Change font size Change site colors contrast
Rozmowy

,6 pytań do’, czyli mini wywiad z matkami założycielkami Kultury Fizycznej

8 czerwca 2018 / Monika Pryśko

Dorota Mentrak-Bączkowska i Agata Ziółkowska, matki założycielki Kultury Fizycznej, czyli Rodzinnego Studia Ruchu.

Stworzyły miejsce, gdzie liczy się bycie razem, płynność ruchu i rozmów. Gdzie ważne są dzieci.   Dorota Jaki masz pomysł na swoje macierzyństwo? Odkąd pojawiła się Helena na świecie, wiedziałam, że nie postawię całego swojego życia do góry nogami. Oczywiście i tak poniekąd się to wydarzyło, naturalne jest przecież totalne...

Dorota Mentrak-Bączkowska i Agata Ziółkowska, matki założycielki Kultury Fizycznej, czyli Rodzinnego Studia Ruchu. Stworzyły miejsce, gdzie liczy się bycie razem, płynność ruchu i rozmów. Gdzie ważne są dzieci.

 

Dorota

Jaki masz pomysł na swoje macierzyństwo?

Odkąd pojawiła się Helena na świecie, wiedziałam, że nie postawię całego swojego życia do góry nogami. Oczywiście i tak poniekąd się to wydarzyło, naturalne jest przecież totalne przewartościowanie życia, ale zależało mi, by Ona dostosowała się do mojego spontanicznego rytmu. W związku z tym nie ma u nas w domu regularności, nie ma podręczników, nic nie jest jak w zegarku. Pasuje nam to, jej nawet bardziej. Bardzo zależy mi na tym, by Helenka była niezależna, by sama decydowała o sobie, by czuła się wolna i by zawsze wiedziała, że ma wybór. Każde kolejne pokolenie powinno mieć lepiej niż poprzednie – to słowa mojej Mamy, i bardzo się z nimi zgadzam, staram się wcielać je w nasze życie.

Twoje dziecko pyta – mamo, co robisz w życiu? – co odpowiadasz?

„Tańczę dziecko, tańczę”. Od niedawna na szczęście u siebie. Ale Ona mnie nie pyta, bo jest bardzo bliskim świadkiem tego, co robię. Czasem widzi mnie w telewizji w jakiejś reklamie, czasem w gazecie, czasem na scenie w teatrze, czasem na castingu, a teraz prawie codziennie w naszym studiu, ale nie muszę jej niczego tłumaczyć. Sama składa swoje wyobrażenie o mnie z tych wszystkich czynności, które robię, sama maluje obraz Mamy.

Jaki jest twój ulubiony kobiecy rytuał?

Bez dwóch zdań kąpiel. Wanna, piana, lampka wina.

 

Które trzy rzeczy czy sytuacje dały Ci ostatnio najwięcej satysfakcji?

Pewnie odpowiemy tak samo przynajmniej za jednym razem – nasze Rodzinne Studio Ruchu czyli Kultura Fizyczna. Poród naszego wspólnego „dziecka” był trudny, a raczkowanie pełne ostrych kantów po drodze, ale powoli stawia pierwsze kroki, a nawet puszcza rękę! To wielka satysfakcja prowadzić swoje studio, tworzyć je każdego dnia, widzieć, jak staje się coraz bardziej samodzielne.

Druga sprawa to z kolei samodzielność Helenki, widzę, jak każdego dnia przekracza swoje granice, jak uważnie słucha i wyciąga wnioski, jak dojrzewa. Jestem z niej bardzo dumna. Jest super wrażliwą i mądrą dziewczynką, czasem chciałabym, by tyle nie czuła, ale cieszy mnie jej emocjonalność i dobre serce. Ponadto zaskakuje mnie jej rozwój ruchowy, czerpie z naszych zajęć pełnymi garściami, ostatnio odtańczyła czaczę, stanęła na rękach i zrobiła arabesque!

Trzecia rzecz to współpraca z moją przyjaciółka Agatą – każdego dnia ścieramy się ze sobą na dobre i na złe. Cieszę się, że uczymy się tej partnerskiej relacji między kobietami, co wiem, że zawsze było dla mnie bardzo trudne. Niby jesteśmy podobne, ten sam znak zodiaku, znamy się aż 22 lata! Ale posiadanie wspólnego dziecka pokazuje, jak różnymi rodzicami jesteśmy, uczy nas tolerancji i zrozumienia, a przede wszystkim cierpliwości i opanowania.

