Change font size Change site colors contrast
Kultura

Kobiety w habitach

28 marca 2018 / Marta Osadkowska

Wiele, wiele lat temu spędzałam Wielkanoc u rodziny w Krakowie.

Rodziny tradycyjnej, więc kościół w Wielką Niedzielę był obowiązkiem. Rodziny słabo ogarniającej rzeczywistość, więc zamiast na rezurekcję, trafiliśmy na uroczystość wstępowania do zakonu młodych dziewcząt. Oczywiście zanim się, lichutko zaznajomieni z obrządkami katolickimi, zorientowaliśmy w sytuacji, było już za późno. I tak spędziliśmy dzień otoczeni przez płaczące matki, dumne babcie i mocno uduchowione...

Wiele, wiele lat temu spędzałam Wielkanoc u rodziny w Krakowie. Rodziny tradycyjnej, więc kościół w Wielką Niedzielę był obowiązkiem. Rodziny słabo ogarniającej rzeczywistość, więc zamiast na rezurekcję, trafiliśmy na uroczystość wstępowania do zakonu młodych dziewcząt. Oczywiście zanim się, lichutko zaznajomieni z obrządkami katolickimi, zorientowaliśmy w sytuacji, było już za późno. I tak spędziliśmy dzień otoczeni przez płaczące matki, dumne babcie i mocno uduchowione dziewczęta, które się oblekały, klęczały i leżały krzyżem, zapewniając, że wszystko oddają swemu oblubieńcowi.

Obserwowałam to wszystko z fascynacją, sama będąc mniej więcej rówieśniczką bohaterek wydarzeń. Wydawały mi się o całe życia ode mnie poważniejsze. Ja chodziłam do liceum, moje myśli krążyły wokół książek, treningów siatkówki i przystojniaka na deskorolce, a o jakiejkolwiek emocjonalnej stałości i wyborze drogi życiowej w ogóle nie mogło być mowy. A one? One były jakby obok rzeczywistości, ponad te wszystkie codziennie dramaty, które potem wspomina się z uśmiechem, a które jednak nas kształtują w dorosłego człowieka. Obojętne na wzbudzające powszechne kontrowersje filmy, wyrażającą tak doskonale moje myśli piosenkę czy obliczenia, ile brakuje do nowych trampek, bez których życie, jeśli w ogóle możliwe, będzie niewyobrażalną męką.

Od tamtej pory, gdy mijałam na ulicy zakonnice, wracało to ukłucie ciekawości. Kim jest ta kobieta? O czym myśli?

Przecież się nie modli całymi dniami, przecież jej głowa pracuje intensywnie, przecież czuje i doświadcza tego świata. Czym jest to tajemnicze powołanie, dla którego rzuca się wszystko i zasłania ciało? Jak się żyje w zakonie? Kim właściwie jest zakonnica? Jan Paweł II oświadczył swego czasu, że Chrystus chciał, żeby władzę w kościele mieli mężczyźni. I w Polsce niepodzielnie mają. W odłamie protestanckim czy anglikańskim, kobiety mogą być pastorkami, Watykan nie dopuszcza ich nawet w pobliże ołtarza. Bo kobieta to chodzący grzech. Nie może pomagać podczas mszy, czytać w jej trakcie Pisma Świętego ani pełnić żadnej posługi przy kapłanie. Nie mają wpływu na decyzje podejmowane przez hierarchów, sobory, synody oraz episkopaty, nawet jeśli bezpośrednio dotyczą one kobiet. Wszystkie sprawy ludzkości są w Kościele w rękach mężczyzn.

Zadziwiająco trudno znaleźć jakiekolwiek informacje na temat życia zakonnic.

Młode dziewczyny przepadają za bramami klasztorów, nie opowiadają o swoim życiu. Do tych nielicznych gotowych podzielić się swoimi doświadczeniami dotarła Marta Abramowicz. To kobiety, które nie wytrzymały i zdjęły habit. Przyczyny ich odejścia były różne, ale ich historie są podobnie poruszające.

Magdalena wierzyła, że dominikanki są żeńską odmianą dominikanów. Wstąpiła do zakonu, żeby być bliżej ludzi, móc im pomagać. Sądziła, że będzie jak u braci: teologia, filozofia, nauka. Ale nie, siostry mają sprzątać, gotować i ustrajać ołtarz. Koniec kontemplacji. Tu nie ma miejsca na przyjaźń, nawet towarzystwo na spacerach podlega kontroli przełożonej, która WIE, bo jest przedstawicielką niebios na zakon. Wedle wydawnictwa „Savoir-vivre siostry zakonnej”: ilekroć nie słuchasz przełożonej, nie słuchasz samego Boga. O swoich wątpliwościach się nie rozmawia, można je tylko przemodlić.

Dorota bardzo chciała złożyć z siebie ofiarę Bogu.

