Change font size Change site colors contrast
Styl życia

Czy na pewno jesteś SLOW?

20 grudnia 2017 / Magdalena Droń

Pan Zbyszek ma 63 lata.

Od zawsze mieszkał na Mazurach, z dala od wielkomiejskiego zgiełku i gonitwy. Wiedzie proste i spokojne życie. Nie przywiązuje się do rzeczy materialnych. Dla niego najważniejsza jest rodzina i to, że wnuki mieszkają blisko. Ceni sobie domowe ciepło, proste jedzenie z własnego ogródka i czas, który może poświęcić na swoje hobby – pszczelarstwo. Pan Zbyszek wie, że jest...

Pan Zbyszek ma 63 lata. Od zawsze mieszkał na Mazurach, z dala od wielkomiejskiego zgiełku i gonitwy. Wiedzie proste i spokojne życie. Nie przywiązuje się do rzeczy materialnych. Dla niego najważniejsza jest rodzina i to, że wnuki mieszkają blisko. Ceni sobie domowe ciepło, proste jedzenie z własnego ogródka i czas, który może poświęcić na swoje hobby – pszczelarstwo. Pan Zbyszek wie, że jest szczęśliwym i spełnionym człowiekiem. Nie wie jednak tego, że żyje w zgodzie z ideą slow life, podobnie jak rzesze młodych Polaków oznaczających tym hashtagiem swoje zdjęcia w mediach społecznościowych. I tu pojawia się pytanie – kto jest bardziej slow i czy „pochwała powolności” jest realna w wielkim mieście?  

W obecnych czasach wiele mówi się o innym życiu. O tym, by się zatrzymać, przemyśleć pewne kwestie i na nowo podejść do codziennych spraw. Choć idea slow sama w sobie jest korzystna zarówno dla nas, jak i dla naszego otoczenia, przez wielu błędnie jest interpretowana i wypaczana. Jak bowiem nazwać osoby, które nie zmieniając swoich starych nawyków, kreują się na zwolenników #slowlife, #slowfood czy #slowfashion w mediach społecznościowych? Pozerami? Lemingami? A może to właśnie na tym rzecz polega, by być slow – wszak to modne, a tak naprawdę wciąż robić swoje?

I tu pojawia się pytanie: czy we współczesnym świecie, w którym warunki dyktuje praca, pieniądze i wszechobecny konsumpcjonizm, można oderwać się całkowicie i o 180 stopni zmienić swoje życie? Można i wbrew pozorom nie zawsze wiąże się to z ucieczką z miasta, zmianą wszelkich przyzwyczajeń, zarówno kulinarnych, jak i zarobkowych, a także zerwaniem z technologią, która pochłania tak wiele naszego czasu. Należy jednak znaleźć złoty środek, czy swój sposób na slow, a to nie zawsze jest proste (przynajmniej na początku), dlatego tak wiele osób rezygnuje już na starcie lub zwyczajnie – udaje, że prowadzi powolne życie.  

Takie mamy czasy…

Przyznaj – sam nie raz przyłapałeś się na tym, że wieczór, zamiast z rodziną, spędzałeś przed ekranem monitora. W łóżku przed zaśnięciem automatycznie i bezmyślnie przerzucasz kolejne zdjęcia na telefonie, zamiast kartek książki. Kiedy wracasz głodny z pracy sięgasz raczej po coś szybkiego i na wynos, niż po lokalne i sezonowe produkty, które wraz z ukochaną osobą możesz przygotować na kolację. Domena naszych czasów powiesz, ale czy konieczna?

Chociaż idea slow life wydaje się być wręcz utopijna i niemożliwa do zrealizowania dla człowieka XXI wieku, wiele jej aspektów można wprowadzać, choćby stopniowo do naszego życia. I wcale nie będzie to rezygnacja z przyjemności. Wręcz przeciwnie! Dopiero poświęcając czas na cowieczorną niespieszną lekturę bajek na dobranoc ze swoim dzieckiem, czy spotykając się z dawno niewidzianym znajomym na kawę, by porozmawiać na żywo, a nie przez komunikatory internetowe, zdasz sobie sprawę, jak wiele dotąd traciłeś! Od czego więc zacząć?

