Change font size Change site colors contrast
Rozmowy

Mother-Life Balance – nowe hasło, o którym musisz pamiętać

12 stycznia 2018 / Magda Żarnowska

Od Ciebie dowiedziałam się o haśle Mother-Life Balance.

Dotychczas upatrywałam go w mitycznym Work-Life Balance, ale być może szukałam nie tam, gdzie trzeba? O co chodzi? Przez ostatnich kilka miesięcy wałkowałam temat work life balance - w pracy, w domu, na blogu, czytałam o tym non stop. Nie żebym jakoś specjalnie była tym zainteresowana, ale zauważyłam, że inni są. I to bardzo! Gdyby...

Od Ciebie dowiedziałam się o haśle Mother-Life Balance. Dotychczas upatrywałam go w mitycznym Work-Life Balance, ale być może szukałam nie tam, gdzie trzeba?

O co chodzi?

Przez ostatnich kilka miesięcy wałkowałam temat work life balance – w pracy, w domu, na blogu, czytałam o tym non stop. Nie żebym jakoś specjalnie była tym zainteresowana, ale zauważyłam, że inni są. I to bardzo! Gdyby nie byli, inni by o tym nie pisali, prawda?  Z przekory pomyślałam o sobie, że sorry, ale z pracą radzę sobie doskonale. To macierzyństwo jest największym moim wyzwaniem. To tam idzie cała moja energia, najlepsze pomysły. W tamtą stronę kieruję to, co mam najlepszego. I też z tego macierzyństwa, jak każda mama, mam ochotę uciec, pójść po musztardę i wrócić za tydzień – tak bywam zmęczona, zirytowana i bezradna. Więc to nie work-life balance jest hasłem, które powinnyśmy wykuć na blachę. Przyszło mi do głowy hasło: Mother-Life Balance.

Czy to przypadkiem nie jest tak, że ludzie mają jakąś dziwną tendencję, żeby się zatracać w tym, co robią? Pracoholicy nikogo już pewnie nie dziwią, a czy są ludzie, którzy toną w macierzyństwie i potrzebują w tym pomocy?

Na pewno! Tu nie chodzi, moim zdaniem, o tonięcie w macierzyństwie, ale nieumiejętność znalezienia złotego środka. Czyli jak jestem matką, to taką na 200%, bez czasu dla siebie, bez myślenia o sobie i swojej przyszłości. Wydaje mi się, że w takiej sytuacji prędzej czy później zawsze przychodzi kryzys. Skąd wiem? Bo sama mam takie kryzysy non stop.   

Dlaczego macierzyństwo stanowi zagrożenie w tym zakresie?

Wszystko, co się robi bez umiaru, prędzej czy później odbija się czkawką. Samo złapanie życiowych proporcji jest bardzo trudne, a utrzymanie ich? Często niemożliwe. Samo macierzyństwo zagrożeniem nie jest haha, ale już brak w nim umiaru – tak. A przez brak umiaru rozumiem poświęcanie się, tworzenie sobie sztucznej misji, by skupić się tylko i wyłącznie na dzieciach, zapominając o tym, że jeszcze kilka lat temu było się młodą kobietą pełną ideałów, która chciała zmieniać świat, zrobić kurs na prawo jazdy i odwiedzić wszystkie europejskie stolice. Która nałogowo czytała książki, umiała wymieniać wszystkich polskich noblistów i chciała uczyć się włoskiego. A potem pojawia się mały człowiek, najukochańszy na świecie,  i co? Już nie ma tej kobiety, jest tylko mama. I oczywiście nie ma w tym nic złego, ale człowiek nie ma aż takich pokładów cierpliwości i miłosierdzia, żeby zapomnieć o sobie, swoich przyjemnościach i planach na 18 lat. Po jakimś czasie pojawia się frustracja, tęsknota, złość, zmęczenie. I poczucie, że się straciło czas. Albo gorzej – że świat o nas zapomniał. Ale ja miał pamiętać, jeśli bywa, że mamy same o sobie nie pamiętają?

