Change font size Change site colors contrast
Styl życia

„My chcemy grać w zielone” – codzienne pomysły na obcowanie z naturą

19 czerwca 2018 / Magdalena Droń

„… i chcemy, by za domem rosło drzewo, i żeby ptak śpiewał.” Chyba każdy urodzony na przełomie lat 80 i 90 doskonale zna ten przebój Majki Jeżowskiej.

Chociaż w czasach naszego dzieciństwa śpiewany był wyłącznie jako wkręcająca się melodia na lekcjach muzyki, szkolnych apelach na cześć Ziemi czy w domowym zaciszu do magnetofonu, dziś tekst tego utworu odkrywam poniekąd na nowo. Bo chociaż...

„… i chcemy, by za domem rosło drzewo, i żeby ptak śpiewał.” Chyba każdy urodzony na przełomie lat 80 i 90 doskonale zna ten przebój Majki Jeżowskiej.

Chociaż w czasach naszego dzieciństwa śpiewany był wyłącznie jako wkręcająca się melodia na lekcjach muzyki, szkolnych apelach na cześć Ziemi czy w domowym zaciszu do magnetofonu, dziś tekst tego utworu odkrywam poniekąd na nowo. Bo chociaż zdawałam sobie o czym jest piosenka te kilkanaście lat temu, dzisiaj określiłabym ją bardziej mianem manifestu czy też odezwy do życia bliżej natury niż zwykłej dziecięcej przyśpiewki.

Dzieci potrzebują ziemi, lasu, gór i wody! Naukowcy podkreślają, że to właśnie życie blisko natury ma dobroczynny wpływ na samopoczucie każdego człowieka. Przebywanie na łonie natury to przecież okazja do większej aktywności fizycznej, relaksu, wyciszenia i regulacji emocjonalnej. Czemu więc nasze dzieci nie korzystają z tej dobroczynności codziennie? Albo nawet kilka razy dziennie? Bo żyjemy w dobie betonu i cyfryzacji wszystkiego, a jedyna natura z jaką mają do czynienia maluchy to kanapka ze zwiędniętą sałatą i programy przyrodnicze w telewizji.

Ja wiem, jak zwykle przesadzam i przejaskrawiam. Ale smutna prawda jest taka, że jako ludzie, szczególnie żyjący w miastach, mamy zbyt mały kontakt z naturą. A szkoda. Naukowcy udowadniają, że obserwowanie przyrody uwrażliwia, gdyż wymaga cierpliwości i skupienia, co nierzadko jest wyzwaniem dla współczesnych ludzi, a szczególnie dzieci. Dlatego my, jako rodzice, powinniśmy wspierać nasze pociechy w odkrywaniu najprostszych aktywności, takich jak spacer po lesie, zabawa w strumieniu, wyprawa w góry, palenie ogniska czy biwakowanie, ponieważ pozwala to dzieciom poczuć pierwotny związek z tym, co naturalne i żywe.

W czasie deszczu dzieci się nudzą…?

Współcześni rodzice często narzekają, że nie mają pomysłu na zabawy z dzieckiem, kiedy na dworze jest brzydka pogoda. Deszcz, śnieg czy nieco chłodniejsze temperatury skutecznie odstraszają nas i zatrzymują w domowych pieleszach. A szkoda, bo jak powiada skandynawskie przysłowie: „Nie ma złej pogody, są tylko złe ubrania”. Może więc warto wziąć je sobie do serca i nie rezygnować z zabawy na dworze (czy też na polu) tylko dlatego, że warunki nie są idealne. Świadomość naturalnego rytmu zmieniających się pór roku, a także pór dnia i doświadczanie różnej pogody to dla dzieci niezwykle ważne i fascynujące przeżycie. Naszym obowiązkiem jest pokazywać dzieciom, jak otaczający nas świat zmienia się z dnia na dzień. Możemy nawet uwieczniać te eskapady na zdjęciach i fotografować te same miejsca w odstępach czasowych. Po latach będą świetną pamiątką. Warto, żeby takie spacery odbywały się każdego dnia i były wpisane w tygodniowy plan rodzinnych aktywności. Niezależnie od miejsca zamieszkania zawsze znajdziemy w okolicy chociaż kawałek zielonej przestrzeni (no chyba, że ktoś mieszka na pustynnej wyspie). Niezależnie więc czy będzie to osiedlowy skwer z trawnikiem, park, łąka, brzeg rzeki czy przydomowy ogródek – każda przestrzeń sprawdzi się do „zielonej zabawy” i przebywania na świeżym powietrzu. Co wtedy robić? Szukać czterolistnej koniczyny, spacerować, leżeć na trawie albo jeść podwieczorek. Ogranicza Cię jedynie własna wyobraźnia.