Kto nie ryzykuje, ten nie ma

Jeśli liczyłeś na prostą tabelę: tak rób, a tego nie, chyba Cię rozczaruję. Nie ma czegoś takiego jak warunki, które musisz spełniać by dołączyć do ruchu slow. Zmiana bowiem zaczyna się w Tobie samym od uświadomienia, że coś jest w Twoim życiu nie tak. Że Twoje życie pędzi, że spędzasz czas na czymś, co nie przynosi efektów (minuty i godziny bezmyślnie „przesiedziane” na Facebooku). Zmiana zacznie się w momencie, gdy zauważysz, że wszystkie dni są do siebie podobne, że wykonujesz pewne czynności automatycznie, że nie dbasz o siebie zarówno fizycznie, jak i duchowo. Wybierz świadome życie! Zacznij zwracać uwagę na to, co jesz, w co się ubierasz i jakimi ludźmi się otaczasz. Twoja świadomość właśnie i stan umysłu wpływają na slow life.

Na początek zacznij więc od rezygnacji z oglądania bezsensownych programów, spędzania czasu na przeglądaniu bezwartościowych stron czy oglądania reklam i wiadomości – to wszystko ma negatywny wpływ na Twoje wnętrze. Spróbuj odgrodzić się od nieistotnych informacji. Chociaż na jakiś czas. Uwierz mi – od razu poczujesz różnicę i będziesz chciał czegoś więcej! Żadnym problemem nie będzie dla Ciebie codzienne gotowanie posiłków, rezygnacja z miliona gadżetów czy ciuchów, bez których do tej pory nie wyobrażałeś sobie życia. Ważne staną się dla Ciebie relacje, dbanie o sobie, innych, środowisko i jakość waszej wspólnej codzienności. Wbrew pozorom bowiem życie slow to nie życie powolne, a właśnie aktywne! Nastawione na wspólne dobro, na głębsze przeżywanie i kontemplację chociażby tego, co masz za oknem. „Wydaje Ci się”, że nie masz na to czasu? Spróbuj – możesz być mile zaskoczony ostatecznym efektem.

Trzymam za Ciebie kciuki!

 


Lektury obowiązkowe dla tych, którzy chcą pogłębić zagadnienia slow life, slow food czy slow fashion:

– „Minimalizm po polsku, czyli jak uczynić życie prostszym” Anna Mularczyk-Meyer,

– „Slow fashion. Modowa rewolucja” Joanna Glogaza,

– „Rzeczozmęczenie” James Wallman,

– „Pochwała powolności. Jak zwolnić tempo i cieszyć się życiem” Carl Honoré,

– „Magia sprzątania” Marie Kondo,

– „Życie zero waste” Katarzyna Wagrowska.


Designed by Freepik

Felieton

Nie tylko świeczki i koce – czyli jak uzyskać efekt „przytulności” na co dzień?

19 listopada 2019 / Paulina Kondratowicz

Myśląc „przytulność” pewnie wielu z Was wpada do głowy widok górskiej chatki, urządzonej w drewnie, z kominkiem pełnym trzaskającego weń drewna, rozłożona, owcza skóra na podłodze i gorąca czekolada popijana powoli, gdy za oknem śnieg spowija pochłonięty przez późne popołudnie widok.

Muszę przyznać – też to było zawsze moje skojarzenie. Na domiar tego, po wpisaniu w wyszukiwarkę słowa „cozy” (które oznacza właśnie „przytulność”) lub „hygge”, od którego cały ten trend się zaczął, napotkacie mnóstwo inspiracji rodem z Pinteresta lub Tumblra, w których dominuje widok ciepłych wełnianych skarpet i kocyków, przy akompaniamencie zapewne zapachowych świec i parujących kubków z jakimiś pysznościami.

Słowem – sielanka.

I o ile na obrazku cudnie wszystko to wygląda, tak w życiu jak w życiu, trzeba troszkę się postarać, by mieć tę swoją „przytulność” na zadowalającym poziomie. Uzyskanie jej nie musi rujnować nam ani portfela, ani wystawiać na szwank nerwów bliskich, gdy oto zdecydujemy, że potrzebujemy swojego hygge kącika do kontemplacji spokojnego czasu. Będąc typową „jesieniarą”, jednak bez tego typowego lanserskiego nadęcia, postanowiłam odkryć na czym tak naprawdę bazować bycie w „przytulności”. 

