Leslie urodziła się w 1949 roku, w dość zamożnej amerykańskiej rodzinie. Mieszkali w domu z basenem, na przedmieściu. Rodzice co niedziela chodzili do kościoła, udzielali się też społecznie. Dziewczyna dobrze się uczyła, należała do wielu kółek zainteresowań, śpiewała w chórze kościelnym, projektowała i szyła własne ubrania. W liceum była królową balu i przewodniczącą samorządu uczniowskiego.
Kiedy miała czternaście lat, ta sielanka się skończyła: ojciec odszedł do innej kobiety. Mama, która do tej pory zajmowała się domem i witała ją codziennie po powrocie ze szkoły świeżymi ciasteczkami, musiała wrócić do pracy. Dzieci miały mniej kontroli, starszy brat popalał w domu marihuanę i poczęstował Leslie. Już od pierwszego razu mnie wciągnęło – wspomina – Uwielbiałam się zjarać. Miałam poczucie, że nie mogę bez tego żyć. Często chodziła upalona, straciła kontakt z przyjaciółmi ze szkoły, przestała przejmować się lekcjami. Zaczęła spotykać się z Bobbym, złym chłopcem. Palili trawkę, brali, LSD, uprawiali seks, nawet raz uciekli z domu. Gdy wrócili, okazało się, że jest w ciąży. Po pomoc poszła do mamy, a ta nie umiała ukryć obrzydzenia. Fizycznie się ode mnie odsunęła i powiedziała, żebym jej nie dotykała. Matka załatwiła jej aborcję, która dla dziewczyny była traumatycznym przeżyciem. Napięta relacja z mamą sprawiła, że przeprowadziła się do ojca i jego nowej żony. Dostała samochód, zapisała się na kurs dla sekretarek i dalej brała narkotyki. Długo nie wytrzymała w tej sytuacji i ruszyła w drogę.
W czerwcu 1969 roku została aresztowana za drobne wykroczenie, z komisariatu odebrała ją matka. Ich relacje nadal były chłodne, pomimo zaniedbanego wyglądu Leslie, matce nie zapaliła się czerwona lampka. Po latach przyznaje, że zamiast się nią zaopiekować, odrzuciła wtedy swoją córkę. A ta mieszkała już wtedy na ranchu z Mansonem, uciekła na nie z powrotem po kilku dniach pobytu w domu.
Jak trafiła na ranczo? Na jednej z imprez poznała chłopaka, Bobby’ego, który bardzo jej się spodobał. Tej samej nocy uprawiali seks i Leslie zapragnęła zostać jego dziewczyną. Bobby miał już partnerkę Gypsy, ale takie otwarte relacje były wtedy bardzo powszechne. Cała trójka, w szczęśliwej komitywie, ruszyła samochodem w trasę wzdłuż wybrzeża. Gypsy werbowała dziewczyny dla Mansona, więc w kółko opowiadała o cudownej komunie pod Los Angeles, gdzie ludzie przeżywali teraźniejszość, żyli chwilą, a nie przeszłością lub przyszłością. Owa komuna zajmowała opuszczone rancho filmowe, Spahn Ranch. Zachęceni przez Gypsy, wyruszyli do tego wspaniałego miejsca. Leslie nie mogła wiedzieć, że wszystko było dobrze zaplanowane, a ona, jako wyjątkowo urodziwa, była celem do zrekrutowania.
Manson potrafił mistrzowsko selekcjonować młode osoby odczuwające tęsknotę za nawiązywaniem silnych relacji wewnątrzgrupowych i umiejętnie podsycał łączące wszystkich więzi. Nieprzypadkowo utworzoną przez niego grupę nazywano Rodziną.
Leslie przez całe lata zastanawiała się, jakie czynniki przyczyniły się do jej zauroczenia Mansonem i wykazanej przez nią gotowości do zabijania dla niego. Wspominała między innymi odsunięcie się od rodziców, zaaranżowaną przez matkę aborcję czy narkotyki. To jednak on, Charles Manson, odegrał kluczową rolę całej historii.
