Change font size Change site colors contrast

Eksperci od lat pracują nad tym, by picie przez dziecko mleka z butelki jak najbardziej przypominało ssanie piersi. Jednak nikt nie osiągnął tego co LOVI – najnowsza butelka Mammafeel to prawdziwy przełom w tym sposobie karmienia. 

Zanim mama kupi pierwszą butelkę dla dziecka, zadaje sobie i innym mnóstwo pytań. Czy maluch na pewno będzie wiedział, jak ssać, czy nie będzie miał kolek, wzdęć, jak przyjmie zmianę… Te matki, które chcą karmić naprzemiennie, obawiają się także, że podanie butelki może doprowadzić do zmniejszenia produkcji mleka. Często też martwią się, że karmienie butelką może zaburzać więź dziecka z mamą – w końcu to nie to samo co wtulenie się w miękką pierś podczas ssania.

Profesjonalne badania

W te pytania i wątpliwości bardzo mocno wsłuchuje się LOVI i na tej podstawie tworzy nowe produkty, a potem bada, testuje, poprawia, udoskonala, dopieszcza. Co więcej, swoje pomysły i projekty konsultuje z ekspertami branży medycznej np. neurologopedami czy położnymi. Nad każdym produktem pracują inżynierzy, którzy specjalizują się w rozwiązaniach technicznych, specjaliści od tworzyw, bezpieczeństwa i jakości. To gigantyczna i długa praca, ale warta wykonania! Bo tak właśnie powstała butelka Mammafeel, która, choć obecna na rynku krótko, podbiła już serca wielu mam.

Mammafeel – wyższy poziom karmienia butelką

Podczas ssania piersi dziecko powoli zaspokaja głód, w brzuszku przestaje burczeć, robi się przyjemnie, sennie… Ale co czuje maluch, zanim to nastąpi? Ciepło mamy, miękkość i sprężystość piersi. Aksamitny dotyk jej skóry. Znany od urodzenia kształt i kolor brodawki z otoczką. Bezpieczeństwo i miłość. To niezwykle intymna wieź.

Dokładnie tak została zaprojektowana butelka ze smoczkiem Mammafeel. Łudząco przypomina pierś nie tylko kształtem, ale także kolorem, a nawet dotykiem, dynamiką i proporcjami. Trudno w słowach oddać sam dotyk, ale materiał, z którego został stworzony cielisty pierścień smoczka jest niezwykle aksamitny i dzięki zastosowaniu technologii dwóch rodzajów silikonu o różnej twardości – sprężysty jak matczyna pierś. Koniec martwienia się, że karmienie butelką zaburzy więź z mamą.

Zapewnia prawidłowe ssanie

Jednak te wrażenia zmysłowe są dopiero początkiem zalet butelki Mammafeel. Kluczowa jest bowiem miękka dynamiczna końcówka i twarda podstawa smoczka, dzięki czemu karmienie butelką Mammafeel nie zaburza u dziecka odruchu ssania. Żegnajcie więc wątpliwości, że u mamy zaniknie pokarm.

Smoczek jest tak skonstruowany, że dziecko podczas ssania szczelnie układa na nim wargi i oddycha przez nos jak przy piersi mamy. A to oraz specjalny zaworek w smoczku sprawiają, że mama nie musi się także przejmować kolkami i wzdęciami malca.

Butelka posiada widoczną skalę, dzięki której rodzic wie, ile dziecko wypiło mleka, a matowa powierzchnia butelki ułatwia jej trzymanie.

Do butelki dodawany jest smoczek o różnych przepływach, dzięki czemu produkt można dopasować do wieku dziecka i etapu karmienia. I jeszcze jedna warta uwagi kwestia: ze względu na stabilną , szeroką podstawę oraz kształt smoczek w butelce Mammafeel nakłada się… od góry.

Nowość, która podbija serca mam

Butelkę Mammafeel można kupić od niedawna, ale już stała się prawdziwym hitem. Opinie o niej przekazują sobie rodzice w social mediach i pocztą pantoflową. „Te butelki totalnie mnie oczarowały!”. „Butelka Mammafeel dla mojego cyckoholika jest idealna”. „To butelka, która jest jeszcze bliżej piersi mamy”. Trudno się z tymi opiniami nie zgodzić. LOVI przygotowało produkt kompletny i widać, że wsłuchało się w potrzeby rodziców jak chyba żadna inna marka. Od tej pory karmienie butelką po prostu weszło na wyższy poziom.

