Change font size Change site colors contrast
Rozmowy

Lepszych sama bym sobie nie urodziła. Adopcja drogą do macierzyństwa.

16 sierpnia 2019 / Monika Pryśko

Justyna od lat wiedziała, że jej droga do macierzyństwa będzie inna.

Ale nie pozwoliła, by ten fakt jakkolwiek negatywnie wpłynął nie tylko na jej życie czy małżeństwo, ale też na pragnienia bycia mamą. Razem z mężem adoptowali kilkumiesięczne bliźnięta - Gosię i Piotrka, a dwa lata temu zostali także rodzicami ich biologicznego brata - Antoniego. Adopcja stała się ich drogą do rodzicielstwa.

 

Kiedy dowiedziałaś się, że nie możesz mieć dzieci?

Już w wieku 16 lat wiedziałam, że moja droga do rodzicielstwa będzie inna. Tak naprawdę miałam bardzo dużo czasu na oswojenie się z diagnozą i zaakceptowanie jej. W jakimś sensie dobrze się stało, że tak wcześnie się dowiedziałam. Pomyśl, mam 30 lat, idę do lekarza, wciąż podejmuję próby, a dziecka nie ma. I co? Nagle pan w białym fartuchu mówi ci: ,,Nie może pani mieć dzieci w sposób naturalny”. Jak myślisz, ile czasu zbierasz się po takiej informacji? Ile czasu potrzebujesz na zaakceptowanie takiego stanu?

 

Nie możesz mieć dzieci i co wtedy?

Trzeba zadać sobie pytanie – czego chcę? Czy pragnę być w ciąży, czy pragnę, żeby dziecko było podobne do mnie z wyglądu? Czy po prostu chcę być mamą i przygotować do życia w społeczeństwie małego człowieka i samemu doświadczyć wzlotów i upadków, jakie niesie ze sobą macierzyństwo. Gdy zaakceptujemy swoje położenie, możemy szukać rozwiązań. Jednym z nich jest adopcja. 

 

Adopcja – słowo, które przeraża.

I powoduje lęk, tysiące pytań i niewiadomych. Ale czy tego samego nie doświadcza mama będąca w ciąży? Czy nie zastanawia się, czy będzie dobrą mamą? Czy dobrze wychowa dziecko, czy pokocha je od razu? Takie same lęki dotyczą wszystkich mam, nie ważne, czy chodzi o biologiczne rodzicielstwo, czy adopcyjne.

 

Czy Twoje dzieci wiedzą, że są adoptowane?

Nie wyobrażam sobie sytuacji, że nasze dzieci dowiadują się od kolegów w piaskownicy, że są adoptowane. Od początku z mężem ustaliliśmy, że będziemy mówić maluchom, że wzięły się z serduszka, a nie z brzuszka, że długo na nie czekaliśmy i jak bardzo są dla nas wyjątkowe. Już teraz zbieramy zdjęcia, choćby z procesu powstawania ich pokoików, żeby pokazać, jak wyglądało nasze oczekiwanie na nie.

 

Jak Wasze dzieci na to reagują?

Gosia bardzo się ze mną utożsamia. Ona nie może przeżyć, że nie było jej w moim brzuchu, że jej nie urodziłam. Nie wie, że ta inna osoba nazywa się ,,mamą biologiczną’’, nie ma to znaczenia, bo oni nie mają i nie mieli żadnej relacji. Na Piotrku ten temat nie robi żadnego wrażenia, a Antek jest za mały, by to zrozumieć.

 

 

Myślisz, że maluchy będą chciały kiedyś poznać swoich biologicznych rodziców? 

Mają do tego prawo. Wydaje mi się jednak, że jedyną osoba, która może być w przyszłości ciekawa, kto ją urodził, będzie Gosia. 

 

 A Ty nie chciałabyś jej zobaczyć?

Szukałam jej kiedyś na Facebooku, ale bezskutecznie. Chciałam ją zobaczyć, choć nie wiem, czy chciałabym ją poznać. Jestem jej bardzo wdzięczna, dzięki niej mam dzieci, ale z drugiej strony – nie wiem, jakiej reakcji mogłabym się spodziewać. To jest obca kobieta, która zostawiła dzieci w szpitalu, nawet nie nadała im imion. 

 

Masz jakieś kompleksy z tego powodu? 

Żadnych. Mama to nie ta, która urodziła, ale ta, która wychowała. Jak kochasz, to kochasz. 

