Zawsze byłam dobra w wyliczankach, choć z matmy niekoniecznie. 100 rzeczy to naprawdę bardzo dużo, a że weekend był udany, spróbuję zamknąć moje przemyślenia jedynie w 10 zagadnieniach.
Zupełnie niedawno biadoliłam, że rodzicom małych dzieci niezwykle trudno wyjść do ludzi, naturalnie z wyjątkiem wszelkich imprez rodzinno-parentingowych, a tu okazuje się, że jednak czasem się zdarza. Skoro zdarza się innym, los uśmiechnął się także do nas i w ubiegły piątek można było nakręcić z naszym udziałem remake „Gorączki sobotniej nocy”, a co najmniej „O dwóch takich, co poszli w miasto”. Ostatnio w mojej głowie królują filmowe skojarzenia, więc z góry proszę o wybaczenie. Łatwiej się żyje, kiedy człowiek wie, że podobne rzeczy wydarzyły się innym i nawet film o tym nakręcono.
Na fali świeżutkich weekendowych doświadczeń, mam kolejną dawkę spostrzeżeń. Zastosowanie się do nich raczej zagwarantuje udany, spokojny wieczór. Powinno też zabezpieczyć opcję zachowania godności i dobrego imienia oraz wspomnień, które nie zostaną wykasowane z powodu przeciążenia twardego dysku. Co zrobić, aby bawić się jako dorośli, poważni ludzie? Czy „dorośli i poważni” to droga dobra dla każdego? My się do tych zasad nie stosowaliśmy, a zabawa była przednia. Wybór należy do Was.
Proszę zapiąć pasy, oto „ 10 rzeczy których absolutnie nie powinni robić rodzice na wolności”.
- Nie uprzedzajcie dzieci o swoich planach!! Nigdy! Z innymi zamieszanymi w planowanie rodzicami należy porozumiewać się szyfrem, najlepiej w obcym języku i to wyłącznie wtedy, kiedy dzieci nie ma w domu lub śpią za szczelnie zamkniętymi drzwiami. I oczywiście, jak dobrze wiemy, nie chodzi o sceny dantejskie, a raczej o fakt, że dzieci uprzedzone o naszym wychodnym, na pewno niezwłocznie postanowią się rozchorować. Nawet nie wiecie, ile imprez w ten sposób przeszło mi koło nosa…
- Przed wyjściem nie żywcie się szybkim zestawem obiadowym z nieznanego źródła, gdyż może to odcisnąć niezatarte piętno na reszcie imprezy, a na pewno wpłynąć na jej smutny finał- „jeśli wiesz, co chcę powiedzieć…” 😉 Żenujące upodlenie zapewnimy już sobie przecież poza domem.
- Dom postarajcie się opuścić niepostrzeżenie. Bez ckliwych pożegnań, przytulasów i buziaków. Gwarantuję, że po każdym „Mamo, nie idź”, zaczniecie się zastanawiać, czy na pewno warto.
A poza tym, które dziecko uwierzy, że w piątek o 20.00, odstawieni jak cieć w Boże Ciało, naprawdę idziecie do Biedronki po masło albo zwyczajnie do pracy?
- Kobiety!! Nie zakładajcie nowych butów na wysokim obcasie zanim nie ustalicie, jak traficie na miejsce zbiórki. Serio. Choć i tak wiem, że nie da się tego uniknąć, bo buty takie ładne, a okazja tak rzadko… Jeśli już założycie, to miejcie w sobie tę asertywność (której mi zabrakło), żeby trochę hamować zapędy partnera, biegnącego na zbiórkę „normalnym tempem”. A szybki spacer po kocich łbach równać się może z „Terenową Masakrą”. Szkoda zamiast do knajpy, trafić jednak na ostry dyżur.
- Nie umawiajcie się na zbiórkę w miejscu wyjątkowo popularnym wśród innych bywalców przestrzeni miejskich. W tłumie młodzieży i turystów trudno niekiedy odnaleźć wszystkie zbłąkane owieczki. Po co tracić czas na poszukiwania, jeśli można już siedzieć w ciepłej knajpce i sączyć to i owo?