Klauzula: Marka LOVI rekomenduje karmienie piersią jako najzdrowszą formę podawania pokarmu. Zaleca rozpoczęcie podawania pokarmu w formie alternatywnej, wyłącznie po konsultacji z lekarzem, położną lub farmaceutą, gdy karmienie piersią jest niemożliwe lub niewystarczające.

Znacie to uczucie, gdy na koniec miesiąca zostaje niewiele w portfelu? Ja sama miałam okazję znaleźć się w takiej sytuacji nie raz.

Każdorazowa analiza wydatków celem sprawdzenia na cóż idą tak tłumnie moje ciężko zarobione pieniądze wykazała, że nie wciąga ich czarna dziura, lecz dość sporą kwotę miesięcznie potrafię samodzielnie, bez większego przymusu wydać po prostu na ciuchy. Nikogo poza mną ten fakt nie zdziwił. Szok, jaki wywołała na mnie samej ta wieść, skłonił mnie do głębokiej refleksji i próby znalezienia sposobu na pogodzenie mojej „pasji” z niezbyt pojemnym kontem bankowym.

Żeby było jasne. Nigdy nie ciągnęło mnie to mega drogich ubrań z tzw. luksusowej półki, dlatego wydawane przeze mnie kwoty jednorazowe nie były duże, co pozwoliło im ukryć się przed moim czujnym, skrupulatnym okiem pseudoksięgowej.

Dopiero skumulowane w wielopak tworzą większą sumę, która może być przerażająca, gdy doda się do tego kilka innych istotnych zmiennych, jak np. to, że w wielu zakupionych okazyjnie rzeczach nie chodziłam. Tak oto dnia pewnego doszłam do wniosku, że najwięcej kosztują mnie błędy ubraniowe, czyli coś, co określam roboczo jako zakupy jednorazowe. Po tym olśnieniu postanowiłam opracować strategię umożliwiającą wyeliminowanie tych błędów i w rezultacie wygenerowanie „oszczędności”. Po głębokiej analizie przyczyn status quo udało mi się opracować wstępny plan, który sprawdza się już któryś rok z rzędu. Przy założeniu oczywiście, że jest stosowany 😉

Pierwszą i najistotniejszą rzeczą, którą wszystkim gorąco polecam, jest, ogólnie ujmując, odpowiednia identyfikacja tego, co do nas pasuje.

Bo nie chodzi o to, żeby mieć ładny ciuch, ale o to, żeby ładnie w nim wyglądać. I warto sobie uświadomić, że ta super wzorzysta kurteczka, która tak pięknie prezentuje się na sąsiadce z naprzeciwka, niekoniecznie tak samo bosko będzie wyglądała na mnie. Co w żadnym wypadku nie umniejsza mojej, sąsiadki czy kurteczki urodzie. Trzeba jednak wiedzieć, że jesteśmy różni i różne rzeczy do nas pasują. Wszystko zależy od typu sylwetki i kolorystycznego typu urody. Odpowiednie rozpoznanie i świadomość podstawowych zasad w tym zakresie dużo ułatwia i pozwala na wyeliminowanie już na samym początku niepasujących do nas krojów i barw. W tym zakresie polecam każdemu chociażby jednorazowy kontakt ze stylistką, która pomoże odpowiednio i raz na zawsze te dwa typy zidentyfikować, a także udzieli kilku ciekawych wskazówek.

Kolejną ważną sprawą, o której należy pamiętać podczas szopingów odzieżowych jest nasz indywidualny tryb życia i dostosowanie garderoby do jego potrzeb.

Bo pięć strojów kąpielowych w sytuacji, gdy nie lubimy pływać, basen nas obrzydza, a na urlop najchętniej jeździmy w góry, nie koniecznie będzie miało okazję być wykorzystanych. No chyba, że jest się kreatywnym lub szalonym i ma się dużo samozaparcia. W innym wypadku wystarczy nam jeden, ewentualnie dwa. Reszta to wyrzucone pieniądze. To samo tyczy się 8 par butów na szpilkach czy też 10 różnych sukienek balowych zakładanych jedynie na sylwestra i wesela. O ile nie jest to spadek po babci lub kolekcjonerska seria po Marylin Monroe, polecam wydać te pieniądze na rzeczy, z których częściej skorzystasz.