Jak to się stało, że wściekły, mściwy i podły karzeł zdołał zdobyć taką władzę nad dzieciakami? Przede wszystkim miał wrodzony dar manipulowania, a w więzieniu nauczył się między innymi podstawowych technik przymusu stosowanych przez scjentologów. Wielki wpływ wywarła na niego książka Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi, zapisał się nawet na poświęcony jej kurs. Leslie twierdzi, że gdyby przy pierwszym spotkaniu Manson pokazał twarz złowrogiego despoty, jakim potem się stał, nigdy by się nim nie zainteresowała. Ale on mówił o bogu, jedności i miłości duchowej, sprawiając wrażenie, że posiadł niedostępną dla innych wiedzę. Był mądry, łagodny i uważny, a zarazem dziecinny i swawolny. Leslie widziała w nim postać mistyczną, guru. Aby uwolnić swoje „ja” i stopić się z Charlsem i rodziną, dziewczyny musiały odciąć się od swoich rodzin. Chciał, by stały się takie, jakie były, zanim rodzice zatruli im dusze i zepsuli serca. Przed spotkaniem Mansona, Leslie czuła, że zawiodła rodziców, teraz nie musiała już się tym przejmować. Wydawało się, że Charlie wiedział o niej to, czego inni się nie domyślali, znał jej lęki i marzenia. Był bardzo uważny, potrafił dostrzec w ludziach mocne i słabe strony, a potem wykorzystywał tę wiedzę do manipulowania nimi.
Cechy, dzięki którym Leslie trafiła do rodziny – jej uroda, pochodzenie z klasy średniej – wzbudzały w Mansonie pogardę. Krytykował ją bezlitośnie za kwestionowanie głoszonej przez niego filozofii. Wzbudzało to w Leslie pragnienie, by ci, którzy byli najbliżej Charliego, traktowali ją jako jedną z nich. Rozpaczliwie pragnęła akceptacji Mansona. Zrobiłaby wszystko, żeby ją zdobyć. Chciała, żeby wiedział, że jest mu posłuszna. Wierzyła w niego i była gotowa dla niego zabić.
Ważnym kontekstem zaistnienia rodziny Mansona była subkultura lat 60-tych, której funkcjonowanie zasadzało się na idei zmiany społecznej. Zrzucanie z siebie brzemienia było na fali, a pomocne w tym były narkotyki. Istotną rolę w procesie zdobywania przez Mansona kontroli nad Van Houten odegrały LSD i marihuana. Według psychologów biorących udział w procesie, Manson wykorzystywał środki halucynogenne do utwierdzania swoich zwolenników w przekonaniu, że jest Chrystusem. Odgrywali nawet scenę ukrzyżowania.
W dniu aresztowania Leslie miała 19 lat, dziś na 70. Stara się o zwolnienie, ale żaden z gubernatorów stanu Kalifornia się na to nie zgodził. W więzieniu Van Houten skorzystała ze wszystkich dostępnych dla niej programów edukacyjnych i szkoleniowych. Zrobiła licencjat z literatury angielskiej i psychologii. Przez lata spędzone w więzieniu angażowała się w działalność filantropijną, współpracowała z organizacjami non profit m.in. przy tworzeniu audiobooków dla niewidomych nastolatek.
Jako jedyna z bandy Mansona nie przeszła w więzieniu na chrześcijaństwo i nie szukała w żadnej religii wytłumaczenia swoich czynów. Wie, co zrobiła i czuje wyrzuty sumienia. Nie mogę zrobić nic, absolutnie nic, co naprawiłoby krzywdy, które wyrządziłam. Nie łudzę się. Nigdy nie uda mi się zapełnić pustki, jaką zostawiłam w życiu innych.
Historia Leslie Van Houten to jeden z najciekawszych dylematów naszych czasów. Z jednej strony mamy zagubioną, zmanipulowaną nastolatkę, odurzoną narkotykami i wciągniętą w szpony sekty. Podatną na działania guru i popełniającą dla niego okrutną zbrodnię. Z drugiej- starszą kobietą, która za grzech młodości spędziła całe życie w więzieniu. Czy istnieje dla niej prawo łaski? Czy powinna dostać szansę na starość i śmierć na wolności, skoro nie przejawia żadnych psychopatycznych cech i nie wydaje się stwarzać zagrożenia? Czy medialność tej sprawy umożliwi jej kiedykolwiek stanięcie przed komisją rozpatrującą wcześniejsze zwolnienia na takich samych zasadach, na jakich traktowani są inni, w podobnej sytuacji, ale bez piętna Charlesa Mansona na czole? Czas pokaże.
Zdjęcie główne jest zrzutem ekranu z filmu „Patricia Krenwinkel, Leslie Van Houten on why they followed Charles Manson„
Drugie zdjęcie jest zrzutem ekranu z filmu „Manson Follower Leslie Van Houten Denied Parole”