Otóż 22/10/2020 z pominięciem procesów legislacyjnych, została faktycznie zaostrzona ustawa aborcyjna. Stało się tak, gdyż Trybunał Konstytucyjny (ten sam, co to jego powoływanie rozgrzewało do czerwoności środowiska prawnicze i co bardziej zorientowanych obserwatorów życia politycznego) uznał za niezgodny z konstytucją przepis umożliwiający legalne przerwanie ciąży w sytuacji, gdy u płodu stwierdzone zostają nieodwracalne wady rozwojowe. To tak pokrótce. Stało się to w czasie pandemii, w czasie zaostrzania restrykcji, w czasie, kiedy zabrania się nam wychodzić z domu, a co dopiero protestować.
A jednak, kobiety każdego dnia udowadniają, że nie dadzą się uciszyć.
Od tego czasu przeczytałam wiele mądrych słów. O tym, że „tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”. O dzieciach nieuleczalnie chorych, które wiodą życie u boku kochających bliskich, o dzieciach z gwałtu, które wyrosły na porządnych ludzi. Te wszystkie historie mają wspólny mianownik- kochający rodzice, świadomie podejmujący się tego wyzwania.
Piszę o tym, bo być może kiedyś trafią tu moje dzieci. Chciałabym, żeby wiedziały, jak się dziś czuję. Czuję się zła i bezsilna. Czuję, że brniemy w jakiś ślepy zaułek, gnani tam przez bezmyślnych fanatyków. Chciałabym zapamiętać to uczucie, aby dodało mi sił i zmobilizowało do walki o przyszłość moich córek, choć w tej chwili tak naprawdę nie czuję, żebym mogła zrobić cokolwiek.
I chciałabym, aby zapamiętano zdanie odrębne do wyroku sędziego TK Leona Kierasa, bo w nim zawiera się chyba wszystko, co mam do powiedzenia na ten temat:
„Moim zdaniem prawo – w przeciwieństwie do moralności czy religii – nie może zobowiązywać do heroizmu i formułować wymagań przekraczających zwykłą miarę, niemożliwych do spełnienia przez przeciętnego adresata przepisów.”
I to tyle. Dziś nie będzie śmiesznie. A w przedszkolu COVID…