Przedostatnią zasadą oszczędzania, która może nie być zbyt oczywista, jest to, że żeby wydać mniej, czasami trzeba wydać więcej.

Kupowanie tanich, niskiej jakości rzeczy powoduje, że musimy kupować je częściej, co po zsumowaniu daje kwotę większą niż jednorazowy zakup produktu lepszej jakości, który będzie się dobrze prezentować zdecydowanie dłużej. Nie chodzi też o to, żeby kupować rzeczy najdroższe. Te nie zawsze są warte swojej ceny. Szczególnie w branży odzieżowej, gdzie na cenę produktu składają się też często koszty reklamy i tajemniczy dodatek związany z prestiżem marki.  W tej sytuacji trzeba niekiedy samodzielnie ocenić, czy dany produkt ma odpowiedni stosunek ceny do jakości i czy mieści się w naszym budżecie.

Jak już uda się zaoszczędzić dzięki przestrzeganiu powyższych zasad, warto kupić sobie coś ładnego.  

Ale niech to będzie coś z listy. Bo ostatnią polecaną przeze mnie zasadą jest tworzenie sobie w głowie lub na innym nośniku pamięci listy rzeczy potrzebnych i trzymanie się jej w miarę ściśle. Takie przemyślane i bardziej zaplanowane zakupy pozwalają uniknąć chwilowych pokus i faktycznie uzupełnić garderobę o to, z czego będziemy korzystać.

 

 

 


Designed by Photoduet / Freepik

Styczeń to w komercyjnym świecie mody wielkie zamknięcie sezonu zimowego i długo wyczekiwany przez wielbicieli shoppingu okres wyprzedaży. Mniej i bardziej znane marki szykują na ten czas promocje i oferty cenowe kusząc z czasem coraz większymi zniżkami. Na największy szał liczyć można w sieciówkach posiadających, dzięki masowej produkcji, spory margines marży, dzięki czemu oferują zniżki nawet do 70%.

Przy takich ofertach łatwo stracić głowę i zapomnieć o rozsądku. Niezdecydowanie często ustępuje poczuciu, że możemy załapać się na super okazję i kupić coś za grosze. W końcu to tylko 30 czy 20 złotych. Nawet, jak poleży w szafie, to nie szkoda. Ale czy na pewno? Czy faktycznie stać nas na to, żeby nasze kilkadziesiąt złotych leżało nieużywane w czeluściach garderoby? Czy to faktycznie okazja i oszczędność?

Rok rocznie wpadając w wyprzedażowy szał łapałam się na tym, że rzeczy kupione pod wpływem magii niskiej ceny, bez przemyślenia i planu, były tymi, które przy okazji porządków w szafie wędrowały do worka „do oddania” jako całkiem nowe, raz czy dwa założone, a czasem nawet z metką. Raz pokusiłam się o eksperyment i zliczyłam, ile wydałam na te jednorazowe przyjemności. Kwota około 300-400 zł uświadomiła mi, że za tę cenę mogłabym mieć moje wymarzone szpilki lub dobrej jakości torebkę, z której  korzystałabym znacznie częściej.  Ponieważ jednak zdarzało mi się faktycznie złapać w szale wyprzedaży ciekawe rarytasy służące mi później latami, postanowiłam nie rezygnować z nich do końca, lecz wyznaczyć taktykę pozwalającą uniknąć błędów zakupowych nie tylko w tym szalonym okresie.

Podobnie jak w przypadku jakichkolwiek innych czynności, również przy zakupach odzieżowych warto przyjąć zasadę planowania.

Prostym narzędziem jest przygotowanie listy zakupów, z której często korzystamy wybierając się do supermarketu na cotygodniowe (lub częstsze) uzupełnienie zasobów lodówki. Pozwala to uniknąć zakupu produktów, których nie potrzebujemy, a tym samym zaoszczędzić pieniądze. Tak samo warto postąpić w przypadku ubrań. Wiedząc, że brakuje nam t-shirtów, eleganckich spodni, płaszcza czy sukienki na wielkie wyjście, jesteśmy w stanie ograniczyć czas na rekonesans do określonej grupy asortymentu, a także odciąć się od atakujących z każdej strony pokus w postaci super świecącej cekinowej kurteczki, której nie będziemy mieć odwagi nigdy założyć.