 

Przepis na… bycie tu i teraz

Daleka jestem od pseudofilozofii, dlatego nie będę silić się na wyniosłe frazesy, że tam zaczyna się Twój komfort życia, gdzie stosy poduszek i kocyków. To tak naprawdę wierzchołek góry lodowej, jednak równie ważny.

Zacznę jednak od równowagi psychicznej, bo to od głowy zaczyna się ryba, czy jak kto woli, nasze poczucie szczęśliwości. Agnieszka Maciąg w swojej książce „Słowa mocy. Sztuka tworzenia szczęśliwego życia” rozprawia się z elementami, które są składowymi radosnego przeżywania „tu i teraz”. Musimy więc pamiętać, szczególnie teraz, kiedy nastaje ciemny i chłodny czas, żeby ładować swoje wewnętrzne akumulatory pozytywnymi, okraszonymi małymi szczęściami myślami.

Wdzięczność, intuicja, pasja, odwaga, zaangażowanie, dopuszczenie, uważność, spontaniczność, determinacja, wrażliwość i wytrwałość to według Agnieszki składowe tego, na co składa się życie. A magiczna moc tkwiąca w słowach potrafi naprawdę zaczarować codzienność.

książka na jesień

Dlatego jeśli chcesz szczęśliwego i spełnionego życia… po prostu bądź szczęśliwy. Nie musisz zapisywać się na kurs mindfullness (chociaż czemu nie?), by doświadczyć dobrostanu emocjonalnego. Odcięcie się do tego, co niekorzystne, toksyczne i niewłaściwe dla naszego balansu życiowego to pierwszy i zarazem najważniejszy krok.

Kiedyś byłam bardzo nieszczęśliwa, bo próbowałam uszczęśliwiać innych, zamiast siebie. Efekt mojej pracy był opłakany, bo nie miałam świadomości tego, jak negatywne emocje i działania skierowane we mnie, burzyły podwaliny spontaniczności i radości płynącej z samego faktu, że jestem. Natomiast w momencie, jak zrobiłam niezbędne porządki, odkryłam, że wcale nie muszę nikogo zadowalać, nie muszę być ponad siły i za wszelką cenę. Są bowiem ludzie wokół, którzy tego nie oczekują. I każdy tak ma, wystarczy się rozejrzeć.

 

 

Rozpoczęcie stałego kontaktu ze swoim „ja” wspomagają także codzienne rytuały. To może być chociażby drzemka, ulubiona książka, czy… otoczenie się ulubionym zapachem w domu.

Nie od dzisiaj wiadomo, że odpowiedni dobór zapachów pomoże wyeliminować stres, a nawet przyczynić się do zmniejszenia poczucia głodu. Budując atmosferę spokoju i bezpieczeństwa nie sposób więc pominąć świec, których delikatny płomień otuli wnętrze przyjemnym półmrokiem,a jeśli dodatkowo jest to świeca z naturalnymi olejkami eterycznymi (taka jak chociażby dostępna na stronie biozakupy.pl).

Świeca DOBRANOC to połączenie wyłącznie naturalnych olejków eterycznych o działaniu łagodzącym i uspokajającym. Wykonana jest w 100% z wosku rzepakowego. Dzięki niej możemy się zrelaksować po trudnym dniu. Komponując zapachy warto pamiętać o ich przeznaczeniu. Poza tym, wspomniany wcześniej kominek możemy sobie łatwo zaaranżować układając świece w jednym miejscu. Efekt podobny, a jakże przyjemny. 

 

Mój dom to twierdza bezpieczeństwa

Zastanawiałam się kiedyś, jak uzyskać efekt fajnego, nienachalnego, a jednocześnie superprzytulnego wnętrza, w którym każdy może czuć się fajnie.

 

 

Pamiętam czasy, gdy wpadali do mnie znajomi i godzinami przesiadywaliśmy na dywanie w moim młodzieńczym pokoju, gadając, śmiejąc się, opowiadając sobie różne rzeczy. Podłoga była wyścielona starym dywanem w typowe dla epoki wzorki rodem z tureckiego targu. Mam ten dywan do dzisiaj, pachnie sentymentem i zachował się w dobrym stanie, mimo lat i wielu incydentów z rozlewaniem napojów (najpierw coli, potem wina) na niego.