Rośnij fasolko

Chociaż nie każdy z nas może pozwolić sobie na przydomową grządkę pełną warzyw, hodowanie roślin, nawet tych niezdatnych do jedzenia, zbliża do natury. Niezależnie więc od tego czy masz balkon czy tylko kawałek parapetu, Twoje dziecko może zostać małym ogrodnikiem. Troska o rośliny i obserwacja efektu swojej pracy daje maluchom ogromną satysfakcję. A obserwowanie cyklu wegetacji, nauka o szkodnikach, naturalnych nawozach czy sposobach pielęgnacji to nauka, której nie zdobędą na lekcjach przyrody czy biologii (a na pewno nie w takim zakresie).

Kupa kamieni

Dzieci uwielbiają zbierać patyki, kamienie, liście czy piórka różnych ptaków. I chociaż nie zawsze podoba nam się składowanie takiego materiału geologicznego w domu, pozwalajmy maluchom na to. Takie znaleziska są nie tylko świetną pamiątką z podróży, ale także inspiracją do poszukiwania ich źródeł, rozmów o nich, o człowieku, o tym co daje nam natura i jak nasi przodkowie kiedyś z niej korzystali, czy kreatywnego wykorzystania tych przedmiotów w pracach plastycznych.

Zatrzymaj czas

Dzieci pozwalają nam patrzeć na świat z zupełnie innej perspektywy. To właśnie one dostrzegają rzeczy, na które my na co dzień nie zwracamy uwagi. A świat jest naprawdę zachwycający! Wystarczy tylko na chwilę się zatrzymać i mu się przyjrzeć. Różnobarwna tęcza, kolorowe niebo przy zachodzącym słońcu, mgły unoszące się nad łąkami, burzowe chmury – to najpiękniejsze obrazy malowane przez naturę. W mieście też ich nie brakuje! Czy to nie fascynujące, że w szczelinach między płytkami chodnikowymi potrafi wyrosnąć roślinka? A brzoza na gołej skale czy starym dachu domu? Nie wspominając o miejskich balkonach obrośniętych kolorowym kwieciem i bluszczem… Znajdź na nie czas. Przystań na moment i zachwyć się nimi.

Odkrywaj to, co nieznane

Muszę się do czegoś przyznać – nigdy nie spałam pod namiotem. To dziwne i straszne zarazem, ale myśl o tym sprawia, że czuję w jakiejś cząsteczce niespełniona. Całe szczęście, jako osoba dorosła mogę to zmienić. I taki mam plan. Chcę jak najszybciej pokazać mojej córce, co znaczy spać pod gwiazdami. Czym jest zdobywanie szczytów z plecakiem i głową pełną marzeń. Czym jest zachwyt ogromem natury, jej godnością i potęgą. Jak mały może czuć się człowiek, jak bezradny wobec siły wodospadu czy morskiego sztormu. Jaką pokorą powinna się wykazać chociażby wobec zmieniających się warunków pogodowych w górach czy stromych szlakach, które zwodzą na manowce. Jak wiele może wyczytać z samej obserwacji nieba, zmieniających się faz księżyca czy z gwiazd. I chociaż sama nie mam jeszcze pełnej wiedzy w tym zakresie ufam, że wspólne odkrywanie przyrody i tego, co nieznane będzie cenną lekcją, także z pespektywy relacji rodzic-dziecko.

Parki Narodowe i Krajobrazowe

Odkrywanie przyrody może być też bardziej uschematyzowane i zgodne ze szkolną podstawą programową. Już bowiem w pierwszych klasach szkoły podstawowej w podręcznikach pojawia się lista parków narodowych i krajobrazowych z całej Polski. Czemu więc nie odwiedzić tych, które znajdują się blisko? Może być to świetna okazja do weekendowego wypoczynku albo poszerzenia wakacyjnych planów. W wielu miejscach można poruszać się rowerem, dla turystów przygotowane są specjalne ścieżki edukacyjne, a na trasie dostępne są również schroniska, w których nocleg będzie niezapomnianym przeżyciem dla każdego malucha.