Może nie zdajemy sobie do końca sprawy z tego, ale podświadomie możemy unikać tego czasu dla siebie czy też sytuacji, w której ktoś nam pomaga. Bo chcemy być najlepszymi mamami na świecie,  wydaje nam się, że gdy tą odpowiedzialnością się z kimś podzielimy to będzie oznaczało, że jesteśmy mamami na pół etatu, albo tylko trochę. Że sobie nie radzimy, skoro potrzebujemy pomocy, ciszy, spokoju. Że nie radzimy sobie, bo brakuje nam rąk, cierpliwości i motywacji. A komu tego nie brakuje? Kto nie potrzebuje czasu, w którym można po prostu nic nie robić, albo robić coś tylko dla przyjemności, nie z obowiązku?

To powiedz mi jeszcze, jak to zrobić? Bo przyznam szczerze, że często zapominam kupić chleb, idąc po chleb, a jak mam jeszcze pamiętać w tym wszystkim o sobie? Jak w swoim życiu znaleźć miejsce dla siebie?

Według mnie receptą jest hobby, pasja, robienie czegoś niekoniecznie dla pieniędzy, ale co doskonale zajmuje myśli, co nie wiąże się z rodziną, dzięki czemu poznaje się nowych ludzi. Ale też chodzi o to, by czasem postawić siebie wyżej. Czyli nie mam siły na robienie 100 pierogów, idę się położyć. Albo powiedzenie – od dziś wracam do pracy, bo jest mi to potrzebne, by czuć się dobrze ze sobą, więc nasz rodzinny plan dnia trochę się zmieni. Bo czemu mama ma być na szarym końcu układu rodzinnego? Ważny jest ten moment, gdy pozwalamy sobie chcieć. A chcieć to móc.

Trochę się boję, że teraz panowie pójdą na nas z widłami  😉 i kobiety, które odnajdują się w byciu mamą na pełen etat. Przypuszczam jednak, że to bycie w domu wszędzie wygląda trochę podobnie. Teoretycznie w domu posprzątane, codziennie obiad i pachnące ciasto, a wewnątrz często cicha rozpacz kobiety. Jak sobie z tym poradzić, żeby nie zwariować? Kiedy nie chcesz zmieniać całego modelu, ale coś nie pasuje?

Ale właśnie nie o to chodzi, by iść do pracy, kiedy ma się chęć i możliwość zostania w domu z dziećmi. Ale boję się takich sytuacji, gdy za 20 lat, matka dorosłych dzieci wymusza uwagę mówiąc, że tyle dla dzieci poświęciła, żałując, że nie jest już młoda. No i umówmy się – dzieci prędzej czy później wyprowadzą się z domu. I co wtedy?

Coraz bardziej lubię to Mother-Life Balance. Myślę, że zastanowienie się, czego brakuje pośród tego pachnącego ciasta i posprzątanego domu, jest ważne nie tylko dla kobiety, ale dla całej rodziny. Kto by chciał żyć z sfrustrowaną wariatką, która z dnia na dzień jest coraz bardziej smutna i traci w oczach blask?   

A co jeśli powrót do pracy nie jest wyborem, a koniecznością? I praca nie zagospodarowuje nam w głowie tego miejsca na samorealizację? Jeśli pracować musimy, a nie lubimy, tego co robimy? Wtedy czas “dla siebie” jest już wyjątkowo ograniczony.

To jest bardzo trudny temat, bo życia ogranicza nas jak może. Ale czasem tym wentylem bezpieczeństwa psychicznego jest samotny spacer albo pozwolenie sobie na to, by dzieci chodziły w niewyprasowanych ubraniach – co ja praktykuję od dawna. Jak dochodzę do ściany i czuję się jak w klatce własnego życia – choć nadal kolorowego, dobrego i szczęśliwego – rzucam wszystko, szukam ciszy, idę na łatwiznę, wychodzę z domu, idę z córką na frytki. Po prostu odpuszczam.  No przecież każdy potrzebuje się ponudzić czy nic nie robić. Pomyśleć w ciszy. Czy napić się, już słynnej wśród mam, ciepłej kawy.  Jeśli przeszkodą w wypiciu jej ma być zlew bez brudnych naczyń – zostawiam zmywanie na następny dzień.