 

Co jest ważne podczas procesu adopcyjnego?

Bardzo ważne w adopcji jest wyłączenie litości, nie można adoptować z litości, to największy błąd, jaki przyszli rodzice mogą popełnić. Decyzja o adopcji musi być bardzo przemyślana i świadoma. Nie ma odwrotu, pojawia się dziecko, odpowiedzialność na całe życie. W adopcji ważna jest też tolerancja, biorąc dziecko akceptujemy całą jego przeszłość i nie ma tu miejsca na żadne „ale”, ono do nas przychodzi z czymś. I to ,,coś’’ to jest jedyne co ma z poprzedniego życia. Z jednej strony my rodzice chcemy zacząć od nowa, a z drugiej strony już historia się zaczęła bez nas. To bardzo trudne, ale wiem, że jesteśmy mądrymi ludźmi i razem z mężem sobie świetnie poradzimy. Takie dzieci jedyne czego potrzebują, czego są spragnione, to miłości, wręcz jej nadmiaru.

 

Niestety często adopcja kojarzona jest z tak zwanym ,,genem zła’’. 

Rozumiem obawy ludzi, ale to wszystko jest wyłącznie brakiem wiedzy i mocno krzywdzące dla dzieci. Rozmawiałam z panią pediatrą na temat genów i zapytałam, czy geny dają nam predyspozycję do pewnych zachowań. I odpowiedziała mi tak: geny są ważne, ale w dziedziczeniu chorób i w wyglądzie. To, czy wasze dziecko będzie dobrze wychowane, czy źle, to już wasza odpowiedzialność i rola, niestety łatwiej jest zwalić na geny. To są jej słowa, są dla mnie jak Biblia.  

 

To Wy wybraliście dzieci, czy to dzieci wybrały Was?

To działa w dwie strony. Ktoś tam na górze siedzi i nieźle tą adopcją kręci. Ale faktem jest, że ja sama znalazłam nasze maluchy. 

 

Jak to sama znalazłaś swoje dzieci?

Pojechaliśmy do domu dziecka, bo jednym z elementów kursu przygotowawczego było szkolenie na rodzinę zastępczą i staż w rodzinnym domu dziecka. Poszłam na salę noworodków. Siostra zakonna, która tam pracowałą, nie chciała mi pozwolić tam wejść, bo nie byłam uprawniona. Stanęłam i powiedziałam: albo wchodzę na noworodki, albo w ogóle nigdzie nie idę. Pamiętam, że dano mi do potrzymania kilkutygodniowego chłopca, gdy przyszła jedna z opiekunek i zapytała, czy nie chcę bliźniaków, bo akurat są szykowane do adopcji. Zapytam, jaka data urodzin. 21 stycznia – jak mój tata. Bez namysłu poszłam zobaczyć Gośkę, bo Piotrek był wtedy w szpitalu, złapał rotawirusa. Pierwsza myśl – to moja córka. Pobiegłam do Łukasza i mówię: słuchaj, znalazłam nasze dzieci. Najśmieszniejsze jest to, że w tym czasie, gdy ja mówiłam Łukaszowi o naszych dzieciach, właśnie one były przygotowywane do adopcji, dla nas!  Wybrane dla nas, jako nasze dzieci, dokładnie w tym czasie. Znalazłam dzieci, które były dla nas przeznaczone. Magia. 

 

Często mówisz o magii!

W 2016 roku powiedziałam do męża, że chcę mieć jeszcze jedno dziecko, syna Antoniego. Chcę, by był spod znaku ryby. Łukasz był sceptyczny, ale ja wiedziałam swoje. Mówię – zobaczysz, będzie Antek. No i jest. W dodatku biologiczny brat bliźniaków. 

 

Pamiętasz, jak zobaczyłaś dzieciaki pierwszy raz? 

Jak pani w ośrodku adopcyjnym wniosła Piotrka, to wpadłam w histerię. Gosię widziałam już wcześniej, więc widok tego chłopczyka zadziałał na mnie bardziej. I on był taki malutki. Miał 6 miesięcy, a wyglądał na 3. Nie mogłam się uspokoić. Pani go trzyma i mówi: to twój syn, uspokój się, weź go na ręce! To było bardzo, bardzo wzruszające. Nazwałam Piotrka najsmutniejszym dzieckiem świata. Był bardzo smutny. 

 

A Gosia?