Kolejną istotną zasadą, gdy już wybierzemy cudowne i zachwycające ciuszki, a nawet udamy się z nimi do przymierzalni, jest odpowiedzenie sobie na trzy bardzo ważne pytania:

  1. Czy mam to z czym nosić? Czy w mojej szafie znajdują się ubrania i dodatki, które będą do tego pasowały? Jeśli nie, oznacza to, że dana rzecz nie pasuje do naszego stylu i wymaga dalszych inwestycji, więc istnieje ryzyko, że nigdy jej nie założymy lub konieczne będzie wydanie kolejnych niebotycznych sum na dodatkowe akcesoria, co znacznie może nadszarpnąć nasz budżet.
  2. Czy nie mam już czegoś podobnego w swojej szafie? To pułapka, w którą najłatwiej wpaść. Skoro mam już coś takiego, na pewno pasuje do wszystkiego i jest w moim stylu. Ale kiedy nosić kolejny szary/czarny sweterek z dekoltem w serek? Skoro już trafiłaś na wyprzedaże, zakładam, że nie masz obranej taktyki Marka Zuckerberga, którego codziennym uniformem są dżinsy, bluza i szary t-shirt. Oznacza to, że któryś ze sweterków nie załapie się na wyjście poza szafę, bo po prostu o nim zapomnisz. Oszczędź sobie czasu i kasy i ostatecznie kup go sobie chociażby w innym kolorze.
  3. Na jaką okazję będę to nosić? Najlepiej jeśli uda nam się znaleźć chociaż dwie lub jedną, ale często powtarzającą się. Bo niestety, ale bluzka na dyskotekę techno, w przypadku gdy ulubione nasze wyjścia w ostatnim czasie to koncerty w sali kameralnej i teatr, nie będzie najlepszym wyborem. Podobnie rzecz ma się z sukienką na wesele, gdy nie mamy żadnego w planie. Nie kupujmy na wszelki wypadek. To rzadko się sprawdza. Gdy przychodzi dana okoliczność, okazuje się, że mamy już inny pomysł i tak czy inaczej wędrujemy do sklepu po nowy ciuch.

Ostatnia ważna zasada, którą sama stosuję najczęściej w przypadku wyprzedaży.

Wymaga wcześniejszego przygotowania i bywa ryzykowna, sprawdza się jednak w stu procentach. Ponieważ łatwo poddaję się ubraniowym pokusom, przyjęłam taktykę obowiązującą w przypadku rzeczy, które fajnie byłoby mieć, ale nie są pierwszej potrzeby. Wiąże się to też z tym, że nie umiem poruszać się w sklepowej rzeczywistości przypominającej lumpeksy, gdzie ekspozycja ucieka na plan dalszy i wszystko wrzucone jest w jedną przestrzeń opatrzoną czerwonymi banerami z napisem SALE. Mianowicie wyszukuję wcześniej interesujące mnie egzemplarze, jeszcze przed okresem wyprzedaży, a gdy zacznie się szał, sprawdzam tylko, czy załapały się na obniżkę. Taki przemyślany z wyprzedzeniem zakup pozwala mi oszczędzić sporo czasu, jednak trzeba być przygotowanym na to, że danego produktu już nie będzie, bądź nie będzie objęty promocją. Tak czy inaczej ryzyko kupienia kolejnej nieprzydatnej rzeczy maleje w tym wypadku niemal do zera.

 


Designed by Freepik

Zawsze imponowali mi ludzie, którzy potrafią ot tak zabłysnąć w towarzystwie. Trafny i powalający dowcip opowiedziany w kolejce do toalety, dobrze odśnieżony chodnik w czasie śnieżnej zamieci czy też  informacja o miejscu, gdzie można tanio kupić jajka i masło potrafią zrobić piorunujące wrażenie.

Ale co w przypadku, gdy jest się średnim komikiem, nie ma się chodnika do odśnieżania, a wszystkie zakupy robi się na szybko w pobliskim markecie nie mając czasu na porównywanie cen? Wtedy można się odpowiednio ubrać i skupić na prawidłowym ułożeniu w kierunku światła, które pomoże uzyskać najlepszy blask. Nad tym drugim musisz popracować sama, ale jeśli szukasz błyszcząco zachwycających elementów garderoby, to świetnie trafiłaś!

