Change font size Change site colors contrast
Herstory

Leslie Van Houten – okrutna ofiara

4 maja 2020 / Marta Osadkowska

Nocą z 8 na 9 sierpnia 1969 roku członkowie Rodziny Charlesa Mansona na jego rozkaz dokonali przerażającej zbrodni: zamordowali będącą w zaawansowanej ciąży żonę Romana Polańskiego Sharon Tate i kilkoro jej gości.

Następnej nocy włamali się do innego domu i zamordowali starsze małżeństwo. Wśród oprawców była Leslie Van Houten. Jak to się stało, że dziewczyna „z dobrego domu”, śliczna i inteligentna, z zimną krwią brutalnie zabiła niewinnych ludzi?

Leslie urodziła się w 1949 roku, w dość zamożnej amerykańskiej rodzinie. Mieszkali w domu z basenem, na przedmieściu. Rodzice co niedziela chodzili do kościoła, udzielali się też społecznie. Dziewczyna dobrze się uczyła, należała do wielu kółek zainteresowań, śpiewała w chórze kościelnym, projektowała i szyła własne ubrania. W liceum była królową balu i przewodniczącą samorządu uczniowskiego.

Kiedy miała czternaście lat, ta sielanka się skończyła: ojciec odszedł do innej kobiety. Mama, która do tej pory zajmowała się domem i witała ją codziennie po powrocie ze szkoły świeżymi ciasteczkami, musiała wrócić do pracy. Dzieci miały mniej kontroli, starszy brat popalał w domu marihuanę i poczęstował Leslie. Już od pierwszego razu mnie wciągnęło – wspomina – Uwielbiałam się zjarać. Miałam poczucie, że nie mogę bez tego żyć. Często chodziła upalona, straciła kontakt z przyjaciółmi ze szkoły, przestała przejmować się lekcjami. Zaczęła spotykać się z Bobbym, złym chłopcem. Palili trawkę, brali, LSD, uprawiali seks, nawet raz uciekli z domu. Gdy wrócili, okazało się, że jest w ciąży. Po pomoc poszła do mamy, a ta nie umiała ukryć obrzydzenia. Fizycznie się ode mnie odsunęła i powiedziała, żebym jej nie dotykała. Matka załatwiła jej aborcję, która dla dziewczyny była traumatycznym przeżyciem. Napięta relacja z mamą sprawiła, że przeprowadziła się do ojca i jego nowej żony. Dostała samochód, zapisała się na kurs dla sekretarek i dalej brała narkotyki. Długo nie wytrzymała w tej sytuacji i ruszyła w drogę. 

W czerwcu 1969 roku została aresztowana za drobne wykroczenie, z komisariatu odebrała ją matka. Ich relacje nadal były chłodne, pomimo zaniedbanego wyglądu Leslie, matce nie zapaliła się czerwona lampka. Po latach przyznaje, że zamiast się nią zaopiekować, odrzuciła wtedy swoją córkę. A ta mieszkała już wtedy na ranchu z Mansonem, uciekła na nie z powrotem po kilku dniach pobytu w domu. 

Jak trafiła na ranczo? Na jednej z imprez poznała chłopaka, Bobby’ego, który bardzo jej się spodobał. Tej samej nocy uprawiali seks i Leslie zapragnęła zostać jego dziewczyną. Bobby miał już partnerkę Gypsy, ale takie otwarte relacje były wtedy bardzo powszechne. Cała trójka, w szczęśliwej komitywie, ruszyła samochodem w trasę wzdłuż wybrzeża. Gypsy werbowała dziewczyny dla Mansona, więc w kółko opowiadała o cudownej komunie pod Los Angeles, gdzie ludzie przeżywali teraźniejszość, żyli chwilą, a nie przeszłością lub przyszłością. Owa komuna zajmowała opuszczone rancho filmowe, Spahn Ranch. Zachęceni przez Gypsy, wyruszyli do tego wspaniałego miejsca. Leslie nie mogła wiedzieć, że wszystko było dobrze zaplanowane, a ona, jako wyjątkowo urodziwa, była celem do zrekrutowania.