Odkryłam więc, że podłoga jest miejscem spotkań, bo do dzisiaj w sytuacjach, gdy trzeba coś obgadać lub kogoś pocieszyć, wybieram podłogę w kuchni lub salonie. Bezpieczny azyl, poniżej linii parapetu. Wymyśliłam więc, że by było jeszcze bezpieczniej, przytulniej i po prostu miło, lepiej zainwestować w pufy, koce lub właśnie w jakiś nowy dywan.

Pufy, na nasze ponad trzydziestoletnie kręgosłupy działają zbawiennie, a koc dodatkowo służy do otulenia się w przypływie dreszczy związanych z przyjemnymi lub wręcz odwrotnie przeżyciami. Zainspirowały mnie niezwykle sympatyczne, arcywygodne pufy, miękkie koce i ciekawe wzory dywanów dostępne w VellaHome.

Wiecie, raz na rok robię sobie prezent na urodziny i tak powoli salon zapełnia się indywidualnymi meblami i dodatkami, a ja mam świadomość, że na mojej kanapie i podłodze dzieją się rzeczy niezwykłe. Komuś skleja się złamane serce, ktoś inny podejmuje życiowe decyzje o podróży życia, albo dzieli się szczęściem widocznym na czarno białym zdjęciu USG.

Przytulność nie tylko służy psychologicznemu aspektowi bycia dla innych (w rozsądnych ilościach), ale też dla samej siebie.

 

 

Kojarzycie reklamę kawy, kiedy pewna piękna kobieta wstaje rano, otula się tiulowym szlafrokiem i na boso podąża do kuchni zaparzyć sobie kawusię? Tak, tą rozpieszczalną. Zauroczyła mnie ta reklama. Pragnę takich poranków dla siebie, chociaż jeszcze muszę skoro świt zgarniać swoje zmęczone ciało i ruszać przez miasto, by móc oddać się pracy przez kolejne 8, czy 9 godzin. Ale, podjęłam decyzję. Chociaż w 50 procentach będę panią z reklamy, bo lubię kiedy w otoczeniu dzieją się miłe i puchate rzeczy. Czy zdajecie sobie sprawę jak cudowne potrafią być poranki, zwłaszcza te wolne kiedy dzień wcześniej kupiło się nowy zestaw pościeli?

W duńskiej filozofii szczęścia właśnie łóżko jest centrum naszej uważności. Warto więc zadbać o to, by spało nam się jak w bajce, a w stawało z lekkością motyla. Dotyk świeżej pościeli White Pocket, widok nienachalnych deseni na niej, miękkość prześcieradła to jest to, co powoduje, że człowiek czuje się szczęśliwy i wypoczęty. Nie ma więc w stwierdzeniu, że pościel zmienia wszystko, żadnego nadymania i przesady. 

 

Slow life… ale jak? 

No dobra, otuleni kocami, poduszkami, kimonem inhalujemy się naturalnymi olejkami eterycznymi. Dalej jednak nie wyczerpaliśmy wszystkich zasobów materii jaką jest przytulność.

Żeby czerpać z niej jak najwięcej, dobrze też zadbać o sferę psychiczną.

Nie wiem jak Wy, ale ja czuję się wspaniale rozpieszczona, gdy mogę sobie zjeść coś dobrego. Jedzenie sprawia, że czuję się wspaniale, co zresztą widać na wadze, ale ciiii… Jednak uważność i w tej kwestii powoduje, że nasz mózg i ciało rezonują ze sobą w harmonii.

Psychodietetyka zakłada, że jeśli odpowiednio przestawimy nasz umysł, nie potrzebna jest żadna restrykcja, a jedynie świadome dobieranie produktów spożywczych tak, by móc czuć się zdrowo i dobrze we własnym ciele. Do tego można dopisać szereg nieocenionych zalet działania na rzecz własnego organizmu, takich jak ruch, zdrowa żywność i samoistne wybuchy endorfin spowodowane powyższymi. Bardzo popularna w ostatnim czasie filozofia slow life, czyli powolnego i uważnego życia przekłada się także na poczucie przytulności.

Jak? To proste. Wystarczy w ciągu dnia znaleźć czas na relaks, a obowiązki wypełniać z należytą uwagą. Nie chodzi oczywiście o to, by pracować wolniej (chociaż przydaje się to od czasu do czasu), ale by świadomie delegować swoje obowiązki i priorytetyzować zadania tak, by nasz organizm w środku dnia się nie buntował nagłą potrzebą odpoczynku.