Literatura przyrodnicza

Wbrew obiegowej opinii książki i atlasy przyrodnicze są doskonałym pomysłem na prezent dla dziecka. Maluchy uwielbiają nie tylko przeglądać piękne zdjęcia i rysunki, ale także zagłębiać się w meandry ciekawostek i informacji ze świata fauny i flory. Co więcej, wspólne czytanie książek i albumów to doskonały czas na pogłębiane relacji między dzieckiem a rodzicem, a także do fascynujących rozmów, które mogą być wstępem do kolejnej wycieczki. Na takich eskapadach dziecko może samo zacząć zbierać rodzime rośliny i samodzielnie przygotować zielnik na lekcje biologii. Opisywanie gatunków roślin rozwija wiedzę na temat ich dobroczynne właściwości. Literatura przyrodnicza rozbudza więc w dzieciach pasję do natury, która być może w przyszłości przerodzi się w fascynujący zawód związany z tą dziedziną.

Sprzątanie świata

W dużych miastach sprzątanie po swoim psie stało się już normą, co bardzo mnie cieszy. Martwi mnie jednak ilość śmieci znajdujących się na chodnikach czy zielonych skwerach. Zapewne związane jest to mocno z naszym wychowaniem i wartościami, które przekazali nam rodzice, więc uczmy nasze dzieci od małego, do czego służy kosz na świeci. Dobrze jest zaszczepiać w maluchach także chęć uczestniczenia w takich akcjach jak „Dzień dla Ziemi” czy „Sprzątanie Świata”. Chociaż na szeroką skalę dają one niewiele, są doskonałą okazją do rozmów o gospodarowaniu odpadami, o recyklingu, opakowaniach wielorazowych, o tym, że to od nas zależy, jak wyglądać będzie nasza planeta za kilkanaście i kilkadziesiąt lat.

Dzień sąsiada

Dzieci uczą się przez obserwację. Dlatego takie akcje jak „Dzień sąsiada” (coraz popularniejszy również w Polsce, np. w Poznaniu), podczas którego mieszkańcy okolicznych domów spotykają się i dobrowolnie aranżują wspólną przestrzeń, są świetną okazją do nauki odpowiedniej postawy wobec naszej planety. Wspólne sadzenie roślin, montowanie karmników czy budek lęgowych, a także zadbanie o wygląd osiedlowych alejek, skwerów, trawników i placów zabaw to czas na naukę i integrację społeczności, którą przecież najmłodsi obywatele również tworzą.

Kontakt z naturą ma na dzieci nie tylko korzystny wpływ ze względu na ich rozwój.

To właśnie dostrzeganie piękna przyrody, je unikalności sprawia, że maluchy stają się jej sprzymierzeńcami. Mamy jedyną i niepowtarzalną okazję do tego, by wychować pokolenie, dla którego troska o to, co je otacza, będzie rzeczą normalną, wynikającą z szacunku do świata, a nie z poczucia winy czy odpowiedzialności za straty już wyrządzone.

Ziemia jest jedynym domem jaki mamy.

Człowiek cały czas rujnuje jej zasoby naturalne, niszczy połacie dzikich terenów, na rzecz budowania nowych osiedli, zatruwa rzeki i zaśmieca oceany. Mimo takiej edukacji wciąż nie zdaje sobie sprawy z tego, jak szkodliwe jest kupowanie wody w plastikowych butelkach, stosowanie dezodorantów w sprayu czy pakowanie zakupów w coraz to nowe plastikowe reklamówki. To bardzo ważne, by nasze dzieci, młode pokolenie, na które mamy jeszcze wpływ, umiały być w kontakcie z Matką Ziemią, docenić korzyści płynące z natury, szukać wzajemnych zależności w przyrodzie i doświadczyć gościnności planety. Zróbmy to, póki jeszcze możemy. Kształtujmy w maluchach świadomą postawę i sami zmieniajmy swoje nastawienie. Bo nie jest jeszcze za późno na zmiany. Musimy jednak działać teraz i już, a nie od następnego tygodnia…

Styl życia

Wrześniowy detoks od marudzenia

25 września 2018 / Agnieszka Jabłońska

Uwielbiam ten nasz narodowy sport, naszą największą dumę.

