Minimalizm zyskał rzeszę zwolenników. Na świecie pod przewodnictwem Leo Babuty, Domique Loreau i Marie Kondo, a w Polsce za sprawą blogerek i autorek książek Anny Mularczyk-Mejer, Joanny Glogazy czy Katarzyny Kędzierskiej. Trend, który zyskał ogromną popularność wśród przesyconych nadmiarem, zrobił wiele dobrego. Wielu ludziom pozwolił na złapanie oddechu, wyrwanie się z jarzma społecznych oczekiwań.
Capsul wardrobe, czyli „mam co na siebie włożyć”
Nas, kobiety, minimalizm kusi idealną garderobą kapsułkową i doskonałym wyglądem o każdej porze dnia i nocy. O co chodzi? O to, że nosisz tylko te ubrania, które lubisz, które pomagają wyrazić twoją osobowość, w których doskonale wyglądasz. Na żadne inne nie ma miejsca w twojej szafie. Aha, ciuchy powinny do siebie pasować krojem i kolorem.
Wielkie czystki, czyli „siostro, worek na ubrania poproszę”
Z obłędem w oczach i pianą na ustach wywalasz z szafy pół tony tanich szmat, które mechacą się i rozciągają po pierwszym założeniu (dlaczego wcześniej tego nie widziałaś?), do tego jakieś ćwierć tony ubrań z metkami, których nigdy nie założyłaś. Rozkładasz je po całym mieszkaniu, spędzasz pół niedzieli na robieniu zdjęć w dziennym świetle, ale i tak wszystko wychodzi szare i bure, bo pada. Próbujesz je sprzedać i trafia Cię cholera, bo jedynym, na czym możesz zarobić jakiekolwiek pieniądze, są buty. Sweterki i bluzeczki po odejściu od kasy w sieciówce, tracą ¾ wartości.
W końcu pakujesz wszystko do worków i wrzucasz do pojemników na osiedlu albo zostawiasz w jakiejś fundacji. Następnie odpalasz Pinteresta i szukasz inspiracji na swoją nową, minimalistyczną garderobę. Po swoją idealną kapsułkę i świetny, codzienny look zaglądasz do wirtualnych sklepów, robisz listę (jesteś taka rozsądna) i spada ci szczęka. Uderza o klawiaturę z głuchym chrupnięciem, auć! Ubrań wysokiej jakości nie ma w sklepach, a jeśli są, to jedna sztuka kosztuje tyle, ile do tej pory wydawałaś na wszystkie ubrania na jeden sezon. I co teraz?
Teraz podzielę się z tobą moimi obserwacjami na temat minimalizmu i ubrań bądź spokojna, przejdziemy przez to razem, a obita szczęka zagoi się do wesela.
Do oczyszczania szafy podchodziłam kilka razy, zawsze czegoś się pozbywałam. Pierwsze porządki były największe, zbiegły się z chudnięciem, więc sporo rzeczy przestało na mnie pasować. Teraz robię przegląd po zakończeniu sezonu i przed rozpoczęciem nowego, to już nawyk. Dlaczego dwa razy? Bo mogę być emocjonalnie związana z ubraniem, które nosiłam przez kilka miesięcy (milusi sweterek, w którym jadłam pyszne lody na urlopie albo spodnie, które dostałam od Mamy) i nie usunąć z szafy po sezonie wszystkich ubrań, które są zniszczone i nie pasują już do mnie.
Twoja minimalistyczna szafa krok po kroku, czy mój pomysł na wielkie porządki
Okey, jesteś zdecydowana, chcesz to zrobić, chcesz mieć więcej miejsca w szafie i ustawić dodatkową drzemkę w telefonie.
Żebyś mnie dobrze zrozumiała, możesz mieć na sezon 33 ubrania, 333 sztuki, a nawet 3333, jeśli tego wymaga twoja praca, to cię uszczęśliwia i sprawia, że czujesz się dobrze. Zauważyłam jednak, że mniejsza ilość ubrań, to lepsze samopoczucie. Ja czuję się świetnie, wiedząc, że w szafie mam ulubione ubrania, które świetnie do siebie pasują. Otwieram drzwi, wyciągam dwie, trzy sztuki ubieram się. Czas operacyjny? 5 minut, bo tracę równowagę, wkładając nogę w nogawkę spodni. Trochę lepiej niż codzienne miotanie się przed szafą po kilkanaście minut, prawda? Aha, ja się rano nie prasuję, robię to raz w tygodniu, zazdro?