Manson potrafił mistrzowsko selekcjonować młode osoby odczuwające tęsknotę za nawiązywaniem silnych relacji wewnątrzgrupowych i umiejętnie podsycał łączące wszystkich więzi. Nieprzypadkowo utworzoną przez niego grupę nazywano Rodziną. 

Leslie przez całe lata zastanawiała się, jakie czynniki przyczyniły się do jej zauroczenia Mansonem i wykazanej przez nią gotowości do zabijania dla niego. Wspominała między innymi odsunięcie się od rodziców, zaaranżowaną przez matkę aborcję czy narkotyki. To jednak on, Charles Manson, odegrał kluczową rolę całej historii.

Jak to się stało, że wściekły, mściwy i podły karzeł zdołał zdobyć taką władzę nad dzieciakami? Przede wszystkim miał wrodzony dar manipulowania, a w więzieniu nauczył się między innymi podstawowych technik przymusu stosowanych przez scjentologów. Wielki wpływ wywarła na niego książka Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi, zapisał się nawet na poświęcony jej kurs. Leslie twierdzi, że gdyby przy pierwszym spotkaniu Manson pokazał twarz złowrogiego despoty, jakim potem się stał, nigdy by się nim nie zainteresowała. Ale on mówił o bogu, jedności i miłości duchowej, sprawiając wrażenie, że posiadł niedostępną dla innych wiedzę. Był mądry, łagodny i uważny, a zarazem dziecinny i swawolny. Leslie widziała w nim postać mistyczną, guru. Aby uwolnić swoje „ja” i stopić się z Charlsem i rodziną, dziewczyny musiały odciąć się od swoich rodzin. Chciał, by stały się takie, jakie były, zanim rodzice zatruli im dusze i zepsuli serca. Przed spotkaniem Mansona, Leslie czuła, że zawiodła rodziców, teraz nie musiała już się tym przejmować. Wydawało się, że Charlie wiedział o niej to, czego inni się nie domyślali, znał jej lęki i marzenia. Był bardzo uważny, potrafił dostrzec w ludziach mocne i słabe strony, a potem wykorzystywał tę wiedzę do manipulowania nimi.

Cechy, dzięki którym Leslie trafiła do rodziny – jej uroda, pochodzenie z klasy średniej – wzbudzały w Mansonie pogardę. Krytykował ją bezlitośnie za kwestionowanie głoszonej przez niego filozofii. Wzbudzało to w Leslie pragnienie, by ci, którzy byli najbliżej Charliego, traktowali ją jako jedną z nich. Rozpaczliwie pragnęła akceptacji Mansona. Zrobiłaby wszystko, żeby ją zdobyć. Chciała, żeby wiedział, że jest mu posłuszna. Wierzyła w niego i była gotowa dla niego zabić. 

Ważnym kontekstem zaistnienia rodziny Mansona była subkultura lat 60-tych, której funkcjonowanie zasadzało się na idei zmiany społecznej. Zrzucanie z siebie brzemienia było na fali, a pomocne w tym były narkotyki. Istotną rolę w procesie zdobywania przez Mansona kontroli nad Van Houten odegrały LSD i marihuana. Według psychologów biorących udział w procesie, Manson wykorzystywał środki halucynogenne do utwierdzania swoich zwolenników w przekonaniu, że jest Chrystusem. Odgrywali nawet scenę ukrzyżowania.

W dniu aresztowania Leslie miała 19 lat, dziś na 70. Stara się o zwolnienie, ale żaden z gubernatorów stanu Kalifornia się na to nie zgodził. W więzieniu Van Houten skorzystała ze wszystkich dostępnych dla niej programów edukacyjnych i szkoleniowych. Zrobiła licencjat z literatury angielskiej i psychologii. Przez lata spędzone w więzieniu angażowała się w działalność filantropijną, współpracowała z organizacjami non profit m.in. przy tworzeniu audiobooków dla niewidomych nastolatek. 