Dyscyplinę, w której jesteśmy na tyle biegli, że gdyby była oficjalnie wpisana do listy na MŚ, co roku mielibyśmy pierwsze miejsce na podium i złoty medal i to wszystko bez najmniejszego wysiłku. Co mam na myśli? Marudzenie. Czynność, za pomocą której statystyczny Polak wyraża swoją polskość, łączy się ze swoją ziemią. U nas nie usłyszysz...

Uwielbiam ten nasz narodowy sport, naszą największą dumę. Dyscyplinę, w której jesteśmy na tyle biegli, że gdyby była oficjalnie wpisana do listy na MŚ, co roku mielibyśmy pierwsze miejsce na podium i złoty medal i to wszystko bez najmniejszego wysiłku. Co mam na myśli? Marudzenie.

Czynność, za pomocą której statystyczny Polak wyraża swoją polskość, łączy się ze swoją ziemią. U nas nie usłyszysz amerykańskiego „dzień dobry sąsiedzie” albo brytyjskiego „oh, witam, jak się masz?”. Za nic mamy uśmiechy Balijczyków, czy ukłony Japończyków, niepotrzebny nam australijski luz, czy szwedzki brak konwersacji w windzie. Polacy lubią zaczynać rozmowy w sklepach, na jarmarkach, u lekarza, czy w bibliotece. Szukamy okazji, by wspólnie pomarudzić, ponarzekać na wszystko.

Jak być prawdziwym moderatorem marudzenia?

Kluczem do sukcesu, w tym wypadku efektywnego, wspólnego marudzenia jest znalezienie grupy ludzi w podobnym wieku. Chociaż młoda dziewczyna, która zaczyna narzekać w przychodni pełnej starszych ludzi, wywoła naprawdę piorunujący efekt. Przedmiot narzekania musi być dostosowany do okoliczności, jeśli więc autobus nie przyjeżdża od 10 minut, konwersację można rozpocząć od skomentowania nawierzchni dróg lub, jeśli jesteś w odpowiednim do tego wieku, jak 20 lat temu były zaspy do kolan, a autobusy jakoś dawały radę. Jest spora szansa, że jakaś starsza osoba wtrąci się, że jak była bardzo mała, to śnieg sięgał okien autobusu i może nawet uśmiechnie się na to wspomnienie, dlatego szybciutko, jako moderator dyskusji, musisz wrócić do „no właśnie, a teraz śniegu nie ma, ledwo -2C na termometrze, a wszystko siada”. Masz sporą szansę, że w odpowiedzi usłyszysz: „wszystko przez tę Unię” i marudzenie między oczekującymi na autobus potoczy się wartko niczym nurt rzeki Colorado w Ameryce Północnej. Oczywiście to tylko przykład, możesz próbować wzburzyć zupełnie autorską falę marudzenia w dowolnym miejscu. Ważne, żeby wokół było dużo Polaków.

A ja nie potrafię tego zrozumieć

Jak to jest, że osoby, które mają naprawdę niewiele, które dużo straciły i powinny już nigdy się nie podnieść, które muszą zmierzyć się z bardzo złą diagnozą, odnajdują w sobie radość życia? Jak to możliwe, że pacjent po amputacji nogi ma w sobie więcej szczęścia niż młoda kobieta, która po pracy wraca do ładnego mieszkania i ukochanego partnera? Dlaczego tak jest, że osoba poszkodowana w powodzi, która śpi w szkole przykryta kocem z datków, jest bardziej radosna niż babcia, którą przyszły odwiedzić wnuki? Dlaczego dobrowolnie decydujemy się żyć na próbę, jakby to, co się dzieje w naszym życiu, było jedynie prototypem, gorszą wersją naszych marzeń?

Ufam Dalajlamie, wierzę w mądrość człowieka, który otrzymał pokojową Nagrodę Nobla, jest przywódcą narodu, który naprawdę ma ostro pod górkę, a do tego potrafi powiedzieć coś, co mi zapada w serducho.

„Istnieją tylko dwa dni w roku, w których nic nie może być zrobione. Jeden nazywamy wczoraj, a drugi jutro. Dzisiaj jest właściwy dzień, aby kochać, wierzyć i żyć w pełni”.  