Gośka była uśmiechnięta, a Piotrek – smutek w oczach. Miał minę dziecka, które nie wierzy. Kilkumiesięczne dziecko z oczami dorosłego człowieka. On nie wierzył w to, co się dzieje. Nie chciał, żeby go przytulać, jakby się asekurował, jakby nie chciał się przyzwyczaić i potem rozczarować. Pozbawiony wręcz wiary i nadziei. Przez te miesiące w domu dziecka on się wyjałowił z emocji, zrobił się bierny. My czekaliśmy dlugich 7 lat, ale one też czekały, całe 6 miesięcy swojego życia. 

 

Kiedy uwierzył, że ma rodziców?

Jest takie zdjęcie, jak bliźniaki wpięte w foteliki leżą pod drzwiami naszego domu, w dniu, w którym zabraliśmy je na stałe. Tak bardzo uśmiechnięte. To było dokładnie 4 lata temu. 

 

Co jest takiego w adopcji, że oczy Ci się świecą, jak o niej mówisz?

To jak uzależnienie. Bardzo mocne przeżycie, którego nie może doświadczyć każdy, bo przecież nie każdy z ulicy może wejść do ośrodka adopcyjnego. To doświadczenie nie ma sobie równych. Trudne, choć piękne, pełne sprzecznych emocji. Czasem mi się wydaje, że jestem uzależniona od tych emocji. 

 

 

Co było najtrudniejsze?

Oczekiwanie. Nie wiesz, kiedy zadzwonią, czy to będzie chłopiec, czy dziewczynka. 

 

Mieliście wybór?

Pytają, czy chcesz niemowlę. Mówisz, że chcesz roczne dziecko. Wtedy pada pytanie – no dobrze, a jak będzie miało rok i tydzień, to też możemy zadzwonić? No tak, pewnie! A co, jeśli będzie miało rok i miesiąc, to też możemy zadzwonić? W ten sposób z roku robią się dwa lata. Sprawdzane są twoją granice. 

 

Dlaczego chcieliście adoptować niemowlę, a nie starsze dziecko? 

Chciałam tworzyć więź z naszym dzieckiem od pierwszych minut, pierwszych dni jego życia. Nie chciałam, by umknął mi pierwszy świadomy uśmiech, pierwszy ząbek czy pierwsza marchewka. Chcę mieć świadomy wpływ naszych zachowań i reakcji na nasze dziecko, od

samego początku.  

 

Mając taką wiedzę, jak teraz, adoptowałabyś starszaka?

Nie podjęłabym się adopcji starszego dziecka, nie potrafiłabym udźwignąć już tego, co ma zasiane w głowie. A nie chciałabym skrzywdzić takiego dziecka, tylko dlatego, że wydawało mi się, że kto jak kto, ale ja potrafię wszystko!  Staram się mierzyć siły na zamiary i stawiać sobie rozsądnie granice. 

 

 

Adoptowalibyście chore dziecko?

W adopcji nie ma zdrowych dzieci. Z reguły są to dzieci z rodzin dysfunkcyjnych. Mowa o patologii, narkotykach, alkoholu, innych uzależnieniach rodziców. Większość maluchów ma jakieś braki wynikające z niezaspokojenia ich podstawowych potrzeb. Są to dzieci z

dużą niedowagą, dzieci cofnięte w rozwoju emocjonalnym, w mowie. Wszystkie te

defekty wynikają z braku miłości, czasu, którego potrzebuje każde dziecko. Ośrodek zadaje pytanie: jakie dziecko jesteście państwo w stanie przyjąć do swojej rodziny? Mając na myśli chore, widzę też dzieci upośledzone umysłowo, takie też czekają na adopcję i bardzo trudno jest im znaleźć dom.

 

Jak Wasza rodzina przyjęła dzieciaki?

Zakochani po uszy, wszyscy, od razu. Mają fioła na ich punkcie, kochają je bardzo. 

 

Jak wygląda procedura adopcyjna?

Jest żmudna, a państwo polskie niestety nie pomaga, a wręcz utrudnia na każdym kroku. Żeby przystąpić do procedury adopcyjnej, trzeba przygotować ogromną ilość dokumentów. Ogromną! Niektóre pary już na wstępie, wiedząc, ile żmudnej pracy będzie ich to kosztować, rezygnują. Poddają się. Mówią: ,,Ok, to jednak weźmiemy 20-ste in vitro’’. 

 

Co trzeba zrobić na początku?