Teraz tak mnie olśniło i popraw, jeśli się mylę. Mam wrażenie, że to jest w ogóle wyjątkowo kobiecy problem. Że faceci nie mają takich dylematów. Im faktycznie bliżej do pracoholizmu niż do zatracenia się w ojcostwie. Dlaczego jest tak, że matka nie może wypić ciepłej kawy ani pójść w samotności do łazienki, a w tym samym czasie ojciec jej dzieci może w spokoju (choć w systemie ratalnym) przeczytać książkę, opiekując się pod jej nieobecność tymi samymi dziećmi? Jak oni to robią? Co ja robię źle? Dlaczego jego dzieci są grzeczniejsze i bardziej samoobsługowe niż moje mimo, że to te same? Może szkopuł tkwi w wytyczaniu granic?

Kobiety po prostu się przejmują. Czują odpowiedzialność. Faceci jak chcą odpocząć, to odpoczywają. A kobiety? Mają w tym czasie milion rzeczy do zrobienia. Nie wiem, skąd to się bierze, ale to jest jedna z rzeczy, której powinnyśmy od mężczyzn się nauczyć. Oni umieją stawiać granice i mówić, czego chcą. My nie umiemy powiedzieć, czego potrzebujemy, szczególnie, jeśli koliduje to z planami męża czy dzieci. Może po prostu tak wygląda miłość w matczynym wydaniu? 🙂  

Faktycznie, na własnym przykładzie mogę potwierdzić, że to jest właśnie coś, czego najmocniej zazdroszczę mężowi. Potrafię się nawet na niego obrazić, że nie chodzi nerwowo po domu w poszukiwaniu zajęcia i potrafi zwyczajnie usiąść i odpocząć. Czyli jak? Postanowienie noworoczne? Jedyne czynione z pełną powagą? Pokochać samą siebie tak, jak swoją rodzinę? I poświęcać sobie sprawiedliwie czas?

Gdy wpadło mi do głowy hasło Mother-Life Balance, pomyślałam o stresie. Pogodzenie wszystkich życiowych ról jest zwyczajnie stresujące. Bo nie można mieć wszystkiego. Nie można być mamą na 100%, gdy jest się businesswoman na 100%. A przecież chciałoby się mieć i to, i to. I radość z bycia mamą, i radość z zawodowego sukcesu. Radość z super dnia z własnym dzieckiem, ale też radość ze spędzenia weekendu tylko ze swoim facetem. Łatwo wpaść w rozczarowanie sobą i swoim życiem – jak to nie daję rady być superwoman? Mother-Life Balance to idea mająca promować i motywować do szukania harmonii pomiędzy byciem mamą, a byciem sobą, czyli partnerką, businesswoman, dziewczyną, siostrą, córką, przyjaciółką, samotnikiem, duszą towarzystwa itp.

Czyli co trzeba robić, by żyć zgodnie z ideą Mother-Life Balance?

Wystarczy nie zapominać, że mama to też kobieta. I w jej życiu są sfery, które nie dotyczą jej macierzyństwa i że to wcale nie jest złe. Niech to, co robimy, uzupełnia się wzajemnie i dobrze na siebie wpływa. Wyzwania w pracy sprawiają, że w domu chcemy być najczulszymi mamami na świecie. Natomiast dzieci inspirują nas do tego, by fajnie żyć i pokazywać im, jak to sie robi, jednocześnie wyczerpują psychicznie tak, że trzeba po prostu odpocząć. To jest życie i trzeba znaleźć swój sposób na to, by codziennie wstawać z przyjemnością.

Rozmowy

Corrèze, najlepsza restauracja w Gdańsku (wierząc redakcji)

12 grudnia 2017 / Monika Pryśko

Jeśli uważnie oglądaliście nasz SPOT, pewnie zwróciliście uwagę na przytulną restaurację, gdzie odbyło się część zdjęć.