Żyć skromnie, pomagać innym, nie myśleć o sobie. Stara się bardzo, ale nigdy nie jest dość dobrze. Nie radzi sobie z presją, nie wytrzymuje nawału obowiązków i niesprawiedliwych reguł. Zaczyna wątpić w swoje powołanie, czuje się samotna pomimo ciągłego towarzystwa sióstr. Gdy psycholog diagnozuje u niej depresję i zapisuje leki, rada zakonu decyduje, że powinna opuścić zgromadzenie. Wola Boża.  Wróci więc do domu i podejmie wyzwanie rozpoczęcia życia od nowa. Marcie Abramowicz powie, że ślepe posłuszeństwo wymagane w zakonach jest jak gwałt na umyśle. Dobra siostra to ta bierna, mierna i wierna. Bez własnej inicjatywy, najlepiej w ogóle pozbawiona oryginalnych myśli i skłonności do refleksji.

Historii w książce jest kilka i każda może przerazić.

Młode kobiety opowiadają najpierw o rzeczywistości za murami, a później o swoim życiu po ich opuszczeniu. Nie ma takiej, która żałuje decyzji o odejściu i chciałaby wrócić.

Zapytany o zdanie ksiądz określa zakonnice mianem współczesnych niewolnic: Ksiądz ma zawsze z czego żyć. A one nic nie mają. Są zależne od proboszcza mężczyzny. Służą mu, są organistkami, zakrystiankami, czasem katechetkami. Dla niektórych księży zakonnice są tylko służącymi. Siostry na każde wyjście na zewnątrz i zaangażowanie się w cokolwiek potrzebują pozwolenia. Nie wolno im posiadać jakichkolwiek dóbr, własnych pieniędzy, innych ubrań niż habit. O wszystko trzeba poprosić – o bieliznę, o wyjście na spacer, zgodę na przeczytanie książki.

Oczywiście można powiedzieć, że same tego chciały.

Ale te młode dziewczęta rzadko, jeśli w ogóle, mają świadomość, co je czeka za murami klasztorów. Kuszą zdjęcia uśmiechniętych kobiet z książkami pod pachą, wesoło idących po kolorowym ogrodzie. Wizja przyjaźni, wspólnoty, sensu w codzienności jest kusząca, zwłaszcza dla zagubionych, często samotnych, młodych ludzi. Adeptki są wabione wspaniałym życiem w zakonie. Przyjeżdżasz na pierwsze rekolekcje i masz najlepsze jedzenie, jajka z kawiorem, najlepsze wino. A potem całymi dniami jesz chleb ze smalcem. To działa jak sekta. Zakonnice są wysyłane w teren, żeby wyłapywać dziewczyny w szkołach średnich, wabić, bombardować miłością. Wszystko działa, jak sprawna machina. Gdy widać duszyczkę chętną do oddania się Bogu, zakonnice już jej nie wypuszczą. Zabiegają o nią i zachęcają całą rodzinę do wspierania jej w najlepszej z możliwych ścieżek. Nie można zapomnieć, że w wielu rodzinach takie powołanie jest powodem do dumy.

I tylko gdzie w tym wszystkim miłość bliźniego?

Czy ktoś jeszcze pamięta o słowach tego, w imię którego to wszystko się odbywa: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnieście uczynili”?

 


Wszelkie cytaty i informacje o zakonach pochodzą z książki Marty Abramowicz, Zakonnice odchodzą po cichu, Wydawnictwo Krytyki Politycznej.

Inspiracje

Zrób to sam – odnowienie tarasu

31 lipca 2024 / The Mother Mag

Letnie dni to doskonały czas, aby ożywić nasz taras, który przez lata stał się trochę zaniedbany.

To także świetny pomysł na wspólną aktywność rodzinną – wspólny projekt nie tylko zbliża, ale również daje satysfakcję z osiągnięcia wspólnego celu. W redakcji The Mother MAG postanowiliśmy przetestować produkty marki OSMO, które obiecały przywrócić nasz taras do dawnej świetności.

Stan początkowy – taras w potrzebie odnowy

Nasz taras, niestety, był mocno zniszczony. Na deskach widoczne były resztki starej farby, której pochodzenia nie byliśmy w stanie ustalić. To, co kiedyś mogło być pięknym miejscem do odpoczynku, stało się ponurą przestrzenią, którą zdecydowanie trzeba było odświeżyć. Zdecydowanie potrzebna nam było odnowienie tarasu.

Zanim przystąpiliśmy do nakładania oleju, musieliśmy dokładnie oczyścić powierzchnię. Na szczęście, dzięki specjalnemu środkowi do czyszczenia tarasów OSMO oraz dedykowanej szczotce, proces ten, choć czasochłonny, okazał się prosty i efektywny – już po kilku ruchach szczotką widzieliśmy różnicę. Środek do czyszczenia skutecznie usunął wszelkie zabrudzenia, nawet te głęboko osadzone w drewnie.

