Od pewnego czasu czujesz nadmiar i przesyt. Wypełniona po brzegi szafa, która paradoksalnie mówi Ci: „nie masz co na siebie włożyć”. Bałagan w kredensie kuchennym, który dziwnym trafem nie chce się sam posprzątać. Dysk przepełniony zdjęciami z wakacji, które przecież tuż po urlopie miałaś przebrać. Nadmiar informacji, bodźców i problem z dokonaniem właściwego wyboru. Spada na Ciebie ciężar oczekiwań wywieranych przez społeczeństwo lub samą siebie… Czy w tym chaosie można znaleźć spokój i harmonię? Wektorem do takiego stanu może być minimalizm, który z dnia na dzień zyskuje sobie coraz większe grupy sympatyków i wyznawców. Czy jest to idea dla Ciebie?
Im więcej posiadasz, tym bardziej jesteś szczęśliwy
Chociaż może Ci się to wydawać śmieszne, takie przekonanie wciąż pokutuje w wielu kręgach kulturowych, szczególnie zachodnich społeczeństw wysoko rozwiniętych. Mniej lub bardziej uświadamiane. Po pewnym czasie ów dobrobyt zawsze zaczyna ciążyć. Jak długo można chcieć więcej, mocniej, szybciej? Codziennie pokazywać się w innej stylizacji, zrobionej najnowszym smartfonem, w pięknie urządzonym wnętrzu. Jeździć najnowszym autem, piąć się jak najwyżej po drabinie kariery zawodowej, gromadzić dobra finansowe, tylko po to, by nakręcać koniunkturę i lansować trendy wyznaczane przez popkulturę i socialmedia. Czy takie jest współczesne życie? Być może tak właśnie wygląda „american dream”, ale zatrzymaj się przez moment i pomyśl, czy właśnie na tym Ci zależy? Na wiecznym zdobywaniu i bogaceniu się, w przedmioty, które nie mają żadnej wartości poza materialną?
Minimalistyczny efekt JOJO
Wielu z nas lubi otaczać się ładnymi przedmiotami, więc czy cały ten minimalizm jest nam potrzebny? A może jest to kolejny trend, za którym próbujemy nadążać? Chwilowa moda mieszczuchów, która odbije się czkawką, by po czasie chaos i konsumpcjonizm wróciły ze zdwojoną siłą niczym efekt jojo? Jak pokazuje praktyka – dla wielu tak to się kończy. Po wielkich porządkach w szafie i piwnicy, przeczytaniu kilku mądrych książek, wracają do starych nawyków i zagracają się kolejnymi, nowymi już przedmiotami. Takie to polskie… Dlaczego tak się dzieje? Bo zabierają się do tego od niewłaściwej strony! Minimalizm to nie tylko przedmioty albo ich brak, ale cała filozofia życia, którą musimy praktykować na dłuższą metę, a nie tylko wtedy, gdy jest nam potrzebna do wysprzątania garażu.
O minimalizmie słów kilka
W wielu źródłach wciąż podawane są informacje o tym, że prawdziwy minimalista to ten, który posiada mniej niż 100 przedmiotów. Jak dla mnie zalatuje to pewnym fanatyzmem i nie trzymałabym się tej liczby kurczowo. W minimalizmie chodzi bowiem o ograniczenie się do posiadania niezbędnych rzeczy oraz pozbycie się ich nadmiaru, aby skupić się na tych, które faktycznie są ważne. Czy kiedykolwiek zastanowiłaś się nad tym, z ilu przedmiotów domowych korzystasz codziennie? Jak wiele energii, pracy i zasobów trzeba użyć, by daną rzecz wyprodukować? Czy naszła Cię kiedykolwiek jakaś refleksja na ten temat, kiedy wyrzucasz daną rzecz? Jak często naprawiasz swoje przedmioty? Jesteś łatwo podatna na marketingową manipulację i często kupujesz nowe rzeczy? Choć pytań tych jest wiele i można je mnożyć, odpowiedź na przynajmniej część z nich da Ci podstawy do tego, by zacząć szanować zarówno rzeczy, które posiadasz, pieniądze, pracę ludzką, jak i naszą planetę.
Minimalizm w praktyce
Do bycia minimalistą nie wystarczy więc posprzątanie wcześniej wspomnianych szaf i pomieszczeń. Minimalizm nie oznacza też skrajnego ascetyzmu, w którym rezygnujesz właściwie ze wszystkiego, co masz i możesz w 15 minut spakować cały swój dobytek i ruszyć w świat (czy jednak życie nie byłoby prostsze dzięki takiej postawie?). Minimalizm zakłada umiłowanie prostoty i funkcjonalności. To przede wszystkim uświadomienie sobie tego, czego tak naprawdę pragniesz. To styl życia, którego celem jest zoptymalizowanie otoczenia tak, aby nie rozpraszało w realizacji marzeń i pasji, które są prawdziwą wartością Twojej egzystencji. Oczywiście, pierwsze kroki (tuż po uświadomieniu sobie swoich pragnień i celów) związane są z redukcją rozpraszaczy. Możesz oddawać rzeczy Ci niepotrzebne, sprzedawać te, które jeszcze mają wartość. Porządkować, układać i segregować to, co jednak chciałabyś zostawić w swoim otoczeniu. Nikt nie powiedział, że będzie to łatwe zadanie. Ale dopiero w takim ładzie i harmonii możesz zapanować nad własnym życiem i dążeniami. Warto się więc podjąć tego trudu, bo efekt może przerosnąć Twoje najśmielsze oczekiwania.
Minimalistyczne JA
Dla mnie minimalizm nie jest więc modą czy chwilowym kaprysem. To mój świadomy wybór, droga wyznaczona na podstawie wyznawanych w życiu wartości. Minimalizm to przede wszystkim świadomość, że nie przedmioty definiują sens mojego życia, ale wspomnienia, przeżycia, ludzie, którymi się otaczam i to, jaką buduję z nimi relację. Minimalizm płynie ze środka. Dzięki takiej postawie jestem pewna siebie, nikogo nie udaję, bo wiem, że nie przedmioty definiują moją wartość. Jestem prawdziwie szczęśliwa z tego, co mam – tu i teraz.