Spontanicznie czy z kalkulatorem? Jak warto wg Ciebie podchodzić do życia?

Od zawsze spontanicznie, chociaż od pół roku ciągle liczę. I bardzo mnie to męczy. Chciałabym, by ktoś inny liczył, a ja bym tylko robiła swoje, ale w naszym biznesie to nie możliwe! Jesteśmy partnerkami i wszystko robimy na pół, każda liczy, nawet jak nie chce.

Czym jest według Ciebie hasło Mother-Life Balance?

Dla mnie jest to próba znalezienia złotego środka pomiędzy pracą a czasem wolnym, środka, który według mnie nie istnieje. Niemniej myślę, że właśnie szukanie tego balansu jest w tym wszystkim najważniejsze. Boję się jednak, że nie byłabym szczęśliwa, gdybym go znalazła! Teraz jestem już bardzo blisko – własny biznes, w którym mogę spędzać czas z córką i robić to, co kocham, miejsce, którego nie mogę nazwać pracą, bo sprawia mi za dużo przyjemności i satysfakcji zawodowej, na dodatek mogę tam (czasami) leniuchować i nie robić nic! Niemniej jedyne, czego mi brakuje, to gorącej wyspy na środku morza na wypad z moją rodziną, wolnego czasu dla męża i córki – czasu bez obowiązków. Ale wiem, że to na mnie czeka, i to czekanie jest dla mnie właśnie najlepsze!

 

Agata

Jaki masz pomysł na swoje macierzyństwo?

Miałam mnóstwo pomysłów na macierzyństwo zanim zostałam mamą. Nie wszystkie założenia udało mi się jednak zrealizować, bo każde dziecko jest inne i ma inne potrzeby. Najważniejszym było dla mnie, żeby nauczyć moje dzieci, jak być szczęśliwymi, potrafić kochać i doceniać otaczające nas dobro. Wiem, że życie bywa okrutne i nie powinni patrzeć jedynie przez różowe okulary, ale chciałabym, żeby ze złych doświadczeń wyciągały wnioski i szybko zapominały o bólu z nimi związanym. Niech będą tą uśmiechniętą częścią społeczeństwa. Niech potrafią otwarcie mówić o swoich potrzebach i problemach. Niech nie tracą czasu na smutek i złość.

Drugim założeniem było nauczyć dzieci tolerancji. Są jeszcze maleńcy, ale wiele rozmawiamy o różnicach między ludźmi. Nasze otoczenie również pomaga nam w nauce tego aspektu. Nasi znajomi są różnych ras, religii, orientacji seksualnych oraz z różnymi ograniczeniami ruchowymi. Tutaj najważniejsza jest rozmowa. Powoli widzę efekty tych rozmów. Syn nie dziwi się widząc osobę wyróżniającą się w tłumie. Nie wybucha śmiechem, nie woła „mamo popatrz”. Czasem zapyta szeptem „mamo dlaczego”, ale robi to w dyskretny sposób.

Trzecią ważną sprawą była dla mnie nauka dialogu w kryzysowych sytuacjach. To jest najtrudniejsze. Syn uwielbia fochy (zresztą ma to po mnie).  Ale pracujemy nad tym wspólnie. Rozmawiamy ze sobą o wszystkim, co nas gryzie. I szybko oczyszczamy złą atmosferę. W końcu szkoda czasu na złoszczenie się na siebie.

Kompletnie nie wyszła mi realizacja spraw organizacyjnych – np. pilnowanie rytuałów, drzemek, zbilansowanej diety. Tutaj przyznaję się, że jest pełen freestyle. Mamy czasem ochotę na małe grzeszki, to je robimy.  No cóż, nie jestem idealną matką i nigdy nie chciałam taką być. Chciałam być mamą, która daje poczucie bezpieczeństwa i okazuje miłość. Chciałabym, żeby w dorosłym życiu moje dzieci powiedziały mi – „mamo, dziękujemy że zawsze JESTEŚ przy nas”.

