosnku
- nasiona słonecznika – kilka łyżek
- sól i pieprz do smaku
Wszystko wrzucamy do blendera i po dwóch minutach mamy gotową pyszną i zdrową pastę.