Czas na suszenie – kluczowy krok

Po dokładnym oczyszczeniu, taras pozostawiliśmy do wyschnięcia na 24 godziny. Ten czas wykorzystaliśmy na zaplanowanie kolejnych kroków i przygotowanie narzędzi. Warto dodać, że produkty OSMO są bardzo intuicyjne w użyciu, co ułatwia pracę, nawet jeśli nie jesteśmy doświadczonymi majsterkowiczami. Po wyschnięciu, powierzchnia była gotowa do dalszych prac – już wtedy nasz taras wyglądał o wiele lepiej, a to był dopiero początek.

odnowienie tarasu

 

Malowanie – zabawa dla całej rodziny

Następnego dnia, uzbrojeni w pędzel do nakładania oleju oraz drążek teleskopowy , który można mocować do wszystkich pędzli i szczotek marki OSMO, przystąpiliśmy do malowania. Pierwsza warstwa oleju szła nam gładko, dopóki nie przerwał jej niespodziewany deszcz. Musieliśmy przerwać pracę, ponieważ olej musi schnąć w suchych warunkach. Ta przerwa dała nam okazję, by zrelaksować się i cieszyć się czasem spędzonym razem, co było dodatkowym plusem całego przedsięwzięcia.

Olej do tarasów OSMO – klucz do piękna i ochrony

Olej do tarasów to kluczowy element w pielęgnacji i ochronie zewnętrznych konstrukcji drewnianych. Dzięki swoim unikatowym właściwościom, olej do deski tarasowej OSMO zapewnia nie tylko odnowienie i wyrównanie barwy egzotycznych gatunków drewna, takich jak Bangkirai czy Teak, ale również skutecznie chroni drewno impregnowane ciśnieniowo przed negatywnym wpływem warunków atmosferycznych. Olej tarasowy, będący doskonałym rozwiązaniem dla desek tarasowych, zewnętrznych schodów, płotów, czy mebli ogrodowych, podkreśla naturalne piękno drewna, tworząc na jego powierzchni mikroporowatą powłokę, która umożliwia „oddychanie” materiału.

Ostateczne szlify – efekt, który zachwyca

Na szczęście, pogoda nam sprzyjała i po dwóch dniach mogliśmy nałożyć drugą warstwę oleju. Cały proces okazał się nie tylko prosty, ale także przyjemny – praca na świeżym powietrzu w rodzinnym gronie była świetnym sposobem na spędzenie weekendu. Efekt końcowy przerósł nasze oczekiwania – nasz taras zyskał nowe życie, a jego odświeżony wygląd sprawia, że z przyjemnością spędzamy na nim czas. Ciepły kolor drewna, podkreślony przez olej, nadał naszej przestrzeni nowego charakteru.

Efekt końcowy i satysfakcja z wykonanej pracy

Produkty OSMO, które przetestowaliśmy, okazały się niezawodne. Środek do czyszczenia tarasów skutecznie usunął wszystkie zabrudzenia, a olej nadał drewnu piękny, naturalny kolor i zabezpieczył je przed dalszymi uszkodzeniami. Dedykowane narzędzia, takie jak szczotki i pędzle, znacząco ułatwiły cały proces.

Odnowienie tarasu to nie tylko odświeżenie przestrzeni wokół domu, ale także doskonały sposób na wspólne spędzenie czasu z rodziną. Praca nad takim projektem jest satysfakcjonująca, a efekt końcowy cieszy wszystkich domowników. Dzięki produktom OSMO, odnowienie tarasu staje się prostym i przyjemnym zadaniem, które każdy może wykonać samodzielnie. To także świetna okazja, aby nauczyć dzieci, jak ważne jest dbanie o wspólną przestrzeń i jak satysfakcjonująca może być praca zespołowa.

odnowienie tarasu

Wskazówki na przyszłość

Jeśli planujesz odnowienie tarasu, pamiętaj o kilku kluczowych rzeczach:

  1. Dobrze zaplanuj czas pracy – prace malarskie najlepiej wykonywać w pogodny, bezdeszczowy dzień.
  2. Używaj odpowiednich narzędzi i produktów – dedykowane szczotki, pędzle i środki czyszczące naprawdę robią różnicę.
  3. Zadbaj o dokładne przygotowanie powierzchni – to klucz do trwałego efektu.

Kiedy planujesz odnowienie tarasu, wybór odpowiednich produktów jest kluczowy. Produkty OSMO, takie jak środek do czyszczenia tarasów i olej do drewna, gwarantują wysoką jakość i trwałość. Pamiętaj o dokładnym oczyszczeniu powierzchni przed nałożeniem oleju, co zapewni lepsze efekty. Przygotowanie narzędzi, takich jak dedykowane szczotki i pędzle OSMO, również ułatwi pracę. Wybierając dzień bez deszczu na malowanie, zminimalizujesz ryzyko przerwania pracy.

Dzięki tym wskazówkom, odnowienie tarasu stanie się prostsze i bardziej efektywne. Ciesz się pięknym, odświeżonym tarasem i spędzaj więcej czasu na świeżym powietrzu z rodziną. Produkty OSMO to gwarancja zadowolenia i długotrwałych efektów.

This error message is only visible to WordPress admins

Error: No connected account.

Please go to the Instagram Feed settings page to connect an account.

Mother-Life Balance to zdecydowanie mój plan na macierzyństwo po urodzeniu drugiego dziecka.

Sylwia Luks

The Mother Mag to mój ulubiony magazyn z którego czerpię wiele porad życiowych oraz wartościowych treści!

Leszek Kledzik

The Mother Mag logo