Twoje dziecko pyta-mamo co robisz w życiu?- co odpowiadasz

W moim przypadku to bardzo proste – oni wiedzą, że tańczę i uczę ruchu.

Sama czasem zadaję im to pytanie, bo jestem ciekawa, jak postrzegają moją pracę…

Dopóki pracowałam w teatrze, byłam po prostu baletnicą (bo dla nich to bardzo normalny zawód, a teatr to drugi dom). Teraz, odkąd otworzyłyśmy z Dorotą studio ruchu, słyszę dużo więcej komentarzy, bo i tańczę, i uczę dorosłych, ale i dzieci, a to dla nich największa duma… bo przecież nauczyciel na tym etapie to największy autorytet… 😉

Jaki jest twój ulubiony kobiecy rytuał?

Marzę o wypadach do SPA, o tym, żeby ktoś dopieścił moje kobiece ego (zadbana czuje się od razu bardziej kobieca). Na to jednak na razie nie mam zbyt dużo czasu.

Póki co, najbardziej kobiecym rytuałem na jaki sobie pozwalam, to otulanie się pięknymi zapachami. Aromatyczne olejki, pachnąca kąpiel, czy balsam to taki mój substytut salonu piękności.

 

Które trzy rzeczy czy sytuacje dały Ci ostatnio najwięcej satysfakcji?

Jestem osobą, którą cieszą nawet drobnostki. Więc często czuję satysfakcję.

Moje dzieci – ostatnio mój synek godził się ze swoją przyjaciółką mówiąc ,,przepraszam, nie chcę, żebyś się smuciła” . Taka empatia u tak młodego człowieka sprawiła, że pękałam z dumy.

Bycie nauczycielem – w ostatnich tygodniach jeden z moich uczniów zaskakuje mnie postępami na każdych zajęciach. Taki progres zawsze dodaje skrzydeł.

Nasze studio – wielką satysfakcję odczuwam także słuchając komplementów dotyczących naszego studia – wkładamy w nie całe serca. Prowadzimy je całkowicie samodzielnie i każdy najdrobniejszy szczegół jest naszym dziełem. Dlatego tak cieszą nas dobre opinie.

Spontanicznie czy z kalkulatorem? jak warto według ciebie podchodzić do życia?

Ja korzystam z obu opcji. Staram się planować obowiązki i wszystkie konieczności, a dzięki temu wiem, czy mogę pozwolić sobie na spontany.

Czym jest według ciebie hasło Mother-Life Balance?

Mother-Life Balance to dla mnie zachowanie umiaru w byciu matką. Jakkolwiek to nie brzmi, chodzi o pozostanie sobą i dbanie również o swoje potrzeby.  Tak! Mama też ma prawo wyjść czasem na miasto z koleżankami, pójść do kosmetyczki czy na randkę z tatą. Kocham moje dzieci do szaleństwa, ale żeby obdarzać je miłością i troską, muszę mieć w sobie te uczucia.

 


UWAGA, już jutro w Kulturze Fizycznej bezpłatne zajęcia otwarte dla mam i dzieci! Sprawdźcie teraz.

Rozmowy

Jeśli dom, to tylko przytulny. Rozmawiamy z Moniką Wejman, właścicielką sklepu HugMe

10 listopada 2022 / The Mother Mag

Dom ma być ciepły i przytulny.

Taką zasadę wyznaje Monika Wejman, właścicielka sklepu HugMe, miłośniczka oryginalnego designu i rękodzieła. Przeczytajcie jak wygląda życie świeżo upieczonej przedsiębiorczyni.

Moniko, jak to się stało, że dziewczyna pracująca w biurze, matka 2 dzieci, psycholog z wykształcenia stworzyła markę dodatków do domu?