- Nie kupujcie piwa z nalewaka, choćby była promocja, a barman/barmanka byli wyjątkowo przekonywujący. Nie wierzcie, że teraz jesteście starsi, macie lepszą głowę, a szkodliwość piwa z nalewaka to wymysł pijanych nastolatków, jako uzasadnienie ich słabego stanu po powrocie do domu.
- Zanim wybierzecie knajpę jako docelowe miejsce Waszego upodlenia, upewnijcie się, że nikt aktualnie nie urządza tam 18tki. Głupio zostać posądzonym o bycie szpiegującym rodzicem jubilata. Fakt, młodzież patrzy z zachwytem na „pogujących” trzydziestokilkulatów, w tym kobiety w szpilkach znające teksty Nirvany, ale chęć zaimponowania podlotkom może skończyć się jeszcze gorzej.
Nie tłumaczcie współimprezowiczom, że Simba nie jest postacią z Madagaskaru. Dla nich Madagaskar jest już wystarczająco starą bajką.
- Nie szalejcie przy barze. Nie mieszajcie alkoholu. Prawda stara jak świat, a jednak „na wolności” zdarza się zapomnieć. Nie dajcie się ponieść. Wiemy, że Was stać, bo pracujecie i pewnie macie kartę kredytową. Nie krzyczcie, proszę, w środku imprezy „Kolejka dla wszystkich!!”, nawet jeśli zawsze o tym marzyliście i teraz choć przez chwilę jesteście bożyszczem nastolatków.
- Nie idźcie na karaoke. A kiedy już pójdziecie, to nie wybierajcie szlagierów Mieczysława Fogga, jako tych, których mądry tekst i kontekst sytuacyjny, ma z Was uczynić gwiazdy imprezy. Jeśli już o karaoke mowa, to nie zapominajcie okularów z domu. Może i bez szkieł na nosie wydajecie się sami sobie bardziej sexy, ale z miną krecika, wgapiając się w ekran z tekstem, na pewno tracicie cały swój sex-appeal. (Na szczęście kluby karaoke to miejsce szczególne jeśli chodzi o weekendowe upodlenie. Wszyscy wykonawcy jadą na tym samym wózku, kiedy to ilość spożytego alkoholu każe przypuszczać, że nie wygraliśmy The Voice of Poland lub innego Idola jedynie dlatego, że nie mieliśmy czasu wybrać się na casting. Znając zasady, nie trzeba obawiać się, że kompromitujące materiały i nagrania ujrzą światło dzienne. To jak tajne bractwo.)
- Nie wierzcie, że w środku nocy, po imprezie, musicie jeszcze skoczyć na pizzę albo do Mc Donalda. Tylko Wam się wydaje, że pożywny, wysokokaloryczny posiłek o 2 nad ranem pomoże Wam zachować zdrowe standardy zbilansowanej diety. I nie, nie wytańczyliście miliona kalorii.
Podsumowując, wiemy doskonale, jak wyglądają wyjścia rodziców do miasta.
Pamiętajcie tylko, że często zdarza się wrócić do mieszkania, gdzie pod opieką babć/cioć i innych niań, zostawiliśmy śpiące nasze największe skarby (dlatego proszę, wchodźcie po cichu i nie śpiewajcie na klatce). Zresztą, jak moglibyście zapomnieć, kiedy z pewnością przez większość imprezy z czułością przeglądaliście ich fotki i opowiadaliście urocze anegdoty, które potrafi zrozumieć tylko inny rodzic. Kiedy już wrócicie do ciepłego domu i padniecie w objęcia Morfeusza, nie zdążywszy zmyć makijażu i wklepać odpowiednich kremów, możecie mieć pewność, że już za chwilę zostaniecie wyciągnięci z waszej ciemnej, przytulnej nory, przez wasze cudowne trolle, rześkie jak grudniowy poranek. I znowu na pełnych obrotach. Nie dadzą człowiekowi cierpieć z godnością… I pamiętajcie jeszcze, że słowa „JUŻ NIGDY WIĘCEJ NIE IDĘ NA IMPREZĘ” są tymi, które zapomnicie jako pierwsze, gdy tylko nadarzy się podobna okazja – czyli co najmniej za pół roku.
Jak już pisałam wyżej, nie zastosowanie się do omawianych zasad może zapewnić niesamowite wrażenia, poczucie bycia „królem świata” i w pewnym zakresie niezapomniane wspomnienia 😊. Do dzieła!