W mojej głowie nie ma czegoś takiego jak „temat tabu”. Mogę rozmawiać o wszystkim, począwszy od naturalnych procesów fizjologicznych, poprzez finanse, aż do tak trudnych i bolesnych spraw jak odchodzenie czy umieranie.
Uważam, że w żadnej rodzinie nie powinno być niewygodnych tematów. Oczywiście przekaz należy dostosowywać do wieku i stopnia dojrzałości dzieci, ale myślę, że czasy „idź do swojego pokoju, nie wtrącaj się w sprawy dorosłych” w wielu aspektach już dawno minęły. Nie chcemy rozmawiać z naszymi dziećmi, bo wydaje nam się, że w ten sposób je chronimy.
Wydaje Ci się, że jeśli nie będziesz rozmawiała z dorastającym synem czy córką na temat seksu, to unikniecie niezręczności?
Powiedz mi, skąd nastolatek ma czerpać wiedzę? Z Internetu pełnego na równi wartościowych treści i bzdur, czy od rówieśników? Pora, żebyś sama zaczęła rozmawiać o seksie, polityce i pieniądzach. Żebyś nabrała zdrowego dystansu i nie angażowała się emocjonalnie w rozmowy. Ktoś na poglądy inne od Twoich? Świetnie, każda dyskusja rozwija, sprawia, że możemy spojrzeć na dany temat z innej perspektywy. Nikt nie wymaga od Ciebie przyznania komuś racji, wyrzeczenia się własnych poglądów i tożsamości, jednak dobra merytoryczna rozmowa wymaga szacunku (jak ja cholernie żałuję, że takiej klasy nie można zobaczyć w polityce, że dobrze przebiegające dysputy są obecnie jak śnieg na Święta – gdzieś tam liczymy na nie, ale w głębi duszy dawno już straciliśmy nadzieję…)
Jest taki jeden temat, o którym przestaliśmy mówić. Wypadł z publicznej świadomości, został zamieciony pod dywan, odłożony na półkę. Jest taka sprawa, o której nikt z nas nie powinien zapominać zwłaszcza w czasach wolności jednostki.
Tym tematem jest HIV.
(Jestem beznadziejnie nudna, gdy się na coś uprę. W kwestii wirusa HIV jest uparta jak skrzyżowanie osła z mułem i konsekwentna od ponad 10 lat)
Ja ich widziałam.
Widziałam tych świetnie wyglądających facetów w wyprasowanych koszulach, modnych sportowych kurtkach i eleganckich butach. Jak by taki facet podszedł do Ciebie w kawiarni, klubie lub barze to – uwierz mi – byłabyś zadowolona. Cieszyłabyś się, gdyby takiego faceta przyprowadziła do domu Twoja córka. Siedzieli grzecznie w poczekalni ze wzrokiem utkwionym w ścianę albo w podłogę. Z dłońmi opartymi na kolanach albo skrzyżowanymi na piersiach. Panowali nad sobą, ale nie byli zblazowani, nie przyjmowali dość charakterystycznych postaw znudzonego biznesmana, pana macho, czy kolesia „ja tu tylko wpadłem”, czuć było atmosferę niepewności.
Czekali na wyniki badania na obecność wirusa HIV.
A ja siedziałam naprzeciwko nich, dwa razy, i zastanawiałam się, co takiego zrobili, że teraz cierpliwie trwają w poczekalni i nie mają ochoty zbierać tyłków i spieprzać. Wiesz tak samo dobrze, jak ja, że żeby zaciągnąć faceta do lekarza potrzeba kosmicznej siły. Mężczyźni umierają na katar i jednocześnie olewają poważniejsze dolegliwości, a na hasło „pobranie krwi” zamieniają się – z większości, przyznaj – w swoje o kilkanaście lub kilkadziesiąt lat młodsze wersje. Ci faceci natomiast siedzieli karnie w poczekalni, ustawiali się w kolejce do gabinetu, czekali na swoją kolej na pobieranie krwi.
Mogę podejść do sprawy optymistycznie i założyć, że badali się, bo ich nowe dziewczyny i partnerki ich o to poprosiły, bo chcieli zacząć starać się o dziecko i mieć pewność. Ale pewność czego? – zapytam – skoro tematu wirusa HIV u nas nie ma?
(Wiesz, że nie masz obowiązku dotykać bez rękawiczek osoby, która krwawi, jeśli sama masz otwartą ranę, albo tylko lekkie skaleczenie? Nawet jeśli to tylko zawinięta skórka przy paznokciu. Jako kierowca musisz wozić w samochodzie jednorazowe rękawiczki, ale jeśli ich nie masz, możesz ograniczyć się do wezwania pomocy i monitorowania stanu poszkodowanego.)
Ja ich widziałam.
Nie wyglądali na znudzonych, nie wiercili się na krzesłach. Nie sprawiali wrażenia facetów, którzy nie wiedzą, czego chcą. A musieli odpowiedzieć na kilka intymnych pytań, musieli wskazać rodzaje kontaktów seksualnych oraz określić wspólnie z lekarzem jak dalece realne jest ryzyko zarażenia wirusem. Wiesz, że żaden z nich po wizycie u pani doktor nie skierował się w podskokach do wyjścia? Każdy dostał malutką karteczkę i cierpliwie czekał na pobranie krwi.
Zapytasz, a co ty, do cholery, robiłaś w poczekalni?
Mając lat 18, podjęłam bardzo poważną decyzję. Obiecałam sobie, że nigdy w życiu nie pójdę do łóżka z facetem, który nie pokaże mi wyniku swojego testu na HIV. Przez wiele lat wstydziłam się mówić o tym głośno, to brzmiało, jakbym była przewrażliwiona albo wywodziła się z dziwnego środowiska. Tymczasem, jestem dzieckiem moich rodziców i nie mogę narzekać na warunki socjalne i społeczne, w jakich dorastałam, były więcej niż dobre.
To nie będzie Twoja wina, jestem tego pewna!
Poznasz go w klubie albo na Tinderze. Spędzicie razem wieczór, może całą noc. Wylądujecie u niego albo u ciebie, a twój kot będzie dziwnie się patrzył. Może będziesz pijana, może po prostu wzruszysz ramionami, bo przecież bierzesz tabletki.
STOP
Wyobraź sobie teraz, że na Twoim miejscu jest z nim zupełnie inna dziewczyna. Uprawia z tym fajnym facetem seks i nigdy więcej się nie spotkają.
Ty poznajesz go na ślubie koleżanki. To najbardziej uroczy i opiekuńczy facet, jakiego miałaś okazję spotkać, jesteś zachwycona. Umawiacie się na romantyczne randki, rozmawiacie, jest idealnie. Idziecie do łóżka i to najlepszy seks w Twoim życiu, jesteś w niebie. Po jakimś czasie rezygnujecie z prezerwatyw, bo Ty bierzesz tabletki, naklejasz plastry albo zakładasz spiralę. Jest super.
Pamiętasz tę dziewczynę w barze, o której nigdy się nie dowiesz, bo on już dawno o niej zapomniał?
Ona miała faceta, wiesz? W gruncie rzeczy to była bardzo porządna laska, całkiem fajna, może nawet zaprzyjaźniłybyście się, gdybyś ją poznała.
Tylko ten jej facet, kanalia jedna, na wieczorze kawalerskim kumpla skorzystał z usług prostytutki, cóż, to się zdarza, a może poszedł do łóżka z dziewczyną poznaną przy barze? Ona, kiedy się o tym przypadkiem dowiedziała kilka tygodni później, natychmiast z nim zerwała. Zresztą, większość z nas pewnie zrobiłaby to samo.