 

Tak się spełnia marzenia, na które nie można było sobie pozwolić wcześniej. Zawsze miałam artystyczne zapędy, ale gdy wybierałam studia, nie było mnie stać na czesne w upatrzonym studium charakteryzacji i kostiumografii. Poszłam więc na psychologię i szybko zaczęłam pracować, chociaż nie w zawodzie, a po godzinach szyłam sukienki dla lalek, maskotki czy poduszki. W życiu prywatnym dorobiłam się męża, dzieci i licznych przeprowadzek, które mam nadzieję, już się skończyły. Mieszkamy w Olsztynie i niech tak zostanie! Bardzo zależało mi, żeby “na swoim” było przyjemnie i przytulnie, żeby nasz dom wyrażał nasze pasje i upodobania. Zaangażowałam się w urządzanie mieszkania i pokochałam to, a że w pracy dotknęło mnie wypalenie, zaczęłam myśleć o zrobieniu z pasji sposobu na życie. Tak narodziło się HugMe. Własny biznes to skok na głęboką wodę, ale nie żałuję, że go zrobiłam i  każdemu polecam takie odważne kroki.

 

Jakie wnętrza lubisz?

 

Mogę o tym opowiedzieć na przykładzie naszego domu. To mieszanka starego z nowym – klasyczna biało/drewniana baza jest wzbogacona masą kolorów i faktur, książek, pamiątek i roślin. Poduszki i narzuty mają kluczowe znaczenie w tworzeniu takiego klimatu, a znalezienie odpowiednich nie jest proste. A właściwie nie było, bo teraz jest HugMe (śmiech).

 

 

Opowiedz o HugMe, czyli Twoim sposobie na to, by mieć takie wnętrze i pomóc innym w urządzaniu się. 

 

HugMe to efekt mojego podziwu i szacunku dla rękodzieła i artystów rękodzielników. Zawsze uważałam, że przedmioty wykonane ręcznie mają niezwykłą wartość – autor wkłada bardzo dużo swojego czasu i wysiłku oraz serca w to, aby przedmiot ten był piękny i wyjątkowy. Uwielbiam naturalne tkaniny, ważne jest dla mnie etyczne pochodzenie produktów, bo dbam o środowisko. Produkty, które sprowadzam do sklepu, są wytwarzane w niewielkich lokalnych manufakturach, co oznacza, że przy ich zamawianiu pojawiają się różnice językowe, kulturowe a nawet czasowe. To czasem niezła przygoda. 

 

Rozumiem, że sprowadzasz do Polski dodatki z różnych krajów. Jak je wyszukujesz? 

 

W asortymencie HugMe są obecnie produkty z Argentyny, Maroka, Indii, Turcji i Mali. Fascynuje mnie bogactwo rękodzieła z całego świata, mam już na oku kolejne przepiękne produkty z Portugalii, Grecji czy Litwy. Za każdym razem produkty znajduję w podobny sposób. Poszukuję inspiracji, przeglądam zdjęcia, blogi, czasopisma. Jeżeli jakiś produkt zwróci moją uwagę, poszukuję informacji o tym skąd pochodzi, jak jest wytwarzany i przez kogo. 

 

 

Czyli każdy produkt w Twoim sklepie to efekt Twojego śledztwa?

 

Jasne! Pierwszym produktem, w którym się zakochałam na zabój, były okrągłe poduszki z pomponami – na początku wiedziałam tylko, że są utkane z wełny i pochodzą z Argentyny. Znalazłam jedynie dwa sklepy w Stanach Zjednoczonych i jeden we Francji, które oferują ten produkt na sprzedaż. Uznałam więc, że odnalezienie manufaktury produkującej te cuda i sprowadzenie poduszek do Polski będzie dla mnie dużym wyzwaniem. I tak też było. Odnalazłam producenta i nawiązałam z nim kontakt. Okazało się, że poduszki tkają artyści rękodzielnicy, zrzeszeni w niewielkiej lokalnej manufakturze. Technika utkania poduszek jest wyjątkowa ponieważ używają oni okrągłych krosien. Wełna, z której utkane są poduszki, pochodzi od lokalnych dostawców. Wszystko to sprawiło, że produkt ten, poza swoim niezaprzeczalnym pięknem, jest produktem regionalnym, naturalnym, wytwarzanym etycznie i z dbałością o środowisko. 

 

Co w swojej pracy lubisz, a za czym nie przepadasz?

 

Poszukiwanie inspiracji i nowych produktów jest najprzyjemniejsze. Później zaczyna się ta mniej fajna część, czyli formalności związane z dogadaniem zamówienia i transportu przesyłki do Polski. Nie jest to takie proste, ponieważ nie zawsze producenci posługują się językiem angielskim, istnieją też różnice kulturowe w tzw. “dobijaniu targu”, a płatności odbywają się w różnych walutach.