To Corrèze, jedno z naszych (dokładnie tak, redakcyjnych!) ulubionych miejsc, gdy chcemy poprawić sobie nastrój i po prostu pobyć w miłym miejscu.

Jeśli wejdziecie do Corrèze i zobaczycie drobną blondynkę siedząca w rogu sali – to Aneta, twórczyni tego miejsca. To właśnie jej zadałam kilka pytań – dokładnie rok po moje pierwszej tam wizycie!

Co zaproponowałabyś naprawdę głodnej kobiecie, która przyszłaby do Corrèze?

W obecnej zimowej aurze zaproponowałabym jedno z moich ulubionych sycących dań. Na rozgrzanie byłaby to francuska zupa cebulowa z serem gruyere i krokietem z pieczonego ziemniaka z rozmarynem, a następnie jarmuż z domowymi kluskami z buraka, z orzechami, pomidorami, ziołami, czosnkiem, piklowanym burakiem i orkiszową granolą. Do tego duży kubek herbaty zimowej z malinami i przyprawami, a na deser nasz przepyszny domowy sernik z dodatkami.

Ulubiony przepis na chleb, to…?

W Corrèze codziennie rano pieczemy chleby i bagietki. Goście mogą je także kupić u nas na miejscu. Mój ulubiony przepis na chleb to taki, który zawsze wychodzi idealnie… z grubą i chrupiącą skórką. Mój mąż i synek go uwielbiają, wystarczy kromka chleba z masłem i można się rozkoszować chwilą…:)

Oto on:

Składniki

400 g mąki pszennej lub orkiszowej

1 łyżeczka soli

1 łyżeczka cukru

15 g świeżych drożdży

300 g chłodnej wody

 

Mąkę przesiać do dużej miski, dodać sól, cukier oraz opcjonalnie inne dodatki np. posiekane suszone pomidory, zioła czy oliwki. Wodę wymieszać z drożdżami i stopniowo wlewać ją do miski z mąką. Przykryć i odstawić do wyrośnięcia na około 14 godzin.

Blat kuchenny oprószyć mąką, wyłożyć w to miejsce ciasto z miski i  złożyć boki ciasta do środka tworząc kulę.

Na blacie kuchennym położyć czystą ściereczkę kuchenną, oprószyć ją mąką, położyć w to miejsce ciasto łączeniem do dołu. Przykryć ciasto wystającymi bokami ściereczki i zostawić w ciepłym miejscu na 1 – 2 godziny. Ciasto jest gotowe po podwojeniu objętości.

Nagrzać piekarnik do 250 stopni C i umieścić ciasto w garnku żeliwnym łączeniem do góry, przykryć i piec przez 30 minut. Następnie zdjąć pokrywę i piec dalej przez około 20 minut, aż chleb będzie dobrze zrumieniony…i gotowe.

Co takiego jest w kuchni francuskiej, że to ona zdominowała Wasze menu?

Kuchnia francuska słynie przede wszystkim z bogatej tradycji winiarskiej i najlepszej jakości win, w których nie tylko rodowici francuzi są zakochani. W Corrèze serwujemy znakomite wina francuskie, a nasza obsługa pomaga Gościom dobrać odpowiednie wino do konkretnego dania. Francja słynie także ze wspaniałej jakości bagietek, croissantów, różnorodnych serów, które idealnie komponują się ze specjalnie dobranymi winami. Ponadto bardzo lubiane są we Francji zupy, które rozgrzewają i zaspokajają apetyt. Szeroka gama przypraw stosowanych w kuchni francuskiej nadaje jej charakterystycznego smaku i aromatu. Anyż, cząber, cebula, estragon, gałka muszkatołowa czy rozmaryn to podstawa wielu dań, która podkreśla smak i nadaje wyrazisty charakter. Ponadto kuchnia francuska korzysta z walorów smakowych wielu ryb i owoców morza. Każdy region słynie z innych popisowych dań, które wywodzą się z głęboko zakorzenionej tradycji, dzięki czemu kuchnia francuska jest różnorodna i bogata w smakach.

Czy łatwo jest wpaść w banał tworząc nowe menu?