Etap pierwszy to zapisanie się na kurs adopcyjny. My z mężem czekaliśmy 9 miesięcy, zanim nas zapisano. Kurs prowadzony jest metodą PRIDE i w naszym ośrodku trwał 9 tygodni. Spotkania po 3,5 godziny, raz w tygodniu. Tematyka opiera się na poznaniu emocji, potrzeb, uczuć dziecka, na tworzeniu więzi z dzieckiem, ale i również na tworzeniu relacji ze współmałżonkiem.

 

Co jest wymagane na tym etapie?

Żeby móc przystąpić do kursu, wymagany jest odpowiednio długi staż małżeński, w katolickim ośrodku adopcyjnym uznają na przykład tylko ślub kościelny. W czasie trwania kursu pani z ośrodka odwiedza w domu przyszłych rodziców, by sprawdzić warunki mieszkaniowe.

 

Co potem?

Drugi etap, czyli oczekiwanie na kwalifikacje. Zbiera się komisja w składzie: dyrektor ośrodka, psycholog, pedagog i dyskutują, czy się nadajesz, czy nie. Głównym punktem,

który biorą pod uwagę, jest relacja z małżonkiem. Po pozytywnej opinii oczekuje się na TEN telefon. Że czeka na nas dziecko.  

 

Po jakim czasie dzwoni ten wyczekany telefon?

Najkrócej czeka się na dzieci powyżej 2. roku życia i rodzeństwa, ośrodki dbają o to, żeby

ich nie rozdzielać. Za co im cześć i chwała. 

 

Ile siły trzeba mieć, by przez to przejść? 

Mimo że zaczynasz nowy rozdział w życiu, droga, którą rodzice adopcyjni muszą przejść, jest długa i trudna. Nie każda osoba jest na tyle silna, by się na nią zdobyć. To jest procedura, która bardzo narusza Twoje poczucie godności osobistej, intymność. Gdy idziesz do sądu na ostateczną rozprawę, sędzia na głos czyta, że ,,Pani Justyna z powodu takiej i takiej niepłodności adoptuje…’’ Coś, co było powiedziane za zamkniętymi drzwiami ginekologa, o czym wiedziałaś tylko ty, ewentualnie mąż, jest przeczytane głośno, słyszane przez wiele obcych osób i zaprotokołowane. 

 

 

Jest coś, czego się boisz?

Boję się, że odniosę porażkę wychowawczą i zawiodę moje dzieci. Boję się pytań o rodzinę biologiczną, czy będę umiała stanąć na wysokości zadania i pokonać własne lęki, zazdrość, aby pomóc im w poznawaniu swoich korzeni, wspierać i być przy nich w tych zapewne trudnych chwilach.

 

Czujesz się bohaterką wiedząc, że stworzyłaś dom trójce niechcianych maluchów? 

Nie lubię słów „podziwiamy was”. Bardzo mnie to drażni i zawsze odpowiadam, że podziwiać można małpę w zoo, ja nie czuję się bohaterką, nie chcę, żeby ktokolwiek mnie podziwiał. Jestem mamą jak miliony innych. To nie jest heroizm czy litość, to jest moja droga do rodzicielstwa. Świadoma, przemyślana, trudna, z wybojami, ale prawdziwa i jedyna w swoim rodzaju.

 

 

ZDJĘCIA: Bogna Ekowska

Inspiracje

Jesienny chaos, czyli 10 tipów na szybkie sprzątanie / Vileda

25 października 2024 / The Mother Mag

Anna i Malwina testują produkty Vileda i dzielą się sprytnymi poradami dla każdej mamy (i nie tylko!)

Jesień – pora roku, która kojarzy się z pięknymi, złotymi liśćmi, gorącą herbatą, kocem i… ciągłym sprzątaniem! Brzmi znajomo? Dla nas – Anny i Malwiny, dwóch redaktorek The Mother MAG – z pewnością. Dzieci, psy i codzienne obowiązki sprawiają, że dom zamienia się w małe pole bitwy, na którym głównymi przeciwnikami są błoto, wilgoć i nieustannie rosnący stos prania. Postanowiłyśmy więc przetestować wybrane produkty marki Vileda, by sprawdzić, czy mogą być naszymi sprzymierzeńcami w tej nierównej walce. 

Ale spokojnie, w tym artykule nie będzie tylko o męczących obowiązkach. Sprzątanie może być szybkie, efektywne i… nawet zabawne! Sprawdźcie same!