A tak bardziej serio, to blask w modzie obecny jest od wieków. Szaty wyszywane złotą nitką czy drogocennymi kamieniami oznaczały kiedyś wysoką pozycję społeczną. Bo ta nitka faktycznie była ze złota, a kamienie prawdziwe. Obecnie zastąpiły je cekiny, brokat, srebrzyste nici i tkaniny pokrywane metaliczną farbą. Podobne wrażenie tworzą też połyskujące materiały o odpowiedniej strukturze, takie jak satyna, tafta, aksamit czy lakierowana skóra.

O ile kiedyś mieniący się strój przywoływał na myśl bogactwo, obecnie zbyt dużo blasku uznawane jest raczej za kicz i jarmarczny przepych. Bo z blaskiem trzeba uważać. Uderzając świecidełkami po oczach ze wszystkich stron przyprawiamy ludzi dookoła bardziej o ból głowy niż zachwyt. Nie znaczy to jednak, że trzeba całkiem rezygnować z błyszczących elementów. Wystarczy je świadomie i w odpowiedni sposób wybierać.

Błyszczące elementy będą powodowały uwydatnienie części ciała, na której je umieścimy, co jednocześnie odwróci uwagę od innych, problematycznych miejsc.

Jeśli więc na przykład większe partie Twojego ciała znajdują się na dole i chciałabyś je ukryć, może w tym pomóc rozświetlenie góry. Aksamitne żakiety, metalizowane kurtki, cekinowe narzutki – wszystko to przykuje wzrok, a tym samym odwróci uwagę od masywnych bioder czy nóg.

1 / 2 / 3 / 4 / 5 / 6

Świecące elementy w dolnych partiach ciała pomogą z kolei zneutralizować zbyt wydatną górę, a także mogą okazać się świetnym sposobem na dodanie kobiecości paniom o chłopięcej sylwetce. Przy odpowiednim zestawieniu z neutralną górą można jednak też uzyskać ciekawy, modny efekt nawet przy większym dole.

7 / 8 / 9 / 10 / 11 / 12

Jednym ze sposobów na zminimalizowanie efektu wyższości w przypadku wysokich pań jest fantazyjne obuwie. Brokatowe, cekinowe lub metalizowane buty będą rzucać się w oczy, a tym samym spowodują optyczne obniżenie wzrostu. Poza tym będą wyglądać szałowo!

13 / 14 / 15 / 16 / 17 

Żeby uniknąć efektu kiczu połyskujące rzeczy na co dzień dobrze jest neutralizować prostymi, minimalistycznymi stylizacjami. Jeden lub dwa wyróżniające się elementy, przy dopasowanej kolorystycznie reszcie, w zupełności wystarczą. Świetnie sprawdza się łączenie lśniących części stroju z kontrastowymi, matowymi fakturami, takimi jak dzianina czy wełna. Poskromiony i złagodzony w ten sposób blask pozwala uspokoić wzrok i czuć się innym komfortowo w naszym towarzystwie przy jednoczesnym zachowaniu efektu wow.

Ale nie zawsze trzeba się ograniczać i czasami warto błyszczeć całą sobą. Na takie sytuacje idealnie nada się nieustannie modna i stale zachwycająca cekinowa sukienka. Idealna na Święta, Sylwestra lub wyjście do klubu z koleżankami.

18 / 19 / 20 / 21

 

Łączenie wzorów to sztuka na pograniczu piękna i kiczu. Czasami drobny szczegół przesądza o tym, po której stronie tej cienkiej granicy się znajdziemy.

Jako że nie jest to zadanie proste i oczywiste, satysfakcja z efektów zabawy z różnego rodzajami deseniami i zestawianie ich ze sobą może być porównywalna do gry w ruletkę czy bierki. Trochę zależy od wiedzy, trochę od szczęścia, trochę od tego, z kim grasz. Zdania na temat rezultatów tej tajemnej sztuki nierzadko są subiektywne i mocno podzielone, jednak jest kilka prostych zasad, które zawsze się sprawdzają i warto z nich skorzystać, jeśli lubisz zabawę modą i odrobinę szaleństwa.