Oczywiście. Nie ma tygodnia, w którym nie słyszałabym o otwarciu nowej restauracji, pizzerii czy kawiarni. Myślę, że w tym biznesie nie można myśleć tylko o profitach, ale należy traktować to jak pasję. Jeśli pracownicy widzą, jak bardzo angażują się w daną restaurację właściciele, to sami mają więcej ochoty do pracy i szacunku do tego, co robią.

Corrèze to efekt inspiracji zdobytych podczas podróży czy może nieodparta chęć, by karmić ludzi?

Corrèze jest efektem naszego rozwoju. Zaczęliśmy od firmy cateringowej, która oczywiście działa do tej pory… i po latach zamarzyliśmy o miejscu, w którym można po prostu dobrze zjeść i miło spędzić czas. Odwiedzają nas zarówno rodziny z dziećmi, znajomi, przyjaciele, jak i firmy, dlatego stworzyliśmy restaurację, do której Goście nie boją się wejść tylko na przysłowiową kawę i ciasto.

Co jest kluczowe w Waszej kuchni?

Kuchnia jest po prostu smaczna. Można zachwycać się też sposobem serwowania danego dania, ale jeśli ono nie smakuje… to nie ma w tym sensu. Dużą wagę przykładamy do całości, czyli serwujemy dania na pięknej porcelanie wykonanej przez gdańskiego artystę, dlatego każdy talerz jest inny i przez to wyjątkowy, a dania są tak skomponowane, aby Goście odczuwali wielką przyjemność jedząc je – wtedy jest szansa, że odwiedzą nas ponownie i polecą nas innym. Kelnerzy dbają o idealny serwis, ale bez sztywnego nadęcia, tylko z luzem, przyjacielską pomocą i miłą rozmową.

Co wyróżnia Corrèze wśród innych restauracji na Starym Mieście w Gdańsku?

Myślę, że indywidualne podejście do Gości oraz to, że jest u nas po prostu przytulnie. Obecnie panuje trend na restauracje minimalistyczne, w surowym stylu, a my chcieliśmy zachować klasykę – drewno, miękkie, tapicerowane fotele, duże obrazy malowane przez gdańskiego artystę, witryna z własnymi wyrobami (konfitury, oliwy, oleje, nalewki) oraz mnóstwo świec i przyjemne, ciepłe światło. Goście bardzo często chwalą także miłą atmosferę oraz świetny serwis kelnerski. Jednak wiadomym jest, że te czynniki grają dopiero, jeśli Gościom smakuje nasza kuchnia i to jest priorytet – porcje nie są okrojone, składniki są zawsze świeże i nigdy nie brakuje naszym daniom smaku.

Kto tworzy Corrèze?

Correze tworzą fantastyczni ludzie. My, osoby tu pracujące: załoga na sali, na kuchni oraz Goście, którzy nas odwiedzają. Bez tych wszystkich ludzi nie byłoby tego miejsca.

Czy dzieci są u Was mile widziane?

Jesteśmy restauracją rodzinną, przez to uwielbiamy gościć rodziców z ich dziećmi. W planach był osobny, zaciszny kącik dla dzieci, jednak z powodu ograniczonego miejsca udało nam się wygospodarować miejsce na stolik z zabawkami, kolorowankami i kredkami. Oczywiście w toalecie damskiej rodzice mogą przewinąć swoje pociechy na dziecięcym przewijaku. Mamy także specjalne menu dziecięce i zawsze pytamy małych gości, czy im wszystko smakuje.

 


Restauracja Corrèze
ul. Stara Stocznia 2/7, 80-862 Gdańsk, tel. 58 719 60 60, tel. kom. 792 595 969   info@correze.pl

This error message is only visible to WordPress admins

Error: No connected account.

Please go to the Instagram Feed settings page to connect an account.

Mother-Life Balance to zdecydowanie mój plan na macierzyństwo po urodzeniu drugiego dziecka.

Sylwia Luks

The Mother Mag to mój ulubiony magazyn z którego czerpię wiele porad życiowych oraz wartościowych treści!

Leszek Kledzik

The Mother Mag logo