Alicja / 22 lata / Kraków
Gdy byłam młodsza, jeden ze znajomych mojej koleżanki wykorzystał to, że byłam pijana i nie mogłam protestować, więc zgadzałam się na rzeczy, na które nie zgodziłabym się na trzeźwo. Zostałam potem nazwana łatwą, szmatą… Zdaniem wielu osób z mojego otoczenia sama tego chciałam, bo przecież się upiłam, a cała sytuacja była raczej powodem do żartów niż czymś poważnym. Miałam wtedy 15 lat i byłam dziewica. Dzisiaj już wiem, że to, co się wtedy stało, było gwałtem – pod wpływem alkoholu nie byłam w stanie świadomie wyrazić zgody na seks, ani zaprotestować, ponieważ chłopak był dużo silniejszy ode mnie.
Gosia / 28 lat / Warszawa
Koledzy łapiący w podstawówce za biust, komentarze w gimnazjum i liceum na temat mojego biustu, pytania ze strony znajomych mężczyzn o moją cipkę/piersi/seks/partnerów/preferencje. Namawianie na zrobienie zdjęć stóp (nawet za pieniądze), bo znajomy ma taki fetysz.
Justyna / 31 lat / Warszawa
Pierwsza sytuacja, jaką pamiętam, to wuefista w podstawówce, który miał dziwny zwyczaj dawania nam klapsów w tyłek i podszczypywania, gdy wracając z zajęć wchodziłyśmy po schodach na drugie piętro. Z początku żadna z nas nie reagowała, a miałyśmy 7, 8, 9, 10 lat. W końcu chyba w czwartej klasie podstawówki, gdy przyszła nowa wychowawczyni, świeżo upieczona nauczycielka, poszłyśmy powiedzieć, że pan od WF-u klepie nas po pupach i mamy tego dość. Nie sądziłyśmy, że to molestowanie, ale intuicyjnie czułyśmy, że coś jest nie tak.
Gdy byłam starsza i już w innej szkole, był młody wuefista, który flirtował z dziewczynami, a one z nim. Taka specyfika pracy – myślałam. Ale miła atmosfera się kończyła, kiedy któraś z dziewczyn była niechętna do umizgów. Wtedy od razu leciały gorsze oceny, przytyki, siedzenie na ławce, podczas, gdy reszta klasy grała w siatkówkę. Przy pokazywaniu ćwiczeń, gdzie obcowanie z mięśniakiem przestawało mnie już bawić wyjątkowo bardzo, miałam olbrzymią motywację do idealnego wykonywania ćwiczeń, byleby ręka nauczyciela nie lądowała znowu na moich pośladkach, udach i brzuchu.
Kilka razy znalazłam się w sytuacji, gdzie mężczyzna nie rozumiał, jakim prawem nie chcę z nim współżyć, bo „przecież spotkaliśmy się późnym wieczorem”. Co gorsza, jedna z tych sytuacji miała miejsce z osobą, którą – jak mi się wydawało – dobrze znałam, ale na służbowym polu. Po latach spotkaliśmy się spontanicznie na towarzyskim wyjściu, które zakończyło się czymś, co dzisiaj bez wątpienia nazwałabym próbą gwałtu.
Najbardziej przerażająca mnie sytuacja miała miejsce podczas kolejnej randki z facetem, z którym świetnie mi się rozmawiało od kilku tygodni. Wcześniej kilka razy się widzieliśmy, było super. Ufałam mu. Kiedyś przyjechałam do miasta, w którym on mieszkał i korzystając z okazji, umówiliśmy się na spotkanie. Pod pretekstem zwabił mnie do swojego mieszkania, bo chciał przebrać buty, które go uwierały. Po wejściu do mieszkania zamknął drzwi na klucz i wyciągnął go z zamka. Zauważyłam to, ale racjonalizowałam poczucie zagrożenia tym, że sama tak robię w swoim rodzinnym domu. Kazał mi się rozgościć, a sam poszedł na chwilę do łazienki. Wyszedł zupełnie nagi i, że tak powiem, gotowy. Zamurowało mnie i jedyne, o czym myślałam, to pytanie ” w jaki sposób do tego DOPROWADZIŁAM”. Nie chciałam robić hałasu, bałam się go, a co gorsza, nie do końca zapamiętałam, gdzie mieszka. Od razu przekalkulowałam, co może się stać, jeśli zacznę protestować. On – dwa metry – silny, dość wybuchowy, co zdążyłam poznać wcześniej, na swoim terytorium, a ja – naiwna i o 22:30 w jego mieszkaniu. Chciałabym tę historię pamiętać, jako akt mojej odwagi, kiedy to strzeliłam mu w twarz i wybiegłam z mieszkania, ale niestety, ten wieczór skończył się inaczej. Nie czuję się komfortowo pisząc o tym, bo nie do końca wiem, czy był to gwałt, skoro nie stawiałam czynnego oporu. Powiedziałam „nie” kilkukrotnie, ale on chyba uznał to jako afrodyzjak. „Nie jesteś chyba na tyle durna, by wierzyć w bajkę o herbacie i butach” – powiedział mi tylko raz. Poczułam się upokorzona, oszukana i… głupia. Bałam się go i wolałam dać mu to, czego oczekuje, a potem stamtąd wyjść. Pamiętam za to, jak się czułam przez kilka dni po „spotkaniu”. Pusta, głucha, otępiała, samotna i przeraźliwie smutna.
Chciałam jeszcze opowiedzieć o „niewinnym” molestowanku w miejscu pracy. O tych uwagach, które dostawałam np. od starszego o 13 lat gościa z pracy, który tkwił w jakimś dziwnym małżeństwie i codziennie przychodził do mojego biurka i przy moich kolegach uprawiał narrację o tym, za ile kilogramów byłabym super, a za ile ekstra laską. Co by zrobił na moim miejscu z takim biustem. Jakie buty by nosił, bym wyglądała tak, że byłby w stanie odejść od żony.
Albo o tych kolegach, którzy bez obciachu mówili o tym, ile płacą laskom w internecie za rozbieranie się, a ile za coś więcej. Albo o tym, jak zwabili pijaną dwudziestolatkę po imprezie i jak było owocnie.
Natalia / 18 lat / Warszawa
Zostałam obmacywana na imprezie.
Wiktoria / 18 lat / Warszawa
Odprowadzałam swoją koleżankę na przystanek autobusowy. Mieszkam w spokojnej dzielnicy Warszawy, więc nawet nie podejrzewałam, że cokolwiek może mi się stać. Była już 22:00, koleżanka właśnie wsiadła do autobusu. Nagle poczułam mocne klepnięcie w tyłek. Odwróciłam się i zobaczyłam dwóch mężczyzn. Nie pamiętam nawet, jak wyglądali, więc nie byłabym w stanie ich opisać. Pytali się, czy nie boję się tak sama chodzić po ulicy wieczorem, czy chcę, żeby się mną zajęli. Zaczęłam iść w stronę domu, ale jeden z nich złapał mnie za ręce, a drugi zaczął zrywać ze mnie sweterek, który miałam akurat wtedy na sobie. Byłam przerażona, cudem się wyrwałam i zaczęłam biec do domu.