To od ciebie zależy moja droga, jak będzie wyglądał każdy, jeden dzień twojego życia.

Wiem, że czytałaś to już setki razy, bo na tym przesłaniu swoją tajemną moc opiera bardzo dużo poradników. Tyle, że to wcale nie jest tak, że jeśli wstaniesz z uśmiechem, to twój kot nie zrzuci wszystkiego z blatu w kuchni, a szef nie będzie mniejszym dupkiem niż kilkanaście godzin wcześniej. Jest jednak szansa, że twoje pozytywne nastawienie da ci siłę i dobrą energię, która rozpocznie ciąg fortunnych zmian w twoim życiu. Może uda ci się znaleźć taką pracę, w której poznasz pozytywnie zakręconych ludzi, bo kota to już pewno nie wychowasz, nie oszukuj się.

Może mogłabyś dojść do wniosku, że spóźniający się autobus to dobry pretekst do spaceru, że ulewny deszcz pada, bo była susza, że motorniczy nie był chamem, tylko jego dziecko całą noc gorączkowało, że twoje strzykanie z prawej strony lewej kostki, to uczucie, za które osoba na wózku inwalidzkim dałaby się pokroić.

Może mogłabyś docenić, że masz dwie sprawne ręce i dwie silne nogi, które jeśli są za słabe, możesz zacząć wzmacniać na siłowni, basenie, czy zajęciach fitness. Masz Internet i świat naprawdę stoi przed Tobą otworem niczym sezam z księdze „Baśni tysiąca i jednej nocy”. Możesz, w przeciwieństwie do swoich rodziców, swobodnie podróżować, poznawać świat. Możesz wynająć mieszkanie i zmieniać pracę tak często, jak zechcesz. Możesz skończyć studia dzienne, zaoczne lub podyplomowe, możesz wyjechać na Erasmusa i uczyć się na zagranicznym uniwersytecie. Możesz odpowiedzieć w kilka minut na każde, nawet najbardziej skomplikowane pytanie swojego dziecka. Czekają na ciebie kursy i tutoriale, możesz więc codziennie zdobywać nową umiejętność.

Żeby nie było, ja też marudzę, narzekam i widzę świat w ciemnych barwach.

Mnie też się nie podoba, że dzieci krzyczą pod balkonem, że są korki, że jest ciepło, a ja włożyłam zbyt ciepłe buty, że pada, chociaż w pogodzie nic nie powiedzieli i nie wzięłam parasolki, że autobus się spóźnia, a kelnerka w restauracji jest niemiła, że przepłaciłam za szampon do włosów i nie zdążyłam przed zamknięciem poczty. ALE próbuję coś z tym zrobić i w każdej sytuacji znaleźć dobrą stronę lub chociaż okruch pozytywnej myśli.

Marudząc, tracę energię.

Siłę, którą tak ciężko odzyskać podczas treningu, zajęć jogi, gotowania, czy domowego relaksu z książką. Moc, która ładuje się bardzo powoli i trzeba się sporo natrudzić, by poczuć jej pełną. No mówię ci, szkoda marnować swoją wewnętrzną energię na marudzenie.  A mówię to całkiem poważne.

Spróbujmy zrobić mały, na początek 2-3 –dniowy detoks, podczas którego będziemy odpychały złe myśli i zastępowały je dobrymi. To taki wstęp do tego, żeby przestać marudzić. Dam ci przykład: „O matko, jaka dziwna ta końcówka lata, znowu rano zimno, a później gorąco, aż pot się po tyłku leje, ALE dzięki temu czuję, że lato trwa dłużej i jest wciąż bardzo dużo świeżych i smacznych warzyw i owoców”. „Kurde, nowe buty, a ja już mam pęcherze na całych stopach, ALE będę mogła kupić wreszcie tę pięknie pachnącą sól do stóp i mam już doświadczenie, jakie modele butów omijać z daleka”.

To co, próbujemy?

 

This error message is only visible to WordPress admins

Error: No connected account.

Please go to the Instagram Feed settings page to connect an account.

Mother-Life Balance to zdecydowanie mój plan na macierzyństwo po urodzeniu drugiego dziecka.

Sylwia Luks

The Mother Mag to mój ulubiony magazyn z którego czerpię wiele porad życiowych oraz wartościowych treści!

Leszek Kledzik

The Mother Mag logo