Najprostsze i najmniej wymagające są połączenia tych samych wzorów w różnych odmianach. Zawsze pasować będą do siebie te same wzory w różnych wersjach. Może to być wzór wykorzystany jeden do jednego ze zmienioną jedynie kolorystyką, deseń z odwróconymi kolorami lub stopniowanie wielkości wzorów, czyli np. mniejsza kratka zestawiona z większą. W ostatnim przypadku warto pamiętać o ważnej zasadzie stylistycznej dotyczącej maskowania niedoskonałości. To co wolimy ukryć, warto schować za drobniejszym wzorem. Ludzki wzrok szybko się męczy patrząc na gęsto ułożone motywy, co dodatkowo optycznie pomniejsza. Większy wzór będzie pozwalał na zatrzymanie wzroku, dlatego lepiej stosować go tam, gdzie nie będzie nam to przeszkadzało lub gdzie chcielibyśmy przyciągnąć uwagę.

1 / 2 / 3

4 / 5

6 / 7

 

Motywy kwiatowe bezpiecznie jest łączyć z formami graficznymi.

Najlepiej, jeśli oba wzory występują w podobnej kolorystyce o tym samym natężeniu. Oznacza to, że jeśli jeden wzór występuje w odcieniach pastelowych, drugi również powinien pochodzić z tej palety kolorystycznej. Ostre barwy w jednym ze wzorów spowodują, że będzie on mocniej się wyróżniał i odstawał od drugiego, przez co nie stworzą jednej spójnej całości.

8 / 9

10 / 11

12 / 13

Moją ulubioną i wielokrotnie sprawdzoną zasadą jest fakt, że wzory geometryczne zawsze idealnie się ze sobą komponują.  

W tym wypadku obowiązują wszystkie wymienione wcześniej zasady dotyczące kolorów, należy jednak dodatkowo pamiętać, żeby łączone ze sobą wzory były równoważne co do swojej graficzności. Wzór o ostrych liniach z wzorem „rozmytym” dadzą niespójne połączenie i będą jakby z innej bajki.

14 / 15

16 / 17

18 / 19

Codziennie dbasz o siebie, starasz się wyglądać dobrze, dobrze się ubrać, umalować. Regularne rytuały pielęgnacji masz już we krwi, podobnie jak stanie pod szafą ze zwyczajowym „nie mam się w co ubrać” na ustach.

Albo i nie, bo może Ty akurat jesteś tą szczęściarą, która zawsze wie, w co się ubrać. Tak czy inaczej starasz się wychodzić z domu piękna i zadbana. A może właśnie dziś spotkasz swojego ex,  znienawidzoną koleżankę lub innego księcia z bajki, na którym warto zrobić piorunujące wrażenie. Trzeba mieć się na baczności! A potem wracasz do domu, zmywasz makijaż, ściągasz te ekstra ciuchy, które po całym dniu zasłużyły na odpoczynek i wskakujesz w… dresik? Stare ciuchy, którym dałaś drugą szansę, zamiast je wyrzucić do śmieci? Wyciągniętą piżamę? Byle było wygodnie. I taką właśnie widzą Cię ci, których kochasz najbardziej. A to właśnie dla nich powinnaś być najpiękniejsza i zadbać o to, żeby to, co nosisz w domu, było co najmniej tak atrakcyjne jak to, co nosisz do pracy.

W dziedzinie homewear (tak, dobrze widzisz, na ciuchy po domu jest osobna branża w świecie mody!!), a także bielizny i piżam, niezależna polska moda jest na równie wysokim poziomie jak w przypadku kolekcji ready to wear, czyli w dokładnym przekładzie – gotowych do noszenia. Poniżej znajdziesz bardzo subiektywny przegląd marek, z ofertą wygodnych, a jednocześnie efektownych i stylowych, czasem nawet seksownych propozycji do noszenia w domowym zaciszu.

 

BY INSOMNIA 

 

Jedna z moich ulubionych marek z ciuchami do noszenia po domu i nie tylko. Ta marka oferuje pełen wachlarz wygodnych ubrań wykonanych z dobrej jakości,  miękkich, kolorowych dzianin. Od sukienek, spodni dresowych, bluzek, po spódnice i płaszcze. Pasują niemal na każdą sylwetkę, dobrze się zachowują po praniu i świetnie wyglądają. Sprawdzają się w domu pełnym zwierząt, gdyż łatwo schodzi z nich sierść. Każda miłośniczka wygody z małym dodatkiem ekstrawagancji znajdzie tu coś dla siebie. 1 / 2 / 3