Jako jedyna z bandy Mansona nie przeszła w więzieniu na chrześcijaństwo i nie szukała w żadnej religii wytłumaczenia swoich czynów. Wie, co zrobiła i czuje wyrzuty sumienia. Nie mogę zrobić nic, absolutnie nic, co naprawiłoby krzywdy, które wyrządziłam. Nie łudzę się. Nigdy nie uda mi się zapełnić pustki, jaką zostawiłam w życiu innych.

Historia Leslie Van Houten to jeden z najciekawszych dylematów naszych czasów. Z jednej strony mamy zagubioną, zmanipulowaną nastolatkę, odurzoną narkotykami i wciągniętą w szpony sekty. Podatną na działania guru i popełniającą dla niego okrutną zbrodnię. Z drugiej- starszą kobietą, która za grzech młodości spędziła całe życie w więzieniu. Czy istnieje dla niej prawo łaski? Czy powinna dostać szansę na starość i śmierć na wolności, skoro nie przejawia żadnych psychopatycznych cech i nie wydaje się stwarzać zagrożenia? Czy medialność tej sprawy umożliwi jej kiedykolwiek stanięcie przed komisją rozpatrującą wcześniejsze zwolnienia na takich samych zasadach, na jakich traktowani są inni, w podobnej sytuacji, ale bez piętna Charlesa Mansona na czole? Czas pokaże. 

 

Zdjęcie główne jest zrzutem ekranu z filmu „Patricia Krenwinkel, Leslie Van Houten on why they followed Charles Manson
Drugie zdjęcie jest zrzutem ekranu z filmu „Manson Follower Leslie Van Houten Denied Parole”

Dzieci

Ciałopozytywność – krótki przegląd fajnych książek o dojrzewaniu

11 maja 2023 / Marta Osadkowska

Coraz więcej na półkach w księgarniach ciekawych tytułów dla dziewczynek, które wkraczają powoli i nieśmiało w dorastanie.

Jaki to dobry trend! Tym bardziej że wiele książek napisanych jest przez doświadczonych seksuologów, psychologów, lekarzy. Może gdybyśmy my miały dostęp do takich fajnych treści, inaczej byśmy dzisiaj na siebie patrzyły i lubiły siebie trochę bardziej?

Wszystkie znane mi kobiety, nawet te, na które patrzę z czystym zachwytem i zazdrością, są wobec siebie bardzo krytyczne.

Uważam, że to nabyte, usłyszane, wmontowane w nas, bo w innych kulturach tego nie widzę. A na pewno nie aż tak. Patrzymy w lustro i widzimy, co się nam nie podoba, co chciałybyśmy zmienić. A przecież można popatrzeć przez zaróżowione szkiełko, z sympatią, a przy dobrym humorze – nawet z zachwytem. Bo mamy się czym zachwycać! I cieszy mnie, że w takim podejściu do tematu będą dorastać moje córki. 