No to do dzieła!
- Ograniczanie zawartości szafy zacznij od wyznaczenia czasu, kiedy to zrobisz, najlepiej abyś była sama w domu lub nikt absolutnie ci nie przeszkadzał (wychodzi na to samo); wygnaj rodzinę na spacer, a najlepiej do kina na bardzo długi film,
- ubierz się wygodnie (będziesz mierzyć) i odłóż daleko telefon, wyłącz wifi, niech nikt ci nie przeszkadza,
- wyjmij wszystkie ubrania (i wieszaki) i bieliznę z szafy, szafki, komody, bieliźniarki, szafy dziecka, oczyść ze swoich rzeczy półki dla męża, szafę w przedpokoju (buty później),
- połóż wszystkie rzeczy na łóżku lub kanapie, pamiętaj, że meble mają swoją wytrzymałość,
Pełna mobilizacja, bo jak nie ty, to kto?!
- Będziesz brała do ręki po jednej rzeczy i po dokładnym obejrzeniu odkładała ją na jedną z trzech kupek: „ukochane, świetne, zostaje”, „zniszczone, beznadziejne, wypada”, „nie wiem”,
- nie spiesz się, to twój czas,
- tak, kupka „nie wiem”, będzie rosła, rosła, rosła,
- przejrzałaś już wszystko? Bardzo ładnie Ci poszło. Teraz rzeczy z kupki „ukochane” powieś na wieszakach i odwieś do szafy,
- spakuj do worka lub worków „zniszczone”
- uf, jest naprawdę dobrze ODPOCZNIJ, napij się zielonej herbaty, świetnie działa na metabolizm
Ostatnia prosta, dasz radę dziewczyno
Rzeczy z kupki „nie wiem” są trudne, ale ten etap jest niezbędny. Nie pozbywaj się wszystkiego od razu, bo następnego dnia będziesz rwała włosy z głowy i leciała w laczkach i z rozmazanym od płaczu tuszem po wszystkie worki. Większość z rzeczy „nie wiem” to ubrania, które kupiłaś, bo chciałaś się poczuć w określony sposób, bo było ci smutno i szukałaś pocieszenia oraz dlatego, że kupowałaś wizję siebie. Wiem, o czym mówię, bo sama robiłam to wielokrotnie. Wybierałam sukienkę, która leżała dobrze, ale nie była kompletnie w moim stylu. Wydawało mi się, że jestem w niej lepszą wersją siebie. Teraz nie potrzebuję już konkretnego ubrania, żeby czuć się dobrze.
Działaj, tu i teraz
Co możesz zrobić? Przymierzyć każdą rzecz, której nie jesteś pewna i ocenić, jak w niej wyglądasz. Sprawdź, czy pasuje do pozostałych ubrań w twojej szafie. Wybierz kilka sztuk, które chciałabyś jeszcze kiedyś założyć. Przeznacz część drążka w szafie na ubrania na próbę i sprawdź, czy przydadzą się w ciągu 3 miesięcy od przeprowadzenia czystek. Jeśli nie, to znaczy, że czas się z nimi rozstać. Możesz także włożyć niechciane rzeczy do worka, włożyć go na dno szafy. Jeśli przez cały sezon nie zajrzysz do środka, to znaczy, że należy odnieść worek do pojemnika na odzież używaną.
Uwielbiam szafę kapsułkową i wciąż do niej dążę
Szafa kapsułkowa to świetne rozwiązanie, które bardzo dobrze się sprawdza. Próbuję stworzyć swoją od ponad dwóch lat, więc wiem, o czym mówię. Nie martw się, ulubione ubrania wcale Ci się nie znudzą i tak nosisz je przez 80% czasu. Będziesz za to miała poczucie, że codziennie jesteś najlepszą wersją siebie, a twoja szafa zawsze już będzie do połowy pełna (to wyzwala kreatywność i uczy mądrego kupowania) i do połowy pusta (czujesz się dzięki temu lekko i wspaniale). No, przynajmniej do następnych wyprzedaży, co?