Od lat w naszych głowach zdrowe śniadanie to owsianka z owocami, jajka z dużą ilością świeżych warzyw, awokado, smoothies, green monsters, niezwykle trendy szakszuka, quinoa, chia i inne obcobrzmiące nazwy. Śniadanie to podstawa, to baza dnia, bez niego jesteśmy skazane na fałdki, złą cerę i zły humor.
A jak wyglądałoby nasze wymarzone śniadanie? Takie poranne 'cheat meal’, gdy nikt nie patrzy i nie ocenia? Śniadaniowe odstępstwo od zdrowej normy? Proste! Przenieśmy się do Paryża.
Paryski początek dnia jest słodki, mączny i kaloryczny. Pyszny. Świeża bagietka, maślane bułeczki z rodzynkami i rogale, cieniutkie naleśniki <crepe> z Nutellą (Francuzi naprawdę ją lubią), słodki dżem, miód i masło. Do tego mleczna kawa i sok pomarańczowy. Deser na śniadanie. Poprosimy podwójną porcję! Takie powitanie dnia to na pewno jeden z powodów wizyty w stolicy Francji.
Skupmy się na croissantach. Te rogale to jeden z symboli Francji, czyż nie? W końcu są robione z ciasta francuskiego. Na paryską modłę jedzmy je skubiąc do kawy lub posmarujmy dżemem. Pamiętajmy jednak, by nigdy, ale to nigdy nie smarować ich masłem. Tego się w Paryżu nie robi. Możemy za to zanurzać croissanty w kawie. Też brzmi dobrze. Do tego wszystkiego koniecznie poranna gazeta i brak pośpiechu, przynajmniej przez pół godziny.
Dla dzieci mamy dobrą wiadomość. Do śniadania dostaną gorącą czekoladę w…miseczce.
Paryżanie nie traktują śniadania jako obowiązku, sprawy do załatwienia przed wyjściem z domu. Dla nich śniadanie to luksus i przyjemność. Nie wypada przeglądać maili i Facebooka – jeżeli jesz francuskie śniadanie, to bądź obecna, delektuj się. Co więcej – prawdziwe paryskie śniadanie to nie znane, kawowe sieciówki. Wybierz raczej małą, lokalną kawiarnię. Na pewno poczujesz różnicę.
Nie, nie podamy na koniec średniej kaloryczności francuskiego śniadania, czy ilości składników makro. Nie psujmy sobie tego błogostanu. Możemy za to porzucić samochód i wybrać się do pracy na pieszo. To też bardzo paryskie.