Wszystkim nastolatkom zawsze było trudno, ale dziś standardy urody zostały tak wypaczone, że sytuacja stała się jeszcze gorsza. Dlatego warto przeciwstawiać się temu szaleństwu i owszem, dbać o swoje ciało, ale mądrze i z czułością. To ciało, które dostałyście od natury, jest cudowne takie, jakie jest. Służy Wam do biegania, skakania, pływania, przytulania, głaskania kota, leżenia w trawie, wygrzewania się na słońcu, odczuwania frajdy z kąpieli i wielu innych cudownych rzeczy. Warto się nim cieszyć i o nie dbać. Ale nie tak, jak Wam próbują wmówić koncerny kosmetyczne. Nie musicie używać kosmetyków, malować paznokci, farbować włosów i odchudzać się, żeby mieć dobre ciało. Bo w dbaniu o ciało chodzi o zdrowie, dobrą kondycję i dobre samopoczucie – to czyni nas ładniejszymi i o to trzeba dbać – czytamy we wstępie do książki „Ciało – śmiało”. Moja relacja z odbiciem w lustrze wyglądałaby zupełnie inaczej, gdybym słyszała takie słowa, dorastając. Słyszałam inne, niestety. Za duży nos, krzywe zęby, brzydka postawa, za gruba, za chuda, za wysoka, zbyt koścista… I żadnej kontry, zero pozytywów. Dziś mam prawie czterdzieści lat, a nadal słyszę w głowie te głosy. Do niczego nie były mi potrzebne. Jedyne, co mi zafundowały, to kompleksy, diety, odchudzania, złe samopoczucie i mnóstwo czasu straconego na próby poprawienia siebie. Na to dążenie do ideału prosto z photoshopa, którym karmiły mnie wszelkiej maści gazety. Nic dobrego nie wyniknęło z dorastania w takim klimacie i cieszę się, że wytoczono walkę takiemu podejściu do tematu. 

Dorastanie to pole minowe, wiadomo. Jeśli nie miałyście przyjemności doświadczyć zawstydzania z okazji pierwszej miesiączki, rosnących piersi, pryszczy i burzy hormonów, to zazdroszczę. Mnie to nie ominęło i bardzo długo czułam wstyd za wszystko, co związane było z kobiecością. Wstyd za coś, czym powinnam się cieszyć! Bycie kobietą to cudowne doświadczenie, musiałam dorosnąć i porozmawiać z wieloma mądrymi koleżankami, żeby to zrozumieć. Przeglądam książki dla dzisiejszych nastolatek i czuję, jak ta zawstydzona Marta we mnie, czuje radość. Dość już psucia, mieszania dziewczynkom w głowach, dość narzucania im nieosiągalnych ideałów, do których mają dążyć! Stawanie się kobietą to piękna droga. Nasze ciała są piękne, wszystkie! To mówię moim córkom, głośno o wyraźnie. I mówię to też sobie, zduszając głosy w mojej głowie, próbujące jeszcze psuć mi nastrój przypominając, że to za mało, tam za dużo, a jeszcze tutaj to krzywo i paskudnie. 

Niech kolejne pokolenie małych kobietek dorasta już słysząc tylko pozytywny przekaz i lubiąc siebie i swoje ciała. 

Oto kilka propozycji dla dorastających dziewczynek:

