Większość z nas to przerabiała, ten moment, w którym czas przyspiesza, a później gwałtownie zwalnia, serce bije jak szalone, aż brakuje tchu. Żołądek zaciska się w małą, owiniętą drutem kolczastym kulkę, a każda myśl wyciska z oczu setki łez. Tak naprawdę nie ma znaczenia, czy masz 17, 25, czy 38 lat, rozstanie boli.
Ból pożegnania drugiej osoby, poczucie rozczarowania, że posypała się świetna relacja, skończył cudowny związek i obezwładniająca pustka mogą być bardzo przytłaczające. Możesz czuć się pokonana, rozłożona na łopatki, bezsilna.
Są różne powody rozstań, nie trzeba tłuc talerzy, czy zostać zdradzonym, żeby chcieć odejść.
Wasz związek mógł wyglądać na udany. Pod grubą i solidną skorupą pozorów, nie było jednak prawdziwego szczęścia. Nie czułaś, że będąc z nim, coś zyskujesz, że radość liczy się razy dwa, że szczęście cię uskrzydla. Było, sama wiesz najlepiej, po prostu ok. Coś jak kapcie po całym dniu w szpilkach albo zimny prysznic latem, ale jeśli przeżywa się naprawdę wspaniałe życie można równie dobrze chodzić boso i obmywać się w misce. Życie z nim po prostu straciło smak, mimo że w waszym domu nie został stłuczony ani jeden talerz i nikt nikogo nie zdradził.
Podjęcie decyzji o rozstaniu, jeśli pozornie związek jest w porządku, to często słuchanie głosu wewnętrznego.
Mama może mówić, że jesteś szczęściarą, a koleżanki na widok twojego faceta poprawiać włosy i przywoływać na twarz uśmiechy, które zachwyciłyby speców od reklamy pasków wybielających zęby, ale to twój związek. Jeśli nie czujesz się w nim dobrze, jeśli łapiesz się na myśleniu „co ja właściwie wyprawiam” i nie do końca jesteś pewna, kim jest ten facet, który leży obok ciebie, to może właśnie nadszedł czas, by przemyśleć pewne sprawy. Może fajnie je się z nim śniadania i gra w squasha, może jest świetnym słuchaczem i robi genialne placki ziemniaczane, a może zawsze wie, jak cię rozśmieszyć. Jeśli jednak, gdy patrzysz w jego oczy, nie czujesz tych prądów biegnących pod skórą, dobrze posłuchaj swojego głosu wewnętrznego.
Uświadom sobie, masz tylko jedno życie i nikt inny go za ciebie nie przeżyje.
Nikt nie wie, ile czasu ma na Ziemi, może dojedziesz do 100 i będziesz stulatką z poczuciem humoru, a może wskazówki twojego zegara przestaną bić, gdy przekroczysz 40-stkę. Młodość masz tylko jedną i jeden raz na twoim torcie będą się dumnie prężyły „3” i „0”. Pierwszy września dwa tysiące osiemnastego roku już nie wróci i choćbyś zaryła szpilkami w ziemię po podeszwę, 24 godziny miną bardzo szybko.
„Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy.”( „Nic dwa razy” W. Szymborska)
Rozumiesz, co mam na myśli? To Twój czas i masz pełne prawo wieść szczęśliwe i dobre życie oczywiście pod warunkiem, że nikogo rozmyślnie nie krzywdzisz i jesteś w porządku babką.
Twój związek miał swoje wspaniałe i kiepskie momenty, a wina za jego rozpad leży pośrodku.
Pamiętaj, cokolwiek się dzieje, wina za rozpad związku zawsze leży gdzieś pośrodku. To nie jest tak, że nagle budzisz się w sobotę rano, robisz sobie kawę i pakujesz walizki. Myśl, która nagle pojawi się w twojej głowie może być jak uderzenie pioruna: „muszę to skończyć”. Pamiętaj, że jest ona następstwem kilku tygodni, miesięcy czy lat i tego, co działo się w twoim związku. To każde przepraszam, którego nie usłyszałaś po awanturze, to jego wyjście z kolegami, gdy leżałaś chora, to pranie, którego nie wstawiłaś, bo wolałaś oglądać youtuba, to rozmowy na wasz temat, które prowadziłaś z jego przyjacielem, to flirt w barze, gdy poszłaś na spotkanie z koleżanką.
Podejmując decyzję o rozstaniu czy odejściu trzeba wziąć na barki ciężar cierpienia, rozczarowania drugiej osoby.
Niektóre związki przypominają stary, popękany wazon, który trzyma się tylko dzięki dobrej taśmie i sile woli. Jeśli spoiwo zacznie puszczać, porcelana z wielkim hukiem rozsypie się po całym pokoju. Niektóre pary trwają na zgliszczach, przyzwyczają się do nieobecności i braku porozumienia, do cichych dni i samotnych, dusznych nocy. Nie musisz się na to godzić nawet, jeśli składałaś podpisy i przyrzekałaś, masz prawo przyznać, że to był falstart, że coś nie wyszło. Pamiętaj, że gdy podejmiesz decyzję o rozstaniu, możesz nie poznawać człowieka, z którym spędziłaś tyle cennych chwil swojego życia. Jego cierpienie może być niczym tsunami, które zaleje cię od góry do dołu i będziesz czuła, że zaczynasz tonąć. Musisz przyjąć na barki ten ciężar. To nie będzie łatwe, być może to będzie najbardziej gorzkie piwo jakie będziesz musiała wypić w swoim życiu.
Odchodząc warto mieć plan na swoje życie i skupić się na swoich sprawach.
Możesz wrócić do swojej pasji z liceum, odwiedzić dawno niewidzianą koleżankę, wybrać się w wymarzoną podróż, zmienić pracę, czy miejsce zamieszkania. Zapisz się na fitness i kurs języka obcego albo warsztaty fotograficzne i zajęcia jogi. Rusz się z domu nawet, jeśli twój tyłek jest bardzo kompatybilny z kanapą, a usta z kieliszkiem do wina. Nie trać ze sobą kontaktu, walcz jak lwica o to, by się powoli podnosić i odnaleźć siebie na nowo.
Żyj kobieto, masz tylko jedno wspaniałe życie!