Nie zawsze udaje mi się porozumieć z producentem i zamówić to, co mi się podoba. Zdarzyło się, że producent nie chciał udzielić mi szczegółowych informacji na temat manufaktury wytwarzającej dany produkt lub też miałam wątpliwości, co do jakości tkaniny. W takiej sytuacji nie podejmuję współpracy i szukam od nowa.

 

 

Aktywnie prowadzisz swój profil w mediach społecznościowych (na Instagramie?), pokazujesz siebie, swój dom, dzieci, przybliżasz siebie obserwatorom. Czy to było od początku dla Ciebie intuicyjne, skąd wiedziałaś jak promować swoje produkty?

 

Biznesowe działania w social media to dla mnie nowość i kolejne duże wyzwanie. Zanim zaczęłam promować sklep HugMe, czytałam poradniki, brałam udział w  webinarach i radziłam się osób bardziej doświadczonych ode mnie. Prowadzenie profili wymaga bardzo dużej aktywności i kreatywności. Jeśli ma przynosić efekty, wymaga czasu i pracy. Dodatkowo, pokazanie siebie i mówienie do obcych ludzi nigdy nie było moją specjalnością, więc musiałam zdecydowanie przełamać się i opuścić moją strefę komfortu. Chcę, aby HugMe kojarzyło się z ciepłem domowym i kolorami życia rodzinnego, dlatego pokazuję nasze rodzinne życie, ale robię to z poszanowaniem naszej intymności.

 

Skąd wzięłaś odwagę, żeby zacząć tak ryzykowny projekt – sklep z produktami premium – w pandemii, kiedy ludzie ograniczają koszty i zakupy, kontrolują wydatki. Czy w Twoim przypadku sprawdza się zasada, że dobra jakość się broni?

 

Czasami sobie myślę, że nie kierowała mną odwaga tylko brawura (śmiech). Pandemia to trudny czas dla wszystkich, na dodatek spowodowała przeniesienie sprzedaży do internetu. Zalewają nas oferty typu “dużo i tanio”, ale jakość tych rzeczy jest dyskusyjna, więc klienci kupują dużo, a potem szybko wyrzucają i szukają nowych rzeczy. Błędne koło. 

Myślę jednak, że stopniowo myślenie Polaków się zmienia i stajemy się coraz bardziej świadomymi konsumentami. Coraz więcej osób czyta etykiety, patrzy na składy i zwraca uwagę na to, gdzie i w jakich warunkach dany produkt został wyprodukowany. 

Produkty, które oferuję w sklepie HugMe są skierowane do takiej właśnie grupy odbiorców. Są to ludzie wrażliwi na rękodzieło, produkty oryginalne i wyjątkowe, jakość tkaniny i teksturę. Są to osoby, które zdecydowanie wolą kupić jeden jakościowy produkt niż kilka tańszych. Wbrew pozorom, jest to dobry kierunek dla wszystkich, którzy chcieliby ograniczyć wydatki – robienie jakościowych zakupów powoduje, że z danego produktu możemy cieszyć się latami bez konieczności ciągłego kupowania nowych. 

 

Czy możesz podzielić się swoimi biznesowymi błędami? Co było największą nauczką, czego żałujesz?

 

HugMe to młoda marka, ale faktycznie mam już kilka biznesowych błędów na koncie. Pierwszy: niedoszacowanie budżetu na reklamę. Wiedziałam, że muszę mieć płatną promocję, ale liczyłam też na dotarcie organiczne poprzez publikowanie postów, udostępnianie czy też umawianie się z innymi bardziej rozwiniętymi kontami na reklamę barterową. Okazało się, że efekty takich działań są niewielkie. Najskuteczniejszą metodą reklamy jest płatna promocja.