 

 

Świadome uwalnianie energii ma również źródło w tym co jemy. Mając na uwadze fakt, że życie w harmonii zakłada spotykanie się z ludźmi, uczyńmy z tego wydarzenia festiwal smaków.

Włosi zresztą od wieków są mistrzami w spędzaniu wieczorów nad deskami serów, winem i rozmowami. Inspirując się tym trendem warto zaopatrzyć się w dobrej jakości produkty mleczne, dostosowane do naszych gustów smakowych i preferencji, to niemała atrakcja, która może zbliżyć do siebie jeszcze bardziej nas samych. Deska włoskich serów z dodatkami wspaniale wygląda, smakuje i pachnie. Jeśli jesteście smakoszami, zerknijcie do internetowych delikatesów Kuchnia Włoska. To tam znajdziecie sery wytwarzane na malowniczej Sardynii, w jej południowej części, w serowarni Argiolas, która działa od lat 50-tych ubiegłego stulecia. Na przykład Pecorini Sardi DOP, Pecorino Romano, ricotta sezonowana, pleśniowy ser owczy Brebiblu, pecorino z dodatkiem czarnych trufli, czy pecorino w rozmarynie, a także kremowy ser owczy do smarowania z dodatkiem czarnych trufli.

Efekt? Nasz mózg dostaje odpowiednią ilość pokarmu, a nasze samopoczucie od razu się poprawia. Nie mówiąc już o innego rodzaju jedzenia, zawsze przyjemnie jest dzielić się chwilą spożywania z bliskimi osobami, ciesząc się sobą. A co jeśli w pewnym momencie potrzeba czegoś więcej niż tylko fajnych serów?

 

 

Na pomoc przychodzi SPA. Budżetowo też można ogarnąć tego typu relaks. Wanna napełniona pachnącą wodą, stopy zanurzone w ciepłym roztworze soli do kąpieli, maseczki, peelingi, a może i podręczny masażysta, który wetrze w zmęczone i zesztywniałe mięśnie odrobinę olejków… Można się rozmarzyć.

Jednak jestem też zdania, że wspaniale na naszą kondycję psychiczno-fizyczną wpływa pobyt w SPA z prawdziwego zdarzenia. Takim niewątpliwie przyjemnym miejscem na mapie jest mazurskie Spa Hotel Solar Palace SPA & Wellness, które oferuje szereg fantastycznych zabiegów mających na celu odnowę biologiczną lub zrelaksowanie po miesiącach spędzonych w pracy. Doskonała uczta dla ciała, ducha, zmysłów, która potrzebna jest do zregenerowania sił. A wiadomo, im bardziej wypoczęty organizm, tym lepiej on funkcjonuje. No i nie oszukujmy się, kto nie lubi przez chwilę poczuć się królową życia?

Czy może być jeszcze bardziej ,,slow”? Mrągowo to cieszące się ogromną popularnością wśród turystów miasto, a zarazem bardzo chętnie odwiedzany modny kurort wypoczynkowy, leżący w otoczeniu zachwycających mazurskich krajobrazów. Hotel Solar Palace SPA & Wellnes położony jest w urokliwym miejscu bezpośrednio nad jeziorem Czos, które okala promenada spacerowa.

Pozwól wprowadzić się w stan zupełnej błogości, która jest sztuką całkowitego wyłączenia się, odizolowania od świata zewnętrznego, równowagą ciała i umysłu, płynącą z akceptacji siebie. Zwolnij, zatrzymaj się, oddaj się w ręce natury, dzięki której głęboko się zrelaksujesz.

 

No i się rozmarzyłam. Rozglądam się po salonie i jestem dumna z tego, co udało się osiągnąć. Mam całą armię poduszek, koców, świeczek, w głośnikach sączy się przyjemny, zadymiony jazz, a w filiżance wiruje imbir z cytryną. Moja przytulność osiągnęła pułap zadowalającej. 

 

Wracam do tulenia się. To najlepsze hygge jakie znam 🙂 

This error message is only visible to WordPress admins

Error: No connected account.

Please go to the Instagram Feed settings page to connect an account.

Mother-Life Balance to zdecydowanie mój plan na macierzyństwo po urodzeniu drugiego dziecka.

Sylwia Luks

The Mother Mag to mój ulubiony magazyn z którego czerpię wiele porad życiowych oraz wartościowych treści!

Leszek Kledzik

The Mother Mag logo