Anna kontra błoto: walka na pierwszej linii frontu

Jesień – piękna, ale też pełna błota. Anna, mama trójki dzieci i właścicielka psa, dobrze zna ten jesienny scenariusz. „Mam wrażenie, że jesienią nasze mieszkanie jest jak filcowa tablica – wszystko, co mokre i brudne, się do niego przykleja.” Codzienne spacery z psem kończą się powrotem pełnym wyzwań – ubrania dzieci i łapy psa przynoszą do domu całą kolekcję liści, błota i wody. Anna żartuje, że jej dom wygląda, jakby ktoś rozlał kałużę na środku przedpokoju.

To nie tylko problem wizualny, ale również praktyczny – błoto, które zalega na podłodze, może być trudne do usunięcia, zwłaszcza gdy szybko schnie. Tradycyjne sposoby sprzątania wymagają siły i czasu, ale mop obrotowy Vileda Tubo sprawia, że proces ten staje się dużo łatwiejszy. Dzięki funkcji wirowania, mop skutecznie usuwa nadmiar wody, co sprawia, że podłogi są suche i czyste w kilka chwil. Dodatkowo, miękki wkład z mikrofibry delikatnie czyści powierzchnie, nie pozostawiając smug i zapewniając dokładne sprzątanie.

vileda

„Nie dość, że ma funkcję wirowania, dzięki której podłoga schnie w tempie błyskawicznym, to jeszcze mop dociera do wszystkich zakamarków. A przy mojej trójce dzieci te zakamarki są WSZĘDZIE!” Anna dodaje, że ten mop to prawdziwy ratunek w sytuacjach awaryjnych. Dzięki ruchomej głowicy, mop bez problemu dociera pod meble i w kąty, gdzie dzieci często zostawiają swoje „ślady”.

Mop jest tak wygodny w użyciu, że nawet dzieci Anny chętniej angażują się w sprzątanie. „Dzieci to obserwują i nawet chętniej pomagają. Więc hej – bonus!” Dzięki łatwości obsługi stał się on jednym z ulubionych narzędzi w domu, nie tylko dla dorosłych, ale też dla młodszych domowników.

Jesień to również czas na zwiększoną ilość prania – kurtki, ręczniki, ubrania sportowe… wszystko wymaga częstego suszenia. Tu na scenę wkracza nowoczesna suszarka suszarka Infinity Flex. „Jej ogromna powierzchnia suszenia, aż do 2 metrów  regulowanej długości,  ratuje mnie, gdy stosy prania rosną w zastraszającym tempie. I choć suszarka jest składana, pomieści wszystko – od ręczników po pościel.” Dzięki uchwytom na drobne rzeczy, nawet skarpetki i bielizna mają swoje miejsce, a ubrania schną szybciej i równomiernie.

vileda

Malwina kontra kuchnia: codzienne wyzwania w walce z plamami

Kuchnia to bez wątpienia miejsce, w którym dzieje się najwięcej – od gotowania, przez przekąski, aż po niekończące się rozlewy napojów. Malwina dobrze zna codzienne wyzwania związane z utrzymaniem tej przestrzeni w czystości. „Każdego dnia zmagam się z plamami po jedzeniu, rozlanymi napojami i okruchami, które zdają się być wszędzie.”

W takich sytuacjach ściereczka Actifibre Soft okazuje się niezastąpiona. Malwina zachwyca się jej uniwersalnością – wystarczy jedno przetarcie, by pozbyć się plam, tłustych śladów czy okruchów. „Ściereczka jest idealna do wszystkiego – od blatów, przez fronty szafek, po czyszczenie urządzeń kuchennych, takich jak kuchenka czy mikrofalówka. Dodatkowo nie pozostawia smug i jest na prawdę bardzo chłonna. Dzięki temu codzienne sprzątanie staje się szybsze i mniej męczące.”

vileda

Nie tylko skuteczność, ale także łatwość użycia sprawia, że Actifibre Soft to jeden z ulubionych produktów Maliwna. „Kiedy brakuje mi czasu, a potrzebuję szybko uporządkować kuchnię, sięgam po tę ściereczkę – wystarczy kilka ruchów, by wszystko lśniło czystością i nie potrzeba używać detergnetów. Warto też dodać, że ściereczka jest zawsze miękka, nawet jak jest sucha!”