Drugim moim błędem, wynikającym poniekąd z niskiego budżetu “na start” było to, że postanowiłam samodzielnie zbudować sklep internetowy HugMe. Zainwestowałam w domenę i stronę internetową, ale odpowiednie jej przygotowanie, edytowanie graficzne i zintegrowanie z serwisem płatności online i przesyłek, zajęło mi długie miesiące. Myślę, że jeżeli ktoś nie posiada odpowiedniej wiedzy czy doświadczenia w tym zakresie, tak jak ja, powinien pozostawić budowanie sklepu internetowego specjalistom. Co prawda, po kilku miesiącach udało mi się sklep uruchomić i o dziwo działa (śmiech), jednak straconego czasu już nie odzyskam.

Mimo wszystko mam takie głębokie przeświadczenie, że każda trudna sytuacja czy błędna decyzja, to nauka na przyszłość. Najlepiej uczymy się na własnym doświadczeniu i własnych błędach.

 

 

Jak się czujesz jako przedsiębiorczyni, czy to Cię zmieniło?

 

Po tych kilku miesiącach pracy u siebie nie mogę jeszcze powiedzieć, że czuję się “jak ryba w wodzie”. Cały czas staram się zorientować jak to wszystko działa, złapać swój rytm. 

Nie uważam, żeby to doświadczenie zmieniło mnie jakoś szczególnie. Może jedynie dowiedziałam się o samej sobie trochę więcej. Nauczyłam się sporo, nabyłam nowe umiejętności, poznałam wiele wartościowych osób. 

Nie wiem, jak rozwinie się ta przygoda, ale w tym momencie mogę już powiedzieć, że jest to doświadczenie bardzo ciekawe i wszechstronnie rozwijające. I ten rozwój jest dla mnie niezwykle istotny.

 

Czy ktoś lub coś Cię napędza, inspiruje, motywuje? Jaki masz sposób na działanie i konsekwentną pracę nad marką? 

 

Prowadzenie własnej firmy wymaga samodyscypliny. Nie ma nikogo “nad tobą” kto popędzi do pracy, przypomni, upomni. Muszę motywować sama siebie. Nie codziennie pracuję tak samo. Są takie dni/tygodnie kiedy mam dużo pomysłów, pracuję regularnie i ciągle wymyślam coś nowego. Są też takie okresy, kiedy to źródełko trochę się wyczerpuje i wówczas potrzebuję kilku dni na odpoczynek i regenerację. Kiedy zaczynałam, wmawiałam sobie, że muszę pracować codziennie tak samo i codziennie produkować nowe treści. Teraz wiem, że potrzebuję więcej oddechu. Kiedy publikuję mniej zdjęć i widać mniejszą aktywność w social mediach, w ramach “oddechu” pracuję nad edycją zdjęć, poprawiam sklep, uzupełniam produkty potrzebne do pakowania przesyłek albo zajmuję się tworzeniem i naszywaniem metek. 

 

Moniko, czego mogę Ci życzyć? 🙂

 

Zawsze powtarzam, że najważniejsze jest zdrowie, a dopiero później cała reszta, więc na początek poproszę o życzenie dużo, dużo zdrowia dla mojej rodziny i bliskich. Poproszę również o życzenia spokoju i odpoczynku. Od blisko 3 lat nie mieliśmy porządnego urlopu – potrzebujemy tego jak powietrza! Życz mi również wytrwałości i może odrobiny szczęścia w rozwijaniu sklepu. Nie jest łatwą sztuką przebić się na rynku i dotrzeć do Klienta. Wymaga to bardzo wiele czasu, pracy i cierpliwości, a cierpliwość nie jest moją mocną stroną. Szczęście również jest potrzebne – czasem o sukcesie nowej marki może zadecydować przypadkowe spotkanie, jedna reklama czy udostępnienie posta przez osobę o dużych zasięgach w social mediach. Taki mały łut szczęścia na polu zawodowym na pewno by mi się przydał. 

 

_____________________________________________________________________

Zdjęcia do sesji powstały w klimatycznym apartamencie na starym mieście w Olsztynie: LINK

 

This error message is only visible to WordPress admins

Error: No connected account.

Please go to the Instagram Feed settings page to connect an account.

Mother-Life Balance to zdecydowanie mój plan na macierzyństwo po urodzeniu drugiego dziecka.

Sylwia Luks

The Mother Mag to mój ulubiony magazyn z którego czerpię wiele porad życiowych oraz wartościowych treści!

Leszek Kledzik

The Mother Mag logo