  1. „Ciało – śmiało” to przewodnik po dojrzewaniu, świetny jako książka na początek tej drogi. Napisana jest językiem przystępnym i przyjemnym. Sonya Renee Taylor opisuje kolejne etapy dojrzewania, zmiany zachodzące w ciele i głowie, sposoby, jak na nie reagować. Jest tu też sporo praktycznych porad: jak dbać o skórę, paznokcie, jak dobrać właściwy stanik, a także jak poradzić sobie z trudnymi emocjami. Ale przede wszystkim to bomba pozytywnych komunikatów związanych z akceptowaniem siebie. Autorka zna się na rzeczy, już jakiś czas temu założyła firmę The Body Is Not An Apology (Za ciało nie trzeba przepraszać), organizuje warsztaty samoakceptacji dla ludzi w każdym wieku. Jej witrynę w sieci odwiedziły miliony ludzi szukających sposobu na pokochanie swojego ciała. Książka porusza wszystkie trudne zagadnienia dojrzewania: miesiączka, stanik, owłosienie, zmiany w budowie ciała i w ogóle budowa kobiecych części ciała. Wszystko opisane przystępnym językiem, doprawione ładnymi rysunkami. Czytelniczka znajdzie tutaj też porady – ode tego, jak dbać o paznokcie, przez dobór wygodnego stanika aż po metody radzenia dobie z emocjami.
  2. „Maja dorasta. Niezbędnik dorastającej dziewczynki” napisany przez endokrynologa pediatrę Monicę Petix, to dobra książka na rozpoczęcie tematu z dziećmi. Cieniutka, więcej w niej ładnych, kolorowych rysunków, niż treści. Swoim córkom dałam ją w prezencie, gdy starsza miała 8 a młodsza 6 lat. Czytały same z dużym zainteresowaniem. A potem przychodziły zapytać, wyjaśnić, dowiedzieć się więcej. Bohaterka książki, Maja, ma 9 lat i rozpoczyna przygodę z dojrzewaniem. Na wszystkie jej pytania odpowiada pediatra. 
  3. „Niezbędnik każdej dziewczyny. Jak ogarnąć dojrzewanie” Anita Naik. To także propozycja do samodzielnej lektury, bardzo kolorowa, podająca sporo przykładów sytuacji, z którymi czytelniczki mogą się identyfikować. Pojawia się tutaj już temat seksu, bez pszczółek, ale i bez nadmiernej ilości szczegółów. Kończy się wtrąceniem, żeby pamiętać o tym, że chłopcy też ludzie i również nie jest im łatwo z tym całym dojrzewaniem. Ta książka ma swój odpowiednik dla chłopców pod analogicznym tytułem „Niezbędnik każdego chłopaka”.
  4. „Twoje ciałopozytywne dojrzewanie” autorstwa Barbary Pietruszczak, to już pozycja dla trochę starszych młodych nastolatek. Moja dziesięciolatka na razie wymiękła. Jest o hormonach, wydzielinach, narządach płciowych, ubóstwie menstruacyjnym, cyklu miesiączkowym. Książka jest bardzo ciekawa, pełna ważnej i potrzebnej wiedzy bardzo dobrze podanej. Tutaj także są rysunki i wyjaśnienia. Na mojej półce czeka, aż czytelniczka dorośnie.
  5. „Poradnik nastolatki” pod redakcją Aleksandra Minkowskiego i dr Liliany Minkowskiej to już gruby kaliber. I na wagę i na ilość słów. To prawdziwa encyklopedia nastoletniego życia, tutaj jest dużo tekstu, niewiele rysunków. Książka porusza wszystkie zagadnienia, jakie przychodzą mi do głowy, gdy myślę o tematach, które trzeba poruszyć z dorastającymi dziećmi. Imprezy, pedofilia, alkohol, sex, samotność, zazdrość, anoreksja, wyprzedaże… Są konkretne informacje, wyjaśnienia, porady. Jak sobie poradzić z samotnością, żałobą, zerwaniem, zdradą przyjaciółki. Jak nie wpaść w pułapkę reklamodawców, jak nie popaść w obłęd na punkcie swojego ciała. To jest książka bardziej dla piętnastolatek, przynajmniej w moim odczuciu.

To tylko kilka propozycji, które można znaleźć w księgarniach. Ja akurat te wybrałam dla swoich córek i w każdej znajduję wartość, każdą mogę z czystym sumieniem polecić. Jestem też w zachwycie nad tym, co robi Fundacja Kosmos dla Dziewczynek (https://fundacjakosmos.org). Prenumerujemy od dawna wydawany przez fundację magazyn i każdy numer wnosi coś wartościowego. Polecam chociaż zajrzeć na stronkę i zobaczyć, co oferują.

This error message is only visible to WordPress admins

Error: No connected account.

Please go to the Instagram Feed settings page to connect an account.

Mother-Life Balance to zdecydowanie mój plan na macierzyństwo po urodzeniu drugiego dziecka.

Sylwia Luks

The Mother Mag to mój ulubiony magazyn z którego czerpię wiele porad życiowych oraz wartościowych treści!

Leszek Kledzik

The Mother Mag logo