LUNABY 

Marka założona przez blogerkę modową i wielbicielkę nurtu slow fashion – Joannę Glogazę. Lunaby jest odpowiedzią na brak ładnych i wygodnych piżam, w których można poczuć się swobodnie i pięknie. Wszystkie propozycje są szyte ręcznie z dobrej jakości, starannie dobieranych materiałów. Dla mnie dodatkowym atutem jest duży wybór ciekawych wzorów oraz misterne detale jak wiązane wstążki zamiast ramiączek lub kontrastowe obszycia. 1 / 2 / 3

MISS LIBERTÉ 

Wygodna, miękka bielizna o ciekawych wzorach i krojach. Mnóstwo kolorów, interesujące detale i spora doza fantazji. Od samego patrzenia na nią już czuję się miło i komfortowo. W założeniu projektantów bielizna Miss Liberté ma być swobodna, zalotna i oryginalna zarazem. Przeznaczona jest dla beztroskich, naturalnych dziewczyn, które swoją kobiecość traktują lekko i swobodnie. W takiej bieliźnie można wygodnie położyć się na kanapie, poszaleć z grabiami po ogrodzie czy też pójść na randkę. Co komu w duszy gra! A wszystko to naturalnie i z fantazją. 1 / 2 / 3

 

SENVENIU 

Zmysłowa, niepowtarzalna, komfortowa bielizna wykonywana ręcznie z delikatnych koronek. Dostępne modele charakteryzują się mnóstwem misternych, niepowtarzalnych detali, a także ciekawą gamą kolorystyczną. Bielizna od Seveniu idealnie nadaje się na długie zimowe spotkania przy świecach i nie tylko. Każda kobieta poczuje się w niej niezwykle seksownie. 1 / 2 / 3

LE SONGE 

W ofercie tej marki są zarówno piżamy jak i stylowa, wygodna odzież do noszenia po domu, chociaż równie dobrze może prezentować się i poza nim. Kampania ostatniej kolekcji klasycznych piżam z bajecznymi printami sugeruje, że również i te świetnie nadają się do wyjścia na miasto. Wystarczy założyć trampki. Patrząc na aktualne trendy w świecie mody, nie zdziwiłabym się, gdyby ktoś tak zrobił. Piżamy od LeSonge idealnie się do tego nadają. Jeśli więc jesteś na tyle odważna, jest to marka dla Ciebie! A jeśli wolisz tradycyjne podejście do tematu i wolisz nosić piżamę w domu – tym lepiej. 1 / 2 / 3

SLEEPLESS IN WARSAW 

Wygodne piżamy, szlafroki i odzież homewear w stonowanych, spokojnych barwach. Wszystko wykonane jest z wysokiej jakości dzianin i dodatków polskiej produkcji. W produktach od Sleepless In Warsaw można nie tylko spać, ale również po prostu wygodnie spędzać czas. A przy tym dobrze wyglądać. To propozycja dla pań, które lubią elegancką, kobiecą klasykę ze szczyptą oryginalności. 1 / 2 / 3

OF HABIT 

Marka, która powstała po to, żeby kobiety w domu mogły wyglądać i czuć się atrakcyjnie i komfortowo. Proste kimona wykonane z naturalnych tkanin w założeniu mają zastąpić dresy i bezbarwne koszulki. W ofercie są dłuższe i krótsze wersje w przepięknych geometrycznych wzorach i energetycznych kolorach. W czymś takim na pewno można poczuć się oryginalnie i zachwycająco. A co ważne – nie będzie widać plam! 1 / 2 / 3

LE BAISER 

Zniewalająca bielizna robiona ręcznie z wysokiej jakości koronki. Na tle pozostałych wymienionych marek bieliźnianych wyróżnia się przede wszystkim modelem biustonosza z charakterystycznymi „motylkami” na ramiączkach, które można fantazyjnie wykorzystać w codziennej stylizacji. Doskonałe rozwiązanie na randkę w kawiarni lub w domu. Nawet jeśli to randka z samą sobą. Takie rozwiązanie na pewno bardzo przypadnie do gustu paniom lubiącym zmysłowy, romantyczny styl. 1 / 2 / 3

 

 

This error message is only visible to WordPress admins

Error: No connected account.

Please go to the Instagram Feed settings page to connect an account.

Mother-Life Balance to zdecydowanie mój plan na macierzyństwo po urodzeniu drugiego dziecka.

Sylwia Luks

The Mother Mag to mój ulubiony magazyn z którego czerpię wiele porad życiowych oraz wartościowych treści!

Leszek Kledzik

The Mother Mag logo