Łazienka: zacieki i wilgoć

Łazienka to przestrzeń, która każdego dnia zmaga się z wilgocią i osadami, a walka o czystość staje się wyzwaniem. Smugi na lustrach, osady na kafelkach i wilgotne powietrze mogą szybko zrujnować efekt świeżo posprzątanego pomieszczenia. Malwina zna to uczucie, ale teraz ma swojego sprzymierzeńca w postaci mopa parowego Steam Plus XXL. Para wodna pozwala na głębokie czyszczenie bez potrzeby stosowania chemikaliów. Wystarczy kilka ruchów, aby kafelki i lustra lśniły czystością, a smugi zniknęły bez śladu.

vileda

Czyszczenie parą ma jeszcze jedną zaletę – eliminuje bakterie, co jest kluczowe w pomieszczeniu takim jak łazienka, gdzie wilgoć sprzyja namnażaniu się drobnoustrojów. Malwina podkreśla, że teraz jej łazienka nie tylko wygląda świeżo, ale również jest higienicznie czysta, co jest szczególnie ważne, gdy w domu są małe dzieci.

„Łazienka to zupełnie inna historia. Wilgoć, zacieki na lustrach i osad na kafelkach mogą doprowadzić do szału.” – dodaje Malwina. Na szczęście z pomocą przyszedł mop parowy Steam Plus XXL „Czyszczenie parą to absolutna rewolucja – zero detergentów, a moje kafelki i lustra wyglądają, jakby były świeżo zainstalowane. Zniknęły smugi, a wszystko lśni czystością.”

Psy, dzieci i nieskończona sierść – czy jest nadzieja?

Dla tych, którzy mają futrzastych przyjaciół, jesień to prawdziwy test cierpliwości. „Pies, błoto i sierść to mieszanka wybuchowa” – śmieje się Anna. „Każdy powrót ze spaceru to kilometry sierści w całym domu.” Jak sobie z tym poradzić?

Anna poleca ręcznik Pet Pro. Posiada przyjemną w dotyku, waflową strukturę, przez co delikatne usuwa brud z sierści. Wysycha szybciej niż tradycyjny ręcznik bawełniany – jest suchy już po 4 godzinach , w związku z tym będzie gotowy do użycia po każdym naszym wspólnym spacerze. Można go zakupić w dwóch rozmiarach, dzięki czemu skutecznie osuszy te mniejsze i te większe zwierzaki” Warto dodać, że seria Pet Pro to cały wachlarz produktów, aby obecność zwierząt w domu nie była dla nas tak uciążliwa do sprzątania. Od mopa do sierści do włosów po elektrostatyczną szczotkę do usuwania sierści z płaskich powierzchni. 

vileda

Malwina, jako mama dwóch dzieci, potwierdza: „Gdyby Pet Pro działał na dzieci, życie byłoby łatwiejsze.” Ale nawet bez takiego cudownego produktu, sprzątanie po dzieciach staje się prostsze, kiedy w ręku ma się odpowiednie narzędzia. 

10 błyskawicznych tipów na szybkie sprzątanie z pomocą Viledy

Sprzątanie nie musi być uciążliwe i czasochłonne. Dzięki odpowiednim narzędziom i prostym sztuczkom, można utrzymać dom w czystości znacznie szybciej. Oto 10 praktycznych i nowatorskich rad, które przyspieszą codzienne porządki:

 

Nasze wrażenia po testach

Produkty Viledy to nie tylko rozwiązanie praktyczne, ale też efektywne. Każdy z nich spełnia swoją funkcję w 100%, co w naszym domowym chaosie było na wagę złota. Mop Turbo sprawił, że błoto znikało, zanim zdążyłam o nim zapomnieć, a mop parowy Steam Plus XXL  czyni cuda na wilgotnych kafelkach i podłogach.

„Czy warto?” – pytacie. „O tak, zdecydowanie!” – odpowiadamy. Sprzątanie nie musi być udręką, wystarczy mieć odpowiednie narzędzia. Vileda to nasz nowy sprzymierzeniec w walce z jesiennym chaosem – a nasze podłogi są tego dowodem!

 

This error message is only visible to WordPress admins

Error: No connected account.

Please go to the Instagram Feed settings page to connect an account.

Mother-Life Balance to zdecydowanie mój plan na macierzyństwo po urodzeniu drugiego dziecka.

Sylwia Luks

The Mother Mag to mój ulubiony magazyn z którego czerpię wiele porad życiowych oraz wartościowych treści!

Leszek Kledzik

The Mother Mag logo